Manga

  • Magiczni Rycerze znów walczą!

    magic knight rayearthAch, te stare dobre czasy, kiedy wracało się biegiem ze szkoły, by zdążyć na popołudniową ramówkę RTL 7. Wielu z nas z pewnością z nostalgią wspomina to pierwsze spotkanie z „Czarodziejką z księżyca” czy „Dragon Ball”. Ale czy ktoś pamięta jeszcze „Magic Knight Rayearth”? Może warto odświeżyć swoją pamięć i sięgnąć po mangę, na podstawie której powstał serial animowany? Naszą recenzję tego tytułu znajdziecietutaj.

  • Junji Ito znów straszy

    wyjace ruryOdór śmierci, zgnilizna, robactwo i ogarniające uczucie niepokoju – fani twórczości Junjiego Ito dobrze to znają. „Wyjące rury” to kolejny tytuł, który powinien przypaść do gustu miłośnikom rysunkowych opowieści wychodzących spod ręki niekwestionowanego mistrza mangowego horroru. Recenzję mangi, na którą składa się osiem interesujących historii, znajdziecie pod tym linkiem.

  • Kaori Yuki i jej mroczne historie

    krolestwo zwiru.jpfKaori Yuki przez wiele osób uznawana jest za mistrzynię mrocznych historii. Na polskim rynku wydawniczym ukazały się ostatnio dwie mangi stworzone przez tę autorkę. Jedną z nich jest „Królestwo żwiru” – zbiór czterech niezwykłych opowieści pełnych magii, klątw, smoków i demonów. Zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po ten zbiorek? Nasza recenzja z pewnością zaspokoi Waszą ciekawość.

  • Tokiko Aoyama i tajemnice nadmorskiego miasteczka

    Tokiko Aoyama, bohaterka mangi „W miasteczku piasku i błękitnych łusek”, przeprowadziła się wraz z ojcem do nadmorskiego miasteczka Sunanomori między innymi po to, by poszukać wytchnienia po niepowodzeniach, jakie spotkały jej rodzinę w Tokio. Ale dziewczynka miała jeszcze jeden powód, by tam zamieszkać – chciała przekonać się o prawdziwości lokalnej legendy mówiącej o tym, że okoliczne wody zamieszkują syreny. Czy stara opowieść nosi w sobie choć ziarno prawdy? O tym przeczytajcie w naszej recenzji.

  • Recenzja mangi: Junji Ito - „Wyjące rury”

    wyjace rury

    Wyjące rury

    JPF

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł

    „Wyjące rury” to kolejny tytuł, który ukazał się w ramach wydawanej w Polsce kolekcji horrorów Junjiego Ito. Mangaka stał się już tak popularny na naszym rynku wydawniczym, że chyba nie ma sensu go przedstawiać. Na najnowszy tom składa się osiem historii, a każda z nich utrzymana jest w ponurym klimacie grozy, jednak – biorąc pod uwagę całą twórczość autora – powiedziałabym, że wszystkie należą do tych „lżejszych”.

    Pierwszą historią, z jaką mamy do czynienia,jest „Nowy jest paranormalny” – chyba najsłabszą pozycją w całym tomie. Historia zaczyna się od znanego wszystkim schematu, którego możemy domyślić się już na podstawie samego tytułu: w szkole pojawia się nowy chłopak, zainteresowany zjawiskami paranormalnymi. Odkąd się przeprowadził, w mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy, które w końcu doprowadzają do makabrycznych zdarzeń.

    Następna jest historia tytułowa, czyli „Wyjące rury”. Główną bohaterką jest młoda dziewczyna, która podobnie jak jej matka ma fobię czystości. Niestety, staje się obiektem westchnień najbrzydszego i najbrudniejszego chłopaka w całym mieście. Jak to u Junjiego Ito bywa, cała opowieść jest przerysowana do tego stopnia, że osiąga poziomu absurdu. Pojawia się też kilka innych wątków, co w tak krótkiej opowieści psuje odbiór całości.

    „Las kropel krwi” i „Wisielcze balony” to według mnie najlepsze pozycje w tomiku. Mangaka wykazał się tutaj niezwykłą kreatywnością. Pierwsza z opowieści prezentuje coś, co możemy uznać za wampiryzm w zupełnie nowej, oryginalnej odsłonie. Druga z nich poprowadzona została inaczej – większą część zakończenia poznajemy już na samym początku. Samobójcza śmierć jednej z idolek doprowadza do zagłady ludzkości, która przebiega w dość absurdalny sposób. Z bardzo dziwnego pomysłu powstała niezwykle dobra historia. Natomiast w „Domostwie Marionetek” kontrolę przejęły upiorne lalki, które niestety nie pomogły w utrzymaniu poziomu poprzednich dwóch opowieści. Ostatnią, dłuższą pozycją jest „Tajemnica koloru ciała”. Tutaj mangaka zaskakuje czytelnika, prowadząc historię na inny tor, niż wydawałoby się na początku. Zakończenie jest „pełne” i nie pozostawia miejsca na niedomówienia, co stanowi rzadkość u Junjiego Ito.

