W zeszły weekend w Krakowie, tj. 21-23 czerwca, odbyła się kolejna edycja konwentu mangowego Magnificon. Czy warto było zapłacić prawie 100 złotych za trzydniowy bilet na tę imprezę?

MIEJSCE

Jak co roku, wszystkie atrakcje miały miejsce na krakowskich targach Expo. Sleeproom znajdował się natomiast na Politechnice Krakowskiej i miał bardzo słabe połączenie komunikacyjne z targami. Uczestnicy po pieszym pokonaniu kilometra mieli możliwość przejechania autobusem dwóch przystanków, by następnie znów przejść kilometr. Niestety w tym roku specjalnie wynajęty autobus kursował jedynie w godzinach nocnych, co spotkało się z dużym niezadowoleniem wielu konwentowiczów. Przynajmniej była możliwość zostawienia swoich rzeczy w szatni na terenie targów, co choć trochę oszczędzało czas zmarnowany na przejazdach.
W samym sleeproomie nie zostały wyznaczone żadne ścieżki, co, oprócz o wiele trudniejszego dotarcia do swoich rzeczy, było bardzo poważnym zaniedbaniem zasad bezpieczeństwa.

SCENA

Magnificon słynie z tego, co dzieje się na jego scenie, tj. aż trzech konkursów cosplay (debiut, standard oraz EuroCosplay), organizowanego od trzech lat musicalu oraz koncertów, również japońskich artystów. W tym roku miały miejsce wszystkie wspomniane atrakcje.
Z trzech konkursów cosplay miałam okazję pojawić się jedynie na EuroCosplayu, na którym większość występów była na bardzo wysokim poziomie. Co prawda kilka decyzji jury wzbudziło bardzo duże rozczarowanie widowni, jednak oczom zwykłych uczestników być może umknęły detale docenione przez profesjonalistów, mających okazję ocenić stroje z bliska, także od strony technicznej. Dużo do życzenia pozostawia jednak organizacja konkursu. Pojawiły się m.in. problemy z regulaminem, sposobem traktowania uczestników oraz oceniających. Na ten temat dokładniej napisała Shappi, jedna z jurorek, w poście na swoim fanpage’u Shappi Workshop.
Tegoroczny musical opierał się na ostatnio bardzo popularnym anime „Boku no Hero Academia”. Trwający niemal półtorej godziny spektakl był prawdziwą ucztą dla oczu. Świetne stroje, chwytliwe piosenki oraz kilkukrotne nawiązywanie aktywnego kontaktu z widzami sprawiły, że osoby nie znające serii także mogły się świetnie bawić. Wszyscy cosplayerzy, nawet stojąc w tyle lub schodząc ze sceny, nie wychodzili ze swoich ról. Widownia musicalu była niemal dwa razy większa od tej na EuroCosplayu.
Do innych ciekawych atrakcji należał między innymi występ Lady Beard czy Vocaloidów, które wyświetlano na ekranie na scenie. Szkoda, że nikt nie zdjął z niej perkusji, która regularnie zasłaniała część wyświetlanej postaci. Psuło to całą efektywność pokazu.
Sama scena nie była zbyt pokaźna. Raz na jakiś czas pojedyncze reflektory włączały się w przypadkowych momentach. Na plus zasługuje jednak ustawienie aż trzech ekranów – jednego za sceną, dwóch po bokach. O ile wyświetlanie na środkowym obrazie teł nadawało klimat występom, tak na bocznych o wiele bardziej przydatne byłoby pokazywanie całego występu, wraz z cosplayerami. Nie zrobiono tego być może przez ograniczenia techniczne.
Oglądanie pokazów znacznie utrudniały ustawione na środku krzesła dla VIP’ów, które, często puste, skutecznie zasłaniały sporą część sceny osobom siedzącym na ziemi po bokach.

