Postapokalipsa

  • Znamy program tegorocznych Zakonek

    Oj nie nie, dziś nie próżnujemy i już spieszymy z kolejną informacją! Mimo iż wieczór gorący... Tym razem mamy dla Was program tegorocznych Zakonek, które odbędą się w dniach 13-15 sierpnia. Jutrzni co prawda nie będzie, ale za to możecie się spodziewać innych ciekawych atrakcji.
    Uczestnicy będą mogli zagrać w juggera, porzucać kapslem lub podkowami (we własnym zakresie) lub powalczyć o kratę.
    Nie zabraknie też konkursów strojów oraz turniejów. Chętni będą również mieli okazję wziąć udział w wieczornym larpie, a na warsztatach praktycznych nauczą się tworzyć własne bolasy, by potem sprawdzić, kto lepiej się nimi posługuje.
    Nie o wszystkim możemy tu napisać, jednak zapewniamy, że atrakcji na pewno nie zabraknie i będziecie mieli co wspominać.

    A po więcej informacji odsyłamy do:
    Harmonogramu
    Opisu atrakcji
    Jak również na stronę wydarzenia na FB.



  • Przedłużenie zgłoszeń postaci na Ziemie Jałowe

    Spóźnialscy nie zawsze mają pecha. Czasem łaska organizatorów nie zna granic. Ziemie Jałowe ogłosiły przedłużenie zgłoszeń postaci! Masz czas na to do 19 czerwca.

    Ci którzy takie zgłoszenie wysłali mogą już teraz odbywać fabularne rozmówki, poplotkować o tym co się w larpowej społeczności dzieje lub opublikować ogłoszenie o sprzedaży teściowej w miejscowej gazetce, która będzie dostępna podczas trwania larpa.

  • Jałowy Patronat

    Po długiej drodze Twoim przemęczonym oczom ukazują się jakieś koślawe zabudowania, bez ładu. Wszędzie rozlega się dziwny swąd, ale ciało przebiega prąd energii - wreszcie ludzie. Lepsze to niż samotna tułaczka pustkowiami bez nadziei na znalezienie jedzenia czy wody. Może mieszkańcy wskażą Ci drogę do jakiegoś źródła? A może zatrzymasz się tu na dłużej... lub na zawsze.

    Pod nasze patronackie skrzydła wzięliśmy Zagłębiowski Konwent Postapokaliptyczny - Ziemie Jałowe, które wcale nie muszą oznaczać jałowego czasu, bo ten spędzisz tu bardzo kreatywnie! Trzydniowy larp utrzymany w klimacie postapokaliptycznego westernu wciągnie Cię w swoje realia i przeniesie do miasta Zgorzel i pustkowi, które... nie będą takie puste. Na swojej drodze znajdziesz choćby fort Olejarzy, w którym dostaniesz parę zleceń, wioskę Radneck'ów, a także będziesz miał okazję odbyć nieprzyjemne spotkanie z Łowcami Niewolników. Nie zabraknie też zrzeszonych mutantów. Szykuj swoją broń i uważaj... Wasteland to nie rurki z kremem. Po tym wszystkim będziesz się mógł zrelaksować przy piwku w klimatycznym Saloonie 19 lub... jedziesz dalej! Jugger, walki gladiatorów, tematyczne imprezy! Będziesz też mieć okazję spotkać się ze Szmidtem, wziąć udział w wiedzówkach i wygrać nagrody. A jeśli masz niepotrzebne śmieci to pamiętaj, że co dla Ciebie śmieciem dla innego... surowcem na strój, chociażby. Na giełdzie szpeju będziesz mógł się wymienić na coś co Ci się przyda. Zapraszamy 4 - 10 lipca do Będzina, gdzie opuszczony budynek kopalni będzie waszym domem na cały tydzień!