    „O włos od katastrofy” i „W Ziemi” to dwie udane krótkie historie. Pierwsza z nich opowiada o niewyjaśnionej katastrofie samolotowej, kolejna zaś przedstawia absolwentów szkoły, którzy spotykają się po latach, aby odkopać ukrytą w młodości kapsułę czasu.

    Standardowo już tomik jest świetnie wykonany, zarówno jeśli chodzi o tłumaczenie, jak i graficzne wykończenie. Okładkę można uznać za jedną z lepszych w tej serii. Widać, że wydawnictwo J.P.Fantastica dokłada wszelkich starań, by zadowolić czytelnika. Biorąc pod uwagę całość, to jest to bardzo dobry zbiór. Historie nie są makabryczne, ale za to utrzymane na wysokim poziomie.

  • Odpychająca szpetota czy zabawa konwencjami?

    iluzoryczne ginekokracjeWedług naszego recenzenta „Iluzoryczne ginekokracje” to pozycja, którą trudno komuś polecić, gdyż więcej czytelników dostrzeże eksponowaną i odpychającą szpetotę niż mistrzowski czarny humor i zwariowaną zabawę pozornie nieprzystającymi do siebie konwencjami. Co tak właściwie znajdziemy w tej mandze i dlaczego nie każdy miłośnik japońskich komiksów powinien po nią sięgnąć? Tego dowiecie się z naszej recenzji, którą znajdziecie tutaj.

  • Recenzja mangi: Kaori Yuki - „Królestwo żwiru”

    krolestwo zwiru.jpf

    Królestwo żwiru

    JPF

    Autor: Kaori Yuki
    Wydawnictwo:J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł

    Dzięki współpracy wydawnictw J.P.Fantastica i Kotori wydane zostały dwa tomy opowieści autorstwa Kaori Yuki, która uznawana jest za japońską mistrzynię mrocznych historii. Nakładem wydawnictwa Kotori ukazał się tom pod tytułem „Twój obraz”, natomiast wydawnictwo J.P.Fantastica wydało mangę „Królestwo żwiru”, którą miałam okazję przeczytać.

    Jest to zbiór czterech historii stylizowanych na powieść gotycką. Ich bohaterami są osoby wywodzące się z wyższych warstw społecznych oraz rodów królewskich. Akcja rozgrywa się w zamkach, starych domostwach bądź kościołach. W opowieściach występują elementy grozy, takie jak demony czy klątwy. Przewija się tu także motyw miłości między niewinną, czystą dziewczyną i złym, okrutnym młodzieńcem.

    Jednak „Królestwo żwiru”, będące pierwszą opowieścią w tym zbiorze, wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych. Ma ono baśniowy charakter, pojawiają się w nim smoki, przepowiednie oraz magia. Akcja rozgrywa się w królestwie, które ze wszystkich stron otoczone jest rozległą pustynią, a jego mieszkańcy żyją w ciągłym strachu przed Piaskożercami – ludożercami z pustyni, którzy napadają na miasta i sprawiają, że zostają one całkowicie zasypane przez piasek. Dlatego królestwu potrzebny jest mądry i silny władca, który obroni je przed demonami z pustyni. Tymczasem młody książę Kira nie jest zadowolony z perspektywy objęcia tronu i nie czuje się na siłach, by sprostać odpowiedzialności, która na nim ciąży. Jednak pewne okrutne wydarzenia sprawiają, że młodzieniec musi szybko wydorośleć i stanąć do walki w obronie swoich bliskich oraz poddanych.

    Po lekturze „Królestwa żwiru” byłam oczarowana twórczością Kaori Yuki. Baśniowy charakter tej opowieści skojarzył mi się z „Baśniami z tysiąca i jednej nocy”. Nie przeszkadzała mi nawet nie do końca dopracowana kreska komiksu. Autorka bowiem niekiedy zapełnia kadry z dbałością o najmniejsze szczegóły, czasem zaś zupełnie upraszcza rysunki i nie do końca wiadomo, co się na nich dzieje. Jednakże sposób kreowania bohaterów oraz przebieg fabuły sprawiły, że historia naprawdę mnie wciągnęła. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o pozostałych trzech opowieściach. Wydawały mi się bardzo podobne do siebie. W każdej z nich pojawiała się postać złoczyńcy oraz dobrej i niewinnej dziewczyny. Co więcej, wydarzenia rozgrywające się w mandze były przedstawione w chaotyczny sposób. Akcja bardzo „skakała”, przez co nieraz miałam wrażenie, że czegoś brakuje i wertowałam strony, zastanawiając się, czy coś mi nie umknęło. Drugim problemem opowieści jest to, że niektóre postacie są do siebie bardzo podobne, a momentami dość pobieżny sposób rysowania autorki uniemożliwiał mi szybkie zorientowanie się, kto jest kim, co utrudniało czytanie.

