Manga

  • Recenzja mangi - Kei Toume - „Acony”

    Acony

    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1 (trzy w jednym)
    Cena okładkowa: 34,99 zł

    Wydawnictwo Waneko 1 kwietnia zeszłego roku postanowiło zapowiedzieć "Powóz Lorda Bradleya". Ze względu na wiadomy charakter tego dnia mało kto uwierzył, że zapowiedź była jak najbardziej poważna. W tym roku 1 kwietnia pojawiła się informacja, że na rynku ukazała się nowa manga. Właśnie wtedy można było zakupić egzemplarz mangi zatytułowanej „Acony”. Aby udowodnić, że i tym razem nie jest to zwykły „trolling” ze strony wydawnictwa, Waneko wstawiło zdjęcia świeżutkich egzemplarzy. Nieźli są, nie? Tak czy siak, miło, że tytuł ten zagościł na naszym rynku, ponieważ jest, krótko mówiąc, naprawdę niezły i godny uwagi.

    O czym w takim razie jest „Acony”? To opowieść o tym, jak młody chłopak, Motomi, z powodu swojej matki musi zwinąć manatki i przeprowadzić się do dziadka. Można pomyśleć, że czeka go monotonia, a mieszkanie ze starszym panem bardzo szybko zacznie go nudzić – nic bardziej mylnego. Miejsce, do którego trafia nasz bohater, jest po prostu pełne dziwactw, a jego mieszkańcami są osoby, których na próżno szukać gdzie indziej. W nowym mieszkaniu poznaje dziewczynę o imieniu Acony, która z miejsca oświadcza mu, że... no właśnie. Nie będę psuł wam tej przyjemności i nie powiem, jaką tajemnicę skrywa Acony. Będziecie to musieli sprawdzić sami.

    „Acony” zostało wydane w formacie 3w1 i cała historia zamyka się właśnie w tych trzech tomach. Szczerze mówiąc, po przeczytaniu tej mangi odczuwa się niedosyt. Z jednej strony, tajemnica, która otacza dziewczynę, zostaje szybko rozwikłana, a dalsza część tej mangi to po prostu krótkie opowieści, jednak z drugiej strony, miejsce, w którym rozgrywa się akcja tego tytułu, można tak bardzo polubić, że aż żal człowieka ogarnia, gdy musi się z nim pożegnać. Bo miejsce to jest niezwykłe, intrygujące, pełne dziwnych zakamarków, tajemnic i z opowieści na opowieść wciąga coraz bardziej. Tytułowa Acony to dziewczyna, która nie da sobie w kaszę dmuchać i nie darzy innych zbyt szybko zaufaniem – dzięki temu widać, że nie jest to bohaterka nijaka. Proces rozwikłania jej tajemnicy potrafi wciągnąć, a finał nie bez powodu jest dziwny. Mogę powiedzieć, że mnie na pewno zaskoczył. Inne postacie nie ustępują Acony. Mieszkanie, które dla Motomiego stało się domem, pełne jest osobliwych i intrygujących postaci. Każda z nich ma swoją własną, niepowtarzalną historię. Gdyby historia została pociągnięta dalej, kto wie, jakie karty mogłyby zostać odkryte. Jak wiele jeszcze zagadek kryje to nietypowe miejsce? Tego niestety już się nie dowiemy.

    Samej kreski z całą pewnością nie można nazwać brzydką, ale również nie jest nadzwyczajna. Humor pojawia się sporadycznie i potrafi wywołać na twarzy jedynie nikły uśmiech. Samo wydanie oceniam bez zarzutu. Grzbiet jest wytrzymały, czerń odpowiednia, a onomatopeje dobrze wyczyszczone. Czytając „Acony”, nie zauważyłem literówek. Tłumaczenie nie jest sztywne i dobrze oddaje charakter mangi.

