Manga

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #12

    Niby tak zimno, a w piersiach zatyka i trudno czasem złapać oddech. Zwłaszcza dzisiaj, na początku tygodnia. Dlatego proponujemy Wam zrobić sobie krótką przerwę od zimowego powietrza i zajrzeć do naszego Poniedziałkowego Flasha Konwentowego, edycja mrożona.

  • Brodnicon pod patronatem

    Jest takie miasto co zwie się Brodnica. Miasto to ma za sobą ponad 700 lat historii i w tym roku dołącza do niej kolejne wydarzenie - Brodnicon. Z nazwy jest to konwent fantastyczny, ale niech Was to nie zwiedzie, bowiem będzie też science-fiction, manga, anime...nawet gry będą! Dlatego jest nam bardzo miło poinformować, iż objęliśmy Brodnicon naszym patronatem medialnym. Nawet mróz nie zatrzyma naszego smoka.

  • Godzinowy plan atrakcji festiwalu Japonia 4D

    Chcemy Was troszeczkę rozgrzać, zwłaszcza przed weekendem, bo podobno jest zimno, a nawet bardzo. No to żeby Wam tak zimno nie było, przedstawiamy pełny, godzinowy plan atrakcji jutrzejszego krakowskiego Festiwalu Kultury Japońskiej Japonia 4D. Znajdziecie go tutaj.

  • Bilety i formularze zgłoszeniowe na Aishiteru już dostępne

    Ruszyła sprzedaż biletów na wrocławski konwent Aishiteru. Do wyboru macie wejściówki jedno i dwudniowe, a że jest to konwent mocno walentynkowy, dostępne są również wyjątkowe bilety dla par. Wejściówki rezerwować możecie za pośrednictwem specjalnej aplikacji. A może chcecie zostać częścią imprezy? Taką możliwość też macie, bowiem na oficjalnej stronie wydarzenia pojawiły się formularze zgłoszeniowe dla wystawców i punktów programu, jak również dla helperów i na konkurs cosplay. Jest co robić, jest czas, zatem do dzieła.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #11

    Witamy w Nowym Roku! Już teraz wiemy, że będzie on niezwykle bogaty w konwenty i inne podobne wydarzenia, dlatego bez zbędnej zwłoki prezentujemy Wam kolejny Poniedziałkowy Flash Konwentowy, a w nim propozycję na najbliższy weekend.

  • Patronat nad Aishiteru 2017

    Kilka najbliższych postów będzie dla nas niezmiernie miłych, a to dlatego, że będą to posty o kolejnych patronatach medialnych. Jednym z nich będzie ten nad Aishiteru 2017. Aishiteru znaczy “kocham Cię” i jak zapewne się domyślacie, będzie to wyjątkowy konwent zarówno dla par, jak i tych, którzy swojej drugiej połówki jeszcze szukają. Jeżeli chcecie przekonać się, jakie niespodzianki przygotowali dla Was organizatorzy, zajrzyjcie do Wrocławia w dniach 11-12 lutego.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #10

    No hej. Jak tam, serniczek już zjedzony? Mamy nadzieję, że mimo wszystko nie utraciliście jeszcze możliwości poruszania się, tym bardziej że mamy dla Was propozycję na Sylwestrowe popołudnie. A trochę rozgrzewki dobrze każdemu zrobi.

  • Recenzja mangi - Sadoru Chiba, Nitroplus - „Szkolne Życie”


    szkolne zycieSzkolne Życie!

    wanekoAutor: Sadoru Chiba, Nitroplus
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 8 (ciągle wychodzi)
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    "Szkolne życie!" (w oryginale Gakko Gurashi!) to manga, która doczekała się swojej adaptacji w postaci dwunastoodcinkowego anime w sezonie letnim 2015. Na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejna seria o słodkich dziewczynkach i ich szkolnych perypetiach, ale im dłużej czytamy bądź oglądamy, dowiadujemy się, że nie do końca tak jest. Warto zaznaczyć, że scenariusz anime różni się kolejnością od tego, co jest w mandze. Twórcy anime pozwolili sobie "poskakać" trochę po poszczególnych wątkach, natomiast w mandze wszystko jest przedstawione chronologicznie. Manga cały czas wychodzi, w Japonii ukazało się już 8 tomików, natomiast w Polsce doczekaliśmy się premier pięciu.