    Gdyby nie niedociągnięcia wynikające z braku dbałości o detale ilustracji, historie te byłyby na pewno jednymi z lepszych, jakie miałam okazję do tej pory przeczytać. Idea stworzenia mangowej historii stylizowanej na gotycką powieść jest niezwykle ciekawa, a pomieszanie jej z elementami z czasów współczesnych, jak to ma miejsce w opowiadaniu „Stonehenge”, to zdecydowanie błyskotliwy pomysł.

    Mam nadzieję, że moje uwagi nikogo nie zniechęcą do przeczytania tej mangi. Pomimo paru niedociągnięć „Królestwo Żwiru” zasługuje na uwagę, ponieważ jest to pozycja dość oryginalna, wyróżniająca się na tle innych japońskich zbiorów opowieści. Na pewno dam jeszcze szansę autorce i przeczytam „Twój obraz”.

  • Gigantomachia opowiedziana na nowo

    gigantomachiaMangę „Berserk” można uznać za najpopularniejszy tytuł, który wyszedł spod ręki Kentaro Miury, a po tym autorze zdecydowanie należy spodziewać się czegoś więcej niż scenariusza nakreślonego na kolanie i naiwnej opowiastki. Jak wobec tego prezentuje się jego jednotomówka „Gigantomachia”? W naszej recenzji z pewnością znajdziecie odpowiedź na to pytanie.

  • Relacja z konwentu Aishiteru 2019 - W miłej atmosferze

    Luty to miesiąc, w czasie którego coś zdecydowanie wisi w powietrzu. Do czternastego lutego coraz bliżej, a jeśli konwent miłosny, to tylko we Wrocławiu, popularnie zwanym „Wroclove”. To właśnie w tym mieście już po raz trzeci odbył się Aishiteru. Po szczegóły dotyczące eventu zapraszam do rozwinięcia. Miłej lektury!

  • Recenzja mangi: Hiroki Endo - „Hiroki Endo - krótkie historie”

    hiroki endo krotkie historie.jpg

    Hiroki Endo - krótkie historie

    JPF

    Autor: Hiroki Endo
    Wydawnictwo: JPF
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł

    To, że sięgnęłam po tomik opowiadań Hirokiego Endo, jest w dużej części zasługą okładki. Znajduje się na niej tajemnicza dziewczyną, wokół której leżą pluszowe pandy z mieczami i nożami wystającymi z głów – wygląda to naprawdę intrygująco. Co więcej, w mandze znajdują się historie, których głównymi bohaterami są członkowie yakuzy. Jako że jestem miłośniczką historii kryminalnych, koniecznie musiałam zapoznać się z tą propozycją. Było warto!

    Tomik zawiera siedem opowiadań autora, w tym jedno bonusowe. Jeśli chodzi o ich tematykę, to jest ona zróżnicowana. Znajdziemy tutaj bowiem historie o yakuzie, uczniach, grupie teatralnej, mangace oraz motyw z gatunku science-fiction. Każde z nich ma ciekawą fabułę i zaskakujące zakończenie.

    Opowiadanie „Kruki, dziewczyna i yakuza” jest jednym z moich ulubionych. Przedstawia historię mężczyzny Aokiego, który jest członkiem gangu. Szef organizacji bardzo go ceni, co nie podoba się innemu członkowi. Zazdrosny mężczyzna postanawia zabić Aokiego, jednak bohaterowi udaje się uciec. Ciężko ranny chłopak spotyka na swojej drodze dziewczynę, która uchodzi za miejscową wariatkę. Mieszka bowiem sama z ogromnym stadem kruków, którymi się opiekuje. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że dziewczyna jest bardzo miłą i mądrą osobą, którą nasz bohater szczerze polubił, jednak jego tropem nadal podąża bezlitosny i żądny krwi przestępca, co nie pozwala Aokiemu nacieszyć się nową znajomością.

    Drugie opowiadanie, które szczególnie mi się spodobało, otrzymało tytuł: „Na pewno jest bardzo ładna”. Tym razem główną bohaterką jest licealistka Mina. Mieszka sama z ojcem, ponieważ jej matka i siostra zginęły w wypadku samochodowym. To bardzo cicha dziewczyna, która całe dnie spędza na czytaniu książek. Ma tylko jedną przyjaciółkę i jest tak nieśmiała, że brakuje jej nawet odwagi zagadać do chłopaka, który jej się podoba. Tematy damsko-męskie są dla niej tabu. Jednak kiedy pewnego dnia w rzeczach swojego ojca znajduje kasetę z filmem pornograficznym, a potem odkrywa, że jej ojciec się z kimś spotka, Mina zmienia się w kogoś zupełnie innego.