  • Koncerty na Ziemiach Jałowych

    Konwent czy koncert? Dwie różne formy, tak samo fajne, że nie wiesz co wybrać... Niech dylematy nigdy więcej Cię nie dręczą! Oto dwa w jednym! Jeśli wasteland zawsze był dla Ciebie kuszący, jednak był zbyt pusty i cichy to teraz się to zmieni. Ziemie Jałowe przygotowały dla Was występy czterech zespołów na piątkowy wieczór! Muzycy ożywią będzińskie pustkowia klimatycznymi dźwiękami, by zwołać do siebie liczne grono zmęczonych podróżników. A jeśli myślisz, że w Zgorzel nie ma takiej sceny, która by się nadawała dla nich to się grubo mylisz.*

    *Ewentualnie się nie mylisz, ale co za problem to zmienić? Możesz przyczynić się do tego i być dumny, że artyści występują na Twoim dziele. Zgłoś się jako Warboy do obsługi! Tak, to jest promocja informacyjna. Dziś tak jakby wszystko jest "2w1".

  • Patronat nad Zakonkami objęty

    Kiedy nic Ci w życiu nie idzie i tracisz nadzieję na znalezienie miłości to zwykle pojawia się myśl by wstąpić do zakonu. Przynajmniej zrobisz coś dobrego dla ludzi. Ale, ale... są różne zakony na tym świecie. Choćby taki Zakon Świętego Płomienia, który organizuje kolejną, już dziewiątą, edycję Zakonek! A wspominając o tym, chcemy powiadomić, że objęliśmy to wydarzenie patronatem medialnym.

    Zakonki są konwentem w klimacie postapokaliptycznym, który z roku na rok zdobywa coraz większą popularność. Więc nie bój się zakonnych zakamarków, bo wcale nie muszą one oznaczać modlenia się po kątach czy pielgrzymek na kolanach. Tam wybiegasz się podczas Juggera, odwiedzisz słynny bar i wytarzasz się w pyle poradzieckiej bazy paliwowej. I wiele, wiele innych. Zapraszamy do Raszówki w dniach 13-15 sierpnia! My będziemy na pewno ;)

  • Nowa antywitryna Rafinerii

    Konwenty konwentami... Wszędzie ich pełno. A tu mamy Antykonwent! Który właśnie postawił swoją antywitrynę. Na niej możecie już znaleźć ramówkę nadchodzącej Rafinerii, a gdy nie macie za wiele do roboty, a już tym bardziej nie macie pomysłów co zrobić ze swoim czasem - możecie po prostu popatrzeć jak wam mija. A przynajmniej do dnia rozpoczęcia wydarzenia.

  • Frakcje na OldTown

    Jest jedno takie przysłowie... Jak to było... A! W kupie raźniej! A szczególnie na OldTown, więc czemu by nie zgłosić frakcji? Realizuj swoje intencje larpowe w grupie, lepiej i efektywniej. Zgrana drużyna zawsze gwarantuje więcej zabawy, a może przyłączy się do was ktoś ciekawy? Nie czekaj ze zgłoszeniem, masz na to czas tylko do 15 maja!

  • Przedłużenie przedpłat na Ziemie Jałowe

    Ojej... widzę, że nie zdążyłeś załapać się na niską cenę? Nie martw się! Organizatorzy Ziem Jałowych myślą o takich jak Ty! Jeszcze do końca maja masz czas na dokonanie przedpłaty, więc tym razem nie zwlekaj z decyzją ;) 

  • Zajawka Zakonna

    Mamy pewną ciekawostkę... I mamy zamiar się nią podzielić. Jest to... Oficjalna zajawka programowa na stronie Zakonek! Zaspokójcie swoją ciekawość i zobaczcie jaki motyw szykują dla Was organizatorzy w tym roku.

