Manga

  • Recenzja mangi: Masashi Kishimoto, Takashi Yano - „Prawdziwa historia Itachiego”

    Tytuł mangi

    Prawdziwa historia Itachiego

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Masashi Kishimoto, Takashi Yano
    Wydawnictwo: J.P.F.
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 24,90 zł

    Itachi jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych bohaterów z uniwersum „Naruto” i zawsze uważałam, że jego postać nie została w pełni ukazana. Gdy oglądałam „Naruto” kilka lub kilkanaście lat temu,drażniło mnie to, że wielokrotnie przewijały się te same sceny z jego udziałem, a nigdy tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się czegoś więcej. Nowelka „Prawdziwa historia Itachiego” doczekała się swojej ekranizacji pod koniec emisji anime „Naruto: Shippuuden”, lecz jeśli nie dotrwaliście do tych odcinków, to teraz możecie bliżej przyjrzeć się temu bohaterowi.
    Historia Itachiego została podzielona na części i przedstawiona w dwóch tomikach– „Księdze Blasku” i „Księdze Mroku”. Pierwsza z nich rozpoczyna się w momencie, kiedy Itachi ma zaledwie cztery lata, a jego ojciec, Fugaku, przewodniczący klanu Uchiha, zabiera go na pole bitwy rozgrywającej się pod koniec Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi. Patrząc na niezliczoną liczbę martwych oraz rannych ludzi, mały Itachi uświadamia sobie ogrom okrucieństwa, jaki wojna sprowadza na ludzkość. W jego sercu kiełkuje marzenie o tym, by raz na zawsze złożyć broń.Aby osiągnąć ten cel, postanawia stać się najsilniejszym shinobi na świecie. Od tego momentu towarzyszymy Itachiemu w jego treningach. Młody Uchiha jest bardzo uzdolniony, więc w zaledwie kilka miesięcy kończy Akademię, następnie w bardzo młodym wieku zdaje testy na genina i chunina, aż wreszcie trafia do Anbu, czyli sił specjalnych podlegających bezpośrednio Hokage. W międzyczasie na świat przychodzi jego brat Sasuke, którego Itachi kocha najbardziej na świecie. Młody Uchiha zdobywa również dwoje przyjaciół – Shisuia, który podobnie jak Itachi jest niezwykle uzdolniony i pomaga mu w treningach, oraz Izumi, swoją rówieśniczkę. Tomik kończy się, gdy Itachi otrzymuje misję specjalną, którą musi wykonać, aby zostać pełnoprawnym członkiem Anbu. W tym momencie chłopak nie zdaje sobie jeszcze sprawy, jak pełna mroku będzie ścieżka jego życia.
    W „Księdze Mroku” młody Uchiha decyduje się wykonać z pomocą swojego przyjaciela Shisuia poleconą mu misję. Od tego momentu przynależy już do elitarnej formacji Liścia. Niestety, nastroje w klanie stają się coraz bardziej napięte i jego członkowie zaczynają naciskać na jak najszybsze przeprowadzenie rewolucji, która według nich przywróci dawną chwałę rodu Uchiha. Władze wioski, tak samo jak Itachi, są świadome tego, że jeśli do przewrotu dojdzie, wybuchnie kolejna wojna. W tym momencie Itachi zostaje postawiony przed trudnym wyborem:stanąć po stronie swoich pobratymców czy osady. Myślę, że wszystkie osoby zainteresowane tym tomikiem wiedzą, jakiego wyboru dokonał.
    Miałam pewne obawy przed przystąpieniem do lektury„Prawdziwej historii Itachiego”. Język japoński jest bardzo trudny do tłumaczenia, zwłaszcza w przypadku dłuższych tekstów ciągłych. Co więcej,jest również bardzo specyficzny, przez co nieumiejętny przekład będzie bardzo dziwne dla polskiego odbiorcy. Na szczęście wydawnictwo JPF całkiem dobrze poradziło sobie z tym problemem. Może to kwestia przyzwyczajenia do tego typu tekstów, ale czytało mi się całkiem przyjemnie. Niestety, wkradło się kilka błędów, głównie w tomiku „Księga Blasku”. Po pierwsze, raziła niekonsekwencja. Pełna nazwa osady zawsze była tłumaczona, ale w przypadku, gdy pojawiało się samo słowo „Konoha”, to czasem zostawiono je w oryginale, a czasem był to po prostu „Liść”. Drugą rzeczą są błędy interpunkcyjne, głównie spacje zostawione przed przecinkami. W jednym miejscu zdanie zostało ucięte, przez co całość wyszła bardzo niezręcznie. W drugim tomiku natomiast pojawiły się błędy drukarskie –niektóre strony były zadrukowane słabiej niż pozostałe, ale podejrzewam, że to kwestia egzemplarza.
    Jeśli lubicie uniwersum „Naruto”, to myślę, że mogę z czystym sumieniem polecić Wam tę pozycję. Dla mnie była taką podróżą w przeszłość i stanowiła miłe przypomnienie, dlaczego losy niektórych bohaterów potoczyły się w ten, a nie inny sposób.

