Manga

  • Shibuya Michio, Tonagi Takashi - „The Manga Guide: Mikroprocesory”

    mikroprocesory

    The Manga Guide: Mikroprocesory

    pwn

    Autor: Shibuya Michio, Tonagi Takashi
    Wydawnictwo: PWN
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 69,00 zł

    Ayumi, mimo że uczęszcza jeszcze do szkoły, jest światowej sławy graczem w shogi. Podczas festiwalu podchodzi do niej chłopak i pyta, czy ma chwilę na jeszcze jedną rozgrywkę. Niepokonana do tej pory dziewczyna zgadza się bez wahania. Okazuje się jednak, że to nie nieznajomy będzie jej przeciwnikiem, ale jego komputer. Niezrażona Ayumi podejmuje wyzwaniei ku swojemu ogromnemu zdziwieniu przegrywa. Yuu Kano, bo tak nazywa się twórca komputera, odpowiada jej, że to dzięki superprocesorowi. Zaskoczona dziewczyna koniecznie chce dowiedzieć się wszystkiego o swoim przeciwniku.

    Na początku Yuu tłumaczy nam, z czego składa się obecny komputer oraz jak zbudowany jest procesor. Następnie poznajemy różnice między informacją cyfrową a analogową. Drugi rozdział poświęcony jest działaniom na cyfrach oraz układom. Od podstaw poznajemy system binarny i bramki logiczne. Trzecia część „The Manga Guide: Mikroprocesory” omawia budowę procesora i pozostałych podzespołów komputera, które wykonują obliczenia. Kolejna sekcja obejmuje przesył danych wewnątrz komputera. Później zostajemy wprowadzeni w zagadnienia związane z tworzeniem programów. Ostatni dział przybliża nam temat mikrokontrolerów.

    Za polskie wydanie „The Manga Guide: Mikroprocesory” odpowiedzialne jest wydawnictwo PWN. Tak jak w każdym z tytułów z tej serii, po rozdziale mangowym wszystkie informacje w nim zawarte są szerzej opisane w podsumowaniach. Jest tam także mnóstwo wykresów i obrazków, które pomogą nam zrozumieć ten skomplikowany temat. Prócz zagadnień informatycznych możemy poznać też kulturę japońską, a mianowicie dowiedzieć się, czym jest shogi. Trochę brakowało mi tutaj ćwiczeń, które pojawiły się w „Bazach Danych”. Bez nich nie jesteśmy w stanie określić, czy rzeczywiście nasz poziom wiedzy jest taki, jak nam się wydaje.

    Wiadomo, że współcześnie technologia rozwija się dynamicznie i to, co jest dla nas obecnie nowością, w ciągu kilku lat może stać się zabytkiem. Jednak w tej mandze przedstawione są informacje podstawowe i niezmienne, nawet w czasach tak szybkich przemian. Jeśli zawsze interesowały was komputery, ale te wszystkie cyferki i działania były dla was zbyt skomplikowane, sięgnijcie po „The Manga Guide: Mikroprocesory”. Yuu jest świetnym nauczycielem, więc z pewnością uda wam się zrozumieć trudne z początku zagadnienia informatyczne.

  • Azuma Shoko, Takahashi Mana - „The Manga Guide: Bazy Danych”

    bazy danych

    The Manga Guide: Bazy Danych

    pwn

    Autor: Azuma Shoko, Takahashi Mana
    Wydawnictwo: PWN
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 69,00 zł

    Księżniczka Rurunia rządzi Królestwem Kod – krainą słynącą z handlu owocami. Jednym z wielu obowiązków księżniczki jest zarządzanie eksportem dóbr do innych krajów. Jednak system, którego używa, okazuje się być bardzo niepraktyczny i sprawia wiele problemów. Razem z Cainem – swoim przyjacielem, oraz wróżką Tico Rurunia próbuje zgłębić tajniki budowy i zarządzania bazami danych, które mają pomóc rozwiązać wszystkie problemy.

    Wróżka Tico, która jest strażniczką wiedzy zawartej w podręczniku, tłumaczy księżniczce i jej przyjacielowi – a przy okazji i nam – czym są bazy danych, jak je tworzyć, analizować oraz jak ich używać. Poznajemy również podstawy języka SQL wykorzystywanego do aktualizacji i pobierania danych oraz tworzenia raportów. Najpierw w krótkich komiksach Tico wprowadza nas w temat, a potem wszystkie niezbędne informacje możemy znaleźć pod koniec działu. Znajdują się tam również ćwiczenia – przy ich rozwiązywaniu można wykorzystaćw praktycezdobytą wiedzę. Na samym końcu podręcznika znajdują się często używane instrukcje języka SQL oraz indeks pojęć.

    „The Manga Guide: Bazy danych” to druga pozycja z serii „The Manga Guide” od wydawnictwa PWN. Muszę przyznać, że jest o wiele lepsza niż jej poprzedniczka. Historia mangowa jest o wiele ciekawsza i barwniejsza, możemy też w jakiś sposób identyfikować sięz postaciami. Nie wychwyciłam również żadnych błędów językowych,zwłaszcza tych rodzących się w procesie tłumaczenia. Całość jest napisana prostym i łatwym do zrozumienia językiem, przez co nawet ktoś, kto nie ma pojęcia o bazach danych, jest w stanie wielezrozumieć i wynieść sporo wiedzy. Wszystkie instrukcje zebrano pod koniec rozdziałów i bardzo szczegółowo objaśniono. Ogromnym plusem są ćwiczenia (prawidłowe odpowiedzi do nich znajdują się na końcu działów), dzięki którym możemy określić rzeczywisty stan swojej wiedzy i poćwiczyć to, o czym przed chwilą czytaliśmy.

    Tworzenie baz danych to bardzo przydatna umiejętność. Jeśli zawsze mieliście problem z zadaniami informatycznymi, to myślę, że warto sięgnąć po ten tytuł. W prosty i bardzo przyjemny sposób możecie zdobyć użyteczną wiedzę!

  • Kenji Ishikawa, Kiyoshi Kawabata - „The Manga Guide: Wszechświat”

    the manga guide wszechswiat

    The Manga Guide: Wszechświat

    pwn

    Autor: Kenji Ishikawa, Kiyoshi Kawabata
    Wydawnictwo: PWN
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 69,00 zł

    Fascynuje cię kosmos? Powstanie wszechświata jest najważniejszą zagadką twojego życia? Jeśli przy okazji jesteś fanem mangi, to z pewnością zainteresuje cię „The Manga Guide: Wszechświat”. Ta pozycja to przewodnik po najważniejszych faktach i zagadnieniach związanych z astronomią i wszechświatem.
    Całość podzielona jest na pięć rozdziałów, a w ich tematykę wprowadzają nas dziewczyny z kółka teatralnego jednej z japońskich szkół. Z pomocą profesora z wydziału astronomii odkrywają tajemnice kosmosu. Po każdym mangowym wprowadzeniu wszystkie przedstawione zagadnienia wytłumaczone są w podręcznikowy sposób, zatem połowa książki to manga, a druga połowa to objaśnienia. Myślę, że to dobre rozwiązanie, bo umieszczenie takiej ilości wiedzy w samym komiksie byłoby bardzo niepraktyczne i nużące.

    Pierwsza rzecz, która bardzo mi się spodobała, to zamieszczenie w podręczniku elementów pochodzących z japońskiej kultury. W prologu przedstawiona jest historia księżniczki Kaguyi, która jest bardzo ważną postacią często występującą w japońskiej popkulturze. Drugą rzeczą było to, że dziewczyny, próbując przedstawić zjawiska zachodzące w kosmosie, używały bardzo prostych porównań, takich jak na przykład dmuchanie balonu jako metafory ciągle rozszerzającego się wszechświata. Dzięki temu osoby, które nie posiadają zbyt dużej wiedzy na temat astronomii, mogą łatwiej zobrazować sobie niektóre fenomeny. Definicje są napisane w prosty do zrozumienia sposób, a do większości z nich dołączone są rysunki i diagramy.