    Zacznijmy może od wyglądu. Na obwolucie każdego tomika widnieje jedna z bohaterek, natomiast pod nią, na samej okładce, twórcy zaprezentowali kilka szkiców tej postaci. Na skrzydełkach zamieszczone są kadry z mangi oraz krótkie prezentacje jej twórców. Na wstępie wita nas kolorowa strona przedstawiająca członkinie klubu Szkolnego Życia, a po przerzuceniu kartki widnieje spis treści (chociaż numeracja stron jest raczej sporadyczna). I tu rozpoczyna się nasza historia.

    Cztery główne bohaterki, trzy uczennice oraz ich nauczycielka, mieszkają w szkole i prowadzą razem wyżej wspomniany Klub Szkolnego Życia. Takeya Yuki – uczennica 3 klasy, jest zawsze wesoła i bardzo dziecinna. Ze wszystkich postaci chyba najmniej przypadła mi do gustu, ale bez niej ta historia nie byłaby tak barwna. Ebisuzawa Kurumi - otacza ją dostojna aura, co sprawia, że wydaje się dojrzała. Jest wybuchowa, a jej główną zaletą są jej predyspozycje sportowe. Wakasa Yuuri - często odnosiłam wrażenie, że jest taką dobrą mamą. Jest rozsądna i bardzo dojrzała. To zdecydowanie moja ulubiona postać. I zostaje nam jeszcze pani Sakura, nauczycielka języka japońskiego, która wydaje się troszkę dziecinna i zagubiona, ale równie czuła i opiekuńcza. W drugim tomie poznajemy kolejną bohaterkę, Naoki Miki, która również dołącza do klubu.

    Przez większość czasu dziewczyny zajmują się aktywnościami klubowymi, chodzą na wycieczki, organizują zawody sportowe itp., wszystko w duchu survivalowym. Trudno jednak przybliżyć bliżej fabułę, żeby nie zepsuć radości z czytania - całej prawdy dowiadujemy się z biegiem czasu.


    Na końcu tomików znajdują się dodatkowe informacje. W przypadku pierwszego tomiku jest to dość obszerny przewodnik po Liceum Megurigaoka, do którego uczęszczają nasze bohaterki. W kolejnym jest to tylko krótki przewodnik po wycieczce, na którą udają się wraz z klubem. W trzecim natomiast mamy tajną instrukcję, a w czwartym pamiętnik Megumi, czyli pani Sakury.
    Przypadła mi do gustu stylizacja języka bohaterek. Tak jak zwykle jestem przeciwna wszelkim zmiękczeniom i zdrobnieniom, w przypadku kwestii Yuki wpasowują się idealnie. Tak samo w sposobie wypowiedzi Kurumi widać jej zadziorność. Podoba mi sie również to, że przy onomatopejach odnoszących się do Yuki użyto innej, serduszkowej czcionki. Całość jest bardzo spójna i przyjemnie się czyta. "Szkolne Życie!" to pozycja ciekawa i przyjemna w odbiorze. Jeśli szukacie czegoś, co będzie za razem lekkie do czytania, ale z nutką niepewności to ta pozycja jest zdecydowanie dla was!

  • Recenzja mangi: One, Yusuke Murata - „One Punch Man”

    one punch man

    One Punch Man

    JPF

    Autor: One, Yusuke Murata
    Wydawnictwo: JPF
    Ilość tomów: 9 (seria trwająca)
    Cena okładkowa: 25,20 zł

    Kiedy ma się już po dziurki w nosie klasycznych, sztampowych shonenów, ale jednocześnie jest się miłośnikiem tego typu historii - to znak, że najwyższy czas sięgnąć po „One Punch Mana”!

    Muszę przyznać, że bardzo długo wzbraniałam się przed tym tytułem po wyrywkach, memach i obrazkach, które napotkałam w Internecie. Wydawało mi się to głupie, płaskie i bez sensu. Przekonana jednak przez znajomych, że tytuł jest warty poświęcenia mu nieco uwagi zdecydowałam się obejrzeć anime - po czym z wielką radością przyjęłam informację, że został wydany na polskim rynku przez wydawnictwo JPF. Wiedziałam, że ta manga MUSI znaleźć się na mojej półce!