  • Otwarte zgłoszenia programu na Ziemie Jałowe

    Jeśli kreatywność jest Twoją mocną stroną, a pomysły Ci się nie kończą to coś dla Ciebie! Podziel się tym co masz w głowie i zgłoś swój punkt programu na Ziemie Jałowe. Zostaniesz za to nagrodzony zniżką. ;)

  • Antykonwent Rafineria pod patronatem Konwentów Południowych

    Konwent, który nie jest konwentem - Rafineria: 100% Czystego Tornado. LARP postapokaliptyczny w klimatach Neuroshimy, już 1 - 7 sierpnia nieopodal Łodzi, w sugestywnie brzmiącej miejscowości o nazwie Piątek. Mimo, że to ANTYkonwent, to i tak objęliśmy go patronatem medialnym. Jeżeli ktoś chce przeżyć niezapomnianą przygodę i na tydzień stać się jednym z niewielu ocalałych po atomowej zagładzie, to jest to idealna wręcz okazja. 

  • Relacja z konwentu: Ućkon 3 - Jest progres

    Łódź znajduje się w centralnej części Polski. Posiada też dobre połączenia z większymi miastami takimi jak Warszawa, Wrocław, Kraków, Gdańsk, Bydgoszcz czy Poznań. To właśnie tam odbył się konwent Ućkon 3. Konwentowicze z najdalszych części Polski mają do Łodzi w granicach 300km, ale czy warto je przebyć, aby dostać się na to wydarzenie? Czy w przyszłości ten event stanie się jednym z większych, czy pozostanie wydarzeniem regionalnym, jak do tej pory?

  • Recenzja książki: Robert J. Szmidt - „Otchłań”

    Robert J. Szmidt - „Otchłań”

    insignisWydawnictwo: Insignis
    Liczba stron: 384
    Cena okładkowa: 37,99 zł

    Otchłań jest jedną z wielu książek osadzonych w Uniwersum Metro 2033. Jest to świat ogarnięty zniszczeniem, promieniowaniem i zmutowanymi bestiami 20 lat po wojnie atomowej, wymyślony na potrzeby sagi Metro, autorstwa Dymitry Glukhowsky'ego. W tym momencie składa się ona na trylogię Metro 2033, Metro 2034 oraz Metro 2035, których akcja toczy się właśnie w moskiewskich tunelach. Autor postanowił podzielić się światem tak, by inni autorzy z całego świata mogli dołożyć swoją cegiełkę i trzymając się pewnych wytycznych, wspólnie tworzyć spójne uniwersum. Robert J. Szmidt zabiera nas znacznie bliżej, bo do zniszczonego wojną Wrocławia.

    Mieszkanie w dawnej stolicy Dolnego Śląska nie należy do najłatwiejszych. Klasycznie już, przebywanie na powierzchni jest ograniczone czasowo przez zmutowane drapieżniki i wysoką radiację. Niemniej jednak nawet krótkotrwały pobyt pod gołym niebem w Otchłani jest szaloną eskapadą. Każda roślina i każde zwierzę próbuje dopaść człowieka. Wielokrotnie zaznaczone jest, że dwunożni stanowią ulubiony pokarm wszystkiego co pełza, stąpa czy rośnie w ruinach zniszczonego miasta. Przyspieszona ewolucja wyostrzyła wszelkie zmysły i zamieniła w drapieżniki wszystko, co tylko pojawiło się w obszarze działania promieniowania. Wszechobecne rośliny w zastraszającym tempie pochłonęły pozostałości po budynkach, zamieniając je w sterty porośniętego gruzu. Jedynie w kanałach było stosunkowo bezpiecznie i to właśnie tam przetrwała ostatnia enklawa ludzkości. Nawet tutaj, w głębokich podziemiach, człowiek nie jest wolny od następstw mutacyjnych. Praktycznie każdy korytarz, tunel i rura porośnięty jest tajemniczym lekko świecącym grzybem, nazwanym „Neonówką”. Ludzie zamieszkujący dawną kanalizację już dawno do nich przywykli, szczególnie że nie są one specjalnie niebezpieczne... na razie...

    W Polsce nie ma zbyt wiele broni palnej. Tym, którzy ją zdobyli bądź posiadali z racji wykonywanego wcześniej zawodu, szybko skończyła się amunicja. Elektronika także nie wytrzymała zbyt długo. Do łask wróciła broń biała i miotana, łuki i kusze, a światło dawały wszędzie proste lampki łojowe i neonówki. Zanikały też wśród ludności umiejętności czytania i pisania, znajomość historii i geografii stała się zupełnie zbędna, a liczyły się raczej umiejętności praktyczne. Prowizoryczne szkoły prowadzone przez Pamiętających, znikały jedna po drugiej.

