Kiedyś mod do Warcrafta III i temat piosenki jednego ze szwedzkich muzyków. Dzisiaj jest najbardziej dochodowym tytułem esportowym, z pulami nagród sięgającymi dziesiątek milionów dolarów. Dota 2, mimo że u nas nie jest aż tak popularna jak w Azji, wciąż posiada sporą grupę europejskich fanów, dlatego nie mogło zabraknąć jej w polskiej stolicy esportu. W dniach 24-25 lutego w katowickim Spodku mogliśmy oglądać pierwszy w Polsce turniej rangi Major w Dotę 2, rozgrywany w ramach cyklu ESL One. Jak Katowice przygotowały się na ten pojedynek? Zapraszam do lektury.

Na początku trzeba wybrać mapę

Tutaj raczej zaskoczenia nie było. Katowicki Spodek od lat na przełomie lutego i marca gości tysiące fanów elektronicznych rozgrywek, nie tylko przyczyniając się do promocji miasta i regionu, ale też dając światu jasny sygnał, że esport w Polsce ma się bardzo dobrze i sytuacja ta zbyt szybko zmianie nie ulegnie. Położony w samym sercu stolicy Śląska kosmiczny obiekt o całkowitej powierzchni 7 ha bez problemu jest w stanie pomieścić tysiące głodnych wrażeń kibiców (same trybuny przygotowane są dla 11 000 widzów). Położenie Spodka gwarantuje szybką i efektywną komunikację zarówno z resztą Katowic, jak i pozostałymi miastami aglomeracji, dzięki czemu nikt nie musiał rozbijać przed budynkiem obozów, a przy wychodzeniu w przerwie między nie trzeba było się zanadto spieszyć.

Arena SpodkaDo naszej mapy dodajmy jeszcze przyległe Międzynarodowe Centrum Kongresowe o powierzchni całkowitej 34 899 m2, a wyłoni nam się lokalizacja wręcz idealna dla imprez tego kalibru. Co ciekawe, pierwszym eventem zorganizowanym na terenie MCK było Intel ESL Expo z roku 2015. Czy w takim wypadku ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego właśnie tam co roku powraca ESL?

Ważny jest dobry build

Spokojnie, ESL One przecież nie wykorzystało tych powierzchni jedynie na potrzeby turnieju. Czymże byłby tego typu event bez wystawców i dodatkowych atrakcji? Tutaj również nie można było narzekać na nudę, bowiem w tym roku organizatorzy po raz pierwszy zdecydowali się zorganizować Expo w czasie obu weekendów. Mocno kontrastuje to z rokiem ubiegłym, kiedy w czasie rozgrywek League of Legends MCK niedostępne było dla odwiedzających. Wtedy czuć było wyraźny brak czegoś więcej, pomimo starań obecnych wtedy wystawców.

W czasie ESL One osobiście czułem się nasycony gamingową energią. Zarówno korytarz wokół areny Spodka, jak i główna hala MCK wypełnione zostały stoiskami przeróżnych twórców, organizacji i sklepów oferujących sprzęt dla graczy. Znalazły się tam marki dobrze znane nam z poprzednich edycji, jak choćby Fnatic, Lenovo, MSI czy choćby Intel, jak również kilka świeżych twarzy. Wśród tych drugich na uwagę zasługuje Alsen, Valve, a nawet Mercedes, który był również jednym z głównych sponsorów. Każde ze stoisk mieniło się blaskiem nowiutkich zestawów komputerowych, urządzeń peryferyjnych, a w niektórych miejscach – także sprzętem VR, kusząc i wabiąc krzątających się między nimi fanów esportu. Dorzućmy do tego głośną muzykę przeplataną głosami prowadzących, a dostaniemy całkiem ciekawy wycinek gamingowego świata. Wisienką na torcie okazały się sesje autografowe po meczach, choć tutaj różnie bywało z frekwencją.