    Te dwa tytuły zdecydowanie najbardziej mnie wciągnęły, jednak pozostałe wcale nie są gorsze. Autor naprawdę dobrze przemyślał fabułę każdego z opowiadań, a także konstrukcję postaci. Cechą wspólną każdej z historii jest to, że jej bohaterowie żyją w prawdziwym, nieraz bardzo bezwzględnym i brutalnym świecie. Autor ani trochę nie próbuje idealizować rzeczywistości. To właśnie ten realizm opowiadań sprawia, że są one tak interesujące. Poza tym każde z nich kończy w się niebanalny i nieszablonowy sposób oraz trzyma w napięciu aż do ostatniej strony.

    Na uwagę zasługuje dodatkowo fakt, że każda z postaci jest ciekawa pod względem psychologicznym. Nie ma tutaj bowiem bohaterów, którzy są albo tylko źli, albo tylko dobrzy. Każdy inaczej radzi sobie z otaczającą go rzeczywistością oraz doświadczeniami z przeszłości. Autor naprawdę dobrze pokazał, jak dane czynniki mogą wpłynąć na osobowość i psychikę człowieka.

    Według mnie jedynym minusem jest to, że postacie rysowane przez autora są do siebie nieraz bardzo podobne. Z tego powodu czasem zdarzało mi się pomylić bohaterów, jednak nie zmienia to faktu, że cały komiks jest naprawdę świetny!

    Podsumowując: jak najbardziej polecam zapoznanie się z komiksem Hirokiego Endo. Stworzył on bowiem ciekawy i bardzo zróżnicowany zbiór opowiadań. Jednak należy pamiętać, że ta pozycja z powodu brutalnych i erotycznych scen przeznaczona jest dla osób pełnoletnich. To jak do tej pory najlepszy zbiór historii, który miałam okazję przeczytać i mam nadzieję, że JPF wyda więcej mang tego jakże interesującego twórcy.

  • Rin i magia

    wrobiona w magieNa pierwszy rzut oka Rin Kurino to zwykła, a zarazem trochę wulgarna i agresywna nastolatka. Jednak jedna rzecz sprawia, że można uznać tę dziewczynę za wyjątkową. Kim tak właściwie jest Rin i co sprawia, że ludzie zaczepiają ją na ulicy? Odpowiedź na to pytanie jest bliżej, niż myślicie. Wystarczy kliknąć w ten link

  • Recenzja mangi „Gigantomachia” Autor: Kentarou Miura

    gigantomachia

    Gigantomachia

    JPF

    Autor: Kentraou Miura
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 25,20zł

    Minęło kilkanaście lat od momentu, kiedy Kentaro Miura po raz ostatni oderwał się od tworzenia „Berserka”. Tym razem owocem jego pracy jest jednotomówka pt. „Gigantomachia”. Tylko czy fani innych komiksów tego autora odnajdą tu coś dla siebie?

    Sam tytuł jest nawiązaniem do znanej z greckiej mitologii wojny pomiędzy olimpijskimi bogami a gigantami, której stawką była władza na światem. Podobieństwa między komiksem a mityczną opowieścią o wojnie kończą się jednak już na samym tytule, dlatego nie wnikajmy w szczegóły. Łatwiej będzie natomiast odnaleźć nawiązania do współczesnych komercyjnych hitów.

    Manga opowiada o podróży zapaśnika Delosa i włażącej mu na głowę (i to nie jest żadna przenośnia) dziewczyny o imieniu Prome. Celem tej dwójki było odnalezienie ostatniego miasta ludu chrząszczojeźdźców i ocalenie go przed zagładą ze strony wspomnianych w tytule gigantów.

    Gdy recenzuje się komiksy takie jak „Gigantomachia”, trudno jest opisać fabułę tak, by nie zdradzić czytelnikowi wszystkich zwrotów akcji. Może skupmy się zatem na tym, o czym opowiada „Gigantomachia”. Jej głównym przesłaniem jest to, że dobra walka nie jest zła, zmęczeni bojem wojownicy mogą stać się najlepszymi przyjaciółmi, przyjaźń zaś rodzi zaufanie, które jest niezbędne przy przezwyciężaniu piętrzących się aż po horyzont trudności (to także nie jest przenośnia). Historyjka sama w sobie jest bardzo pretekstowa i naiwna, jednak gdybym napisał, że szybko o niej zapomniałem, to bym skłamał. Będę o niej pamiętał, bo od autora „Berserka” można było oczekiwać czegoś więcej niż scenariusza nakreślonego na kolanie w ciągu kilku minut.