PAPU

Za wejściem na akredytację znajdowała się przestrzeń, na której ustawiono wiele stoisk z różnorodnymi ofertami gastronomicznymi. Można było zjeść zarówno obiad np. w postaci makaronu chińskiego, onigiri lub sushi, jak i wiele pysznych deserów – tayaki (także w wersji z lodami o smaku herbaty matcha!), dango, mochi czy bubble waffle. Na szczególną uwagę zasługiwało stoisko Matcha-Ya, oferujące oprócz tradycyjnie podanej, wysokiej jakości herbaty, wiele ciekawych deserów o tym smaku. Wybrać można było m.in. panna cottę, latte, milkshake’a czy dorayaki. Najszybciej wykupywany był jednak świeżo wypiekany melon pan.
Na piętrze znajdowała się kawiarnia i bar oferujący fast foody oraz porządniejsze posiłki, jak pierogi czy naleśniki.
Na zewnątrz Expo, z boku, ustawiony był foodtruck Yaki Kingu, w którego menu znalazły się onigri, okonomiyaki oraz kakigori dla ochłody. Oprócz pysznego jedzenia, właściciel dbał o atmosferę prawdziwego, japońskiego przydrożnego baru. Szkoda tylko, że o wozie nie było informacji w identyfikatorze. Helperzy również, spytani o jego umiejscowienie, nie byli w stanie pomóc.

ATRAKCJE

Konwentowicze mogli wziąć udział w wielu panelach, warsztatach, konkursach oraz prelekcjach. W osobnej sali umieszczono UltraStara. W sąsiednim pomieszczeniu znajdował się pokaźny zbiór gier, m.in. DDR, Sound Voltex, Jubeat, Pop’n Music, Idolki.pl, Groove Coaster, Beatmania IIDX, Taiko no Tatsujin. Były także strefy konsolówek, gier planszowych i Dorigami.
Wśród wystawców znalazły się zarówno duże, jak i małe stoiska z gadżetami popkulturowymi, odzieżą alternatywną oraz sklepy wydawnictw. U niezależnych artystów można było kupić ich różnego rodzaju autorskie wyroby, w tym zakładki, notesy, rysunki czy plakietki.
W tym samym miejscu postawiono strefę gamingową Cracow Game Days. Znalazło się w niej kilkanaście stanowisk komputerowych z ekranami o bardzo różnej wielkości (w tym na długość i wysokość kilku metrów). Wśród gier pojawił się między innymi League of Legends czy Mortal Kombat 11, mający swoją premierę zaledwie dwa miesiące temu. Oczywiście we wszystkie gry można było grać za darmo.

ORGANIZACJA

W tym roku zdecydowano się na umieszczenie akredytacji zarówno w sleeproomach, jak i na targach. Pomimo takiego rozwiązania, kolejki do sleepa niknęły dopiero grubo po godzinie 19, a do targów kolejka była jeszcze widoczna o 21 (wpuszczano od 17). Przez to wiele osób nie zdążyło na upatrzone atrakcje.
Każdy uczestnik otrzymał opaskę na rękę oraz informator (choć planowo miało go nie być). W jego środku umieszczono program, godziny odjazdów autobusu oraz mapy wystawców i Krakowa z zaznaczonym sleepem i targami. Niestety identyfikatory z niewiadomych powodów nigdy nie dojechały do sleeproomu, więc osoby, które właśnie tam postanowiły się zakredytować, w ogóle ich nie otrzymały. W momencie, w którym czterech helperów nudziło się w sleepie, przy targach wciąż stały długie kolejki. Zaplanowanie dwóch punktów akredytacyjnych przy takiej organizacji i popełnionych błędach zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem.
Niestety, zabrakło jakichkolwiek map całych targów czy choćby oznaczeń lub strzałek, przez co uczestnicy często nie potrafili odnaleźć wielu sal panelowych, atrakcji, sceny czy choćby toalet.

PODSUMOWANIE

Magnificon to impreza przeciętna z widocznie niedopracowaną organizacją, na którą składa się niewygodne umiejscowienie sleeproomu z brakiem konwentowego przewoźnika w dzień, niedoinformowanie helperów oraz bardzo wolna akredytacja. Świetny musical czy EuroCosplay nie sprawiają niestety, że impreza warta jest aż tak drogiego biletu, szczególnie gdy pierwszego dnia wchodzi się dopiero późnym popołudniem, a ostatniego wychodzi najpóźniej o 15.