    Podsumowując, jest naprawdę nieźle. Historia, co prawda, nie jest szczególnie porywająca, jednak mangę czyta się bardzo przyjemnie. Brak wykorzystania potencjału miejsca trochę boli i szkoda, że tak szybko musimy się z nim rozstawać. Bohaterowie wzbudzają sympatię, a dziwactwa, które są nieodłącznym elementem ich istnienia, czynią z nich postacie naprawdę nietypowe. „Acony” to całkiem dobrze wydana manga, a do tego dość tania. 34,99 zł za tytuł 3w1, w dodatku wydany w powiększonym formacie? Warto się skusić.

  • Bilety na Gakkon 3 już dostępne

    Ruszyła sprzedaż biletów na Gakkon 3, który odbędzie się w dniach 26-28 sierpnia w Łodzi. Cieszy Was ta wiadomość? Jeżeli tak, to dodamy jeszcze, iż obecnie bilet trzydniowy możecie nabyć jedynie za 35 zł. Całkiem korzystnie, prawda? Spieszcie się jednak, bowiem promocja potrwa jeszcze przez niecałe dwa tygodnie.

    Pozostałe ceny biletów kształtują się następująco:
    Jednodniowy (piątek) - 20zł

    Jednodniowy (sobota) - 20zł

    Jednodniowy (niedziela) - 15zł

    Przypominamy także, iż tylko bilet trzydniowy umożliwia uczestnikowi nocleg na terenie konwentu.

     

    Bilety do nabycia pod adresem: http://gakkon.fouton.pl/



  • Recenzja mangi - Kataoka Jinsei, Kondou Kazuma - „Deadman Wonderland”

    Deadman Wonderland

    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 13
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Należysz do grona fanów „Igrzysk Śmierci”? Interesują cię przygody Thomasa z „Więźnia labiryntu”? Nie masz nic przeciwko brutalnym scenom, rozlewom krwi czy odpadającym kawałkom ciał? A może jesteś miłośnikiem horrorów? Jeśli odpowiedziałeś na te pytania twierdząco, koniecznie sięgnij po mangę autorstwa Jinsei Kataoki oraz Kazumy Kondou!

    Kilka pierwszych stron mangi przybliży nam wydarzenia, które miały miejsce przed rozpoczęciem się głównej historii. Dowiemy się z między innymi tego, że Tokio zostało zniszczone w wyniku olbrzymiego trzęsienia ziemi. Główny bohater, 14-letni Ganta Igarashi, jest jednym z ocalałych po tym dramatycznym wydarzeniu. Poznajemy go w momencie, w którym dowiaduje się o szkolnej wycieczce do więzienia „Deadman Wonderland”. Jest to prywatna placówka, która łączy zakład karny z wesołym miasteczkiem. Brzmi dziwacznie, prawda? Dodatkowo, zarobione pieniądze przeznacza na szczytny cel, jakim jest odbudowa Tokio. W szkole Ganta dzieli się swoimi wątpliwościami z kolegami i koleżankami, lecz nagle za oknem budynku pojawia się tajemnicza lewitująca postać. I wtedy dochodzi do prawdziwej rzezi.

    Dziwny przybysz brutalnie zabija wszystkie osoby znajdujące się w klasie. Oszczędza tylko głównego bohatera i umieszcza w jego klatce piersiowej czerwony kamień. Następnie chłopak, będący jedynym świadkiem i jedynym ocalałym, zostaje oskarżony o dokonanie masakry i skazany na karę śmierci. W taki sposób dostaje się do wcześniej wspomnianego więzienia. Prawdziwa ironia losu.

    W zakładzie karnym nie jest wcale tak kolorowo, jakby się wydawało, sądząc po jego nazwie. Już na samym początku Ganta jest świadkiem tego, jak jeden z więźniów zostaje rozcięty mieczem przez jedną ze strażniczek z powodu nieumyślnego rozsypania paczek, które pchał na wózku. To wydarzenie przelało czarę goryczy. Będąc samemu w swojej celi, bohater poddaje się rozpaczy i w panice krzyczy, że nie wytrzyma dłużej i marzy o tym, aby ktoś odebrał mu życie. Wtedy do celi wpada dziwna dziewczyna, która przedstawia się jako Shiro - dawna przyjaciółka Ganty z czasów dzieciństwa. Ale chłopak nie potrafi przypomnieć sobie nikogo takiego. Jednak dzięki niej główny bohater poznaje zasady panujące w więzieniu i uczy się, jak przetrwać - co nie jest wcale takie łatwe.