Muszę przyznać, że większość stanowisk poszła w dość podobne motywy, łączące w sobie swego rodzaju dzikość i agresywność z elementami nowoczesnymi, a w pewnych momentach wręcz futurystycznymi. Większość, bo w tym miejscu na wyróżnienie zasługuje choćby stoisko Team Kinguin, które zbudowane zostało na wzór klasycznego amerykańskiego dinera z lat 50. i 60. XX wieku. Do dyspozycji mieliśmy więc małe stoliki, siedzenia niby wyjęte z cadillaca, automaty do gry i moją chyba ulubioną zabawkę – szczypce do łapania małych Kinguinów. Na chwilę wróciły wspomnienia z dzieciństwa i wakacji nad morzem... Z mojej kieszeni zniknęło jednak 5 złotych, a Kinguiny wciąż cierpliwie czekały na nowych właścicieli. Jak widać pewne rzeczy się nie zmieniają.

Moją uwagę przykuła też piętrowa scena, na której rozgrywany był turniej PUBG Invitational. Niby nic specjalnego, jednak dobrze oddawała ona skalę turnieju oraz naturę gry, gdzie przecież na jednej mapie walczy ze sobą więcej drużyn, nie tylko dwa samotne zespoły.

Z kolei na korytarzu wokół areny mogliśmy odwiedzić utrzymaną w konwencji industrialnej budkę Fnatic, sklep ESL, stoisko Golden Five, a z nowości – kącik chipsów Pringles.

Głodni i spragnieni też nie mogli narzekać, a to dzięki kilku punktom gastronomicznym, Czas na relaksserwującym ulubione imprezowe dania, jak zapiekanki, nachosy, hamburgery i gofry. Na placu między MCK i Spodkiem, wzorem lat ubiegłych, rozlokowały się ponadto food trucki, oferujące szeroki wachlarz potraw z różnych stron świata. Niska temperatura skutecznie jednak odstraszała potencjalnych klientów, chociaż kilku śmiałków się znalazło.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

Mamy już mapę, mamy itemki, pora więc zebrać naszą drużynę. W tym roku organizatorzy ponownie wybrali naprawdę dobry zespół, który wykonywał swoje obowiązki profesjonalnie i z należytym poszanowaniem innych. Naprawdę nie mogłem narzekać na pracę ochrony oraz innych służb. Żadne z moich pytań nie pozostało bez odpowiedzi, nie trafiłem na osoby niemiłe czy niekulturalne. Ba, z niektórymi paniami z ochrony udało się nawet zamienić kilka zdań. Wchodzący na teren eventu musieli przejść przez szereg bramek i kontroli, gdzie sprawdzano torby i inne pojemniki. Osoby wnoszące obiekty potencjalnie niebezpieczne, alkohol lub inne „zabawki” były natychmiast zawracane. Zarówno Spodek, jak i MCK podzielone zostały na strefy, których ochrona bardzo skrupulatnie pilnowała i nie było mowy o wchodzeniu do miejsc niedozwolonych. Oczywiście wszystkie te procedury wiązały się z dłuższym czasem wejścia, zwłaszcza dla osób bez biletu, jednak dzięki temu obyło się bez żadnych poważniejszych incydentów.

Wszystko było dobrze oznakowane i każdy uczestnik mógł w łatwy sposób mógł odnaleźć miejsce, do którego chciał dotrzeć. W razie wątpliwości dodatkowych wskazówek udzielała ochrona. Na miejscu byli też ratownicy medyczni oraz straż pożarna, a wokół obiektu – Policja. Ze spokojnym sumieniem mogę więc powiedzieć, że i tym razem zebrana drużyna okazałą się dobrym wyborem.

Prawdziwy gamingowy smokOczywiście trzeba także wspomnieć o drużynach wystawców. Znalazły się w nich zarówno rozdające krówki i ulotki z promocjami hostessy, jak i sprzedawcy oraz obsługa konkretnych stoisk, którzy bez wahania opowiadali o swoich działaniach. Różnie to wychodziło, ale ogólne wrażenie pozostało pozytywne. Na terenie Expo spotkać też mogliśmy mniej lub bardziej znanych przedstawicieli świata wirtualnego. Do grona tego zaliczyć można np. Patryka „Rojo” Rojewskiego oraz Łukasza „Prawusa” Ganczewskiego, wokół których tworzyły się niemałe kręgi fanów.

