Recenzja książki Ciemne Tunele Siergieja Antonowa

Siergiej Antonow - „Ciemne Tunele”

insignis Autor: Siergiej Antonow
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 328
Cena okładkowa: 37,99 zł

Dzięki książce „Ciemne Tunele” ponownie wracamy do znanego z oryginalnej trylogii Glukhowsky’ego metra pod zniszczoną Moskwą. Dwadzieścia lat po wojnie nuklearnej, kiedy cały znany świat przestał właściwie istnieć w formie, jaką niegdyś znali ludzie, ci, którzy przetrwali wciąż nie uczą się na swoich błędach. Następują głębokie podziały między stacjami, chwiejne sojusze, wojny, powstają różnorodne systemy władzy z powrotem do komunizmu i nazizmu włącznie. A gdzieś w tym wszystkim tkwią stacje Wspólnoty Wojkowskiej, znane też jako Hulajpole, wyznające anarchistyczne poglądy. To właśnie tu zaczyna się nasza przygoda, w której głównym bohaterem jest jeden z „wojskowych” – Anatolij.

Fabularnie Anatolij wraz z oddziałem anarchistów musi udać się na linię czerwoną i zniszczyć tamtejsze laboratorium produkujące superludzi odpornych na promieniowanie i ból. Z takimi GML (bo tak nazywani są ci genetycznie zmodyfikowani) można objąć władzę nad całym metrem, a możliwe też, że i nad powierzchnią. Anarchiści podjęli się trudnego zadania powstrzymania komunistów przed absolutną dominacją.

Historia z początku opowiadana jest bardzo ciekawie i spójnie. Na pierwszych kilkudziesięciu stronach dowiadujemy się sporo o przeszłości głównego bohatera, między innymi to, skąd pochodzi, ale także dostarczane nam jest wiele szczegółów z historii samej stacji i jej rozwoju. Daje nam to na tyle szeroki obraz sytuacji, że nawet nie czytając książek z głównego cyklu jesteśmy w stanie bez problemu się w niej odnaleźć. Nasz Tola także jest postacią konkretną i łatwo zrozumieć jego pobudki. Znamy jego mocne i słabe strony, wiemy, czego się po nim spodziewać. Do czasu…

Właśnie. Książka ma bardzo nierówny poziom. Jak po przeczytaniu niemal połowy mógłbym spokojnie zaliczyć dzieło do jednego z najlepszych w całym uniwersum, tak kolejne strony skutecznie zniechęcały mnie do dalszej lektury. Nie doćć, że Anatolij zaczął zachowywać się zupełnie bez sensu (choćby ucięcie sobie drzemki w tunelu wentylacyjnym, kiedy tuż pod nim kłębiły się krwiożercze bestie próbujące dostać się na górę), to jeszcze sam autor stał się zupełnie niekonsekwentny i zaczął zwyczajnie gubić ważne wątki. Przykładem takiego zjawiska jest postrzelenie głównego bohatera w głowę (wyraźnie poczuł szarpnięcie, a później zauważył krew i nie był w stanie chodzić, gdyż przy każdej próbie mdlał), które zostaje zwyczajnie zapomniane i po kilku dniach Tola nie czuje już żadnych skutków rany. Ba, w ogóle jakby jej nie było! Pojawiają się też błędy logiczne, jak mijanie się w korytarzu, który był opisany jako „tak ciasny, że ledwo udało się do niego wcisnąć w pozycji przygarbionej”. Zresztą wielki, barczysty i ponad dwumetrowy mutant nie miał większych problemów, żeby iść tym samym korytarzem. To tylko kilka zarzutów, wymienienie wszystkich tego typu kwiatków zajęłoby kilka stron.

Warto zwrócić uwagę na samą historię, która również ucierpiała gdzieś w połowie książki przez gubione wątki, bezsensowne zachowania postaci oraz styl pisania, który możemy znać z forów dla początkujących pisarzy. Mam na myśli to naiwne podejście z bajek fantasy, gdzie bohater z każdego niebezpieczeństwa wychodzi przez zupełny przypadek, bo akurat tuż obok pojawił się niezbędny element pozwalający się uratować. Taki zabieg nie jest zły, póki nie powtarza się go za każdym razem.

Czytając „Ciemne Tunele” zwróciłem też uwagę na jedzenie. Zwykle nie przejmuję się takimi szczegółami, tak jak tym, że bohaterowie się nie myją czy też nie załatwiają swoich potrzeb fizjologicznych. Tylko że w tym wypadku autor kilkakrotnie zaznaczał, że Anatolij nie przyjął pokarmu przez trzy dni, a później, kiedy wszyscy jedzą, on wprost odmawia kolejnych posiłków. Łącząc to z postrzałem w głowę, wielokrotnym pobiciem i innymi urazami, których doznał, wychodzi na to, że jest on nieśmiertelny i nie musi jeść, pić, ani martwić się o jakiekolwiek drobnostki, takie jak promieniowanie (tutaj też pojawiły się spore rysy w opowieści, gdyż bohater powinien przyjąć sporą dawkę, a jakoś się o tym nie wspomina). Ostatnim zarzutem będzie zmieniający się nastrój powieści i koncepcja bohatera: Tola wychodzi na niebywale rozchwianego emocjonalnie człowieka. Nie byłoby może w tym nic złego, gdyby nie wspomniany wstęp i niemal połowa książki, gdzie była to zupełnie inna osoba.

Podsumowując: można przeczytać „Ciemne Tunele”, ale części z Was pewnie ta książka pozostawi głęboki niesmak. Powieść miała spory potencjał, który został niestety zmarnowany: na początku czuje się rękę doświadczonego pisarza, natomiast w dalszej części była to już wesoła opowiastka jakiegoś młodzika.

Tagged Under