    Za polską wersję językową odpowiada wydawnictwo PWN, dlatego możemy uznać ten tytuł za rzetelne źródło informacji. Jednak wkradło się kilka rażących błędów, których nie spodziewałam się znaleźć w książce wydanej przez wydawnictwo naukowe. Zacznijmy od tłumaczenia. Niestety, podczas czytania da się zauważyć, że manga została przełożona z języka japońskiego – badzo dużo wyrazów jest przetłumaczonych dosłownie i mimo że znaczeniowo się zgadzają, to w języku polskim brzmią trochę nienaturalnie. W dodatku kilka razy pomylono płeć brata jednej z bohaterek i on również wypowiada się w formie żeńskiej. Szkoda również, że przetłumaczone zostały tylko „dymki” rozmów. Wszelkie onomatopeje w tle pozostały w oryginalnej wersji. Pojawiło się też kilka błędów, przez które sama zaczęłam kwestionować swoją znajomość języka polskiego, takie jak „na prawdę” czy „nie mniej jednak” pisane oddzielnie. Biorąc pod uwagę całokształt, mam wrażenie, że zabrakło osoby, która przeczytałaby całość i wyłapała takie właśnie nieścisłości, które psują ogólne wrażenie.
    „The Manga Guide: Wszechświat” jest dobrym zbiorem informacji przedstawionych w ciekawy sposób. Sam pomysł stworzenia podręcznika w wersji mangowej jest obiecujący. Myślę, że mimo tych kilku błędów językowych spokojnie można potraktować ten tytuł jako rzetelne źródło informacji. Jeśli ciekawi was wszechświat to koniecznie sięgnijcie po ten tytuł!

  • Relacja z X-Mas Time 2017 - Miłe zaskoczenie

    Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… Na zewnątrz mróz, dekoracje bożonarodzeniowe już dawno pojawiły się w witrynach sklepów, a w świecie konwentowym? W końcu edycja nawiązująca do zbliżających się dni świątecznych. Mowa tutaj o X-Mas Time 2017. Jest to zimowy event od NiuconTeamu. Czy ktoś jeszcze go pamięta? Po szczegóły zapraszam poniżej, miłej lektury!

  • Recenzja mangi: Ryu Fujisaki, Fuyumi Ono - „Shiki”

    shiki1

    Shiki

    waneko

    Autor: Ryu Fujisaki, Fuyumi Ono  
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 11
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Do mang z gatunku horror podchodzę zazwyczaj bardzo sceptycznie. Poznałam już kilka naprawdę dobrych tytułów grozy, ale mimo to wiem, jak ciężko jest osiągnąć dobry klimat, mając do dyspozycji tylko i wyłącznie czarno-białe rysunki. Informacja o tym, że Waneko wydaje „Shiki”, była dla mnie niesamowicie radosną nowiną. Ładnych parę lat wcześniej byłam zakochana w klimacie i fabule anime o tym tytule, a do mangi nigdy nie miałam okazji zajrzeć. Teraz mam możliwość zapoznania się z nią - i to w polskim wydaniu. I nie będę ukrywała, że już na samym początku postawiłam temu tytułowi wysoką poprzeczkę, mając nadzieję, że coś mnie jeszcze może zaskoczyć i nadal zachwycić po takim czasie.

    Fabuła pierwszego tomu w moim odczuciu buduje przede wszystkim klimat niepokoju, mroku i tajemnicy. Praktycznie tuż po zapoznaniu się z nim czytelnik ma raczej więcej pytań niż jakichkolwiek odpowiedzi, co zachęca do sięgnięcia po kolejny tom. Uważam, że ciekawość zostaje wystarczająco pobudzona. Akcja mangi toczy się w roku 199X w małej wiosce Sotoba, która otoczona jest z trzech stron górami (sama ma kształt wąskiego trójkąta). Jak na takie miejsce przystało, Sotoba liczyła zaledwie 1300 mieszkańców. Na tle całej okolicy wyróżniał się jeden budynek – stara posiadłość w zachodnim stylu. Kiedyś znajdował się w tym miejscu dom wpływowych mieszkańców z rodu Kanemasa, a gdy ci się wyprowadzili, postawiono tam ową posiadłość, która stała jakiś czas niezamieszana. Jedna z bohaterek – Megumi Shimizu - była zafascynowana owym budynkiem. Bardzo chciała wejść do środka i zastanawiała się, czy ktoś kiedyś zamieszka w tym miejscu. W końcu jednak wprowadziła się tam rodzina Kirishiki. Wszystko zbiegło się w czasie z odkryciem trzech tajemniczych zgonów. Nie znaleziono żadnej przyczyny śmierci osób, których ciała odnaleziono. Do tego po przybyciu nowych mieszkańców znika Megumi i ochotnicy wybierają się na jej poszukiwania. Dziewczynę udało się odnaleźć, niestety dopadła ją anemia, a przynajmniej tak stwierdził lekarz. Ale czy na pewno nie było to coś poważniejszego? Dosłownie tajemnica goni tajemnicę!

    Pierwsza część nasycona jest informacjami o bohaterach, a trzeba przyznać, że jak na jeden tom to poznajemy ich całkiem sporo. Mimo że postacie wydają się do bólu klasyczne, to bardzo pasują do tej historii i miejsca akcji. Coś na zasadzie: typy ludzi, których na pewno możesz spotkać w małej wiosce. Mamy na przykład Megumi Shimizu – modną i „miastową” licealistkę, która czuje, że nie pasuje do Sotoby i tylko czeka, kiedy będzie mogła wyjechać do miasta, szaleńczo zakochaną w rówieśniku Natsuno Yuuki, przyjezdnym z miasta, który nie jest specjalnie zachwycony nowym miejscem zamieszkania oraz osobą nim zainteresowaną. Jest również Mutou Tooru, przyjaciel Natsuno, typ pozytywnego lekkoducha i dobrego kumpla, Ozaki Toshio – kierownik jedynej kliniki w wiosce, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wisi nad nim odpowiedzialność za zdrowie mieszkańców, oraz duchowny Seishin Muroi, który w wolnym czasie zajmuje się pisaniem. Poza tym poznajemy również ich rodziny, a także postaci, z którymi na co dzień wymienieni przeze mnie bohaterowie mają do czynienia, na przykład właściciele sklepów, stolarz, policjant, pielęgniarka... Jest ich zbyt wielu, by każdego wymienić, a jednak każdy odgrywa w fabule ważną rolę. Oczywiście trochę też dowiadujemy się o nowych mieszkańcach... Ale póki co niezbyt wiele.

    Dużą rolę w tej mandze moim zdaniem odgrywa bardzo charakterystyczna kreska. Zakochałam się w niej już dawno i mimo minionych lat, moja miłość nie osłabła ani trochę. Postaci mają specyficzne oczy i fryzury niemające racji bytu w przełożeniu na realny świat. I właśnie to jest najpiękniejsze. Dodaje na pewno oryginalności, o którą teraz jest naprawdę trudno. Styl rysunków doskonale się sprawdza w kadrach, które mają budzić grozę czy niepokój, a niektóre strony mangi wręcz wżerają się mózg. Lepiej nie przypominać ich sobie ciemną nocą, zwłaszcza jeśli jesteśmy sami w domu...

    Wydanie mangi jest całkiem w porządku. Ładna obwoluta na gładkim papierze, tłumaczenie, które czyta się bardzo dobrze, a do tego fajna, kolorowa, rozkładana wkładka z ilustracją jednego z bohaterów. Jedyne, co miałabym do zarzucenia, to to, że opis z tyłu obwoluty jest dość trudny do odczytania – musiałam nieźle wysilić wzrok, a przecież często właśnie od treści z tyłu zależy to, czy ktoś zdecyduje się ten tytuł zakupić, więc tekst powinien być wyraźny. Plusem dla mnie jest tabela z tyłu mangi „Akta mieszkańców wsi Sotoba”. Zawsze mam problemy z zapamiętaniem imion osób, a tam wszystko podsumowano na dwóch stronach. Tylko uwaga! Nie należy tego czytać przed mangą – są spoilery!

    Podsumowując: nie zawiodłam się. Mimo że postawiłam wysoko poprzeczkę i fabuła jest mi znana dzięki anime, dalej ten tytuł uważam za naprawdę godny polecenia. Doskonale sprawdza się jako horror i jest w stanie oddziaływać na czytelnika, budząc przeróżne emocje. A pamiętając jeszcze ogólny zarys dalszej fabuły i wiedząc, ze w mangach jest znacznie więcej treści niż w okrojonych anime – wiem, że tytuł z każdym tomem będzie tylko jeszcze bardziej ciekawy i wciągający. Myślę, że każdy fan gatunku powinien przynajmniej spróbować sięgnąć po ten tytuł i na pewno wiele osób zakocha się w nim tak jak ja.