Let the battle begin!

Wszystko gotowe, pora przejść zatem do dania głównego, czyli samych rozgrywek. Na pierwszy plan bez wątpienia wysuwa się wspomniany już Major w Dotę 2. Rozgrywany w systemie szwajcarskim turniej rozpoczął się już 20 lutego od zamkniętej fazy grupowej. Do walki przystąpiło 16 drużyn: Virtus.pro, Team Secret, Team Liquid, Newbee, Natus Vincere, Vici Gaming, Mineski, Evil Geniuses, rodzime Team Kinguin, OG, Effect, compLexity Gaming, Infamous, LGD Gaming, Fnatic oraz OpTic Gaming.

Po czterech dniach zmagań do fazy pucharowej rozgrywanej na scenie głównej zakwalifikowało się 6 zespołów: Virtus.pro, Fnatic, Vici Gaming, Team Liquid, Team Secret oraz Evil Geniuses i dopiero wtedy emocje sięgnęły zenitu. Być może dlatego, że pula nagród wyniosła okrągły milion dolarów, a być może powodem było 750 punktów dla zwycięzcy, przybliżających go do udziału w prestiżowym The International. Trudno to jednoznacznie stwierdzić, jednak, po pełnej wrażeń sobocie i niedzieli, ostatecznie puchar podnieśli zawodnicy Virtus.pro, zgarniając tytuł, 400 000 dolarów do podziału oraz jakże cenne punkty. Co ciekawe, w wielkim finale ponownie zmierzyli się oni z ekipą Vici Gaming, która wcześniej pokonała ich w fazie grupowej. Cóż to był za rewanż! Zastanawiam się też, czy fakt organizacji Majora podniesie popularność Doty w naszym kraju. Osobiście na to liczę.

Mimo tych wszystkich wrażeń nie możemy przecież zapomnieć o dwóch pomniejszychNie samym meczem człowiek żyjeturniejach, które w ostatni weekend odbyły się w Katowicach. Na pierwszy ogień idzie wspomniany wyżej PUBG Invitational, w którym również udział wzięło 16 drużyn: Ghost Gaming, Method, SunSister Royalty, Avangar, Team Kinguin, Cloud9, Team Vitality, Team SoloMid, Tempo Storm, KSV NOTITLE, Noble eSports, Rogue, Kaos Latin Gamers, OpTic Gaming, LGD Gaming oraz FaZe Clan. W sobotę oraz niedzielę odbyły się po cztery mecze, dzięki czemu każdy z zespołów rozegrał w sumie 8 spotkań. W czasie każdego meczu drużyny otrzymywały punkty za swoją grę, a te sumowane były na końcu pojedynku. Cały turniej wygrał naturalnie zespół, który owych punktów uzyskał najwięcej. Tutaj zwycięzcą okazało się Avangar, które wróciło do domu bogatsze o 25 000 dolarów. Mimo mieszanych opinii na temat Playerunknown's Battlegrounds, gra wciąż cieszy się dużą popularnością i przyciąga widzów, przez co fakt zorganizowania turnieju w Katowicach nie powinien nikogo dziwić.

W tym samym czasie, co Dota 2 i PUBG, rozegrany został turniej w dobrze znanego nam CS:GO, z tą jednak różnicą, że był to konkurs drużyn żeńskich. W Intel Challenge udział wzięło 8 zespołów, a sam format podobny był do dobrze znanego nam modelu szwajcarskiego. Faza grupowa rozegrana została 23 lutego i wzięły w niej udział drużyny: Team Dignitas, Team GoHome, Team Singularity, VivoKeyd, ARES WOMAN, CLG Red, RES Gaming oraz Sq.Prospect. Najlepsze okazały się zawodniczki Team Dignitas, które oprócz pucharu zabrały ze sobą nagrodę w wysokości 25 000 dolarów. Osobiście cieszę się, że miałem okazję choć przez chwilę zobaczyć zmagania pań, bowiem stanowczo za mało jest ich w świecie profesjonalnego esportu i coś powinno się w tej kwestii zmienić.

