Na konwent zostałem w sumie zaproszony na jakieś dwa miesiące przed nim samym. Z tego co udało mi  się zauważyć, Snowdrop był nieźle reklamowany jak na jednodniowe wydarzenie. Plakaty promujące pojawiły się też na B-Xmass Con 4. Nie oczekiwałem wiele, ale też nie zaniechałem swoich obowiązków. Przygotowałem jak zwykle 4 godzinnego LARP-a (ostatecznie trwał nieco ponad trzy) i będąc gotowy poszedłem spać. Jedyny problem polegał na tym, że już godzinę później wstałem i zbierałem się na busa :-). Ach te zarwane noce... Ok godziny 6:40 wsiadłem do dosyć luksusowego PKSu wraz z siostrą i jej chłopakiem. Czekała nas dwugodzinna podróż w nocnych ciemnościach i jak się okazało, oni także snu nie zaznali. Zapowiadało się, lekko mówiąc, śpiąco ;-).

balwankiTrafić na conplace nie było zabójczo trudno, ale bez przewodnika w postaci znajomego mieszkańca, który także na imprezę się wybierał, nie trafilibyśmy (winą jest brak sprawdzenia mapki przed wyjazdem...). Na akredytacji siedziały trzy osoby obsługując średniej wielkości kolejkę. Porządku pilnowały dwa bardzo mordercze bałwany (zdjęcie). Kartonikowe, prostokątne, śliskie identyfikatory, informator wielkości nieco powiększonego dowodu osobistego (w oprawce ładnej ;-) ) oraz zakładka były rozdawane każdemu uczestnikowi. Na wejściówkach było też rozdzielenie na cosplayerów, helperów, twórców atrakcji, gości oraz zwykłych uczestników. Jedynym minusem był brak smyczy, które nie doszły na czas. Zamiast nich dostaliśmy cienkie wstążki...

graczePo załatwieniu formalności, nasza grupka ruszyła rozejrzeć się po Pałacu Młodzieży, gdzie odbywał się konwent. Sal stricte nie było. Dwie panelówki znajdowały się w dużych wnękach na kwadratowym korytarzu drugiego piętra przed games roomem. Main zajmował parter w sali teatralnej, Ultrastar miał szczęście posiadać drzwi a DDR był umiejscowiony w jeszcze innym korytarzyku. Największym przedsięwzięciem po mainie był games room. Mogliśmy tam zobaczyć kilka konsol, Osu! i planszówki. Na brak wyboru nie można było narzekać ;-). Same prelekcje były klasyczne. Nic, o czym warto jakoś szczególnie opowiadać. Myślę, że plusem jest ilość atrakcji. Jak na jednodniowy event, spis był całkiem zapchany co zresztą widać na zdjęciu. Stoisko było w zasadzie jedno. Z przypinkami, kubkami oraz plakatami. W asortymencie były także gry na Game Boy'a, ale jakoś nikt się nie kwapił z kupnem. Po południu przyjechali jeszcze wystawcy z mangami itp. Mam wrażenie, że widziałem i trzecie stoisko, ale dosłownie przez moment i nawet nie jestem pewien czy tam było, czy tylko mi się zdawało ^^. Zmęczenie robi swoje. W pewnym momencie zaczęło potwornie wiać nudą, ale to nie wina samego konwentu a raczej braku interesujących mnie atrakcji i mojej niskiej żywotności. Panele były oblegane przez tłumy, co widać na kolejnym zdjęciu. Prelegenci nie mogli narzekać na brak słuchaczy. Nie można zapominać o konkursie cosplay, który mimo jedynie dwóch uczestników - odbył się!

rozpiska atrakcji konwentu Snowdrop

Podsumowując, w kategorii „konwenty małe", Snowdrop zapracował sobie na 7/10. Dlaczego nie więcej? Brak smyczy lub innych sensownych sznurków, brak sal z drzwiami i jakoś brakowało mi czegoś więcej... Czegokolwiek co wyróżniałoby tę imprezę. Duży plus za ładne identy i informatory. No i oczywiście zakładki :-). Czy poleciłbym kolejną edycję? Zdecydowanie tak ;-).

Ocena: 7/10

Tagged Under