    Zacznijmy od tego co zawsze widać na początku - od okładek. Co tu dużo mówić - po prostu są ładne, trafione, jeśli chodzi o klimat, interesujące wizualnie i naprawdę dopracowane! Ciekawostka - szczególną uwagę przyciąga oprawa 3 tomu (nie zdradzę jednak dokładnie, dlaczego - wystarczy przesunąć obwolutę do góry).
    W środku mamy do czynienia z graficznym majstersztykiem - piękne rysunki, cudowne i zabawne gagi, mocno zarysowane emocje… Bardzo wyraziste postaci - każda jest zupełnie inna, charakterystyczna, co świetnie zostało oddane na rysunkach. Nawet wrogowie, którzy pojawiają się dosłownie na chwilę, są dopracowani w każdym detalu!

    Fabuła jest sama w sobie zaskakująca. Mamy tutaj do czynienia z motywem superbohatera „z zamiłowania” (łysego jak kolano!), który walczy ze złem w obronie swojego miasta. Wątek ten jednak jest inny niż zazwyczaj, od samego początku, gdyż nasz bohater… Jest po prostu najlepszy. Najczęściej przecież można spotkać się z taką sytuacją, w której główny bohater musi ciągle się czegoś uczyć, ćwiczyć i w ten sposób stawać się silniejszym z walki na walkę… Nie tutaj. Saitama po prostu jest najpotężniejszy, w końcu jest „One Punch Manem”! A jego marzenie to… Spotkanie równego sobie przeciwnika! A póki co, zaczyna mu zawracać głowę pewien cyborg, który pragnie zostać jego uczniem.

    Dużym, a wręcz ogromnym plusem serii jest humor sytuacyjny oraz słowny. Ten pierwszy oczywiście wynika głównie z fabuły, jaką wykreował autor, drugi za to jest również ogromną zasługą tłumacza. Polega na cudownie przełożonych dialogach, uderzających niejednokrotnie w nasz typowo polski humor lub w krążące po sieci memy i teksty znane większości ludzi, którym zdarza się zabłądzić w ciemne otchłanie Internetu. To naprawdę dobrze wykonana robota, całość sprawiła, że nie raz wybuchałam śmiechem przy czytaniu.

    Podsumowując - historia jest naprawdę oryginalna i warta uwagi. Dawno tak się nie uśmiałam, a jednocześnie nie czytałam czegoś z takim rosnącym napięciem!

    Ode mnie manga dostaje bardzo mocne 10/10! Polecam dosłownie każdemu, nawet jeśli ktoś (tak jak ja niegdyś) upiera się, że nie lubi tego typu historii!

  • Przedstawiamy program Kurisumasu 2016

    No hej. Dopiero co wspominaliśmy o Kurisumasu, a tu taka niespodzianka się trafiła. Bo o to łódzki konwent pochwalić się może pełnym planem atrakcji. Niby tylko jeden dzień, a jednak sporo się dzieje, dlatego zachęcamy do zapoznania się z odpowiednią tabelką.

     

  • Patronat nad Podkarpackim Festiwalem Kultury Japońskiej "Lotus"

    Miło nam poinformować, iż nasz czerwony smok objął swym patronatem medialnym Podkarpacki Festiwal Kultury Japońskiej "Lotus". Zachęcamy do zapoznania się ich programem i do przybycia w najbliższy weekend do Rzeszowa, bo atrakcji nie zabraknie, mimo gorącej, grudniowej atmosfery. A po więcej informacji zapraszamy do naszego cotygodniowego Flasha.

     

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #9

    Jakieś czerwone ciężarówki krążą po kraju i w radiu znów słyszymy piosenkę o biednym panu, który tym razem odda swe serce komuś wyjątkowemu. Już prawie nastał nam ten wyjątkowy czas, spędzony razem z chłopczykiem, o którym wciąż zapominają rodzice, ale...ale póki co jest poniedziałek, a wraz z nim kolejny Poniedziałkowy Flash Konwentowy.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #8

    Witamy w grudniu, w pierwszy poniedziałek ostatniego miesiąca tego zacnego roku. Jutro Mikołajki, trzeba szykować upominki, zatem przekazujemy Wam kolejny Poniedziałkowy Flash Konwentowy. A co ciekawego wydarzy się w tym tygodniu?