    Głównymi bohaterami są dwie, a później trzy osoby. Nauczyciel, który był jednym z ostatnich Pamiętających - nazwany tak ze względu na swój poczciwy wiek (40 lat. Tutaj to bardzo dużo. Większość nie dożywa 30 roku życia), pozwalający mu pamiętać świat sprzed wojny i nauczać o nim. Drugim bohaterem natomiast jest jego syn - Niemota. Głuchoniemy chłopak jest ewenementem w tym małym światku, rządzącym się brutalnymi, wręcz drakońskimi prawami, nakazującymi pozbycia się upośledzonych dzieci tuż po urodzeniu, by nie zabierały cennej przestrzeni i pokarmu. Nieco później dołącza do nich młoda dziewczyna o imieniu Iskra. Wulgarna i doświadczona życiowo nastolatka, skrywająca wiele sekretów.

    Książka opowiada o wędrówce przez niebezpieczne tunele, enklawy - jak nazywano tutaj małe społeczności zamieszkujące najczęściej stare burzowce (duże "komory" mające zbierać nadmiar wody w wypadku dużych opadów), rury a nawet częściowo tereny na powierzchni. Wielokrotnie ocierając się o śmierć, Nauczyciel próbuje dotrzeć do odległej wieży SkyTower, by otrzymać azyl dla siebie i dla niepełnosprawnego syna. Nigdy by się mu nie udało, gdyby nie to, że był on przed wojną wyszkolonym żołnierzem, a później należał do Czarnych Skorpionów - grupy elitarnych wojowników złożonej z byłych wojskowych, która prowadziła krwawe wojny niedługo po zejściu ludzi do podziemi.

    Otchłań wbrew pozorom jest dosyć lekka i przyjemna w czytaniu. Nie męczy, opisy są przejrzyste i zrozumiałe, a dialogi naturalne i swojskie. Po ciężkim klimatycznie Metrze 2035, mogłem odpocząć i zanurzyć się w pełnej przygód i niebezpieczeństw powieści. Nawet drastyczne wydarzenia zostały przedstawione w taki sposób, że nawet nieco młodsi, nastoletni czytelnicy nie powinni mieć z nimi problemów.

    Dobrze się bawiłem czytając Otchłań. Uważam, że Szmidt dobrze wykonał swoją pracę i z czystym sercem mogę polecić książkę dalej. Również młodszym czytelnikom. Wiele nawiązań do obecnej popkultury jest też swoistym smaczkiem dla młodzieży. Oceniam opowieść o Wrocławiu w wersji postapokaliptycznej na osiem punktów, w dziesięciostopniowej skali.

  • Recenzja książki: Dmitry Glukhovsky - „Metro 2035”

    Metro 2035

    Dmitry Glukhovsky - „Metro 2035”

    insignisWydawnictwo: Insignis
    Liczba stron: 540
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Metro 2035, tak jak dwie poprzednie odsłony trylogii (Metro 2033 i Metro 2034), opowiada o świecie dotkniętym apokalipsą zgotowaną przez człowieka. Trzecia wojna światowa była jednocześnie ostatnią. Rakiety z głowicami nuklearnym wyleciały ze swych silosów, by siać zniszczenie. Promieniowanie szybko zabiło tych, których nie usmażyły fale cieplne z pocisków i jednocześnie tych, którzy nie zdążyli schować się w bezpiecznym, moskiewskim metrze.