  • Recenzja mangi: Takeshi Obata, Tsugumi Ohba - „Bakuman"

    Bakuman

    Bakuman

    waneko

    Autor:Takeshi Obata, Tsugumi Ohba
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 20
    Cena okładkowa: 19,99 zł

     

    „Bakuman” już od dawna wydawał mi się bardzo obiecującym tytułem. Nie dość, że jego autorami są Takeshi Obata oraz Tsugumi Ohba, twórcy „Death Note”, to na dodatek jest to manga o tworzeniu mangi właśnie. Brzmi dziwnie, prawda? Dlatego niezmiernie ucieszyłam się, kiedy dostałam ją do zrecenzowania.

     Zacznę od szaty graficznej mangi. Każdy z tomików ma przyjemną i ciekawą okładkę, przedstawiającą któregoś z bohaterów. Kadry nie są zbyt szczegółowo dopracowane, jednak  dobrze się je ogląda. Jeśli chodzi o wygląd postaci, to przyznam, że nie należą one do bardzo oryginalnych. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, przez co wydają mi się trochę bezbarwne. To, co najbardziej przeszkadzało mi podczas czytania, to fakt, iż główni bohaterowie są w wieku gimnazjalnym, lecz z wyglądu o wiele bardziej przypominają licealistów, przez co cały czas miałam wrażenie, że są dużo starsi, a ich zachowanie infantylne.

    Głównymi postaciami komiksu są dwaj czternastolatkowie, którzy chodzą razem do jednej klasy. Nigdy specjalnie ze sobą nie rozmawiali, raczej trzymali się na dystans. Jednak pewnego dnia Akito Takagi – najzdolniejszy uczeń w klasie - proponuje Moritace Mashiro wspólne tworzenie komiksu. Mashiro na początku nie jest przekonany do tego pomysłu. Jego wujek był mangaką i według chłopaka nigdy niczego nie osiągnął, co więcej zmarł w wyniku przepracowania. Jednak ukochana Mashiro, Miho, oznajmia mu, że jeśli odniesie sukces jako twórca mangi, to ona wyjdzie za niego za mąż. To motywuje gimnazjalistę do działania. I tak zaczyna się wędrówka dwojga nastolatków po  bezwzględnym świecie wydawnictw i redaktorów. Lecz wydanie własnej mangi wcale nie jest takie łatwe. Sam dobry pomysł i dopracowane rysunki nie wystarczą. 

    Autorzy wpadli na naprawdę ciekawą i oryginalną koncepcję, tworząc komiks, który pokazuje, jaką drogę musi przebyć scenorys, aby stać się w końcu tomikiem trzymanym w ręku przez odbiorcę. Cały proces wymyślania historii, tworzenia szkiców, szukania wydawnictw jest bardzo interesujący. Wreszcie czytelnik dostaje coś nowego. Naprawdę bardzo przyjemnie czytało mi się o wszystkich koncepcjach bohaterów dotyczących stworzenia komiksu. Ich pomysły na fabułę oraz postacie były niezmiernie ciekawe. Nawet momentami czułam niezadowolenie z powodu odrzucenia jakiegoś manuskryptu przez redakcję, gdy ten wyjątkowo mi się spodobał. 

    Niestety, tak jak wspomniałam, same postacie nie są  już aż tak ciekawe. Nie przypadł mi też do gustu główny wątek miłosny dotyczący relacji między Mashiro a Miho. Bohaterowie zachowują się bardzo infantylnie, rumienią się, kiedy się widzą, wstydzą się rozmawiać ze sobą. Cały czas do siebie wzdychają i nie robią prawie nic poza tym. Obietnica małżeństwa złożona przez Miho nijak do tego nie pasuje. Dziewczyna nie ma odwagi spojrzeć chłopakowi prosto w oczy, ale chce wziąć z nim ślub – łatwo wychwycić tutaj zgrzyt. Moim zdaniem wątek dotyczący takiego nieśmiałego uczucia jest dość nudny i przewidywalny. Jednak zwolennicy takich platonicznych romansów na pewno będą zadowoleni. Za to wątki miłosne Takagiego są o wiele ciekawsze i bardziej humorystyczne. Czyta się je z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. 

    Mimo wszystko „Bakumana” czytałam ze sporym zaangażowaniem. Nie wiedziałam, że tak trudno jest wydać mangę i że jest to aż tak czasochłonne. Dużo bardziej doceniam teraz pracę mangaków oraz ich wysiłek włożony w stworzenie komiksu. Jednak przyznam, że po autorach spodziewałam się czegoś więcej. W porównaniu z „Death Notem” postacie są o wiele mniej dopracowane, niezbyt wyraziste i mało charakterystyczne. 

    Sami zdecydujcie, czy chcecie przeczytać tę pozycję. Myślę, że jednak warto się z nią zapoznać, chociażby po to, żeby dowiedzieć się czegoś o sposobie tworzenia mang, poznać ich drogę od umysłu twórcy poprzez perturbacje wydawnicze, aż do gotowej papierowej formy.

     

  • Recenzja mangi: Aya Shouoto - „Strażnik domu Momochi"

    Strażnik domu Momochi

    Strażnik domu Momochi

    waneko

    Autor: Aya Shouoto
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 12+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Himari Momochi nieoczekiwanie na swoje szesnaste urodziny dostaje dom. Główna bohaterka to dziewczyna z sierocińca, która straciła rodziców w wypadku i nie miała żadnych krewnych. Niespodziewanie list z testamentem zmienia jej życie do góry nogami. To także jest jedyna rzecz, która łączy ją w jakiś sposób z rodziną. Z wielkim entuzjazmem bohaterka odnajduje posiadłość Momochich, która jest w kompletnej ruinie, ale co ważniejsze - mieszka tam trójka przystojnych chłopaków. Jeden z nich – Aoi Nanamori – już na samym wejściu oznajmia dziewczynie, że nie powinna zamieszkać w tym domu. Okazuje się, że posesja stoi na pograniczu świata śmiertelników oraz duchów i demonów, a Aoi jest strażnikiem tego miejsca. Jest on talizmanem, który posiada ogromną moc, choć został nim przez przypadek. Młodzieniec oraz jego dwójka towarzyszy, którzy są shikigami (duchami wzywanymi do wykonywania rozkazów), walczą z nieposłusznymi demonami, utrzymują barierę oraz odprawiają egzorcyzmy.

    Od pierwszych stron tytuł przypominał mi mangę „Jak zostałam bóstwem?!”, ponieważ mamy tutaj dziewczynę, demona pełniącego rolę strażnika, przystojnych pomocników, a w powietrzu unosi się romans. Spodziewałam się tutaj haremówki, ale na szczęście się myliłam, bo słodka osobistość ma tylko jednego zwolennika. Na pierwszym planie występują Aoi i Himari. Bohaterka powoli dowiaduje się więcej o mieszkańcach domu oraz demonach i duchach. Na szczęście nie jest nieporadną istotką o maślanych oczach, bo chociaż trzeba ją prawie nieustannie ratować, to ma charakterek i potrafi bronić swoich racji. Natomiast Aoi jest rycerzem w lśniącej zbroi, wiernym głównej bohaterce. Potrafi przełożyć jej dobro nad swoje własne.

    Ogólnie nie spodziewałam się zbyt wiele po tej serii, jednak czytając pierwszy tomik, zostałam pozytywnie zaskoczona. „Strażnik domu Momochi” to bardzo lekkie, ciepłe shoujo, uzupełnione japońskim folklorem. Obwoluty mangi są miłe dla oka - przedstawiają bohaterów, choć na większości występuje Aoi. Tytuł ładnie wpasowuje się w całość i na każdym tomie ma inny kolor w zależności od dominującej barwy okładki. W środku są cztery kolorowe strony, w tym jeden dwustronicowy kadr ukazujący główne postacie. Użyta czcionka jest czytelna, a lekkie tłumaczenie sprawia, że mangę czyta się przyjemnie i dość szybko. Zaskakujące jest to, że numeracja pojawia się sporadycznie, więc bez zakładki trudno jest zapamiętać, w którym miejscu przerwało się czytanie. Podoba mi się, że w wypowiedziach złych demonów i duchów stosowane są „straszne” czcionki. Kreska od razu wpadła mi w oko, trzyma styl popularny dla klimatów shoujo.

