Konwent Love 5 był imprezą zapowiedzianą zaledwie trzy tygodnie przed jej rozpoczęciem. Pomimo tego, że jest to coroczny event, wiele osób zaczynało się niepokoić czy w ogóle się odbędzie. Kiedy kości zostały rzucone, ja sam miałem obawy czy uda się wszystko dopiąć na ostatni guzik w tak krótkim czasie. Pozytywnym zaskoczeniem była bardzo szybka odpowiedź na moje zgłoszone atrakcje. Już na niemal tydzień przed, dostaliśmy także pełną rozpiskę godzinową, więc MiOhi dało radę. Była możliwość przybycia dzień wcześniej, co z racji 3 godzinnej podróży brzmiało bardzo kusząco, finalnie jednak postanowiłem wraz z towarzyszami wyruszyć w sobotę rano. Jak się później okazało - był to błąd...

akredytacja na konwencie mangi i anime Love 5

Do Wrocławia dotarliśmy o godzinie 9:50. Szybko udało nam się zlokalizować odpowiedni tramwaj (przy drobnej pomocy „telefonu do przyjaciela" ;-) ). Po przebyciu ok 7 przystanków dotarliśmy na conplace. Spory, 4 piętrowy budynek z gigantycznym napisem „Edukacja" na dachu ciężko przeoczyć. Kolejka była malutka, ale też przybyliśmy w czasie kiedy zwykle i tak mało kto się akredytuje ^^. Po okazaniu dowodu i wpisaniu się na listę atrakcjonistów dostałem mały kwadratowy kartonik koloru pomarańczowego z grafiką przewodnią. Do wyboru jeszcze miałem żółtą dla atrakcjonistów. Udało mi się podpatrzeć także zielone. Informator był drukowany na cienkim papierze. W środku nie znalazłem regulaminu! Za to reszta, czyli opisy i tabela programowa były przejrzyste i jasne. Wyruszyłem do drugiego budynku sleepowego, który znajdował się 5 metrów za szkołą konwentową. Był to prawie całkiem przeszklony - dwuskrzydłowy budyneczek. Po wejściu zostaliśmy skontrolowani (opaski). Naprzeciwko znajdowała się lada z dwoma helperami w środku - szatnia ;-). Po obu stronach dwa pomieszczenia sleepowe w formacie ok 10x10 metrów wypchane po brzegi... Trochę mało miejsca dla tak wielkiej liczby uczestników... Po powrocie do głównego conplace'u znalazłem także osobny sleeproom dla atrakcjoistów/mediów i jeszcze dwa inne, niemal puste.

Kucyki Pony na konwencie Love 5Po przejrzeniu programu, uderzyła mnie ilość sal zajęta przez PZTA. Mniejsi i mało znani twórcy nie mieli chyba zbyt dużych szans na poprowadzenie atrakcji... Zagościłem na kilku panelach, jednak nic mnie tam specjalnie nie poruszyło. Było sporo prelekcji cosplayowych co ze względu na eliminacje do EC nie było niczym nienaturalnym. Za to kilka(!) atrakcji o tym jak robić dobre panele czy cosplaye, oraz cała masa ludzi z aparatami tytułującymi się fotografami, mimo, że większości z nich nie znałem uświadomiło mi nową modę na mędrkowanie. Nie wydawał bym takiej opinii, gdyby nie to, że byłem na dwóch panelach o tej tematyce i to co się tam działo to jakaś żenada. Ludzie totalnie nie wiedzieli o czym mówią lub też opowiadali o swoich przeżyciach z innych konwentów, zupełnie nie nawiązując do tematu. Smutne. Przeprowadziłem także kilka rozmów z nowymi „fotografami" i wyszło, że wiedzą o tym tyle co i ja, czyli prawie nic. Tyle, że ja robię zdjęcia ot tak i przyznaję, że są byle jakie. Nie zamierzam się wiązać z tą dziedziną ;-).