    To właśnie w nim, w ciemnych i obszernych tunelach, zachował się ostatni bastion ludzkości. Na stacjach założono swego rodzaju państwa-miasta, między którymi zawierano sojusze, handlowano, uprawiano grzyby czy hodowano świnie. Każda ze stacji charakteryzowała się swoją specyfiką, zależna od dostępności materiałów, broni lub sąsiedztwa ośrodków kultury. Szybko utworzono związki, z których wyrosły specyficzne państwa. W tym Hanza, znana też jako Linia Okrężna. Stolica handlu, która tworzy krąg, przez który wiedzie jedyna droga na odległe stacje. Panował tutaj dostatek, a ludziom, jak na warunki panujące w podziemiach, żyło się całkiem dobrze, dzięki świetnie wyszkolonej armii i stałym dostawom towarów i naboi pełniących rolę środka płatniczego. Drugim ważnym związkiem jest Linia Czerwona, wyznająca poglądy komunistyczne. Jedzenie na kartki dla pracujących, wspólne dobra oraz praktycznie nieograniczona czymkolwiek władza. Ludności, która tu żyje, bez przerwy wpajana jest do głów propaganda, robiąca z nich posłuszne marionetki, niezdolne do samodzielnego myślenia i podejmowania działań przeciw uciskowi (którego oczywiście nie ma). Trzecią siłą okazuje się być Rzesza... W jaki sposób w kraju takim jak Rosja powstał faszystowski odłam, pozostaje dla mnie zagadką. Niemniej jednak zamiast czystości rasy, w metrze 2035 główną doktryną okazuje się być czystość gatunku. Wszyscy upośledzeni, zwani Ułomnymi, są szykanowani, zmuszani do ciężkich robót i zabijani. Dwie ostatnie siły toczą ze sobą odwieczny konflikt, który utrzymuje się w stanie tuż przed wybuchem wojny.

    Metro 2035 jest samodzielną kontynuacją przygód Artema z pierwszej części trylogii. Oznacza to, że znajomość poprzedniczki nie jest wymagana, żeby zrozumieć wydarzenia mające miejsce w metrze. Niemniej jednak liczne nawiązania, a nawet postaci, które pojawiają się w obu odsłonach cyklu, łatwiej zrozumieć po lekturze całości. Szczególnie że niejednokrotnie działania osób i grup są ściśle powiązane z poprzednimi wydarzeniami. Tym bardziej w wykonaniu samego Artema.

    Po tym co zaszło w Metrze 2033, Artem - uważany za bohatera - próbuje odpokutować swój czyn. Praktycznie codziennie od dwóch lat próbuje porozumieć się ze światem, wychodząc na zewnątrz i wystawiając się na niebezpiecznie wysokie promieniowanie. Jego próby nawiązania kontaktu radiowego spełzają na niczym. Przez to wszystko oddala się od własnej żony, a jego znajomi i przyjaciele ze stacji WOGn, gdzie przyszło mu mieszkać, mają go za dziwaka, a nawet szaleńca. Artem ma wielkie marzenie i żyje ideałami, za którymi udaje się w szaleńczą i niebezpieczną podróż, tylko dla mało wiarygodnych informacji o nawiązaniu kontaktu przez radiotelegrafistę na drugim końcu metra. W poszukiwaniu prawdy i dla oczyszczenia sumienia jest w stanie poświęcić niemal wszystko, w tym własne życie. Nikt nie chce mu uwierzyć i wszyscy mają go za szaleńca, poza kilkoma osobami, wędrującymi razem z nim. Nie raz i nie dwa Artem popadał przez to w niewolę, był torturowany, strzelano do niego i goniono. Wiele razy tylko cud, szczęśliwy splot zdarzeń i niespotykana bezinteresowność innych ratowały mu życie.

    Książka odziera bohaterów i całe metro z magii. Wyjaśnia wiele rzeczy, które nie powinny zostać wyjaśnione i obnaża ze wszelkich tajemnic, skrzętnie aktywnych przez całe lata życia w podziemiu. Skupia się na ludziach, polityce i zależnościach między stacjami. Sama podróż przestała być wyzwaniem. Tunele już nie zabijają nieostrożnych. Za to dramat zwykłego człowieka, jego smutna egzystencja i pogoń za przeżyciem oraz najprostszym pragnieniami są tutaj przedstawione bardzo dokładnie. Pokazano tu ludzi jako istoty żyjące z dnia na dzień. Biedę, wśród której człowiek z kurą jest bogaczem. Nie ma tu marzeń. Jest tylko dzień kolejny, który trzeba przetrwać. Nawet ci, którzy niegdyś wierzyli w archetypy i bohaterów mogących w pojedynkę odmienić los tysięcy, przestają mieć nadzieję.