    Warto przybliżyć sposób, w jaki placówka „Deadman Wonderland” zarabia pieniądze. Poza takimi atrakcjami jak liczne karuzele i stoiska z pamiątkami, organizowane są też różnego rodzaju przedstawienia dla odwiedzających, których „gwiazdami” są więźniowie. Polegają one na wzajemnej rywalizacji osadzonych o bardzo atrakcyjną nagrodę. Adrenalinę dodatkowo podnoszą różnego rodzaju „niespodzianki”, które są wymyślane przez organizatorów, przykładowo: wahadłowe ostrza wypadające ze ścian, bomby, rowy z wodą pod napięciem. To prawdziwa walka na śmierć i życie. Zwiedzający nie mają pojęcia o tym, że to wszystko dzieje się naprawdę. Są przekonani, że to tylko gra aktorska, a wszelkie przeszkody to atrapy. A nie mówiłam, że będzie to podobne do „Igrzysk Śmierci”?

    Zapytacie pewnie, po co oni w ogóle biorą udział w takich zawodach i czy są do tego zmuszani. Teoretycznie nie. Uczestnictwo w takim przedstawieniu jest dobrowolne, jednak więźniowie dostają za nie punkty, które mogą wymienić (na żywność, ubrania, rzeczy do wyposażenia swoich celi, a nawet parę dodatkowych dni życia). Sami rozumiecie - za dużego wyboru nie mają.

    Historia przedstawiona w mandze przypomina trochę „Battle Royale”. Ukazane w niej sceny są nieraz dość brutalne i krwawe.  Akcja jest bardzo dynamiczna i wciągająca. Po przeczytaniu jednego tomu czytelnik ma ochotę od razu sięgnąć po kolejny. Kreska jest przyjemna dla oka, a postaci dopracowane; nie ma niepotrzebnego chaosu, dzięki czemu wszystkie sceny są przejrzyste. Czytając mangę, jesteśmy w stanie domyślić się części wydarzeń. Ale jednak pojawiają się nieprzewidziane zwroty akcji, które potrafią mocno zaskoczyć czytelnika.

    Denerwująca jest postać głównego bohatera, który, gdyby nie pomoc innych, nie przetrwałby w więzieniu ani jednego dnia. Trzeba przyznać, że jest on dość roztrzepany. Irytuje również jego naiwność, delikatność, częste wybuchy płaczu oraz trudności z pogodzeniem się z zaistniałą sytuacją. Ktoś zawsze musi ratować go z opresji. Należy jednak mieć nadzieję, że w dalszych tomach się to zmieni i Ganta weźmie się w garść.

    Shiro również nie przypadła mi do gustu. Jest zbyt dziecinna jak na swój wiek. Wydaje się również traktować cały pobyt w więzieniu jako zabawę. Ale trzeba przyznać, że na pewno potrafi zadbać o siebie lepiej niż Ganta. Jedyne, co podoba mi się w tej postaci, to tajemnica, którą jest owiana. Nie wiemy o niej nic. Również kontrowersyjna jest jej dawna przyjaźń z głównym bohaterem, której on sam zaprzecza. Może dziewczyna ma jakieś urojenia? Może jej miły sposób bycia i troska o Gantę to tylko przykrywka? Nie dowiemy się tego, jeśli nie przeczytamy kolejnych tomów.

    Moim zdaniem „Deadman Wonderland” jest ciekawą pozycją. Pierwszy tom nie jest  szczególnie porywający, ale po jego przeczytaniu ma się ochotę na więcej. Ta manga ma potencjał - już samo połączenie więzienia z parkiem rozrywki jest oryginalne i interesujące. Miłośnicy postapokaliptycznych wizji świata na pewno się nie zawiodą.