     

  • Śmierć to dopiero początek

    odrodzony jako galaretaHistoria o bohaterze, który ginie w naszym świecie i odradza się w innym, jest już tak wyeksploatowana, że trudno liczyć na jakikolwiek powiew świeżości w tym temacie. Jeśli tak sądzicie, to powinniście przeczytać naszą recenzję mangi „Odrodzony jako galareta” – być może coś Was zaskoczy.

    Recenzję mangi znajdziecie tutaj.

  • Czas na wycieczkę do miasta nagrobków

    miasto nagrobkowOdór śmierci, zgnilizna, robactwo, ogarniające nagle uczucie niepokoju. Fani twórczości niekwestionowanego mistrza mangowego horroru dobrze to znają. Czas zacząć się bać, bo dzisiaj bierzemy na tapet „Miasto nagrobków”, czyli dziewiąty tom z kolekcji horrorów Junjiego Ito.

    Recenzję mangi znajdziecie tutaj.

  • Rajska wyspa czy przedsionek piekła?

    piekielny rajGabimaru Pusty jest shinobi znanym z tego, że podobno nie posiada uczuć. Został złapany i skazany na karę śmierci, jednak żadna forma egzekucji nie przynosi oczekiwanego rezultatu. W końcu jego katem ma zostać kobieta, Sagiri Yamada Asaemon, wywodząca się z rodu, który od pokoleń zajmuje się testowaniem mieczy oraz wykonywaniem kary śmierci. Gabimaru i Sagiri wyruszają w podróż w niebezpieczne miejsce zwane rajem. Na rajskiej wyspie rozpoczyna się walka o wolność, przetrwanie oraz eliksir życia. Kto z tej potyczki wyjdzie z tarczą? Sprawdźmy!

    Recenzję mangi „Piekielny raj” znajdziecie na naszej stronie.

  • Strzeż się upiornej lolity!

    wypaczonaKazuki to zwyczajny chłopak. W jego życiu nie dzieje się nic niezwykłego aż do momentu, gdy spotyka przed swoim domem brudną, brzydką dziewczynę w stroju gotyckiej lolity. Odpowiedź na jedno krótkie pytanie „Czy masz siostrzyczkę?” sprawi, że życie Kazukiego zmieni się w koszmar. Jaki los czeka naszego bohatera? Tego Wam nie zdradzimy, ale na pewno podpowiemy, czy warto sięgnąć po mangę „Wypaczona”. Naszą recenzję znajdziecie tutaj.

  • Inspektor Akane Tsunemori powraca

    psycho pass 2„Psycho-Pass 2” to zapewne obowiązkowy tytuł dla miłośników tej serii, którzy chcieliby poznać dalsze losy inspektor Tsunemori i polubili futurystyczną Japonię zdominowaną przez system Sybilla. Tylko czy ta adaptacja drugiej serii anime jest warta tego, by po nią sięgnąć? Sprawdźcie się razem z nami.

    Recenzję mangi znajdziecie oczywiście w naszym dziale recenzenckim, a dokładnietutaj.

  • Recenzja mangi: Fuse, Taiki Kawakami, Mitz Vah - „Odrodzony jako galareta”

    Tytuł mangi

    Odrodzony jako galareta

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Fuse, Taiki Kawakami, Mitz Vah
    Wydawnictwo: J.P.F.
    Ilość tomów: 4+
    Cena okładkowa: 25,20 zł

    Bohater odradzający się w innym świecie to, wydawałoby się, temat bardzo oklepany i trudno znaleźć tytuł, który prezentowałby coś nowego. Jeśli myśleliście, że już nic was nie zaskoczy w mangach z gatunku isekai, to mam dla was dobrą wiadomość – na polskim rynku dzięki wydawnictwu JPF pojawiła się manga „Odrodzony jako galareta”, która nie pozwoli wam się nudzić. Należę zapewne do grona tych niewielu osób, które nie miały przyjemności oglądania anime, więc nie będę porównywała tych dwóch wersji.