    System dialogów jest ciężki do zrozumienia. Często wiele osób wypowiada się naraz, bohater też niejednokrotnie mówi sam do siebie. To wszystko tworzy swoistą plątaninę, w której ciężko jest połączyć odpowiedni tekst z mówcą. Ponadto zdania są urywane w połowie, a sposób mówienia Artema skrótowy i często wyglądający na mowę szaleńca, co oczywiście było specjalnie wprowadzonym zabiegiem. Całość można odbierać jako próbę urealnienia wymiany zdań. Czy udaną? No cóż, to już musicie ocenić sami, czytając książkę.

    Dla mnie Metro 2035 było trudne i męczące. Ale nie dlatego, że to zła lektura. Przywykłem do wielkiego patosu, w którym główna postać świeci na tle innych i jest typowym bohaterem, który mimo wielu przeciwności, dąży do celu i osiąga go. Tutaj mamy podróż człowieka wyniszczonego psychicznie - wariata niemal - który poświęca wszystko w imię jednej pogłoski, w którą ślepo wierzy tylko po to, by przynieść ludziom wieści, które ich tak naprawdę nie obchodzą. Jaki jest wynik tej krucjaty? Do samego końca nie wiemy, czy to wszystko ma jakiś sens, czy to tylko zmarnowanie sił i czasu. Dialogi doprowadzały niejednokrotnie do zupełnego pogubienia się, ale to już jest kwestia stylu autora. Po skończeniu książki ma się wrażenie ukończenia całej powieści, całej historii. Tak jakby już nic więcej nie mogło się wydarzyć. Jakby wszystko było już przesądzone. Ale to moje wrażenie i wcale nie musi się pokrywać z odczuciami innych czytelników. Metro 2035 jest zupełnie inne niż jego poprzednicy, a jednak zachowuje formę i klimat, pozostając nadal starym, dobrym uniwersum. Nawet mimo ucywilizowania świata przez promieniowanie - które wzrastając - wybiło wszelką niebezpieczną zwierzynę Moskwy. To co mi przeszkadzało, to swoista "nieśmiertelność" głównego bohatera. Kiedy wszyscy wokół umierali od byle skaleczenia, sam Artem mimo taplania się w brudzie, obchodach, trupach i chorych, z plecami okaleczonymi po wielokrotnym biczowaniu drutem kolczastym, nawet przez chwilę o chorobę nie musiał się martwić. Podobnie było zresztą ze szczęściem, które tyle razy pozwalało mu przeżyć w sytuacjach bez wyjścia. Ale ja po prostu lubię się czepiać. Ode mnie książka zasługuje na takie 7, ale jestem pewien, że wielu z Was oceni ją znacznie wyżej.

  • Recenzja książki: Marcin Strzyżewski - „Transmisja”

    Marcin Strzyżewski - „Transmisja”

    Wydawnictwo: Czwarta Strona
    Liczba stron: 492
    Cena okładkowa: 36,90 zł

    Transmisja jest osadzona w świecie po wojnie nuklearnej. Jednak zniszczenie nie ogarnęło całego świata, a jedynie Stany Zjednoczone oraz część Afryki i Władywostok w Rosji. 70 lat po katastrofie życie toczy się normalnie, oczywiście poza „strefami”, które są odcięte od świata, a ludzie mieszkający w nich, nie mają pojęcia, że świat przetrwał i są przekonani, że wszystko zostało zniszczone.