Dekoracji walentynkowych było malutko. Właściwie zauważyłem jedynie małe papierowe serduszka poprzyklejane na ścianach i baloniki w kształcie serduszek. Muszę jednak pochwalić conplace. 4 piętrowy moloch z czego 3 (licząc również parter) na użytek konwentu. Sale były bardzo przestronne i nieźle wyposażone. Helperzy nadążali ze sprzątaniem i nie widziałem, żeby po podłodze czy w ubikacjach walały się śmieci. Piętra miały swoje kolory, które były ukazane zarówno na planie jak i w praktyce. Wystarczyło spojrzeć na podłogę i już się wiedziało gdzie się jest, gdyż miała kolor odpowiedni piętru ;-). Na półpiętrach były też małe strefy rozrywki z mięciutkimi pufami i stolikami, gdzie można było bardzo wygodnie zacieśniać znajomości przy kawie z automatu. Pod względem ogólnie pojętego socjalu też było nieźle. Ludzie byli życzliwi i pomocni. Dało się też zauważyć jakby więcej par, ale to dzięki tematyce imprezy po prostu trzymały się bliżej siebie widocznie ;-). Zauważyłem też jakby więcej strojów niż zwykle na korytarzach.

Strefa relaksacyjna na konwencie Love 5

Przejdźmy do jednej z najważniejszych rzeczy na konwencie czyli cosplay. Przezornie wybrałem się na salę już pół godziny przed rozpoczęciem. I bardzo dobrze, bo o ustalonej godzinie sala była wypełniona po brzegi. Opóźnienie było minimalne bo prowadzący (Psiaq) nie musiał zabawiać nas żartami ;-). Liczba występów pozytywnie mnie zaskoczyła, a ich poziom sprawił, że opadła mi szczęka. Możliwe, że przez ostatnie kilka miesięcy bardzo miernych występów, moje oczekiwania się zmniejszyły, jednak wiele z prezentacji zmusiło mnie do uderzenia dłońmi kilka razy o siebie. Rywalizacja była zacięta i przed jurorami postawiono ciężkie zadanie (może oprócz zwycięskiej scenki z Bioshocka, która powaliła na łopatki i wygrała...). Na wyniki jednak nie musieliśmy długo czekać. Wszystko przebiegało nadzwyczaj sprawnie i szybko a przy tym poprawnie. Udało mi się podejrzeć dyplomy za zwycięskie miejsca. Cienkie, grawerowane tabliczki, które można sobie ładnie oprawić i pochwalić się znajomym. Eliminacje do EC zostały przeniesione i zostało trochę wolnego czasu więc zrobiłem obchód korytarzy z aparatem i złapałem kilka osób z obciachowymi minami zanim się zorientowali, że robię im zdjęcie :P. Na EC zgłoszono zaledwie, albo aż 7 - 8 strojów (nie liczyłem dokładnie). Większość z nich była na takim poziomie, że ho ho. Siedząc praktycznie tuż przy scenie widziałem każdy detal bardzo dobrze. Mi do gustu przypadła szczególnie zbroja anioła Mathaela z Diablo. Zwyciężczynią w końcu okazała się Kairi ze strojem z Red z Transistor, o włos przebijając Zela, który cosplayował pirata Mihawk z serii One Piece. Bardzo dobre wykonanie i scenka, jednak zwyciężyć mogła tylko jedna osoba... Druga szansa a Magnificonie XII w maju ;-).

W godzinach nocnych nie brakowało dalszych atrakcji. Przede wszystkim dwa LARP-y (jedenJapońskie slodyczeprowadzony przeze mnie) i kilka prelekcji. Nie udało mi się pospać, więc przez większość nocy rozprawiałem z graczami na tematy okołoRPGowe. O 6:00 wybraliśmy się wspólnie na malutkiego LARP-a na 9 osób, który niestety miał spore braki w fabule. Na szczęście udało się nam je zapchać improwizacją i jakoś to było ^^. Resztę dnia wypełniły łzawe pożegnania, pakowanie się, sprzątanie, wymiana numerów telefonów itd.

Podsumowując, oceniam Love 5 na 8 punktów w 10 stopniowej skali. Zabrakło mi przede wszystkim atrakcji konwencyjnych i ozdób. Nie żebym przepadał za walentynkami, ale jak już robić miłosny konwent... Poza tym trochę mało miejsca do spania. Cała reszta grała jak dobrze naoliwiony mechanizm. Teraz pozostaje nam tylko czekać na Magnificon!

Ocena: 8/10

Tagged Under