    Historia zaczyna się dość standardowo – główny bohater umiera nagle w młodym wieku, lecz jego dusza, zamiast znaleźć się w niebie bądź piekle, odradza się w zupełnie nieznanym świecie przypominającym krainę z opowieści fantasy. Jednak nowe wcielenie nie jest mężnym wojownikiem, nie jest nawet człowiekiem. Jak wskazuje sam tytuł, bohater odradza się jako niebieska, płynna substancja. Tak zaczyna się jego przygoda związana z poznawaniem siebie, swoich zdolności oraz nieznanego dotąd świata. Po drodze spotyka wiele istot, które pomagają mu zrozumieć rzeczywistość, w której się znajduje. Już na samym początku swoich przygód poznaje smoka Veldorę, który został uwięziony na wieki w jaskini. Rimuru – bo tak nazywa się główny bohater – jest postacią, którą z pewnością polubicie: zabawny, rozsądny i podejmujący dobre decyzje, dzięki czemu udaje mu się bez szwanku wyjść z wielu nieprzyjemnych sytuacji. „Odrodzony jako galareta” to tytuł, który wyróżnia się przede wszystkim bardzo szybką akcją przeplataną nienarzucającym się humorem. Pierwszy tomik ma zaledwie 240 stron, a nasz bohater przeżywa kilka różnych przygód oraz poznaje wiele nowych stworzeń. Niektóre elementy są bardzo schematyczne, ale zdecydowanie przeważają rzeczy nowe oraz ciekawe. 

    Prócz ciekawej historii „Odrodzony jako galareta” może również poszczycić się bardzo ładną grafiką. Całość jest starannie narysowana z dobrze zaplanowanymi kadrami. Manga została wydawana w formacie A5, co sprawia, że o wiele wygodniej się ją czyta. Na końcu tomiku zamieszczono krótkie opowiadanie napisane przez Veldorę oraz kilka słów od autora. Część z opowiadaniem jest ciekawie zrobiona – aby móc w pełni swobodnie ją przeczytać, musimy odwrócić tomik tak, jakbyśmy czytali standardową książkę w języku polskim. Jeśli chodzi o stronę techniczną, nie mam nic do zarzucenia. Tłumaczenie jest dobrze wykonane i płynnie się je czyta. 

    Kiedy sięgałam po ten tytuł, to spodziewałam się głupiutkiej opowieści. Myślałam, że będzie to po prostu idiotyczna historia, która ma celu bawić, ale nie za bardzo jej to wychodzi. Manga „Odrodzony jako galareta” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Łączy w sobie wszystko to, co najbardziej lubię – szybką akcję oraz humor. Jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z tą historią, to gorąco Was zachęcam. Nie będziecie żałować!

  • Siedmiu książąt w pułapce tysiącletniego labiryntu

    siedmiu ksiazatKilku młodych mężczyzn budzi się w nieznanym miejscu, otoczony kamiennymi murami. Na podstawie zaistniałych okoliczności oraz legendy o siedmiu żądnych władzy feudałach dedukują, że zostali zebrani po to, by wybrać spośród siebie cesarza nowego pokolenia. Czy uda im się wyłonić spośród siebie następcę tronu i wydostać się z pełnego pułapek zamku, w którym zostali zamknięci?

    Recenzję mangi „Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt” znajdziecie na naszej stronie www.

  • „Hrabia Monte Christo” w mangowej odsłonie

    hrabia monte christoHistorię hrabiego Monte Christo, bohatera książki Aleksandra Dumasa, znają prawie wszyscy. Opowieść o zdradzonym przez najbliższych i poszukującym zemsty Edmundzie Dantesie doczekała się wielu adaptacji. Jesteście ciekawi, jak prezentuje się mangowa wersja tej historii? Jeśli tak, to zapraszamy do lektury naszej recenzji.

  • Recenzja mangi: Junji Ito - „Miasto nagrobków”