  • Recenzja mangi - Kyouske Motomi - „QQ Sweeper”

    QQ Sweeper

    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 3
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Do sięgnięcia po QQ Sweepera zachęciła mnie okładka. Widząc przystojnego bruneta w mundurku, od razu domyśliłam się, że jest to manga Kyōsuke Motomi – autorstwa Dengeki Daisy. Manga o sprzątającym woźnym spodobała mi się do tego stopnia, że z radością sięgnęłam do nowego dzieła pani Motomi.

    Pierwszy rozdział zaczyna się dość tajemniczo – słowami: „wejdź do tamtego pokoju”. Po przeczytaniu pierwszej strony kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Kilka stron dalej poznajemy Kyuutarou Horikitę – chłopaka z zespołu sprzątającego w Liceum Kurokado. Główny bohater znajduje w pokoju śpiącą dziewczynę o imieniu Nishioka, która określa siebie „niezamężną panienką”. Jak się okazuje, przeniosła się ona do Liceum Kurokado i jest nową uczennicą szkoły. O dziwo, trafiła do tej samej klasy co Horikita. Nowa uczennica od razu poznaje koleżanki z klasy, a także kolegę, który dobrowolnie proponuje, że oprowadzi ją po szkole. Okazuje się, że celem Fumi jest znalezienie bogatego mężczyzny, by zapewnić sobie świetlaną przyszłość. Jednakże nowo poznany kolega zachowuje się dość nachalnie w stosunku do „świeżynki” oraz zachęca ją do wzięcia udziału w karaoke razem ze znajomymi. W tym momencie do akcji wkracza ciemnowłosy wybawca, Horikita, który ze spokojem oznajmia, że przeszkadza mu swoją osobą w rozmowie z nową. Sakaguchi jest oburzony postawą tajemniczego Kyuutarou, jednak ten po chwili oznajmia mu, że ma się stawić w gabinecie psychologa. Nastaje w tym momencie wymowna cisza i ich dyskusja kończy się. Jak się później okazuje, główny bohater mangi jest bardzo skryty, tajemniczy i ma bzika na punkcie czystości (brzmi prawie jak opis Kurosakiego z Dengeki Daisy). Na dodatek po klasie krąży o nim wiele plotek, ale tak naprawdę mało osób dobrze go poznało.

    Nie zdradzając więcej smaczków, uważam, że fabuła mangi przypadnie do gustu sympatykom Dengeki Daisy. Są widoczne podobieństwa między DD a QQ Sweeperem. Jednakże, nie razi w to żaden sposób w oczy, a wręcz przeciwnie – budzi ciekawość. Podpisuję się pod słowami autorki: „w tej mandze pokazuje się, jak wspaniałe są miotły”. Po przeczytaniu tej „wymiatającej” nowości od Kyōsuke Motomi, lecę do boju z miotłą po pokoju.
  • Plany wydawnicze Dango (Hidamari ga kikoeru)

    Wydawnictwo Dango zapowiada pierwszy z trzech tytułów mang, które zamierzają wydać. Cytując:
    „Usłyszeć ciepło słońca” od Fumino Yuki (jap. Hidamari ga kikoeru) to shonen-ai, które skradło serca tysięcy kobiet i mężczyzn w Japonii. Czy skradnie również polskie serca? Zajrzyjcie na fanpage wydawnictwa, a jeśli się zdecydujecie to kupcie mangę w przedsprzedaży.”

    Przekonało Was to? Bo nas na tyle, że na pewno zrecenzujemy dla Was tę pozycję ;-).