    Książka opowiada o przygodach reportera piszącego dla największego portalu internetowego z wiadomościami na świecie. Timur Denkin – bo tak nazywa się główny bohater – jeździ po świecie odwiedzając strefy i opisując jak wygląda życie w nich. Artykuły nie są specjalnie poczytne, a sam Timur nie wspina się po szczeblach kariery. Nikogo nie obchodzą zniszczone wojną tereny i ludzie, którzy zrobią wszystko, żeby przetrwać. Ogromny dysonans pomiędzy życiem w strefach i poza nimi sprawia, że momentami miałem wrażenie czytania dwóch różnych powieści i gdyby nie postać głównego bohatera łączącego to w całość, nie uwierzyłbym, że to jedna i ta sama planeta.

    W ten właśnie sposób dochodzimy do szczegółów świata i przyszłości przedstawionej przez autora. Wojna wywołana przez agresję USA skończyła się dla imperium tragicznie. Pociski nuklearne, poza kilkoma, zostały zestrzelone nad oceanem przez rosyjskie i chińskie systemy antyrakietowe. Niestety, jak wspomniałem wyżej, nie udało się obronić wszystkich. Afryka oraz Władywostok oberwały. Kontrnatarcie nastąpiło błyskawicznie. Najpierw rakiety zniszczyły większość dużych miast i obiektów wojskowych, następnie tysiące chińskich czołgów i setki tysięcy żołnierzy wylądowało w Ameryce, dokańczając dzieła zniszczenia. Szybko utworzono w tych miejscach skażone strefy, do których dostęp został mocno ograniczony, a ruch ze środka do cywilizacji całkowicie odcięty. Promieniowanie, bandyci, brak dostępu do czystej wody czy jedzenia oraz lekarstw sprawił, że śmiertelność znacznie wzrosła, a średnia długość życia zmalała. To jednak nie wszystko, gdyż tak zwani streferzy, bez prądu, infrastruktury czy systemu komunikacji, byli przekonani, że cała Ziemia jest w takim stanie.

    70 lat takich warunków zmieniło ludzi. Prawie wszyscy byli w jakiś sposób zdeformowani drobnymi mutacjami i uszkodzeniami genetycznymi, objawiającymi się dużo niższym wzrostem, naroślami czy nienaturalnie zniekształconymi kończynami. Deficyt wody, jedzenia, środków do życia, fabryk i manufaktur zmienił życie mieszkańców stref nie do poznania. Teraz liczy się wszystko. Każda śrubka, kawałek plastiku czy mięsa. Woda, choćby nieważne jak brudna i skażona, nigdy nie jest wylewana. Higiena osobista niemal nie istnieje, a ubiór to tak naprawdę strzępy szmat byle jak połączonych razem. Robactwo w formie wesz i pcheł jest absolutnie normalne i nikt już nie zwraca na to uwagi. Wszystko poddawane jest pełnemu recyklingowi. Nawet ludzkie ciała, z których mięso jest jedzone a z kości powstają narzędzia. Brzmi strasznie? Autor wielokrotnie podkreśla by nie oceniać z góry, ponieważ nie wiemy, co my byśmy zrobili w sytuacji, w jakiej znaleźli się ocaleni...

    Kontrast stanowi życie w Europie i Azji, toczące się całkowicie normalnym trybem. Ludzie pracują, zarabiają, oglądają wiadomości, piją kawę w drodze do pracy... Wszechobecny ścisk w komunikacji miejskiej jest czymś normalnym. Nowe technologie powstają nieprzerwanie, a firmy wciąż wypuszczają na rynek kolejne edycje ułatwiających życie zabawek.

    Główny bohater nie jest bogaty. Ba, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że żyje z dnia na dzień, choć ma gdzie mieszkać (gigantyczny odpowiednik bloku mieszkalnego z małą kawalerką, gdzieś na obrzeżach miasta), co jeść (głównie papka o odpowiednim smaku, dostarczająca najważniejszych substancji i witamin) i za co się ubrać. Pracuje jako wolny strzelec dla największej na świecie platformy informacyjnej "Szanghaj Ribao", tworząc reportaże z wycieczek do zakazanych stref. Kiedy redakcja proponuje mu serię reportaży filmowych i dłuższy wyjazd, godzi się, choć nie bez wahania. Jeszcze nikt nie był w tych niebezpiecznych miejscach na tak długo. Jednak wysokie zarobki i nieodparta chęć przeżycia przygody kuszą zbyt mocno, by można było się oprzeć.