    Tytuł mangi

    Miasto Nagrobków

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł


    „Miasto nagrobków” to dziewiąty tom z kolekcji horrorów Junjiego Ito, ukazującej się nakładem wydawnictwa J.P.Fantastica. W tym zbiorze znajduje się jedenaście różnych, niezwiązanych ze sobą opowieści grozy.
    Pierwszą z nich jest historia tytułowa, która jest jedną z ciekawszych pozycji. Młoda dziewczyną Kaoru wraz z bratem jedzie w odwiedziny do swojej koleżanki. Niestety, po drodze dochodzi do wypadku, w którym ginie młoda kobieta. Rodzeństwo postanawia ukryć ciało, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromne konsekwencje niosą za sobą ich czyny. Gdy dojeżdżają do celu, od razu dostrzegają, że miasto nie jest zwyczajne. Okazuje się, że ciała zmarłych zamieniają się w nagrobki, ale tylko wtedy, gdy nie zostaną przeniesione z miejsca zgonu. W przypadku gdy po śmierci ciało zostanie przeniesione, dusza zmarłego nie zazna spokoju i będzie nawiedzać swoich oprawców aż do końca ich dni.
    Opowiadania są na bardzo różnym poziomie – od bardzo ciekawych do bardzo przeciętnych. Najsłabsze z nich to moim zdaniem „Tajemnica tunelu” oraz „Rzeźby z brązu”, które kojarzą mi się raczej z bajeczkami opowiadanymi dzieciom ku przestrodze niż prawdziwymi historiami grozy. „Dom przyjaciół” oraz „Okno sąsiadki” również nie zrobiły na mnie większego wrażenia – to zwykłe, krótkie opowiadania, którym brakuje przede wszystkim elementu, który zapadałby w pamięć. „Dziewczyna ślimak” to krótka, całkiem ciekawa pozycja, która wzbudza raczej obrzydzenie niż strach. Natomiast „Wyrzucone na brzeg” jest jedną z historii, która mnie zaintrygowała, jednak uważam, że – jak to często u Junjiego Ito bywa – zabrakło spójnego zakończenia, które w jakiś sposób podsumowałoby całą opowieść.
    Jedną z ciekawszych historii są „Długie sny”. Nie jest ona ani przerażająca, ani odrażająca, ale dotyka aspektu życia, który nadal jest jedną z nierozwiązanych zagadek naukowych, czyli snów. Warte uwagi są również dwa ostatnie opowiadania, czyli „Coś jest w powietrzu” oraz „Shirosuna, wioska krwi”. Pierwsza z nich opowiada o czarnych, latających, włochatych kulkach, które wydostają się z ciała człowieka, a następnie przemawiają głosem „właściciela”, zdradzając jego najbardziej wstydliwe sekrety lub głęboko ukrywane myśli. Druga z nich natomiast to historia młodego lekarza, który przyjeżdża do wioski, w której wszyscy mieszkańcy cierpią na chorobę związaną z krwią.
    „Miasto nagrobków” zostało wydane na białym papierze w standardowym dla kolekcji horrorów większym rozmiarze. Jeśli chodzi o jakość wykonania, to absolutnie nie mamy się do czego przyczepić, jak zwykle przy mangach wychodzących spod skrzydeł J.P.Fantastica. Okładka jest estetycznie i minimalistycznie wykonana. Znajduje się na niej ilustracja nawiązująca do tytułowego opowiadania.
    Ten zbiór opowiadań jest w moim odczuciu najsłabszym z całej kolekcji horrorów. Niemniej jednak, jeśli jesteście fanami Junjiego Ito, to z pewnością znajdziecie tutaj kilka interesujących, wartych poznania historii.

  • Recenzja mangi: Yuuji Kaku - „Piekielny raj”

    Tytuł mangi

    Piekielny raj

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Yuuji Kaku
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 25,20 zł


    Sama nie wiem, dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po „Piekielny Raj”, ale teraz jestem pewna, że była to jedna z moich najlepszych decyzji. Moim pierwszym skojarzeniem po spojrzeniu na okładkę było: „Tokyo Ghoul”, a kolejnym – po przeczytaniu streszczenia umieszczonego z tyłu tomiku – „Naruto”. Nie mogłam się chyba bardziej mylić.

    Gabimaru Pusty – bo tak nazywa się główny bohater – jest shinobi znanym z tego, że podobno nie posiada uczuć. Został złapany i skazany na karę śmierci, jednak żadna forma egzekucji nie przynosi oczekiwanego rezultatu. W końcu jego katem ma zostać kobieta, Sagiri Yamada Asaemon. Członkowie rodu Yamada to roninowie, którzy od pokoleń zajmują się testowaniem mieczy oraz wykonywaniem kary śmierci. Gabimaru wraz z Sagiri wyruszają w podróż w nieznane, niebezpieczne miejsce zwane przez ludzi rajem. Razem z nimi udaje się tam również kilku innych, znanych z posiadania nadprzyrodzonych zdolności zbirów, każdy ze swoim osobistym katem z rodu Yamada. Na rajskiej wyspie rozpoczyna się walka o wolność, przetrwanie oraz eliksir życia.