    Po przeczytaniu pierwszego tomu odniosłam wrażenie, że będzie to lekka historia z motywem romansu w tle. Tyle że nie do końca tak jest… Z każdym kolejnym tomem odkrywamy nowe demony, na wierzch wychodzą tajemnice Aoiego, a w zakamarkach domu Momochi czai się zło. Polecam ten tytuł fanom fantastycznych romansów, którzy gustują w demonach, lisich ogonach oraz przystojnych bohaterach. Owa pozycja powinna także przypodobać się zwolennikom japońskiej mitologii. W pierwszych tomach mamy okazję zobaczyć legendarne stworzenia takie jak: Nue - demon występujący pod postacią chimery małpy, szopa, tygrysa i węża; Onmoraki – czarnopióry ptak stworzony z energii zmarłych, którzy nie otrzymali odpowiedniego pochówku; Shoojoo – stworzenie podobne do małpy, słynące z upodobania do alkoholu. Jednakże nie znajdziemy tu gwałtownych zmian akcji, krwawych bitew z demonami czy strasznych scen. Osobiście uważam, że w porównaniu do „Jak zostałam bóstwem?!” manga pani Ayi Shouoto stoi o poprzeczkę niżej. Jednak zachęcam do zapoznania się z tą serią, jeśli akurat szukacie czegoś przyjemnego i lekkiego.

     

  • Recenzja mangi: Junji Ito - „Ślepa Uliczka”

    slepa uliczka

    Ślepa Uliczka

    JPF

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: JPF
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł

     

    „Ślepa uliczka” to zbiór jedenastu opowiadań Junjiego Ito utrzymanych w klimacie grozy i horroru. Nie są one ze sobą w żaden sposób powiązane. Tytuł całego tomiku to tytuł pierwszej w kolejności historii.

    Nie chcę wam psuć radości z czytania, więc nie będę opiswać wszystkich rozdziałów, ale przybliżę trzy, które najbardziej przypadły mi do gustu. Pierwsze, moim zdaniem najlepsze, to „Pozwolenie”. Chłopak przez wiele lat prosi ojca swojej dziewczyny o pozwolenie na ślub z ukochaną. Cały czas słyszy tę samą odpowiedź – kategoryczne nie. Świetna, intrygująca historia z równie dobrym zakończeniem. Drugie, tak samo ciekawe opowiadanie, to „Pleśń”. Jak sama nazwa wskazuje, należy do tych mniej strasznych, a raczej obrzydliwych. Mężczyzna wraca do swojego domu, który na czas nieobecności wynajmował innej rodzinie. Gdy wchodzi do środka, jest przerażony. Bałagan i zgnilizna – te dwa słowa najlepiej opisują to, co tam zastaje. Szybko okazuje się, że samo sprzątanie nie wystarczy. Trzecia i zarazem najdłuższa opowieść to „Miasto bez ulic”. Dziewczyna czuje się prześladowana przez domowników, więc postanawia wyprowadzić się z domu i pojechać do swojej cioci. Gdy dociera na miejsce, okazuje się, że nie ma tam już ulic – powstały budynki, które łączą się ze sobą, i żeby dojść dalej, trzeba przejść przez kilka domów.

    Już na samym początku można zauważyć, że Junji Ito nie stara się w żaden sposób wyróżniać swoich bohaterów. Wszystkie postacie są rysowane w ten sam sposób – tak, że po przeczytaniu kilku opowiadań nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, jak wyglądali bohaterowie danej historii. Nie rzucają się w oczy i są do siebie podobni. Nie traktuję tego jako minus, ponieważ najważniejsza tutaj jest treść, a nie bohaterowie sami w sobie. Poza tym jak zwykle zachwycałam się kreską, świetną mimiką twarzy i szczegółowym tłem.

    Wydawnictwo JPF, które wydaje w Polsce mangi Junjiego Ito, jak zwykle stanęło na wysokości zadania. Strony są numerowane, a na początku znajduje się spis treści, więc z łatwością można odnaleźć konrektny rozdział. Świetna jakość druku i papieru, bardzo dobre i dopasowane do sytuacji tłumaczenie i przede wszystkim to, co zachęciło mnie do sięgnięcia po ten tom – okładka. Sama nie jestem w stanie powiedzieć, co tak bardzo przyciągnęło moją uwagę. Może tajemnicze postacie w dolnej części, a może kolorystyka? Tego nie wiem, ale jedno wiem na pewno: „Ślepa uliczka” to tytuł, po który warto sięgnąć. Nawet jeśli nie jesteście fanami horroru i grozy, może tutaj znajdziecie coś dla siebie. Ja znalazłam i szczerze pokochałam tę mangę.

  • Recenzja mangi: Junji Ito - „Gyo - Odór śmierci”

    gyo odor smierci

    Gyo - Odór śmierci

    JPF

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: JPF
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł


    Na wstępie muszę was ostrzeć – „Gyo” to nie jest manga dla ludzi, którzy nie przepadają za horrorami i przesadną obrzydliwością. Jeśli nie możecie znieść smrodu i robactwa, to lepiej uciekajcie jak najdalej od tego tytułu. Natomiast jeśli jest zupełnie przeciwnie i szukacie dobrej pozycji z gatunku horroru, to ta manga was nie zawiedzie. Junji Ito to bardzo specyficzny mangaka i czytając jego historie nieraz zastanawiałam się, skąd ten człowiek bierze pomysły i co sie dzieje w jego głowie.
    Para młodych Japończyków – Tadashi i Kaori – spędzają wakacje na Okinawie. W pewnym momencie dziewczyna zaczyna czuć straszny smród. Na początku ani ona, ani jej towarzysz nie zdają sobie sprawy, że pochodzi on od dziwacznego stworzenia – ryby z odnóżami. Kiedy sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli i coraz więcej śmierdzących stworzeń pojawia się na wyspie, Okinawa pogrąża się w chaosie. Tadashi i Kaori uciekają z wyspy i wracają do Tokio. Gdy wydaje im się, że są już bezpieczni, dziewczyna znów czuje ten okropny odór. Cały kraj zalewa fala ohydnych stworzeń.
    „Gyo” to tytuł przepełniony obrzydliwością i myślę, że to najlepsze określenie. Przez pierwszą połowę świetnie się czytało, wydarzenia wciągały i odrzucały zarazem. W drugiej połowie zaczęło robić się już trochę zbyt irracjonalnie, autora chyba za bardzo poniosła wyobraźnia, bo w moim odczuciu całość zaczęła tracić sens. Zakończenie też wypadło bardzo przeciętnie wobec tego, jak obiecująco zaczynał się ten tytuł.
    Inną kwestią jest rysunek – i tu nie mam żadnych zastrzeżeń. Świetne kadry, bardzo dobrze rozrysowane postacie, robactwo i wszelkie szczegóły. Jest kilka kadrów, które zajmują całe dwie strony i są fenomenalne. Czasem zanim przeszłam do następnej strony zatrzymywałam się na niektórych ujęciach i dokładnie się im przyglądałam. W dodatku wydawnictwo JPF, które wydaje mangi Junjiego Ito na polskim rynku, świetnie się spisało jeśli chodzi o jakość druku – kartki są śnieżnobiałe, a tusz czarny jak smoła, co tylko wspomaga i tak wspaniałą kreskę Junjiego. Obwoluta również jest genialna, mroczna i ze świetnie dopasowaną czcionką tytułową.
    „Gyo” to nie jest tytuł idealny pod każdym względem, ale opisana historia jest wciągająca i bardzo dobrze przedstawiona. Nie wzbudza strachu, raczej obrzydzenie, więc jeśli wam to nie przeszkadza, to warto się z nią zapoznać.

  • Recenzja mangi: Mihara Mitsukazu - „Duchowe Bliźnięta”

    duchowe bliznietaa

    Duchowe Bliźnięta

    waneko

    Autor: Mihara Mitsukazu
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 27,99 zł


    Zapewne większość z was słyszała takie określenia, jak bratnia czy pokrewna dusza. Czasem ludzi, którzy wiele dla nas znaczą, trakujemy jak rodzinę. Najbliższych przyjaciół określamy jako swoich braci lub siostry. Niektórzy wierzą, że każdy ma gdzieś na świecie drugą połowę swojej duszy.

    Na początku „Duchowe bliźnięta” wydają się chaotycznym zbiorem kilku niepowiązanych ze sobą historii. Pierwsze rozdziały czyta się z trudem, bo bardzo łatwo zgubić wątek, a postacie drugoplanowe nie są zbyt wyraziste. Dwoje dzieci ginie tego samego dnia, w tym samym czasie i w dwóch zupełnie różnych miejscach na świecie. Ich dusze powracają do naszego świata i szukają swoich wspomnień. Alex i Rise towarzyszą bohaterom krótkich historii w poszukiwaniu bratnich dusz, a w międzyczasie powoli odkrywają prawdę o sobie. W połowie lektury z wielu historii pozostają tylko dwie, Haruhi i Theo, i to właśnie dzięki nim tytułowe Duchowe Bliźnięta spotykają się i poznają prawdę o swojej śmierci.