  • Recenzja mangi: Hitori Renda, Nobuaki Kanazawa - „Gra w Króla”

    gra w krola

    Gra w Króla

    JPF

    Autor: Hitori Renda, Nobuaki Kanazawa
    Wydawnictwo:JPF 
    Ilość tomów: 5
    Cena okładkowa: 25,20zł

    Gry kojarzą się raczej z rozrywką, z przyjemnym spędzaniem czasu, relaksem tudzież rywalizacją. Co się jednak zmieni, gdy stawką w grze stanie się ludzkie życie? W taką właśnie niebezpieczną grę został wciągnięty Nobuaki wraz ze swoją klasą. Tajemniczy, samozwańczy “król” gry rozpoczął ją, rozsyłając mailowo rozkazy do wszystkich trzydziestu dwóch uczniów, a niewinna z początku zabawa zamieniła się w prawdziwy koszmar. Koszmar, z którego nie sposób się obudzić… I tylko posłuszeństwo rozkazom króla może ocalić życie.

    Do sięgnięcia po “Grę w Króla” zdecydowanie zachęciła mnie bardzo ciekawa wizualnie okładka, która nakreśla charakterystykę tytułu i sugeruje, czego możemy się w niej spodziewać. Interesujący, a zarazem niepokojący styl ilustracji oraz plamy krwi dają wyraźnie do zrozumienia, dlaczego manga jest polecana od lat szesnastu. Po przeczytaniu opisu na tyle okładki byłam już pewna, że będzie to zdecydowanie tytuł odpowiedni dla mnie.

    Nie zawiodłam się.
    Już na samym początku autor wciąga czytelnika w niepokojącą, krótką historię, z głównym bohaterem w roli, która jak nagle jak się rozpoczęła, tak równie gwałtownie się urywa. Następnie poznajemy pozostałych bohaterów, którzy niczym nie różnią się od klasycznych, sztampowych nastolatków. Przybliżone nieco zostają czytelnikowi relacje między nimi, zażyłości oraz problemy w grupie, które, jak się okazuje, mają ogromne znaczenie w dalszej fabule.
    Głównym wątkiem mangi jest tytułowa “gra w króla”. Jest to gra, w którą wszyscy uczniowie klasy 1B zostają wciągnięci wbrew ich woli, a której jednocześnie nie można przerwać. Anonimowy król rozsyła mailowo zadania, które należy wykonać w ciągu 24 godzin, a ich nie wykonanie grozi karą.

    W mandze niesamowicie podoba mi się realność bohaterów. Mamy do czynienia niemalże z każdym typem charakteru i kontaktów międzyludzkich, z jakimi raczej każdy się spotkał na drodze swojej edukacji. Ich reakcje na to, co się dzieje zdają się być bardzo naturalne, dzięki czemu, mimo tajemniczym wątkom, możemy bardzo wczuć się w fabułę. Nie jestem jakąś specjalną pasjonatką kryminałów, a o ten gatunek gatunek tytuł bardzo minimalnie się ociera, ale uwielbiam zagadki i tajemnice, których tu zdecydowanie nie brakuje. Starzy wyjadacze tego typu historii mogą czuć lekki niedosyt - momentami wątki okazują się nazbyt oczywiste, ale sądzę, że nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze.

    W pierwszym momencie zawiodła mnie nieco kreska. Po okładce spodziewałam się graficznego szału, a tutaj… Do bólu zwykłe, zdawałoby się “płaskie” rysunki. Z czasem jednak oko przywyka do nich i stają się one całkiem ciekawe, a nawet pasujące do historii, w jaką się zagłębiamy. Duże znaczenie mają emocje bohaterów i te zostały bardzo dobrze odwzorowane w rysunkach. Dobra jest również wizualna różnorodność bohaterów.

    “Gra w Króla” jest zdecydowanie tytułem, po który nie każdy będzie chciał sięgnąć ze względu na swój specyficzny charakter i fabułę. Manga skierowana jest moim zdaniem dla starszych czytelników, którzy poza tym, że lubują się w zagadkach i tajemnicach, dodatkowo interesują się ludzkimi zachowaniami, zarówno w codziennymi, jak i w skrajnych sytuacjach oraz są odporni na widok krwi czy odczuwanie różnorakich emocji.
    Całość serii to zaledwie 5 tomów i moim zdaniem warto w nie zainwestować. Akcja wyraźnie się rozwija z biegiem czasu, nie ma nudnych zapychaczy, a bohaterowie wciąż muszą się zmagać z przeróżnymi zadaniami, które czasem na pozór mogą wydawać się błahe i niewinne, ale ich niewykonanie zawsze grozi karą, od której nie ma ucieczki.
    Krótko podsumowując: “Gra w Króla” jest tytułem, któremu udało się wzbudzić moje emocje - a jest to już jest jakiś wyczyn!