    Na początku wydaje się, że będziemy mieć do czynienia z mangą o ciężkiej i ponurej tematyce, pełną bezsensownego rozlewu krwi, w której głównym bohaterem jest niezrównoważony psychicznie chłopak. Z każdą kolejną stroną czytelnik przekonuje się, jak bardzo mylne było to wrażenie. Jest to opowieść ukazująca różnorakie emocje, ciekawych bohaterów oraz mnóstwo akcji. Ma w sobie również szczyptę niewymuszonego humoru, który sprawia, że lektura „Piekielnego raju” jest jeszcze przyjemniejsza. Prócz genialnej fabuły wyróżnia się też świetną grafiką oraz projektami postaci – każda z nich jest zupełnie inna i ciekawie wykonana.

    Polskie wydanie, za które odpowiada wydawnictwo J.P.Fantastica, wydrukowano w formacie A5. Okładka jest bardzo kolorowa, wręcz pstrokata. Na początku nie zauważyłam numeru tomiku i byłam przekonana, że będzie to jednotomówka. Trzy pierwsze strony, które w oryginale są kolorowe, tutaj pozostawiono jako czarno-białe, jednak nie uznaję tego w żaden sposób za minus. Sama zorientowałam się dopiero przy drugim czytaniu, że początek powinien być w kolorze. Za to na plus można zaliczyć większy format, ponieważ w moim odczuciu takie wydania lepiej się czyta. Tłumaczenie jest „płynne”, dopasowane do sytuacji i postaci, podczas lektury nie znalazłam nic, co by raziło mnie w oczy.

    „Piekielny raj” ma potencjał, by zostać jednym z najciekawszych tytułów dostępnych na polskim rynku. Dużo akcji, fantastyczni bohaterowie oraz piękna oprawa graficzna – czego chcieć więcej? Moim zdaniem to jedna z tych mang, którą warto znać.Jeśli szukacie czegoś dla starszego czytelnika, pełnego akcji i emocji, to ten tytuł jest właśnie dla was.

  • Recenzja mangi: Saru Hashino, PSYCHO-PASS Committee - „Psycho - Pass 2"

    Tytuł mangi

    Psycho-Pass 2

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Saru Hashino, PSYCHO-PASS Committee
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 5
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    „Psycho-Pass 2” to kontynuacja tytułu „Inspektor Akane Tsunemori” i adaptacja drugiej serii anime. Powracamy do wydarzeń z zakończenia poprzedniej części – sprawa Makishimy Shougo została oficjalnie zamknięta, chociaż nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni. Oddział Pierwszy, do którego należy Akane, przeszedł wielkie zmiany. Kougami odszedł, a zespół stracił dwóch członków. Główna bohaterka dojrzała do roli inspektor oraz dowiedziała się prawdy o Sybilli. Jednakże nowe informacje musi zachować dla siebie. Z tym „świeżym” bagażem doświadczeń przyjmuje pod swoje skrzydła nową inspektor – Mikę Shimatsuki. Młodej dziewczynie już w wieku 17 lat udaje się dostać do Wydziału Dochodzeniowego. Od razu zostaje rzucona na głęboką wodę i przydzielona do nowej sprawy. Oczywiście między nią a Akane dochodzi do spięć, których podłożem jest różnica w dostrzeganiu świata oraz inne metody wykorzystywane w pracy.

    Inspektor Tsunemori nie ma lekko, nie może sobie nawet pozwolić na opłakiwanie poległych przyjaciół. Pojawił się nowy niejednoznaczny przeciwnik – „duch”, którego skanery nie wykrywają. Na dodatek Akane zmaga się ze swoimi wewnętrznymi problemami, a unikający wzroku przeciwnik wykorzystuje to na swoją korzyść.

    Podczas lektury „Psycho-Pass 2” moja początkowa ekscytacja kontynuacją serii z każdym kolejnym tomem zmieniała się stopniowo w obojętność. Główny antagonista to wymyślne indywiduum, które stara przypominać Makishimę, ale z marnym skutkiem. Oddziałowi Pierwszemu także się obrywa, ponieważ nowi członkowie wypadają blado w porównaniu ze stałą obsadą. Są pionkami zastępczymi, nie ma z nimi wiele momentów, które mogłyby sprawić, by czytelnik poznał bliżej ich historię i zapałał do nich gorętszym uczuciem. Nowi bohaterzy zapełniają wolne wakaty w oddziale Tsunemori. Jedynie jedną z tych twarzy możemy poznać bliżej, ponieważ trzyma się blisko Akane. Starzy towarzysze naszej inspektor zostali zepchnięci na dalszy plan. Pominięto także ich rozwój po incydencie z Makishimą. Tak jakby tamte wydarzenia wcale nie miały miejsca i nie zostawiły śladu na ich psychice. Zostało to jedynie jakoś zaprezentowane na przykładzie inspektor Tsunemori, która stara się wyciągnąć wnioski z przeszłości. Całkiem na bok odsunięto sprawę odejścia Kougamiego, tak jakby nic nie znaczył dla całej drużyny (oprócz Akane).