    Bohaterowie są jednak całkiem przyjemni. Poczciwy Delos honor wroga ceni sobie tak samo jak swój, dzięki czemu równie łatwo zjednuje sobie sympatię przeciwników, jak i czytelników. Prome próbuje udawać jego dokładne przeciwieństwo – jej bronią jest sprawny umysł, a nie rozbudowana muskulatura. Niekiedy współpraca tej dwójki przyjmuje nieco humorystyczny charakter, choć jest to dowcip niskich lotów, tak mniej więcej na wysokości kobiecych majtek. Poza tym nie ma tutaj żadnej głębi, wszelkie problemy można rozwiązać, wygrywając pojedynek. Prostota w tym wypadku to jednak dobra rzecz, gdyż nadawanie na siłę bohaterom złożonej psychologii wniosłoby zbyt dużo zamieszania.

    Kentaro Miura i tym razem przykłada dużą wagę do oprawy graficznej, rysując pełne detali ciała walczących półnagich wojowników (Delos wszak uprawia zapasy). Pojedynki są przejrzyście rozrysowane i dostarczają widzowi niemało satysfakcji, choć bolączką może być dramaturgia, gdyż tytułowe starcie z gigantami jest dość jednostronne. Przy tworzeniu monstrów rysownik dał się ponieść fantazji, krzyżując słonie z głowonogami czy sarkofag z ciałem przypominającym słomianego misia z kultowego filmu Stanisława Barei. Zdziwiłem się natomiast, gdy na okładce zobaczyłem magiczny znaczek sugerujący, iż jest to pozycja dla czytelników dorosłych. Jak na dzieło autora „Berserka”, to manga jest bardzo powściągliwa i nie uświadczymy tutaj żadnego psychicznego znęcania się, tortur, gwałtów (także na dzieciach), urywania głów itp. Nawet przeciętna szkolna komedyjka ma więcej sprośnych scenek. Ta klasyfikacja byłaby dla mnie zupełnie niezrozumiała, gdyby nie jeden argument: ozdoby hełmów żołnierzy z plemienia chrząszczojeźdźców mają trochę falliczne kształty.

    Moim zdaniem Kentaro Miura, tworząc „Gigantomachię”, chciał otworzyć się na nowego czytelnika, choć akurat dwie pozycje, które wśród nastolatków biją rekordy popularności, czyli „Terra Formars” oraz w szczególności „Atak Tytanów”, słyną z brutalności. Czytając komiks, miałem wrażenie, że stoi za nim jakiś głębszy zamysł, a świat, w którym żyją Delos i Prome, ma o wiele większy potencjał niż to, co nam zaprezentowano. W rezultacie otrzymaliśmy jedynie ,,gumę do żucia dla oczu” i niewiele ponad to.

  • Morderca zawsze czai się w mroku

    aniolowie zbrodniTrzynastoletnia Rachel budzi się w piwnicy opuszczonego budynku. Nie wie, gdzie dokładnie jest ani jak się tu znalazła. W czasie wędrówki ciemnymi korytarzami spotyka mężczyznę pokrytego bandażami i dzierżącego w ręce ogromną kosę… To nie może skończyć się dobrze, prawda? Sięgnijcie po mangę „Aniołowie zbrodni” i przekonajcie się, co czai się w mroku. Ale najpierw rzućcie okiem na naszą recenzję.

  • Recenzja mangi: Kon Shiyota - „Wrobiona w magię”

    wrobiona w magie

    Wrobiona w magię

    waneko

    Autor: Kon Shiyota
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 3
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Na pierwszy rzut oka Rin Kurino to zwykła nastolatka, która jest trochę wulgarna i agresywna. Jednak jedna rzecz sprawia, że można uznać ją za wyjątkową – w dzieciństwie była czarodziejką znaną jako Clan. Siedem lat temu zaprzestała swojej magicznej działalności, ale grono jej wiernych fanów nadal zaczepiało ją na ulicach, zmuszając do robienia nieprzyzwoitych rzeczy. Przez to jej codzienność była istnym piekłem, dlatego Rin postanowiła zmienić swój wygląd. Kilka lat później, gdy wiodła już dość spokojne życie wraz ze swoją młodszą siostrą Ran, sielankę zakłócił jej dawny przyjaciel i towarzysz magicznych przygód.


    Już po spojrzeniu na okładkę widać, że „Wrobiona w magię” to tytuł przeznaczony dla dorosłego czytelnika, co również zaznaczone jest na odwrocie tomiku. Z tego względu tłumacze pozwolili sobie na dużą „rozwiązłość” języka, zwłaszcza w wypowiedziach głównej bohaterki. Jednak nie są w tym wyborze konsekwentni. Możliwe, że w ten sposób próbowano osłabić wydźwięk wszystkich wypowiedzi, jednak ja jestem zwolenniczką trzymania się przyjętego schematu. Mimo że jest to manga podchodząca pod ecchi, nie jesteśmy atakowani na każdej stronie półnagimi częściami ciała. To zaważyło na tym, że bardzo przyjemnie czytało mi się tę historię, chociaż zazwyczaj nie sięgam po ten gatunek.


