Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… Na zewnątrz mróz, dekoracje bożonarodzeniowe już dawno pojawiły się w witrynach sklepów, a w świecie konwentowym? W końcu edycja nawiązująca do zbliżających się dni świątecznych. Mowa tutaj o X-Mas Time 2017. Jest to zimowy event od NiuconTeamu. Czy ktoś jeszcze go pamięta? Po szczegóły zapraszam poniżej, miłej lektury!

W mroźny sobotni poranek wraz z Shitty CosplayzChoinkaruszyliśmy do szkoły, w której miał się odbyć X-Mas Time. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to skromna kolejeczka przed wejściem. Ominęliśmy ją i skierowaliśmy się prosto do akredytacji. „Dzień dobry”, „dzień dobry, my na event, Ewa prowadzi panele, ja coś tam piszę”. Na wstępie dostałem mikołajową czapkę, program i smycz z ciekawym identyfikatorem. Zapytacie: a co w nim takiego ciekawego? Otóż został on zrobiony w formie zakładki do książki, ładny, skromny, naprawdę miła rzecz. Już od samego wejścia dało się poczuć świąteczny klimat. Dawno nie byłem na konwencie, na którym tak było czuć motyw przewodni. Przy akredytacji został posadzony miś ubrany w czapkę Mikołaja i koszulkę eventową. Obok postawiono choinkę, którą skromnie przystrojono, a na każdej ścianie na całym parterze zostały rozwieszone spokojnie migające, kolorowe lampeczki. W niektórych miejscach w przejściach powieszono jemiołę, aby można było się pod nią pocałować z ukochanym/ ukochaną.

Przechadzając się po korytarzach, mijaliśmy wystawców. Trzeba przyznać, że było ich sporo, jak na tak mały konwent. Standardowo mogliśmy nabyć nowy tomik ulubionej mangi, zaopatrzyć się we wszelkiego rodzaju gadżety. W tym roku bardzo popularne stały się stoiska handmade, których również nie zabrakło na X-Masie. Fanarty, przypinki, plakaty z unikatowymi wystawcygrafikami, rękodzieło, wszystko to i jeszcze więcej posiadali w swoim asortymencie wystawcy. Kto się zmęczył i potrzebował, mógł uzupełnić cukier za sprawą azjatyckich słodyczy, czy tez skosztować innych smakołyków.  Natomiast ci, którzy byli bardzo głodni, mogli skorzystać z bufetu szkolnego, który posiadał standardowe menu w przystępnej cenie. Bufet mieścił się w piwnicy. Posilić można się było także w kafejce pod nazwą „Kawiarenka pod Rudym Elfem”, mieszczącej się na parterze. Panowała tam przyjemna atmosfera, a obsługa była miła. W pobliżu szkoły konwentowej znajdowały się Biedronka i Lidl, a komu było mało, ten miał 25 minut spacerkiem do wrocławskiego rynku. Oczywiście zawsze też pozostawała opcja pizzy na telefon.

No dobra, są wystawcy, jest jedzenie, a co z atrakcjami? Nie było ich za wiele, ale wydaje mi się, że odpowiednio do wielkości konwentu. Nie zabrakło UltraStara, umiejscowionego w piwnicznym zaciszu. Na dole mieściła się też sala wyjących Skrzatów, czyli Rockband. Do tego było kilka sal panelowych na pierwszym piętrze. Trzy panele pod rząd prowadziła ShittyCosplayz, która przyciągnęła tym samym grupkę konwentowiczów. Sam zatrzymałem się na jednej z jej prelekcji i dwóch innych, prowadzonych przez nowe osoby. Była jeszcze sala projekcyjna, gdzie puszczane były filmy, tam jednak spotkać było można pojedyncze osoby. WStar WarsSali z planszówkami panował spory ruch, było trochę gier do wyboru. Zaskoczył mnie natomiast gamesroom, na jego wyposażeniu były dwie pary okularów do wirtualnej rzeczywistości, konsole Play Station 4 oraz zdalnie sterowany robocik z Gwiezdnych Wojen, a dokładnie BB-8, droid, którym można było pokonać labirynt z opakowań po płytach z Gwiezdnych Wojen. Dla trzech osób, które zrobiły to w najkrótszym czasie, były przewidziane atrakcyjne nagrody. Jedynie, czego zabrakło, to konkurs cosplay, jednak nie zniechęciło to uczestników do założenia swoich strojów i dobrej zabawy.

Cztery lata temu, na X-Mas Time 2013, nawiązano do tradycji łamania się opłatkiem. Uczestnicy wyszli o godzinie 20 przed szkołę i składali sobie życzenia, łamiąc się przy tym Pocky. W tym roku również miało to miejsce, w podobnych okolicznościach. Taka mała rzecz, a dla niektórych bardzo wiele znaczy – podejść do drugiej osoby, niekoniecznie tej, którą znamy, uśmiechnąć się i powiedzieć kilka miłych słów.

Idąc na X-mas Time, byłem sceptycznie nastawiony, mając w pamięci poprzednią edycję. Moje wątpliwości nie zostały szybko furriesrozwiane, ale już po wejściu do szkoły widziałem, że jest inaczej, lepiej. Zauważalny był klimat, spokój, kameralna, przyjazna atmosfera. Dawno się tak nie czułem. Oczywiście nie wszystkim się podobało i nie wszystkim wystawcom zwróciły się koszty. Mniej ludzi, mniejsza sprzedaż, ale było wiadomo, że będzie to mały konwent. W sobotę odwiedziło go około 350 osób, a w niedzielę, kiedy wstęp był darmowy, nawet do 400. Trzymam kciuki za przyszłą edycję i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. W tym roku oceniam X-mas Time na 7/10. Były drobne potknięcia, ale całokształtem zasłużyli sobie na pozytywną ocenę.

Chciałem Was również przeprosić za moje spóźnienie z relacją. Zawsze staram się do tygodnia od imprezy opisać Wam jej przebieg. Niestety ostatni miesiąc nie był najłaskawszy i fizycznie brakło mi czasu. Obiecuję poprawę.

Sabat