    Fabuła od początku do końca trzyma poziom, a zwrotem akcji zaskakuje zaledwie dwa razy. Detektywistyczne spawy są rozwiązywane jedna po drugiej, a na końcu każda z nich tworzy ogniwo łańcucha wydarzeń zaplanowanych przez jednego bohatera. Dobrym posunięciem jest przedstawienie wątku wewnętrznych zmów w Biurze Bezpieczeństwa, jednak odnoszę wrażenie, że nie został odpowiednio poprowadzony i rozwinięty.

    Niestety, poziom artystyczny mocno się obniżył w porównaniu z pierwszą częścią. Kreska Hikaru Miyoshi w „Inspektor Akane Tsunemori” przyciągała wzrok i nadawała wydarzeniom klimat thrillera. Natomiast Saru Hashino nie utrzymał tego poziomu, a jego częstym zabiegiem jest pozostawianie pustego tła oraz niedopracowanego cieniowania. Kadry autora są chaotyczne, zdecydowanie nie wie, jak przeprowadzić czytelnika przez wydarzenia. Na obwolutach tomów zaprezentowana jest Akane z głównymi postaciami serii. Natomiast pod obwolutą ujrzymy okładkę, która przypomina obraz szumu z telewizora, na który naniesiono logo Wydziału Dochodzeniowego. Pierwsza strona to kolorowa kartka przedstawiająca ważnych dla linii fabularnej bohaterów.

    „Psycho-Pass 2” to obowiązkowy tytuł dla miłośników tej serii, którzy są zainteresowani dalszą drogą głównej bohaterki i polubili futurystyczną Japonię, zdominowaną przez system Sybilla. Jednakże w porównaniu z pierwszą częścią widać wyraźnie spadek poziomu i mocne „odgrzewanie” wykorzystanych schematów. Jeśli ktoś oczekuje wysokiej jakości mangi oraz dobrze połączonych wątków fabularnych, niech zastanowi się przed zakupem. W ten sposób może zaoszczędzić pieniądze, a kontynuację obejrzeć w wersji anime.

  • Yamcha powraca!

    odrodzony jako yamchaPewien uczeń liceum, prywatnie wielki fan „Dragon Ball”, ulega wypadkowi, w wyniku którego traci przytomność i odradza się w ciele jednego z bohaterów swojej ukochanej mangi – Yamchy. To chyba nie skończy się dobrze... A może jednak? Sprawdźcie razem z nami!

    Recenzję mangi „Odrodzony jako Yamcha” znajdziecie na naszej stronie.

  • Recenzja mangi: Haruno Atori & Yu Aikawa - „Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt”

    Tytuł mangi

    Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Haruno Atori, Yu Aikawa
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 4
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Dawno temu syn umierającego cesarza został uwięziony w tysiącletniej celi. Siedmiu żądnych władzy feudałów doprowadziło w ten sposób do upadku dynastii Ignisów. Od tamtej pory na tronie nie zasiadali już potomkowie władców, lecz mężczyźni wybrani z dokładnie wyselekcjonowanej grupy. Taką legendę przekazywano w cesarstwie z pokolenia na pokolenie.

    Yuan obudził się w nieznanym miejscu, otoczony kamiennymi murami. Szybko okazało się, że oprócz niego w tym dziwnym budynku zamknięto jeszcze kilku innych mężczyzn. Każdy z nich był wybitną osobistością w cesarstwie – znakomitym detektywem, mistrzem władania mieczem czy najbardziej charyzmatyczną gwiazdą piosenki. Na podstawie zaistniałych okoliczności dedukują, że zostali zebrani po to, by wybrać spośród siebie cesarza nowego pokolenia. Jednakże znaleźli się w nieciekawej sytuacji – przy wyborze kolejnego władcy często dochodziło do rozlewu krwi, a w zamku, w którym zostali zamknięci, cały czas podnosił się poziom wody. Zostali więc zmuszeni do ucieczki przed żywiołem przy jednoczesnym rozwiązywaniu wielu skomplikowanych zagadek. Manga, która początkowo mogłaby uchodzić za idealną, lekką lekturę dla młodszego czytelnika, okazuje się bardziej brutalna, niż można się spodziewać.