    „Duchowe bliźnięta” to nie jest lekki i przyjemny tytuł do poczytania przed pójściem spać. Manga przeznaczona jest dla dorosłego czytelnika, pojawiają się w niej motywy morderstwa, gwałtu, a także dziecięcej prostytucji. Historie w niej przedstawione nie są przyjemne, są w większości dramatyczne, w dodatku bardzo wciągające. Gdy wszystkie wątki zaczęły mi się układać w jedną całość, nie mogłam się od mangi oderwać. Nie wiedziałam też, jakiego zakończenia mogę się spodziewać, i obawiałam się, że zniszczy całą przyjemność z lektury. Na szczęście tak się nie stało. Po ostatniej stronie czułam tę satysfakcję, że właśnie skończyłam czytać coś naprawdę dobrego.

    Wydawnictwo Waneko, które wydało w Polsce „Duchowe bliźnięta”, świetnie poradziło sobie z tym tytułem. Polska wersja jest o wiele grubsza niż standardowy tom – w przeciwieństwie do orginału wydanego w dwóch częściach w naszym kraju manga ukazała się jako jednotomówka. Przypadła mi do gustu również obwoluta, która jest bardzo stonowana i minimalistyczna.

    Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej mandze. Po przeczytaniu jej wiem, że wybranie tego tytułu to była dobra decyzja. Jeśli szukacie czegoś poważniejszego, czegoś, co was wciągnie, zaciekawi, wzbudzi wiele emocji, to „Duchowe bliźnięta” sątytułem, po który powinniście sięgnąć.

  • Relacja z konwentu AnimeCon Halloween 2017 - I edycja już za nami

    AnimeCon Halloween 2017 był pierwszym konwentem, który zdecydowałem się odwiedzić po krótkiej przerwie. Miał on miejsce 27-29 października w Poznaniu. Już od samego początku, tzn. od momentu, w którym Anime24.pl ogłosiło, że tworzy konwent, pojawiało się wiele niejasności co do niego, można powiedzieć nawet, że impreza owiana była nutką tajemnicy. W końcu jednak się odbyła, ale czy można na pewno stwierdzić, że była udana? Już podczas jej trwania pojawiła się fala krytyki, a oczywiście gdzie krytyka, tam i obrońcy. Chcecie wiedzieć, jak było naprawdę? Bez koloryzowania? W takim razie zapraszam do poniższej relacji, postaram się Wam przybliżyć przebieg konwentu.

  • Recenzja mangi: Kumichi Yoshizuki - „Dar trzech króli”

    dar trzech kroli

    Dar trzech króli

    waneko

    Autor: Kumichi Yoshizuki
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    „Dar trzech króli” to historia o niezwykłej miłości dwójki młodych ludzi: Akari i Daichiego. Ona – wiecznie zapatrzona w niebo, zafascynowana gwiazdami, uwielbiana przez wszystkich i zwana dziewczyną zbyt piękną na astronoma. On – zupełne przeciwieństwo, jego wzrok zawsze był skierowany ku ziemi, interesowała go geologia. Od dzieciństwa byli nierozłączni i mimo przeciwieństw zakochali się w sobie. Złożyli obietnicę, że będą ze sobą już na zawsze. Jednak rozdzieliła ich śmierć.

    Piękna opowieść, w której Daichi pięć lat po śmierci swojej ukochanej wspina się na górę, na której zginęła Akari. Wspomnienia o miłości jego życia zaczynają zanikać. Ona zaś obserwuje go z miejsca zwanego Niebem i stara się za wszelką cenę uniemożliwić mu wejście na szczyt, przepełniona pragnieniem, by w końcu o niej zapomniał i żył własnym życiem. Opowieść o trudnej wędrówce Daichiego, którą obserwujemy zarówno z perspektywy Ziemi, jak i Nieba, przeplatana jest wspomnieniami.

    Po przeczytaniu kilku pierwszych stron nie byłam specjalnie przekonana do tej historii. Im dłużej czytałam, tym bardziej uświadamiałam sobie, jak błędne było moje pierwsze wrażenie. Świetnie poprowadzona narracja sprawia, że wydaje się, jakby uczucia i pragnienia Daichiego były naszymi własnymi i kibicujemy mu, by dotarł na szczyt, na spotkanie z Akari. Niesamowita historia to nie jedyna zaleta tej mangi. Postacie są bardzo wyraziste, a tła bardzo szczegółowo narysowane.

    „Dar Trzech Króli” to kolejna jednotomówka od wydawnictwa Waneko. Jest to chyba jedna z lepszych pozycji na polskiej scenie mangowej. Obwoluta jest bardzo ładna i świetnie oddaje klimat tej historii. Nie jest to zwykły romans, lecz doskonała historia zarówno z elementami humorystycznymi, jak i dramatycznymi, a także z bardzo dobrze przemyślanym zakończeniem.

  • Recenzja mangi: Kaoru Inai - „Niesamowite opowieści pana Shiranui”

    niesamowite opo pana shiranui

    Niesamowite opowieści pana Shiranui

    waneko

    Autor: Kaoru Inai
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Pan Shiranui sam o sobie mówi, że jest badaczem tajemniczych opowieści i historii ludowych. Pojawia się znikąd i podróżuje po świecie w poszukiwaniu nowych legend.

    Ciężko napisać coś więcej o „Niesamowitych opowieściach pana Shiranui”. Tomik zawiera siedem krótkich historii grozy. Jedna jest dłuższa i zajmuje dwa rozdziały. Legendy nie są może straszne, ale potrafią wywołać uczucie niepokoju. Nie będę opisywać tutaj każdej z nich, bo nie ma to najmniejszego sensu i odbierze wam przyjemność z czytania, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten tytuł. 

    Postać pana Shiranui przewija się zwykle w tle, a główną rolę odgrywają bohaterowie danej opowieści. Nie są to wyraziste postacie i nie ma w tym nic dziwnego, skoro ich chwila sławy trwa zaledwie kilka stron, jednak doskonale prowadzą nas przez opowiadaną straszną legendę.

    Na polskiej scenie mangowej nie ma zbyt wielu tytułów z gatunku horroru, dlatego tym bardziej cieszę się, że wydawnictwo Waneko zdecydowało się opublikować „Niesamowite opowieści pana Shiranui”. Niekonwencjonalny sposób prowadzenia historii – siedem odrębnych legend, w których jedyną postacią wspólną jest pan Shiranui – sprawia, że manga jest jeszcze ciekawsza. Prócz bardzo dobrej narracji jest też świetnie narysowana. Szkoda, że jest to tylko jednotomówka, bo naprawdę przyjemnie się czyta i z chęcią zobaczyłabym w takim wydaniu więcej historii. 

    Myślę, że z czystym sumieniem mogę tę mangę polecić każdemu. Sama przeczytałam ją już dwa razy i wiem, że sięgnę po nią jeszcze nie raz.

    Pan Shiranui sam o sobie mówi, że jest badaczem tajemniczych opowieści i historii ludowych. Pojawia się znikąd i podróżuje po świecie w poszukiwaniu nowych legend.

    Ciężko napisać coś więcej o „Niesamowitych opowieściach pana Shiranui”. Tomik zawiera siedem krótkich historii grozy. Jedna jest dłuższa i zajmuje dwa rozdziały. Legendy nie są może straszne, ale potrafią wywołać uczucie niepokoju. Nie będę opisywać tutaj każdej z nich, bo nie ma to najmniejszego sensu i odbierze wam przyjemność z czytania, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten tytuł.

    Postać pana Shiranui przewija się zwykle w tle, a główną rolę odgrywają bohaterowie danej opowieści. Nie są to wyraziste postacie i nie ma w tym nic dziwnego, skoro ich chwila sławy trwa zaledwie kilka stron, jednak doskonale prowadzą nas przez opowiadaną straszną legendę.