    Marcin Strzyżewski nie cacka się. Opisuje świat brutalnie, prawdziwie i bez uładnień, do których mogliśmy przywyknąć przy filmach (Mad Max) i grach (Fallout). Śmiertelne niebezpieczeństwa czają się na każdym kroku, poczynając od bandytów, przez robactwo, a na chorobach kończąc. Wszystko to nadaje historii pewnej prawdziwości. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że wydawało mi się, iż czytam po prostu reportaż z jakiejś zamkniętej strefy. Niezmiernie podobała mi się też rozmaitość postaci i ich charakterów oraz różnorodność w warunkach życiowych streferów oraz mieszkańców miejsc nieobjętych kataklizmem. Wyłapałem też wiele nawiązań do popkultury i niemało ukrytych żartów na tematy dzisiejsze. Sporo też widać nawiązań do najważniejszych dzieł traktujących o postapokalipsie. Osoba zaznajomiona z tematyką na pewno sama zauważy, czym autor książki mógł się miejscami inspirować.

    Czy polecam Transmisję? Z całego serca! Jest to jedna z lepszych książek bazujących na świecie po zagładzie nuklearnej, ale w trochę innym ujęciu. Historia też trzymała nas w napięciu do ostatniej chwili, mimo tych kilku momentów, gdzie akcja zwalniała i skupiała się tylko na próbach przetrwania głównego bohatera, co wcale nie oznacza, że te chwile były nieciekawe. Chciałoby się napisać znacznie więcej, ale nie chcę psuć Wam książki. Ode mnie mocne 9,5!

  • Wypadek na OldTown i oficjalne oświadczenie organizacji

    OldTown się już skończył, ale pozostawił po sobie nieco goryczy. Nie wiem czy wiecie, gdyż niestety z powodów osobistych nie mogliśmy ostatnio na bieżąco raczyć Was informacjami, ale na starym miasteczku wydarzył się niefortunny wypadek, o którym przeczytacie choćby tutaj:
    http://stargard.naszemiasto.pl/artykul/wypadek-na-oldtown-festival-nietrzezwy-niezarejestrowanym,3461119,artgal,t,id,tm.html

    Wczoraj, w godzinach południowych, organizacja wydała oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Wierzymy, że za rok, ten jedyny w swoim rodzaju festiwal post apokaliptyczny będzie jeszcze lepszy i przede wszystkim bezpieczniejszy.

  • Program OldTown, czyli co, gdzie, kiedy i jak

    OldTown już wygląda zza rogu i wyciąga do nas swoją ghulowatą rękę. Przerażeni odsuwacie się, jednak zauważacie w jego dłoni pomiętą i mocno podniszczoną karteczkę. Z odrazą przyjmujecie "podarek" i delikatnie go rozkładacie. Tytuł głosi: Program OldTown 2115...

  • Zakonki także mają program atrakcji

    Zakonki przygotowały dla Was program atrakcji. A raczej ich godzinową rozpiskę, bo przecież większość atrakcji na konwentach tworzona jest przez świetnych ludzi, bez których takie wydarzenia nie miałyby szans zaistnieć.

  • OldTown Spotlight - Jakub Kowalczyk

    OldTown rozwija się w niewyobrażalnym tempie. Jaką skalę osiągnie w tym roku? Czy nadejdzie prawdziwa apokalipsa? Co było pierwsze? Kura czy jajko? Zapraszamy na wydarzenie na Facebooku i na sam festiwal.

    Ciekawą inicjatywą jest także OldTown Spotlight. Jest to seria ukazująca artystów powiązanych z tematyką post nuklearnego uniwersum. Pierwszym z gości będzie Jakub Kowalczyk znany ze swojej wizji Katowickiego Spodka po wojnie nuklearnej. Specjalnie dla Starego Miasta narysował Stadion Narodowy w Warszawie.