    Na całość opowieści składają się trzy tomy i o ile przez pierwsze dwa niewiele się dzieje i pojawia się kilka postaci, których intencje są dla nas niejasne, tak w trzecim akcja znacząco przyspiesza. Widać, że twórcom bardzo zależało, żeby szybko doprowadzić historię do końca, co nie wpływa zbyt pozytywnie na odbiór całości. Manga jest bardzo ładnie narysowana i dużo czasu poświęcono dopracowaniu wizerunku postaci. Mimika Rin i innych bohaterów jest różnorodna i dobrze oddaje ich emocje.


    „Wrobiona w magię” to przyjemna dla oka, lekka historia. Rin jest postacią, którą polubiłam przez jej „prawdziwość” – nie jest tak słodka i cukierkowa, jakby mogło nam się wydawać, gdy patrzymy na okładkę. Nie jest to jednak tytuł wybitny czy porywający. Jeśli macie ochotę przeczytać coś ładnego i niezobowiązującego, to sięgnijcie po historię Rin – nawet jeśli nie przepadacie za ecchi.

  • Recenzja mangi: Kana Yamamoto - „Shinigami DOGGY”

    shinigami doggy 01

    Shinigami DOGGY

    waneko

    Autor: Kana Yamamoto
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa:21,99 zł 

    Ken to ubogi licealista, który całymi dniami pracuje, by wesprzeć finansowo swoją rodzinę. Pewnego dnia, goniąc za onigiri, ginie pod kołami ciężarówki. Gdy budzi się w zaświatach i uświadamia sobie, co się wydarzyło, ubolewa nad tym, jak bardzo głupią śmiercią umarł. Później ogarnia go ogromne poczucie żalu i tęsknoty za rodziną, którą zostawił na tamtym świecie. Na swojej drodze spotyka Shina, boga śmierci, który omyłkowo bierze go za dziewczynę i obiecuje spełnić jego ostatnie życzenie. AKen marzy tylko o jednym –powrocie do rodziny. Bóg śmierci daje mu szansę – chłopak będzie mógł wrócić do żywych, gdy uda mu się spełnić ostatnie życzenie jednej dziewczyny. Ken przystaje na tę propozycję. Nie przewidział jednak, że układy z bogiem śmierci to nie do końca dobry pomysł. Od tego momentu staje się „psem na posyłki”, o czym mają mu przypominać obroża i łańcuch przymocowane do jego szyi.
    W ten sposób rozpoczyna się przygoda, w której Ken „pożycza” swoje ciało duszom zmarłych dziewcząt i wraz z Shinempomaga im przejść dalej. Mimo że manga porusza takie tematy jak śmierć i tęsknota za bliskimi, jest to raczej tytuł humorystyczny, zaczynając od samej śmierci Kena, a kończąc na wyglądzie niektórych postaci. W pierwszych dwóch tomach poznajemy kilka bohaterów, w tym rodzinę Kena oraz innych bogów śmierci. W drugim tomie ważną rolę odgrywa Yugo, bóg śmierci, który postanawia wykorzystać to, że poznał tajemnicę swojego odwiecznego wroga, Shina.
    Na okładce pierwszego tomu przedstawiony jest główny bohater, Ken, trzymany na łańcuchu przez Shina. Drugi tom natomiast reprezentuje Yugo. Już w tym momencie możemy zauważyć, że manga jest ładnie narysowana. Pod obwolutą znajdują się krótkie humorystycznekomiksy. Pierwsza strona jest zawsze wydrukowana w kolorze. Jeśli chodzi o techniczną stronę wydania, to jest to chyba jedna z lepszych pozycji Waneko. Jest dobrze dopracowana, zarówno jeśli chodzi o przekład, jak i obróbkę graficzną.
    „Shinigami Doggy” to lekki tytuł, który przyjemnie się czyta. Akcja toczy się płynnie i trudnosię przy tym nudzić. Biorąc pod uwagę poziom humoru, może on się okazać zbyt trywialny dla dorosłego czytelnika.

  • Pełna życia manga o nieboszczykach – czy to możliwe?

    kronika duchowOstatnio w naszym kąciku recenzenckim panowała niezwykła cisza, ale nie martwcie się – to tylko chwilowe. Wszystko działa, a jako dowód prezentujemy Wam recenzję mangi Natsumegu Seiju „Kronika duchów”. Zapraszamy do lektury!