    Na polskiej scenie mangowej nie ma zbyt wielu tytułów z gatunku horroru, dlatego tym bardziej cieszę się, że wydawnictwo Waneko zdecydowało się opublikować „Niesamowite opowieści pana Shiranui”. Niekonwencjonalny sposób prowadzenia historii – siedem odrębnych legend, w których jedyną postacią wspólną jest pan Shiranui – sprawia, że manga jest jeszcze ciekawsza. Prócz bardzo dobrej narracji, jest też świetnie narysowana. Szkoda, że jest to tylko jednotomówka, bo naprawdę przyjemnie się czyta i z chęcią zobaczyłabym w takim wydaniu więcej historii.

    Myślę, że z czystym sumieniem mogę tę mangę polecić każdemu. Sama przeczytałam ją już dwa razy i wiem, że sięgnę po nią jeszcze nie raz.

  • Recenzja mangi: Scarlet Beriko - „Czwarty: Tatsuyuki Oyamato”

    czwarty tatsuyuki oyamato

    Czwarty: Tatsuyuki Oyamato

    waneko

    Autor: Scarlet Beriko
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    „Czwarty: Tatsuyuki Oyamato” to manga z gatunku yaoi przeznaczona dla dorosłego czytelnika, więc jeśli nie interesują was bardzo bliskie relacje męsko-męskie, możecie spokojnie zapomnieć o tym tytule.

    W rejonie Kanto rządzi grupa przestępcza Oyamato, a tytułowy Tatsuyuki jest jej czwartym w kolejności liderem, jednak wcale nie jest zainteresowany tym stanowiskiem. Jedyną rzeczą, o której ostatnio myśli, jest zawód miłosny. Młodszy lider, Asoda, postanawia wysłać go do prefektury Fukuoka, by załatwił tam pewne sprawy. Załamany Tatsuyuki, zamiast zająć się przydzielonym mu zadaniem, woli wlewać w siebie ogromne ilości alkoholu, aż w końcu zasypia w parku. Odnajduje go pewien młodzieniec, który – wydaję się – skądś zna młodego Oyamato.

    Muszę przyznać, że ten tytuł nie powalił mnie na kolana. Jest bardzo dużo scen seksu, momentami bardzo fetyszystycznego i podchodzącego pod gwałt. Sama historia nie jest specjalnie wciągająca, porywająca czy zaskakująca. Czasami nawet zbyt przekoloryzowana. Wprowadzony później „czarny charakter” jest dla mnie bez sensu, a cała opowieść byłaby lepsza bez tego wątku. Zachowanie dwójki głównych bohaterów jest również trochę przesadzone i irracjonalne, ale czego ja wymagam od tytułu z gatunku yaoi? Przecież chcemy patrzeć głównie na ładnie narysowanych chłopców! I to zdecydowanie zapewnia nam ta manga. Co jak co, ale bohaterowie są świetnie narysowani i nie ma żadnych zgrzytów anatomicznych.

    Polską edycją mangi zajęło się wydawnictwo Waneko. Obwoluta jest... bardzo poprawna, nie przyciąga specjalnie wzroku (o ile można tak powiedzieć o obwolucie, gdzie jeden mężczyzna wkłada drugiemu pistolet w majtki). Na okładce, jak to często bywa, znajduje się humorystyczny komiks. Do całości nie mam żadnych zastrzeżeń, a wręcz wyrażam podziw dla kreatywności tłumaczki przy redagowaniu onomatopei podczas stosunku.

    „Czwarty:Tatsuyuki Oyamato” to nie jest tytuł, który spodoba się każdemu. Jeśli jednak bardzo kręci was miłość męsko-męska i nie przeszkadzają wam brutalne sceny seksu, to śmiało, bierzcie się za tę mangę!

  • Recenzja mangi: Tetsuya Tashiro - „Akame ga kill”

    akame ga kill

    Akame ga kill

    waneko

    Autor: Tetsuya Tashiro, Takahiro
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1+
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Tatsumi, młody chłopak doskonale władający mieczem, wyrusza wraz z przyjaciółmi do stolicy, by zarobić tam pieniądze i uratować przymierającą głodem rodzinną wioskę. Brzmi dość schematycznie, prawda? Na szczęście to tylko wrażenie, bo „Akame ga kill” to coś więcej.
    Niestety, nie wszystko jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Na samym początku swojej przygody Tatsumi zostaje okradziony ze wszystkich oszczędności. Wstąpienie do wojska też nie obyło się bez problemów. Kiedy w końcu za sprawą pewnej dobrodusznej dziewczyny Tatsumi odnalazł promyk nadziei, sytuacja jak zwykle obróciła się przeciwko niemu. Rezydencja dziewczyny, która postanowiła wyciągnąć do niego pomocną dłoń, została zaatakowana przez grupę „Night raid”, a ludzie znajdujący się na terenie posiadłości zamordowani z rąk jej członków.
    Koniec końców, Tatsumi postanawia dołączyć do zgrupowania zabójców. Tam także poznajemy tytułową Akamę, świetną zabójczynię, którą w pierwszym tomie niespecjalnie zachwyca – jak z resztą cały pierwszy tom. Wiadomo, jak to jest: najgorzej jest zacząć historię – trzeba wprowadzić czytelnika w klimat. Pierwszy wolumin to głównie chodzenie na zakupy i zbieranie składników na obiad. Akcji nie ma zbyt wiele, lecz to mnie nie zraziło. Myślę, że większość z was kojarzy tę mangę dzięki ekranizacji anime. „Akame ga kill” jeszcze nie pokazało, na co stać ten tytuł, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, zwłaszcza że manga w pewnym momencie obiera inny tor niż anime.
    Polskim wydaniem zajęło się wydawnictwo Waneko i muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Obwoluta prezentuje się bardzo ładnie i mam nadzieję, że dalej będzie utrzymywana w takim klimacie – czarne tło i jeden bohater. Na okładce pierwszego tomu znajduje się oczywiście sama Akame. Pod obwolutą umieszczono „Dziennik Tatsumiego”, czyli krótki, humorystyczny komiks z godzinowym planem dnia bohatera.
    „Akame ga kill” to manga, którą zdecydowanie warto poznać. Pierwszy tom może i nie jest bardzo przekonujący, ale całość zapowiada się bardzo obiecująco. Jeśli szukacie czegoś dobrego, a nie mieliście jeszcze przyjemności obcować z tym tytułem – nie macie na co czekać!

  • Recenzja mangi: Yuji Iwahara - „Dimension W”

    dimension w

    Dimension W

    waneko

    Autor: Yuji Iwahara
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 12
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Jest rok 2072, ludzkość spełniła wreszcie swoje największe marzenie i odnalazła niewyczerpane źródło energii. Koniec z problemami dotyczącymi zaopatrzenia w prąd oraz wyczerpaniem surowców potrzebnych do jego produkcji. Wszystko dzięki międzywymiarowym induktorom energii elektromagnetycznej, zwanym ogniwami. Jednak, jak to w życiu bywa, wraz z tym odkryciem na rynku pojawiły się również nielegalne ogniwa, których używanie może mieć niebezpieczne skutki dla całego ludzkiego wymiaru. Odnajdywaniem takich przypadków zajmują się tzw. zbieracze. Jednym z nich jest Kyouma Mabuchi, który podczas misji spotyka na swojej drodze tajemniczego androida – Mirę. Zdarzenie to pociąga za sobą wiele konsekwencji i jest powiązane z tajemniczym wymiarem W, który zaopatruje ludzkość w energię.

    Przyznam, iż nie zaliczam się do grona fanów science fiction. Oczywiście zdarzyło mi się obejrzeć jakieś filmy, czy przeczytać trochę książek z tego gatunku, ale te całe historie z robotami, statkami kosmicznymi, innymi wymiarami itp. nigdy jakoś szczególnie mnie nie porwały. Dlatego sięgając po tę pozycję liczyłam, że zmieni ona mój sposób patrzenia na tego typu historie.

    Wątek fabularny „Dimension W” jest dość interesujący. Akcja jest dokładnie przemyślana i uporządkowana. Autor naprawdę dobrze opisał wszystkie wymiary i zjawiska, jakie w nich zachodzą, nic nie dziej się bez przyczyny. Fabuła z czasem ze zwykłej opowieści science fiction przeradza się w ciekawą opowieść kryminalną, a nawet momentami nabiera cech grozy. A wszystko to jest idealnie ze sobą splecione i ściśle powiązane z innymi wymiarami oraz tym, jaki wpływ mają one na to, co nazywamy naszą  rzeczywistością.  

    Jeśli chodzi o kreskę, to nie jest ona może zbyt szczegółowa czy bardzo dopracowana, jednak wygląd postaci jest naprawdę różnorodny. Są one intrygujące, ciekawe. Co najważniejsze, nie cierpią na „syndrom tej samej twarzy”. Dzięki temu historia staje się bardziej przyjazna dla odbiorcy.