  • Recenzja mangi Robico - „Bestia z ławki obok”

    Bestia z ławki obok

    Wydawnictwo: StudioJG
    Ilość tomów: 13
    Cena okładkowa: 22,90 zł

    Bestia z ławki obok. Chociaż tytuł z pozoru może się wydawać nieco niejednoznaczny, mamy tutaj do czynienia z romansem, który łamie stereotypy. Studio JG postanowiło uraczyć nas kolejną interesującą, szkolną komedią romantyczną autorstwa Robico, której oryginalny tytuł to Tonari no Kaibutsu kun, a która na tapetę bierze życie i problemy nastolatków. Shizuku Mizutani to cicha dziewczyna, którą interesuje tylko nauka i oceny. Dlatego, gdy spotyka Haru Yoshide – szkolnego delikwenta – jego bezpretensjonalne zachowanie odrzuca dziewczynę. Gdyby tego było mało, chłopak wydaje się pałać do dziewczyny czymś więcej niż zwykłą sympatią. Jak Shizuku poradzi sobie z natrętnym zachowaniem nowego kolegi?

    Czytając Tonari no Kaibutsu kun traci się świadomość, że to następny szkolny romans. Czy to zasługa fabuły? Skąd, przecież już wiele razy można było spotkać się z niegrzecznym chłopcem, który zakochuje się w cichej dziewczynie. To właśnie bohaterzy czynią tę historię tak wciągającą. Shizuku nie jest kolejną nieśmiałą bohaterką, potrzebującą pomocy, a Haru to nie bad boy, który niespodziewanie zmienia się dla swojej wybranki serca. Oboje uparcie dążą do celu i żadne nie ma zamiaru całkowicie zmienić swojej natury. W ten sposób ich reakcje i działania stają się dla nas w pewnym stopniu nieprzewidywalne, a więc sama historia zaczyna coraz bardziej wciągać. Warto również zwrócić uwagę na drugoplanowych bohaterów, bez których fabuła byłaby po prostu nudna. Autorka bardzo ładnie ujęła ich relacje z pierwszoplanowymi, nie czyniąc z nich zbędnego tła, a wręcz przeciwnie – dając własne pięć minut.

    Jednak w tego typu mangach najważniejszym aspektem są relacje. Shizuku i Haru są jak dwa przyciągające się magnesy. Już w pierwszym tomie można zauważyć, jak wpływają na siebie i swoje zachowanie. Chociaż są jak dwa przeciwieństwa, oboje nie mają żadnego pojęcia o relacjach międzyludzkich, dlatego widzimy wiele żenujących sytuacji, w których mamy ochotę potrząsnąć dwójką głównych bohaterów. Mimo wielu różnic, Shizuku i Haru są uparci i zawsze mówią co myślą, nawet jeśli może sprawić im to kłopoty (w końcu wyznania miłosne w pierwszych rozdziałach to nie przelewki). Wraz z rozwojem historii, obserwujemy jak dwójka nastolatków dojrzewa emocjonalne, uczy się kochać i poznaje wartość posiadania prawdziwych przyjaciół. Nie jest to zmiana nagła, ale stateczna, rozwijająca się w swoim tempie. Nawet nie zorientujemy się, kiedy bohaterowie z dalszych rozdziałów w niczym nie będą przypominać siebie samych z początku historii.

    Jeśli zaciekawiła was sama fabuła, to przyjemności czytania doda jeszcze oprawa techniczna. I tym razem Studio JG pokazało nam śliczny projekt okładki i wykonało porządną robotę przy tłumaczeniu, które wydaje się naturalne, a słownictwo odpowiednie do wieku bohaterów. Mimo ładnej, poprawnej kreski i zachowanych proporcji, manga cierpi odrobinę z powodu braku teł, przez co kadry wydają się puste, ale projekty postaci mogą złagodzić ten niedosyt.

    Tonari no Kaibutsu kun to manga shoujo, a więc przeznaczona głównie dla żeńskiej grupy odbiorców, ale poleciłabym ją każdemu, kto poszukuje zabawnego romansu z ciekawymi bohaterami i nie będą przeszkadzać mu tych kilka utartych schematów. Kiedy zaczniecie poznawać historię Shizuku i Haru, na pewno zastanowicie się, jakim cudem dwójce tak różnych i społecznie ułomnych ludzi udało się stworzyć skomplikowaną relację, opartą na dość niezwykłych fundamentach.