  • Recenzja mangi: Natsumegu Seiju – „Kronika duchów”

    kronika duchow

    Kronika duchów

    waneko

    Autor: Natsumegu Seiju
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 3
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Gdy bierzemy do ręki mangę początkującego autora, zawsze towarzyszy nam nadzieja, że zobaczymy coś świeżego, przełamującego schematy. „Kronika Duchów”, którą debiutowała w 2014 roku Natsumegu Seiju, nie może się tym pochwalić, a wręcz można nazwać ją nieco wtórną. Lecz czy muszę czynić z tego zarzut, skoro całość jest, jak na komiks o nieboszczykach, tak pełna życia?

    Manga opowiada o przygodach początkującego egzorcysty Kouichiego Sukami, który wraz ze szkolnym klubem okultystycznym bada miejskie legendy o działalności sił nadprzyrodzonych. Jednak nadrzędnym celem chłopca jest odnalezienie porwanej przez mroczne bóstwo siostry, Hanaichi. W tym zadaniu może liczyć na pomoc bogini śmierci (shinigami), Chloe. Niestety, seksowna kostucha postawiła mu jeden warunek: zanim zdradzi, jaki los spotkał jego siostrę, wspólnie zapełnią należącą wcześniej do Hanaichi księgę, tytułową kronikę duchów.

    „Kronika Duchów” ma w sobie to ,,coś”, co nie pozwala jej przepaść w licznym gronie podobnych mang. Nie jestem tylko pewien, czy jest to efekt przemyślanej pracy autorki, czy wręcz na odwrót – skutek oddania się fantazjom. Z początku trudno przewidzieć, w jaki nastrój będzie celowała mangaczka. Zaczyna się od silnego uderzenia. Bałem się nawet, że rosnąca długość fetyszystycznych bandaży owiniętych wokół ran bohaterów oraz kurczące się jakby z każdą stroną spódniczki doprowadzą do festiwalu kazirodczego seksu. Nic z tego! Faktem jednak jest, że każdemu rozdziałowi przyświecały trochę inne założenia. Historie       z pozoru niewinne zmieniają się w pełne krwi horrory, a ,,klasyczne” (autorka przyznaje, że nie bazuje tylko na zasłyszanych legendach) opowieści grozy posiadają wzruszające zakończenie. Przede wszystkim jednak nie brakuje tu, także niesmacznego, humoru sytuacyjnego.

    Podobnym ,,składakiem” są bohaterowie, silnie inspirowani postaciami z innych mang czy gier wideo. Często miałem wrażenie, że gdzieś już podobne twarze i charaktery się przewijały. Znamienne jest też, że nawet nieobecna siostra Kouichiego ma duży wpływ na bieg wypadków, dzięki czemu bohaterowie nie tracą z oczu (także dosłownie!) prawdziwego celu swych działań. Autorka zostawiła sobie dzięki temu pole do nadania relacji między bohaterami pewnej niejednoznaczności, ale wszystko na razie wskazuje, że sympatie i antypatie rozbiją się o banalny motyw ,,przyjaźń wszystko zwycięży”. Po przeczytaniu pierwszego tomu żadna postać, z wyjątkiem pełnej tajemnic i lubiącej posługiwać się anglicyzmami shinigami Chloe, nie zapadła mi szczególnie w pamięć. Tym niemniej stanowią one całkiem sympatyczną gromadkę.

    Oko czytelnika ucieszy być może oprawa graficzna. Nie mam tu na myśli tego, że jest ona pełna detali czy w jakiś sposób wyróżnia się kreską. Cechuje ją jednak mnogość lubianych przez fanów mangi i anime ,,fetyszy”. Oprócz wspomnianych już bandaży, seifuku o przykrótkich spódniczkach, napatrzymy się na baranie różki, układające się niczym kocie uszka wstążki, kokardki, nieśmiertelne (i noszone bez wyraźnej przyczyny) przepaski na oko, przebieranki chłopców za dziewczęta itp. Doprawiono to całkiem smaczną i niewulgarną erotyką.

    Polskie wydanie mangi od Waneko to solidna robota. Nie dopatrzyłem się żadnych literówek, jedynie pewnych problemów może nastręczać czcionka, jaką drukowane są niektóre wypowiedzi postaci, podkreślające ich silne emocjonalne zabarwienie. Nie jest to błąd drukarski, po prostu odcyfrowuje się je z pewnym trudem.

    Ocena końcowa jest dla mnie trochę zaskakująca. Choć pierwszy tom świadczy, że autorka wciąż jeszcze poszukuje swojego stylu i całość jest trochę niekonsekwentna, a przy tym nieco wtórna, to mangę czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Dzieje się tak dlatego, że nie brakuje tutaj zwrotów akcji, a bohaterowie nie traktują siebie ze (nomen omen) śmiertelną powagą. Jednak trochę inne rozłożenie proporcji elementów składających się na całość (np. ilości humoru, erotyki, horroru czy patosu) mogłoby uczynić komiks mniej przyjemnym w odbiorze. A ponieważ nie jestem fanem historii o duchach i urban legend, mogę stwierdzić, że ze względu na lekkie podejście do tematu manga powinna przypaść do gustu nie tylko fanom gatunku.