    Bohaterowie mangi również są bardzo zróżnicowani. Mamy tutaj całą gamę postaci, zaczynając od naukowców, przedstawicieli wymiarów bezpieczeństwa, aż po roboty czy wiecznie rozrabiające dzieciaki. Kyouma Mabuchi – główny bohater serii – jest postacią, która na pewno wzbudzi zainteresowanie czytelnika. Jest bowiem dość ekscentryczny, a także jest zagorzałym przeciwnikiem najnowszej technologii, w tym także ogniw. Używa wyłącznie przestarzałego sprzętu działającego na baterie. Wszystkie inne rzeczy zasilane nową technologią budzą w nim odrazę. Dlaczego zatem pracuje jako zbieracz i ryzykuje swoje życie, aby odnaleźć nielegalne ogniwa, skoro aż tak ich nienawidzi? Jak na ironię losu jego partnerka, która pomaga mu w prowadzeniu poszukiwań, jest androidem. W dodatku jedynym w swoim rodzaju, ponieważ zdaje się, że posiada własną świadomość, a także uczucia. Nie ma drugiego robota tak podobnego do istoty ludzkiej, jak ona. Cała ta sytuacja, związana ze współpracą tej dwójki jest bardzo groteskowa i wprowadza wiele wątków humorystycznych. Tworzą oni dość nietypowy
    i ciekawy duet.

    Tajemniczą sprawą jest również relacja łącząca Kyoumę z Albertem Schummanem – kierownikiem biura kontroli wymiaru. Nie zapominajmy też o intrygującej postaci Losera, przestępcy, który kocha rozgłos na swój temat, poluje na cenne eksponaty, ale jeszcze nigdy nie udało mu się niczego ukraść. W jaki sposób jego drogi skrzyżują się z Kyoumą?

    Żadnej z tych postaci nie da nazwać się bezbarwną czy nijaką. Wszystkie te ciekawe i różnorodne osobowości wrzucone do jednej mangi sprawiają, że jej fabuła nabiera pewnego smaczku, a czytelnik nie skupia się tylko i wyłącznie na losie głównych bohaterów, ale również rzeczach dotyczących postaci pobocznych.

    Manga porusza również wiele ważnych tematów i problemów, z którymi możliwe, że w przyszłości będą musiały zmierzyć się i nasze pokolenia. Czy świat zarządzany i kontrolowany na każdym kroku przez komputery to dobry pomysł? A co, jeśli ktoś przejmie nad nimi kontrolę? Gdzie leży granica między człowiekiem a robotem? Czy androidy zasługują na to, aby traktować je na równi z ludźmi?

    Jaka jest moja opinia na temat mangi? Po przeczytaniu siedmiu tomów z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że fabuła mi się podoba i jeśli tylko będę miała okazję, chętnie przeczytam dalsze przygody bohaterów. Co prawda opisywanie wzajemnego przenikania się wymiarów czy objaśnianie budowy robotów bywa dla mnie trochę nużące, ale myślę, że fanom science fiction przypadnie do gustu. Niestety manga nie była na tyle porywająca, aby rozbudzić we mnie zainteresowanie tym gatunkiem, jednak wszystkich gorąco zachęcam do zapoznania się z tą pozycją.

  • Regulamin konkursu: „15.000 polubień - Mangi, część 2”

    REGULAMIN KONKURSU

    § 1
    POSTANOWIENIA OGÓLNE


    1. Konkurs jest organizowany pod nazwą „15.000 polubień - Mangi, część 2” i jest zwany dalej: „Konkursem”.

    2. Organizatorem Konkursu jest redakcja Konwenty Południowe z numerem ISSN 2353-8996.

    3. Konkurs zostanie przeprowadzony wyłącznie w Internecie, na profilu Facebookowym redakcji Konwenty Południowe w dniach 10 do 18 sierpnia 2017 roku (do godziny 18:00:00).

    § 2
    WARUNKI I ZASADY UCZESTNICTWA W KONKURSIE


    1. Uczestnikiem Konkursu („Uczestnik”) może być każda osoba fizyczna, która:
    a) jest Fanem profilu redakcji Konwenty Południowe oraz wydawnictwa J.P.Fantastica na Facebooku. Przez Fana rozumie się osobę, która kliknęła „Lubię to” na profilu redakcji Konwenty Południowe oraz wydawnictwa J.P.Fantastica i tym samym zyskała status Fana;
    b) napisała w komentarzu do posta konkursowego na profilu redakcji Konwenty Południowe na Facebooku odpowiedź na pytanie konkursowe „Ile łat posiada krowa na stronie redakcji Konwenty Południowe?”
    c) nie jest pracownikiem redakcji Konwenty Południowe;

    2. Warunkiem uczestnictwa w Konkursie jest łączne spełnienie następujących warunków:
    a) osoba biorąca udział w Konkursie musi posiadać status Uczestnika zgodnie z § 2 pkt 1.


    § 3
    NAGRODY


    1.Nagrodą w Konkursie jest:
    - dwa pięciotomowe zestawy mangi „Green Blood”.

    2. Zdobywcą nagrody w Konkursie są Uczestnicy, którzy zostaną wybrani na podstawie swoich komentarzy, przez redakcję Konwenty Południowe.
    - Każdy uczestnik może wysłać tylko jedną odpowiedź. Kolejne komentarze jednego użytkownika będą ignorowane.

    3. Zdobywcy nagrody zostaną powiadomieni o wygranej w odpowiedzi na zwycięzki komentarz na Facebooku oraz będą publicznie ogłoszeni w poście podsumowującym Konkurs. 

    4. Celem potwierdzenia chęci przyjęcia nagrody, powiadomiony Zdobywca powinien odpowiedzieć w terminie do 3 (trzech) dni od ogłoszenia zwycięzcy.

    5. Za przekazanie nagrody zwycięzcy odpowiedzialna będzie redakcja Konwenty Południowe.


    § 5
    POSTANOWIENIA KOŃCOWE


    Organizator ma prawo do zmiany postanowień niniejszego Regulaminu, o ile nie wpłynie to na pogorszenie warunków uczestnictwa w Konkursie. Dotyczy to w szczególności zmian terminów poszczególnych czynności konkursowych. Zmieniony Regulamin obowiązuje od czasu opublikowania go na stronie www.Kowenty-Poludniowe.pl 

    Konkurs nie jest w żaden sposób powiązany z serwisem Facebook. Serwis Facebook nie jest sponsorem, nie administruje, nie zarządza ani nie jest w żaden sposób odpowiedzialny za konkurs.

  • Recenzja mangi: Kei Sanbe - „ERASED: Miasto, z którego zniknąłem”

    erased

    ERASED: Miasto, z którego zniknąłem

    studiojg

    Autor: Kei Sange
    Wydawnictwo: Studio JG
    Ilość tomów: 8
    Cena okładkowa: 22,90 zł

    Satoru Fujinuma to przeciętny mieszkaniec Japonii, który pracuje jako dostawca pizzy. Ku swojemu utrapieniu posiada jednak jedną umiejętność, nad którą nie ma żadnej kontroli. Sam nazywa ją revival, a polega ona na cofnięciu się w czasie o kilka minut, gdy ma dojść do jakiejś tragedii. Czasem Satoru nie zdaje sobie sprawy z tego, że nastąpił revival i dopiero po chwili orientuje się, że już raz ten moment przeżył. Ma kilka sekund na to, by odgadnąć, w którym miejscu ma dojść do tragedii i obmyśleć plan, by móc jej zapobiec. Sam nie wykazuje raczej chęci do bycia bohaterem, lecz i tak często, starając się pomóc, ląduje w szpitalu z licznymi obrażeniami. W wyniku splotu różnych wydarzeń dochodzi do sytuacji, w której sam Satoru znajduje się w niebezpieczeństwie i by go uniknąć, przy pomocy revival cofa się o kilkadziesiąt lat, do czasów, gdy był w podstawówce.

    Myślę, że większości z was historia „Boku dake ga inai machi” – w polskim tłumaczeniu „Erased: Miasto, z którego zniknąłem” – jest znana za sprawą ekranizacji tego tytułu w postaci dwunastoodcinkowego anime. W czasie, gdy emitowana była seria „Boku dake”, manga nie była jeszcze skończona, a dwanaście odcinków to dość mało na zmieszczenie całego materiału z ośmiu dość grubych tomów mangi. Już w pierwszym tomie można dostrzec sceny, na które nie znaleziono miejsca w czasie antenowym.