    „Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt” wyróżnia się wspaniałą grafiką. Sami mężczyźni, którzy prezentują mangowy ideał przystojniaków, są narysowani perfekcyjnie oraz symetrycznie. Tła nie zostały pozostawione jako białe plamy, lecz są starannie i dokładnie wykonane, co widać w szczególności w miejscach, w których pojawiają się witraże. Największym atutem jest ciekawa fabuła, która mogłaby rozwinąć się w kilkutomową historię. Niestety, autorki ujęły całość tylko w czterech tomach, przez co nie wykorzystały pełnego potencjału historii. Akcja toczy się bardzo szybko, odczuwałam to szczególnie, czytając pierwszy tom. Mamy mnóstwo nowych bohaterów, do których nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić, i ogrom wydarzeń, przez co trochę trudno było wyłapać wszystkie związki między postaciami. Brakowało mi również rozwinięcia sylwetek bohaterów – motywów, które kierują ich działaniami, lub wspomnień z przeszłości. Co prawda o niektórych bohaterach czytelnik może dowiedzieć się więcej, jednak ja wciąż czułam niedosyt. Ponadto pewne zachowania wydawały mi się zbyt infantylne i niepasujące do sytuacji, dlatego odnoszę wrażenie, że zamiast mangi pełnej napięcia, zagadek i tajemnic, otrzymałam opowieść o grupie chłopców nieprzejmujących się tym, że obok nich leży martwy człowiek.

    Polskie tłumaczenie wykonało wydawnictwo Waneko. Tomiki wydrukowano w standardowym rozmiarze, na ładnym papierze. Na kolorowych obwolutach przedstawiono głównych bohaterów, zaś na okładkach zaprezentowano krótkie historyjki obrazkowe, w których przedstawione są śmieszne sytuacje powstałe przy tworzeniu mangi. Tak jak wspomniałam wcześniej, manga miała w sobie niesamowity potencjał, który nie został niestety do końca wykorzystany. Mimo to jest to tytuł, który dobrze mi się czytało, a w czasie lektury z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych wydarzeń.

  • Czas zacząć poszukiwania Czerwonego Barona

    plundererMatka Hiny została wciągnięta w otchłań. Zanim jednak dokonała ziemskiego żywota postawiła przed córką zadanie odnalezienia Rihito Bacha – legendarnego Czerwonego Barona, bohatera zakończonej kilkaset lat wcześniej wojny – i przekazania mu pewnego potężnego artefaktu. Jak Hina poradzi sobie z powierzoną jej misją? Tego dowiecie się z mangi „Plunderer”. Ale zanim po nią sięgniecie, przeczytajcie naszą recenzję!

  • Usłysz głosy z odległej gwiazdy

    glosy z odleglej gwiazdyAnimowana wersja „Głosów z odległej gwiazdy”, stworzona przez Makoto Shinkaia, znanego z filmów „5 centymetrów na sekundę” oraz „Kimi no na wa”, spotkała się z ciepłym przyjęciem zarówno w Japonii, jak i na świecie. Manga, którą dla Was zrecenzowaliśmy (recenzję znajdziecie tutaj), to adaptacja tego trwającego dwadzieścia pięć minut OVA.

  • Wyprawa do piekła z Komachi i Enrą

    enra z piekla rodemKomachi Takamura to uczennica idealna – przestrzega szkolnego regulaminu i zawsze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Dzięki tym cechom zwraca na siebie uwagę Enry, syna Króla Piekieł, który postanawia sprowadzić ją na złą drogę i zaciągnąć do piekła. Co z tego wyniknie? Sprawdźcie razem z nami! Recenzję mangi „Enra z piekła rodem” znajdziecie na naszej stronie.

  • Słodko-kwaśny „Citrus”

    citrusYuzu przeprowadziła się i zmieniła szkołę. Niestety, zamiast do urokliwego liceum, dostała się do rygorystycznej placówki. W dodatku już pierwszego dnia naraziła się surowej przewodniczącej samorządu. Jakby tego było mało, okazuje się, że owa przewodnicząca, Mei, jest nową przyrodnią siostrą Yuzu! Czy może być gorzej? Oczywiście! Jakie atrakcje los przygotował na dziewczyny? Między innymi o tym w naszej recenzji mangi „Citrus”.