Każda gra ma jakieś bugi

Może kiedyśŻeby nie było za słodko, pora teraz porozmawiać chwilę o negatywach, jakie pojawiły się w naszym pojedynku. Nie było ich na szczęście wiele i, szczerze mówiąc, nie zaburzyły one mojego odbioru wydarzenia.

Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na ilość uczestników. W porównaniu z ubiegłorocznym weekendem League of Legends wyraźnie było ich mniej. Nie, Spodek i MCK nie świeciły całkiem pustkami, ale bez trudu dało się wyczuć, że Dota 2 jednak nie jest u nas tak popularna, jak na Dalekim Wschodzie. Na pewno liczbę uczestników podbiło Expo, ale i tak nie były to takie tłumy, jak w roku 2017. Sam fakt krótszej kolejki jasno pokazuje różnicę w porównaniu do LoL-a. Mniejsza ilości fanów przeniosła się bezpośrednio na ilość prezentujących się cosplayerów, których przez cały weekend było jak na lekarstwo. Ci, którzy już się pojawili, najczęściej nie byli przebrani za postacie z Doty i nie pokazywali się zbyt długo. Same stoiska też jakby mniej energicznie przyciągały do siebie. Mniej było konkursów i mniej rozdawano gadżetów promocyjnych, ale wciąż można było nieźle spędzić czas. Być może drugi weekend będzie wyglądał inaczej, ale po ESL One czuję pewien niedosyt atrakcji.

Szkoda też, że halę Expo i korytarz wokół areny ponownie zdominowały stoiska dużych marek. Nie zrozumcie mnie źle, podobały mi się i chętnie je odwiedziłem, ale nie ukrywam, że dobrze byłoby zobaczyć na tego typu imprezie również przedstawicieli firm mniejszych i mniej znanych. Nie tylko urozmaiciłoby to zabawę, ale pomogłoby też owym firmom zaistnieć i wypromować swoje produkty oraz usługi. Być może są to płonne nadzieje, ale kto wie, może kiedyś.

Na koniec wspomnę jeszcze o zachowaniu samych uczestników wydarzenia. Owszem, nie zauważyłem ani nie słyszałem o poważniejszych incydentach, jednak postępowanie niektórych fanów wykraczało miejscami poza granice dobrego smaku. Wspomnieć należy choćby o zachowaniu w czasie konkursów na stoiskach i wręcz biciu się ludzi o gadżety. Rozumiem, że jak dają coś za darmo albo prawie za darmo, to trzeba brać, ale może trochę wolniej? O słownictwie i sposobie poruszania się po terenie MCK i Spodka też można by co nieco skrobnąć, jednak jest to moje subiektywne odczucie i nie chcę go narzucać innym. Wszak wielu fanów esportu to jednak osoby dość młode, a to niesie ze sobą pewne niedające się wyeliminować zachowania.

Epilog

Podsumowując, uważam, że katowickie ESL One było imprezą zorganizowaną z rozmachem i na naprawdę światowym poziomie. Tak jak zawsze w przypadku tego typu imprez pewne sytuacje będą miały miejsce, ale wierzcie mi, nie było to nic, co mogłoby popsuć tamtejszą atmosferę wielkiego święta sportów elektronicznych. W ostatni weekend bawiłem się naprawdę przednio i z czystym sumieniem mogę polecić kolejne edycje, nie tylko zagorzałym graczom. Było głośno, były emocje i co najważniejsze – wszystko to było zorganizowane po prostu profesjonalnie. Nawet jeśli Major w Dotę 2 nie dorównał liczbie uczestników zeszłorocznych zawodów w League of Legends, to i tak po raz kolejny Katowice pokazały, dlaczego uważane są za polską stolicę esportu, i już nie mogę się doczekać kolejnego weekendu. Weekendu, o którym również Wam opowiem.

Ahnestrasz