    Polskim wydaniem zajęło się Studio JG. Obwoluta średnio przypadła mi do gustu, bo jest dla mnie zbyt pusta – lepiej prezentuje się wersja japońska, w której napis nie jest na dole, ale został umieszczony pionowo po prawej stronie. To już kwestia gustu. Ciekawy jednak jest zabieg zastosowany na samej okładce, ponieważ w miejscu, gdzie na obwolucie widzimy brnącą przez śnieg Kayo, tam widnieje jedynie jej porzucony szkolny plecak. Po otworzeniu tomiku na wstępie znajdujemy cztery kolorowe strony.

    Sposób rysowania Kei Sanbe jest dość specyficzny i niestety, jeśli przeszkadzają wam nie do końca idealnie narysowane postacie, ta manga może was odrzucić. Po przeczytaniu kilku stron można do tego przywyknąć i wtedy czyta się bardzo przyjemnie. Najbardziej odrzuciła mnie twarz Kayo, której na szczęście w tym tomie nie było zbyt wiele, może w dalszych częściach będzie wyglądała lepiej.

    Satoru często nad wszystkim się zastanawia, dlatego samej akcji nie ma w mandze zbyt dużo, ale za to pojawia się sporo przemyśleń. Dzięki temu możemy lepiej poznać bohatera i zrozumieć jego zachowanie. Jeśli szukacie zawrotnej akcji, możecie jej tutaj nie znaleźć. Jeśli jednak interesuje was psychologia, zagadki czy kryminał, to jak najbardziej mogę wam ten tytuł polecić.

  • Recenzja mangi: Jun Mochizuki - „Księga Vanitasa"

    księga vanitasa

    Księga Vanitasa

    waneko

    Autor: Jun Mochizuki
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Dawno, dawno temu żył znienawidzony przez wszystkich wampir Vanitas. W przeciwieństwie do innych wampirów przyszedł on na świat w noc pełni błękitnego księżyca, który jest uważany za zły omen. Wampiry urodzone podczas pełni szkarłatnego księżyca obawiały się tego odmieńca, dlatego przepędziły go z wioski. Vanitas w swoim sercu poprzysiągł zemstę i stworzył księgę przepełnioną mocą ingerowania w prawdziwe imiona wampirów. Orzekł, że osoba, która posiądzie tę książkę, stanie się tą, która zgładzi wampiry szkarłatnego księżyca. W czyje ręce trafi magiczny wolumin i jak potoczy się los wampirzej społeczności?


    Na początku pierwszego tomu poznajemy Noé – wampira, który poszukuje księgi Vanitasa, by przekonać się na własne oczy, jaka jest jej prawdziwa natura. Na pokładzie sterowca lecącego do Paryża spotyka mężczyznę, który jest posiadaczem wspomnianego wyżej tomu, a imię odziedziczył po jego stwórcy. Okazuje się, że to zwykły śmiertelnik, lekarz specjalizujący się w wampirach. Jego misją jest poszukiwanie nosicieli klątwy – wampirów, które bez żadnego powodu nagle zaczynają zachowywać się dziwnie i agresywnie, oraz uzdrawianie ich. Noé staje się świadkiem wyleczenia dzięki mocy woluminu i aby poznać jego sekrety – chcąc czy nie chcąc – musi trzymać się blisko Vanitasa.


    Autorką „Księgi Vanitasa” jest Jun Mochizuki, która wcześniej stworzyła mangę „Pandora Hearts”. Na początku myślałam, że obie serie będą do siebie bardzo podobne, jednakże wielce się pomyliłam. Akcja „Księgi Vanitasa” rozgrywa się w alternatywnym Paryżu, gdzie możemy rozkoszować się widokiem podniebnych sterowców. Autorka świetnie utrzymuje w fabule równowagę między powagą, mnóstwem tajemnic a sielankowymi momentami z odrobiną śmiechu. Akcja rozwija się płynnie, bez niepotrzebnych przestojów, a informacje dostajemy stopniowo, by nie pogubić się w wirze zdarzeń.


    Na obwolucie pierwszego tomu został zaprezentowany śmiertelnik Vanitas z księgą w dłoni. Tytuł idealnie wkomponowuje się w ilustracje. Na okładce przedstawiono projekt sterowca „La Baleine” – autorka opisała, jak powstawał. Na końcu mangi jest krótka historyjka pt. „Opowiedz nam, mistrzu Vanitasie” i specjalne podziękowania. Kreska pani Mochizuki jak zwykle oczarowuje swoim pięknem, a bohaterowie są uosobieniem różnorodnych cech i działają nieszablonowo.


    Uważam, że „Księga Vanitasa” to trafny wybór. Jedna tajemnica goni kolejną, są momenty grozy i sceny, przy których nie da się nie uśmiechnąć. Jeśli spodobała Ci się „Pandora Hearts”, to z pewnością i ta seria przypadnie Ci do gustu.

  • Daichi Matsuse - „Re:Zero Życie w innym świecie od zera”

    re zero

    Re:Zero Życie w innym świecie od zera

    waneko

    Autor: Daichi Matsuse, Tappei Nagatsuki, Shinichirou Otsuka
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 1+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    „Znowu przeniosło kogoś do świata fantasy?” – tak rozpoczyna się opis, który możemy przeczytać z tyłu tomiku mangi. Rzeczywiście, motyw wydaje się być już dość oklepany i ciężko wymyślić coś nowego. „Re: Zero”  wyłamuje się jednak z utartych schematów i zdecydowanie jest tytułem, na który warto zwrócić uwagę. Manga powstała na podstawie nowelki o tym samym tytule i zyskała spory rozgłos dzięki ekranizacji w postaci anime. No dobrze, ale o czym w sumie jest „Re: Zero”?

    Subaru to przeciętny licealista, który ostatnio rzadko pojawiał się w szkole i większość czasu spędzał w domu. Pewnego dnia wyszedł do sklepu i już do mieszkania nie wrócił, bo nagle przeniósł się do miejscowości rodem z medieval fantasy. Jako prawdziwy geek był zadowolony z takiego obrotu spraw i - jak to w każdej takiej opowieści bywa - spodziewał się, że posiadał jakąś super moc. Niestety, od razu czekało go rozczarowanie. Jego dalsze losy przebiegają podobnie do tego, jak sobie to wyobraził, bazując na znanych mu innych historiach o przeniesieniu do innego świata. Spotykał piękną dziewczynę, która przedstawiła się jako Satella,a Subaru zapragnął odwdzięczyć się jej za pomoc i wspomóc w poszukiwaniu skradzionego insygnium.  W pewnym momencie oboje zostali zamordowani, a Subaru cofnął się w czasie. Na początku nie rozumiał, co tak dokładnie się wydarzyło, ale widząc umierającą Satellę, postanawił za wszelką cenę ją chronić.

    Pierwszy tom mangi to zaledwie kropla w morzu tego, co niesie z sobą cała historia. Pojawia się wiele niewiadomych oraz nowe postacie, których intencje nie są do końca znane. Fantastyczny świat wciąga, a nietuzinkowy główny bohater od samego początku nie posiada niesamowitych umiejętności, które sprawiłyby, że jest najlepszy. Subaru na wszystko sam musi zapracować i popełnia błędy, które czasem niosą ze sobą okropne skutki. 

    W Polsce obecnie wydawana jest zarówno manga, jak i nowelka - obydwie od studia Waneko. Na obwolucie widnieje tytuł zapisany po polsku i angielsku, a to przez to, że autor bardzo często w oryginale używał języka angielskiego i takie wymagania zostały postawione przez stronę japońską przy polskim wydaniu. Mnie to nie przeszkadza, ale wiem, że niektórym coś takiego może nie przypaść do gustu.

    Osobiście jestem zakochana w tej publikacji, ponieważ uwielbiam fanatsy utrzymane w takim średniowiecznym klimacie oraz dlatego, że fabuła jest nietuzinkowa i wyróżnia się spośród innych – ale o tym, co dokładnie przydarzyło się Subaru, musicie się przekonać sami. Myślę, że większość z was miała przyjemność obcować już z tym tytułem na przykład w wersji anime, ale warto też sięgnać po lekturę. Jeśli nie odstrasza was ściana tekstu, to polecam także nowelkę. „Re: Zero” to jeden z tych tytułów, który koniecznie trzeba mieć na półce.