  • Recenzja mangi: Ena Moriyama - „Hrabia Monte Christo"

    hrabia monte christo

    Hrabia Monte Christo

    waneko

    Autor: Ena Moriyama
    Wydawnictwo: Waneko
    Liczba tomów: 1
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Pomyślność i miłość sprzyjają Edmundowi Dantes. Mimo młodego wieku – 19 lat – jest obiecującym kandydatem na kapitana statku i oczekuje na ślub z ukochaną Mercedes. Podczas powrotu z rodzinnej Marsylii w 1815 roku na wyspie Elba bohater odebrał list od wygnanego Napoleona.  Ten mały kawałek papieru, o którym wiedzą jedynie narzeczona oraz pracodawca Edmunda, staje się początkiem wielkiej tragedii. Podczas ceremonii zaślubin Edmund zostaje niesłusznie oskarżony o zdradę stanu i w konsekwencji wywleczony z własnego wesela. Staje przed zastępcą prokuratora królewskiego Villefortem, który rzekomo wierzył w jego niewinność, lecz spalił jedyny dowód mogący go oczyść z zarzutów – list. Skazuje Edmunda na więzienie w twierdzy d’If – miejscu, do którego zsyłano więźniów politycznych. W takich okropnych okolicznościach poznaje włoskiego księdza Farię, którego zaczyna traktować jak mentora. Pod jego okiem chłopak z niższych sfer ma okazję kształcić się z historii, ekonomii, języków obcych. Faria powierza mu także tajemnicę skarbu hrabiego Spady, ukrytego na wyspie Monte Christo. Ksiądz uzmysławia Edmundowi, w jakim położeniu ten się znalazł, kto go zdradził i zarazem kto jest odpowiedzialny za serie nieszczęść, które go spotkały. Nie chcę odsłaniać szczegółów, dodam więc już tylko, że Edmund, skupiony na zemście, pragnie zadośćuczynienia swoich oprawców...

    Troszkę dziwi fakt, że tak skomplikowana historia została wydana w jednym tomie – liczba wątków i ich charakter spokojnie nadają się na całą serię. Autorka z pełną świadomością okroiła materiał źródłowy, aby zmieścić go w zaledwie dwunastu rozdziałach. W rezultacie bohaterowie dostają niewiele czasu, żeby pozwolić czytelnikom poznać ich osobowość i motywacje. Jak na tacy mamy podane, kto jest zły, a kto dobry. Ale przy tym cała opowieść została ukazana wyjątkowo mgliście i jest pełna niedomówień. Widzimy przebłyski potajemnych działań Hrabiego – gdzieś był i coś zrobił, aby doszło do konkretnej sytuacji (w myśl zasady: tańczą, jak im zagra), jednak czytelnik nie do końca wie, gdzie i co. W porównaniu do oryginału zdarzenia w mandze wyglądają na dość chaotyczne i zbyteczne.

    Graficznie manga prezentuje się niczego sobie. Cieszy oko przemiana zarośniętego Edmunda w ekstrawaganckiego, bogatego dżentelmena. Ściśle mówiąc, większa część tomu zawiera twarze o szerokiej gamie mimicznej, co moim zdaniem dodaje „pikanterii” fabule. Autorka ma upodobanie do ornamentacji, dbałości o detale otoczenia, a już szczególnie – o biżuterię, którą nosi Hayde. Obwoluta książki przedstawia Hrabię z tą kobietą. Na pierwszy rzut oka może to sugerować, że ta dwójka będzie w centrum wydarzeń mangi. Na okładce z kolei autorka przedstawiła zabawne historyjki z przeszłości Edmunda i Hayde.

    Patrząc na całokształt „Hrabiego Monte Christo” Eny Moriyamy, mogę powiedzieć, że to dobry tytuł, ale ze skazą. Głównie są to niejasności przyczynowo-skutkowe, które mogą zagubić czytelników. Z pewnością nie będą w stanie wyłapać wszelkich zależności między bohaterami (pomimo krótkiego wprowadzenia o postaci), jak i niektórych fabularnych powiązań między kolejnymi rozdziałami. Odbiorca zauważy, że pomiędzy fragmentami mangi wydarzyło się coś „off-screen” i będzie musiał to sobie dopowiedzieć. Mocno okrojona historia traci w konfrontacji z oryginalną powieścią. Jednakże autorka podjęła udaną próbę zachowania sensu fabularnego i wzbogaciła opowieść o smaczki z niewielkim, humorystycznym wątkiem, przez który rzuciła całkiem nowe światło na losy Hrabiego Spady.

     

  • Sakura Kinomoto na tropie magicznych kart

    card captor sakuraPewnego dnia Sakura Kinomoto odkryła w bibliotece swojego ojca książkę, po otwarciu której dowiedziała się trzech rzeczy. Po pierwsze, że ma magiczną moc. Po drugie, że przy okazji uwolniła z księgi tzw. karty Clowa, które od tej chwili będą siały na świecie zło i zniszczenie. Po trzecie zaś, że musi wyłapać wspomniane karty. Czy Sakurze uda się zebrać wszystkie karty? Tego Wam nie zdradzimy, ale z naszej recenzji dowiecie się, czy warto sięgnąć mangę „Card Captor Sakura”.