    Ode mnie manga otrzymuje solidne 7/10. Jest to pozycja, która z pewnością skompletowana znajdzie się na mojej półce.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #7

    Witamy Was w ostatni już w tym miesiącu poniedziałek. Ładnie to brzmi, prawda? Ostatni poniedziałek...Nadciągają Święta, a przed nimi kroczy jeszcze Mikołaj, trzeba zacząć się zatem powoli szykować. A na co warto się szykować? Zobaczcie sami.

  • Patronat medialny nad Festiwalem Kultury Japońskiej Japonia 4D

    Konwenty i wydarzenia związane z kulturą japońską nie są nam obce i chętnie je wśród Was promujemy. Nie inaczej ma się sprawa z wydarzeniem Festiwal Kultury Japońskiej Japonia 4D, organizowany przez Instytut Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ.  Nie często tego typu imprezy organizowane są przez środowiska akademickie, dlatego tym bardziej miło nam poinformować, iż objęliśmy ów festiwal naszym patronatem medialnym. Wzorowany na japońskich bunkasai, jest on dostępny dla wszystkich i ma celu promocję uczelni i osiągnięć studentów. Zajrzyjcie do Krakowa 7 stycznia, bo z pewnością warto.

  • Recenzja mangi: Masashi Kishimoto - „Naruto: Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu”

    naruto siodmy hokage i ksiezyc szkarlatnego kwiatu

    Naruto: Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu

    JPF

    Autor: Masashi Kishimoto
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 73
    Cena okładkowa: 18,90 zł

    Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu
    Tomik „Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu” jest dodatkiem do głównej serii „Naruto”, której autorem jest Masashi Kishimoto. Skupia się na wydarzeniach po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi. Konoha została odbudowana, wszystkie kraje żyją ze sobą w spokoju, a panującym Hokage jest Naruto.

    Bohaterowie z głównej serii mają już swoje lata i w większości przypadków są rodzicami, którzy borykają się z problemami swoich dorastających dzieci. Jest to dość szczególny czas, bowiem ich pociechy kończą w tym roku akademię i przygotowywują się do egzaminu. Nasi shinobi mają ręce pełne roboty, ponieważ, oprócz codziennych zadań, muszą trenować ze swoimi dziećmi. Ta opowieść skupia się jednak w głównej mierze tylko na jednej z dzieci, a mianowicie na Saradzie Uchiha.

    Sarada jest spokojną nastolatką, która mieszka wraz ze swoją mamą - Sakurą, z którą jest  bardzo zżyta, w Wiosce Liścia. Ma wielu przyjaciół, jest zdolną uczennicą i ogólnie jej życie byłoby całkiem w porządku, gdyby nie to, iż wychowuje się bez ojca. Wie o nim tylko tyle, że nazywa się Sasuke Uchiha i opuścił wioskę, kiedy była bardzo mała. Jedyną rzeczą, która po nim została, to jego stara fotografia. Sarada bardzo chciałaby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, jednak kiedy zaczyna wypytywać o niego swoją mamę, ta albo odpowiada zdawkowo, albo się denerwuje.

    Kiedy w wyniku „wypadku” dom Sarady i Sakury się zawala, nastolatka odnajduje wśród zgliszczy starą fotografię ojca i odkrywa, że obok niego na zdjęciu stoi obca kobieta, która, podobnie jak ona, nosi okulary. Wtedy dziewczynę nachodzą nowe wątpliwości: czy aby na pewno jest córką swojej matki? Przecież nigdzie w wiosce nie ma informacji o jej narodzinach i nikt nie jest w stanie powiedzieć, kto odbierał poród. Sarada decyduje się więc wyruszyć w podróż i odnaleźć swojego ojca oraz odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Nie będzie to łatwe, gdyż po świecie shinobi grasują podejrzani ninja władający sharinganem. Na szczęście Siódmy Hokage nad wszystkim czuwa.

