Kolejnym świątecznym konwentem mangowym, który udało nam się odwiedzić, jest łódzki Gakkon. To jedno z trzech tegorocznych wydarzeń w tej konwencji (drugie w kolejności), dlatego też możemy porównać je z zeszłotygodniowym X-Mas Time – szczególnie jeśli spojrzymy na liczbę uczestników, która wypada podobnie. Według oficjalnych danych Gakkon odwiedziło 510 osób. Czy wreszcie poczułem magię świąt? Wybierzmy się na małą wycieczkę retrospekcyjną.

Falstart

akredytacjaKonwent oficjalnie zaczynał się już w piątkowy wieczór. Do szkoły, w której się odbywał, można było dojść z dworca Łódź Widzew w jakieś 10-15 minut. Lokalizacja jak najbardziej na plus, bo to właśnie na ten dworzec dojeżdża sporo bezpośrednich pociągów z innych miast. Kiedy dotarliśmy na miejsce i podeszliśmy do akredytacji, przywitały nas osoby ubrane w mikołajkowe czapeczki i… pelerynki? Takie czerwone narzutki na ramiona z białym puchowym obszyciem. Swoje stanowiska przy wejściu mieli także medycy i ochrona, więc w nagłych przypadkach łatwo było zwrócić się do odpowiednich osób.

Niestety, okazało się, że w piątek pojawiło się zaledwie 50 osób. Niemniej, atrakcje faktycznie się odbywały, a na jednej z wiedzówek, na którą trafiłem podczas spaceru po szkole, było kilkanaście osób. Działał także UltraStar i kilka gier elektronicznych na korytarzu. Po prostu mało komu chciało się przyjść już pierwszego dnia.

Duże przestrzenie i niewielu ludzi

sleeproomSzkoła konwentowa była spora. Trzy dwupiętrowe skrzydła połączone przestronnymi korytarzami i aż dwie duże sale – jedna przeznaczona na sleeproom, druga wykorzystana jako main. Oczywiście nie cały budynek został oddany na cele imprezy, jednak zważywszy na liczbę uczestników (500), korytarze wydawały się nienaturalnie puste. Tylko na parterze przy skrzydle wystawców, zaraz przy akredytacji i wejścia, zdarzało mi się zatrzymywać na krótką chwilę, by kogoś przepuścić. A skoro już jesteśmy przy wystawcach: tych było niewielu. Pako-Chan ze swoimi przysmakami z Kraju Kwitnącej Wiśni, stoisko z mangami i napojami Mangowe.pl, chłopaki od podkładek pod myszki i klawiatury (niestety nie zapamiętałem nazwy stoiska) i trochę handmade, z którego na pewno wyróżniała się Najro z wyrobami z futra (uszka i ogonki); sprzedawała także naklejki, magnesy i całkiem ciekawy kalendarz z drewna.

najro

Z atrakcji stałych udostępniono nam standardowe gry elektroniczne w różnym wydaniu, ale w oczy rzucał się wyraźny brak planszówek. Jednak nadrobiono go ciekawymi atrakcjami dodatkowymi, wśród których znalazły się dekorowanie pierniczków i prelekcja połączona z koncertem japońsko-polskiego duetu, w którym Polak grał na klawiszach, a zagraniczny gość dał popis na tradycyjnym shamisenie – japońskiej wersji gitary. Nie można też zapomnieć o konwentowej wigilii, ale jej poświęcę osobny akapit.koncertKonkurs cosplay nie odbył się z powodu małej liczby zgłoszeń, co mnie zdziwiło, bo po samym konwencie chodziło całkiem sporo przebranych osób. Zastępczo i na szybko zorganizowano amatorski Evil Cosplay – konkurs strojów robionych na miejscu z prostych materiałów.

Konwent miała odwiedzić także firma Wacom ze swoimi tabletami, które były do zgarnięcia w konkursie. Jednak samym przedstawicielom nie udało się dotrzeć z powodów organizacyjnych.

Wigilia konwentowa, czyli pocky zamiast opłatka

wigilia konwentowa na GakkonieSam niestety musiałem wyjechać przed rozpoczęciem konwentowej wigilii, ale byli na niej obecni nasi korespondenci, którzy na bieżąco relacjonowali jej przebieg. Sama atrakcja odbywała się w korytarzu łączącym pierwszy i drugi segment budynku – a więc zaraz obok wejścia, co raczej utrudniało jej przegapienie. Przygotowano stół z pierniczkami (tymi, które wcześniej można było udekorować lukrem), makowcem, ciastkami korzennymi, całą masą pocky – japońskich paluszków oblanych czekoladą w różnych, nierzadko egzotycznych smakach – oraz barszcz z uszkami. Warto wspomnieć, że miseczki i łyżki były papierowe, czyli w pełni ekologiczne. Były także mandarynki, ale te zniknęły w rekordowym tempie. Całości dopełniały przygotowane dekoracje, takie jak symulowany kominek z kartonu (pomalowanego w ceglany wzór) i ze światełkami udającymi ogień, choinka i trochę wiszących ozdób. W wigilii wzięło udział sporo konwentowiczów i organizacyjnie wypadła bardzo sprawnie. Zabawa trwała niecałą godzinę, po czym wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. W międzyczasie sporo osób przegrało Whammagedon, gdyż puszczono zakazaną piosenkę.

Czy więc magia świąt działała?

toaletaPoza poprzebieraną obsługą, widocznymi i rozwieszonymi w całej szkole dekoracjami i tematyką niektórych atrakcji, zadbano nawet o… wystrój toalet. Było to nieco niepokojące, kiedy trzeba było załatwić potrzebę prosto do WC, któremu założono cosplay świętego mikołaja, ale doceniam gest i niewątpliwą oryginalność. Świąteczna atmosfera była wyraźnie widoczna i wpływała na uczestników. Sami organizatorzy także dołożyli wszelkich starań, by zadbać o ten aspekt imprezy. Moim zdaniem Gakkon okazał się świetnym eventem mikołajkowym i żałuję, że przyszło tak mało ludzi. Chociaż przy większej ich liczbie cześć tego klimatu mogłaby zginąć w tłumie, więc może tak właśnie miało być. Szczerze polecam Gakkon – szczególnie jeżeli w przyszłych edycjach organizatorzy zdecydują się jednak uruchomić salę z grami planszowymi.