  • Nikt się nie oprze pięknej Tomie...

    tomie„Tomie” – to między innymi ta debiutancka opowieść o niezwykle pięknej, a jednocześnie skrywającej straszną tajemnicę dziewczynie przyniosła sławę Junjiemu Ito i pozwoliła zdobyć tytuł mistrza mangowego horroru. Co takiego ma w sobie ta manga, że sięgają po nią kolejni czytelnicy? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w naszej recenzji. Zapraszamy do lektury!

  • Ochroniarz za tysiąc jenów

    cross regaliaHasero Inumi, oprócz tego, że uczy się w liceum, wykonuje także odpowiedzialną pracę – jest „ochroniarzem za tysiąc jenów”. Jego klientką zostaje tajemnicza Nata, którą Inumi spotkał w bocznej uliczce, w pobliżu zwłok kilkunastu osób... Jak dalej potoczy się ta historia? Przekonajcie się razem z nami i zaglądnijcie do recenzji mangi „Cross x Regalia”!

  • Recenzja mangi: Junji Ito -„Tomie”

    tomie

    Tomie

    JPF

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: JPF
    Ilość tomów: 2
    Cena okładkowa: 44,99 zł

    „Tomie” to jedno z pierwszych dzieł najlepszego twórcy mangowego horroru, czyli Junjiego Ito. Na początku powstało jako pojedyncza historia, a potem przekształciło się w cały zbiór opowieści, w których wspólnym elementem jest tytułowa bohaterka.
    Wszystko zaczyna się w dniu, w którym pewna uczennica liceum zostaje brutalnie zamordowana i poćwiartowana w taki sposób, że nawet policja nie jest w stanie odnaleźć wszystkich fragmentów jej ciała. Niespodziewanie dziewczyna zjawia się następnego dnia w szkole cała i zdrowa. Okazuje się, że jej ciało regeneruje się z nawet najmniejszego skrawka organizmu, a jedynym sposobem na zatrzymanie tego procesu jest jego spalenie. Oprócz tego Tomie jest nieziemsko piękna – prawie każdy mężczyzna zakochuje się w niej bez pamięci, a uczucie staje się w końcu tak silne, że zmusza do mordowania i ćwiartowania.
    Tomie to postać, która na początku wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Niby było mi jej trochę żal, ale wtedy pokazywała, że ma charakterek. I to nie byle jaki! Później mnie denerwowała, aż w końcu chyba się do niej przyzwyczaiłam. Dziewczyna często udaje miłą, ale tak naprawdę jest zadufana w sobie, zależy jej tylko na jak największej liczbie adoratorów i krytykuje wszystkich za to, że nie są tak piękni jak ona.
    Mogłoby się wydawać, że ten powtarzający się przez dwa tomy wątek w końcu nam się znudzi, ale nic bardziej mylnego. Większość historii jest ze sobą zupełnie niezwiązana, a motywy, które się w nich przewijają, są za każdym razem inne. Obserwujemy też różnych bohaterów – głównie uczniów, ale także dorosłych, osoby starsze czy małe dzieci. Okoliczności pojawienia się i zniknięcia Tomie również za każdym razem się różnią.
    Kiedy wiemy już, że nawet najmniejsza cząsteczka Tomie – kosmyk włosów czy chociażby fiolka z jej DNA – mogą być dla nas zgubne, zaczynamy zastanawiać się, jak skończy się ciąg takich historii. Junji Ito zrobił to tak, jak prawie zawsze robi – pozostawił otwarte zakończenie, które pozwala nam samodzielnie zinterpretować. Nie przepadam za rozwiązaniami tego typu, ale przy historii takiej jak ta wydaje się być wręcz idealne.
    Wszystkie dzieła Junjiego Ito ukazują się w wersji polskiej dzięki wydawnictwu J.P.Fantastica i tak było również tym razem. Na końcu pierwszego tomiku znajdziemy kilka słów od autora, z których dowiedziemy się więcej na temat historii i powstawania „Tomie”, między innymi to, że mangaka tworzył ją przez 25 lat. Możemy również przeczytać wywiad z Masahiko Hiratą, który odpowiadał za produkcję aktorskiej ekranizacji mangi.
    „Tomie” to wciągający zbiór historii grozy, które łączą w sobie wiele znanych nam z horrorów motywów, które niezmiennie cieszą czytelnika. Dla fanów Ito to gratka, w której mogą dostrzec, jak zmieniał się jego styl rysowania i prowadzenia historii. Te dwa tomiki zawierają jedne z lepszych opowiadań, jakie znajdziemy na polskim rynku wydawniczym, więc z czystym sumieniem mogę je polecić każdemu miłośnikowi horrorów.