    Czytanie tej mangi było dla mnie miłą odmianą i w pewnym sensie powrotem do „dobrego, starego Naruto”. Dobrze jest wziąć w końcu do ręki tomik, w którym nie ma już ciągnącej się niemal w nieskończoność wojny shinobi i wrócić do Konohy i jej mieszkańców. Co prawda starzy bohaterowie są już dorośli, a na pierwszy plan wysuwają się ich pociechy, jednak klimat mangi, jak dla mnie, jest zachowany.  

    Ciekawie jest zobaczyć, jak w roli rodziców sprawdzają się poszczególne postacie, co robią, jak wygląda ich codzienne życie. Dość dużym zdziwieniem jest obserwowanie Naruto, który dzień w dzień zmaga się z obowiązkami Hokage i piętrzącymi się stosami dokumentów na biurku.

    Wprowadzenie do fabuły nowych bohaterów dodaje tomikowi pewnej świeżości. W dodatku nietypowo jest zobaczyć dawnych bohaterów okiem ich potomstwa. Dzięki temu poznajemy ich
    z zupełnie innej strony.

    W mandze pojawia się równie dużo wątków humorystycznych, związanych głównie z Chouchou Akimichi, córką Chouji’ego, która ma dość cięty języczek i dziwaczne pomysły.
    Ten tomik gorąco polecam wszystkim fanom „Naruto”. Myślę, że nie pożałujecie czasu spędzonego na jego czytanie.

  • Recenzja mangi: Kagami Takaya, Yamamoto Yamato, Furuya Daisuke - „Seraph of the end - Serafin Dni Ostatnich"

    serafin dni ostatnich

    Seraph of the end - Serafin Dni Ostatnich

    waneko

    Autor: Kagami Takaya, Yamamoto Yamato, Furuya Daisuke
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 11, seria dalej powstaje
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Świat został zniszczony przez nieznany wirus. Przetrwały tylko dzieci poniżej trzynastego roku życia, jednak i one zostały zniewolone przez wampiry, które wyszły z trzewi ziemi. Historia zaczyna się w podziemnym mieście Sanguinem, gdzie krwiopijcy przetrzymują dzieci. Główny bohater, Yuuichiro Hyakuya poprzysięga zemstę na wampirach, krzywdzących jego najbliższych. Chce stać się silniejszy, by uciec razem z przyjaciółmi z tego okropnego miejsca. Jednakże nic nie idzie po jego myśli i plan, który miał przynieść upragnioną wolność, doprowadza do kolejnej tragedii. Chłopiec ucieka z więzienia, jednak świat zewnętrzny wygląda zupełnie inaczej niż ten, który znał z opowieści wampirów. Nie jest zupełną ruiną, a co więcej, dorośli ludzie żyją. Już w chwilę po tym, jak udaje mu się uciec, Yuuichiro spotyka na swej drodze podpułkownika Ichinose Gurena z Japońskiej Cesarskiej Armii Demonów, która jest organizacją zrzeszającą ocalałych ludzi, walczących z krwiopijcami. Guren oferuje chłopakowi moc potrzebną do zabijania wampirów, jeśli ten tylko z nim pójdzie. Yuuichiro przystaje na jego propozycję.

    Historia przedstawiona w mandze przypomina trochę „Atak tytanów”. Główny bohater chce się zemścić za swoją rodzinę, przechodzi przez specjalny trening, a czuwa nad nim jego mistrz. Akcja jest dynamiczna i wciągająca. Autor wprowadził wiele tajemnic np. od samego początku nie wiemy, czemu świat został zniszczony przez wirus oraz czym jest tytułowy Serafin Dni Ostatnich. Tajemnica goni tajemnicę, a odpowiedzi dostajemy stopniowo. Nie znamy także motywów kluczowych postaci. Pojawiają się nieprzewidziane zwroty akcji, przez co czytelnik ma ochotę sięgnąć po kolejny tom. Kreska jest przyjemna dla oka, sceny akcji są narysowane na wysokim poziomie, a postacie dopracowane.