  • Recenzja mangi Tatsui Akijo - „Nad Brzegiem Rzeki”

    Nad Brzegiem Rzeki

    Wydawnictwo: Taiga
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 22,90 zł

    Każdy ma jakieś marzenia – Shoko Azuma, nasza główna bohaterka, również je posiadała. Pragnęła napisać scenariusz do sztuki dla szkolnego kółka teatralnego. Gdy otrzymała taką szansę, okazało się, że zadanie wcale nie będzie takie łatwe, ponieważ sztuka ma dotyczyć wydarzeń historycznych, a Azuma wykazuje się totalnym brakiem wiedzy z tej dziedziny. Udała się do biblioteki, aby wypożyczyć książkę, która miała jej przybliżyć wydarzenia sprzed ponad dwustu lat. Wracając kontempluje nad swoim zadaniem, przechodzi przez most nad rzeką, nad którą odbyła się walka między dwoma rodami. I nagle nasza bohaterka przenosi się do ery Edo.

    Na samym początku dostajemy krótkie przedstawienie postaci, które w późniejszej lekturze okazują się trafne, zwłaszcza „niezdarna” przy sylwetce licealistki. Ale nie wymagajmy zbyt wiele od bohaterki haremówki. Poznajemy kilku bandziorów, którzy widząc Azumę w szkolnym mundurku uznają ją za kobietę lekkich obyczajów. Mamy przyjemność poznać również przedstawicieli rodu Sasagawa i Iioka, między którymi toczył się konflikt. Na tym kończą się nawiązania historyczne, z którymi wiązałam największe nadzieje. Wszystkie ważniejsze kwestie zostały pominięte, upadek samurajów ani panująca bieda u schyłku okresu Edo nie zostały w żaden sposób naznaczone (powiedziałabym, że wręcz przeciwnie), przez co cała fabuła straciła dla mnie urok. Wszystko mogłoby być lepiej przedstawione, gdyby manga była dłuższa. Nasza bohaterka spędza w równoległym świecie ponad miesiąc, a czytelnikowi wydaje się, jakby to były zaledwie dwa dni. Bardzo szybka akcja, powiedziałabym wręcz, że aż za szybka. Pominięty został wątek bitwy, a zamiast tego otrzymujemy pływanie łodzią po rzece i bieganie po lesie.

    Zajmijmy się może postaciami i tym, co powinno zajmować największą część naszej uwagi, czyli romans, którego… no nie ma. Pojawiają się rumieńce, teksty na podryw i płacz, ale to by było na tyle. Męscy bohaterowie niewiele się od siebie różnią poza wyglądem. Nie bardzo mamy jednak okazję ich poznać, większość z nich ma bardzo mało kwestii, w większości wypowiada się Shigezo. Więcej możemy dowiedzieć się z pierwszej strony niż z rzeczywistej fabuły. Najbardziej irytująca jest Azuma, która co chwilę płacze, czym najwyraźniej podbija serce głowy rodu Sasagawa (seems legit).

    Muszę jednak przyznać, że rysunki cieszą oko. Każda postać jest szczegółowo narysowana, męska część bohaterów zdecydowanie grzeszy urodą, jak przystało na mangi skierowane do damskiej części czytelników. Stroje są jednym z niewielu elementów nawiązujących do epoki Edo, a ponadto są fenomenalnie przedstawione.

    Polskim tłumaczeniem zaszczyciło nas Wydawnictwo Taiga. Co do papierowego wydania nie mam zbyt wielu zastrzeżeń. Kolorowa odsłona naszych przystojniaków bardzo mi się podoba. Jedyne co mnie ugryzło, to pogrubiona czcionka w niektórych kwestiach – gorzej się ją czytało, ale bez tragedii.

    „Nad brzegiem rzeki” wchłonęłam szybko i przyjemnie. Mimo fabularnych zgrzytów dużo nadrabiała kreska, której nie mam nic do zarzucenia, jednak nie dostarczy nam ani wątków historycznych, ani romansu. Ot, do poczytania, przed snem czy w podróży.