    „Serafin Dni Ostatnich” łączy przygodówkę z dużą ilością dramaturgii (nie ma tu takiej postaci, która by nie doświadczyła straty ukochanej osoby) z wątkami wojskowymi. Przewijają się elementy komediowe w postaci pranków czy po prostu komicznych dialogów. Gorzej przedstawia się motyw przyjaźni, bo do znudzenia Takaya Kagami nam o niej przypomina i wciska wręcz, gdzie się tylko da. W rezultacie psuje to pewne wątki, gdzie kategorycznie siła przyjaźni nie pasuje. Jeśli zaś chodzi o wojsko – mamy tu jasno przedstawioną hierarchię i zasadę „silny zjada słabego”. Nie ma tu miejsca na emocje takie jak empatia, ponieważ żołnierze mogą zostać poddani torturom w ramach testu wierności. Występuje konflikt między rodziną Hiragii, która prowadzi Japońską Cesarską Armię Demonów, a żołnierzami niższej rangi, którzy nie tolerują tego, że dowodzący nigdy nie walczą na froncie. Główną postacią, która pragnie zmiany w tym przypadku, jest podpułkownik Guren Ichinose.

    Główne skrzypce gra tu dość nierozgarnięty Yuuichiro Hyakuya, który w kółko mówi o zemście na krwiopijcach, oraz jego przyjaciel – Mikaela, pogrążony w otchłani rozpaczy, nie ufający nikomu oprócz Yuu. Pierwszy jest lekkomyślnym młodzieńcem, który najpierw mówi, a dopiero potem myśli i najlepiej nikogo by nie słuchał. Jednak w głębi ducha bardzo zależy mu na swoich najbliższych, lecz nigdy nie przyznaje się do tego na głos. Natomiast Mikaela jest zdesperowanym chodzącym nieszczęściem ze skłonnościami do poświęceń (ale tylko dla jednej osoby). Ma wręcz obsesję na punkcie swojego ukochanego Yuu, a w relacjach z innymi jest wyjątkowo nieufny i twierdzi, że wszyscy są źli. Do tego zwariowanego duetu dołącza grupa rówieśników Yuuichiro, kilkoro wojskowych o wyższej randze oraz pojedynczy arystokraci z wampirzej społeczności.

    Dlaczego sięgnęłam po „Serafina Dni Ostatnich”? Najpierw obejrzałam anime i później przyszedł czas na wersję czytaną. I przysięgam, że animacja nie umywa się do mangi. Z rozdziałami jestem na bieżąco, czytając wersję angielską, i wiele razy byłam pozytywnie zaskoczona, ponieważ występuje wiele zwrotów akcji, przy których szczęka opada. Autor skupił się głównie tutaj na wątku braterskim, chociaż występuje nawet i miłosny dotyczący Ichinose Gurena, który swoją drogą doczekał się nawet nowelki. Opowiada ona o pułkowniku, jego relacjach z rodziną Hiragii oraz o wydarzeniach przed rozprzestrzenianiem się zabójczego wirusa. Z pewnością „Serafina Dni Ostatnich” mogę polecić każdemu fanowi wampirów, demonów czy aniołów. Wygląda na to, że większą rolę odegrają na koniec te ostatnie. Mnie osobiście urzekła kreska oraz jedna z kluczowych postaci – podpułkownik Guren. Jednak na uznanie z pewnością zasługuje i więcej postaci. Historia nadal trwa, więc pewnie wiele się jeszcze zmieni, a autor zdąży nas zaskoczyć i to nie raz.

  • Patronat nad Mikołajkowym Podkarpackim Spotkaniem z Komiksem

    Mało znany jest fakt, że smoki również czytają komiksy. Jeżeli podzielacie nasze zainteresowania i w pierwszy weekend grudnia będziecie w okolicy Rzeszowa, wpadnijcie na objęte przez nas patronatem Mikołajkowe Podkarpackie Spotkanie z Komiksem. Kolejna edycja odbywającej się cyklicznie rzeszowskiej imprezy tym razem podzielona została na trzy bloki tematyczne: komiksowy, mangi (w tym cosplay) i Star Wars, więc na pewno będzie z czego wybierać. Czytajcie, bo warto.

  • Recenzja mangi: Sui Ishida - „Tokyo Ghoul”

    tokyo ghoul

    Tokyo Ghoul

    waneko

    Autor: Sui Ishida
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 14
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    „Chociaż mówi się, że ludzie stoją na szczycie łańcucha pokarmowego, istnieją stworzenia, które polują na nich tak, jak poluje się na zwierzynę. Bestie, które łakną ludzkiej padliny nazywane są ghulami”.

    Tymi słowami rozpoczyna się pierwszy tom mangi „Tokyo Ghoul” Sui Ishidy. Akacja rozgrywa się w świecie, w którym obok ludzi żyją istoty zwane ghulami. Wyglądem zewnętrznym nie różnią się od zwykłego śmiertelnika. Część z nich chodzi do pracy, do szkoły, ma przyjaciół, uprawia sporty, prowadzi normlane życie. Jednak tym, co odróżnia te stworzenia od przeciętnego człowieka jest sposób odżywiania, bowiem ghule żywią się ludźmi.

    Ken Kaneki był zwyczajnym chłopakiem. Chodził na uczelnię, czytał książki, miał przyjaciela, z którym odwiedzał kawiarnię Anteiku. Jego życie byłoby całkiem normalne, gdyby nie pewien wypadek, który dla Kanekiego skończył się przeszczepem organów. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że dawcą był nie kto inny, jak ghul. Możecie sobie wyobrazić jakie było zdziwienie chłopaka, kiedy po operacji odkrył, że zwyczajne potrawy smakują obrzydliwie, za to na widok ludzi cieknie mu ślinka, a najlepszy przyjaciel pachnie niczym kurczak z rożna. Oczywiście Kaneki jest wzorem dobroci i prawości i za nic w świecie nie skrzywdziłby ludzkiej istoty. Woli umrzeć z głodu niż spróbować mięsa człowieka. I tak pewnie by się stało, gdyby nie pomoc innych ghuli.

    Tym oto sposobem Kaneki poznaje środowisko tych stworzeń oraz ich zwyczaje, a także uczy się, jak zachowywać się, aby ludzie nie odkryli kim jest naprawdę. Zawiera również nowe znajomości i odkrywa, że nie wszystkie ghule są tylko krwiożerczymi potworami. Na dodatek w dzielnicy Tokyo, w której mieszka nasz bohater pojawiają się inspektorzy do spraw ghuli, których celem jest wyeliminowanie tych stworzeń. Po której stronie stanie Kaneki? Czy zwycięży jego człowiecza natura, czy też pozostanie wierny swoim nowym przyjaciołom?

    Ogólnie „Tokyo Ghoula” czyta się szybko i przyjemnie. Obwoluta robi swoje i mangi wyglądają naprawdę porządnie. Obrazki są przejrzyste, kreska miła dla oka. Pojawia się w niej dużo ciekawych postaci, jak choćby dość tajemniczy Yomo, który nie lubi za dużo mówić o sobie, ekscentryczny artysta i twórca masek Uta, miłośnik tatuaży i piercingu oraz osobliwy „Smakosz”, który każdego obwąchuje i ma bzika na punkcie idealnie skomponowanych potraw.

    Przyznam się, że kiedy po raz pierwszy natrafiłam na tę pozycję, nie wzbudziła ona we mnie szczególnego zainteresowania. „Kolejna maga przedstawiająca ciężkie życie chłopaka, który zmaga się za swoim nieszczęsnym losem”. Myślałam, że będzie to płytka bajeczka o dobrych i biednych ludziach, którzy są nękani przez złe ghule, a Kaneki będzie miał za zadanie obronić ludzkość, ale czekało mnie miłe zaskoczenie. Historia wcale nie jest taka płaska i nijaka. Pojawia się w niej wiele ciekawych wątków, a podłoże psychologiczne postaci jest bardzo dobrze zarysowane. Może się okazać, że bohater, którego na początku mieliśmy za skończonego dupka, okaże się prawdziwym ideałem i vice versa.

    Wielbiciele mocnych scen znajdą tutaj również coś dla siebie, mianowicie Sui Ishida nie przebiera w środkach i niektóre momenty ukazuje dość dosadnie i drastycznie (ludziom o słabych nerwach i żołądkach stanowczo odradzam tę pozycję). Humor obecny w mandze również trzyma poziom. Na końcu każdego tomu znajdują się krótkie, śmieszne historyjki z życia każdego z bohaterów. Fabuła jest na tyle wciągająca, że po skończeniu jednego tomu, ma się ochotę zabrać za czytanie następnych.

    Tytuł ten mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, choć ze względu na charakter niektórych sen odradzam ją czytelnikom poniżej 16 roku życia.