Bytom, według konkursu Milki, to najmilsze miasto w Polsce. A jak to się ma do bytomskich konwentów? Szczerze przyznam, że coś w tym może być. Z organizowanych tam imprez wynosiłem raczej pozytywne przeżycia. Na Animachinie nie było inaczej. Udało mi się dowiedzieć, że zakredytowało się około tysiąca osób, co (jak na warunki niewielkiego miasta) jest zadowalającą ilością uczestników ;-).

Bytom jest miłym miejscem...

Już w piątek o godzinie 11:00 zaczęła się moja podróż. Było to spowodowane brakiem towarzystwa w podróży w sobotę. Uznałem więc, że zabiorę się ze znajomym helperem i może trochę pomogę przy „rozpakowaniu” konwentu. W Bytomiu wylądowaliśmy już dwie godziny później. Niestety zastała nas „drobna" ulewa. Skierowaliśmy swoje kroki w kierunku, który sugerowała wydrukowana mapka. Dla pewności zapytaliśmy przechodniów o dokładną drogę. Już drugi stwierdził, że nas kawałek zaprowadzi, bo i tak miał iść w tamtą stronę. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy podszedł do taksówki i powiedział, żebyśmy wsiedli. Miałem spore obawy o szczerość intencji naszego przewodnika, jednak postanowiłem zaryzykować. Opłaciło się. Zostaliśmy zawiezieni w pobliże conplace i nie zapłaciliśmy za to ani grosza. Wielkie podziękowania dla tego Pana! Był to najmilszy uczynek jakiego doświadczyłem od grubych lat…

Preludium piątkowe

akredytacja na konwencie Animachina w BytomiuSzkoła konwentowa była mi bardzo dobrze znana z innych eventów, toteż nie miałem problemów z planem budynku. Przez resztę dnia pomagałem organizacji i helperom z przygotowaniem sal. Przyznaję, że mimo mojego niemałego stażu, nigdy nie byłem pełnoprawnym pomocnikiem, a przebieg służby znałem tylko z opowieści znajomych, którzy stale zgłaszają się na „murzyna". Rzeczywiście, pracowity i nieunikający obowiązków helper zasługuje na pochwałę i respekt. Zakredytowałem się już w piątkowy wieczór. Otrzymałem smycz z logiem, kartonikowy identyfikator (miałem okazję przejrzeć wszystkie, były naprawdę ładne i zróżnicowane, każda grupa miała osobny wygląd wejściówki), opaskę na rękę, informator w formie poskładanej w harmonijkę kartki A5 na śliskim i grubym papierze oraz kartkę A4 z mapkami i tabelą atrakcji również na tym samym papierze co informator. Wszystko ładnie zrobione graficznie i opatrzone ciekawymi rysunkami autorstwa Jędrzeja „Yen” Chojnackiego. Niewiele później poszedłem złapać garść snu, by w sobotę być pełen sił i ruszyć na podbój Animachiny.

Treść właściwa

wystawcy na konwencieAkredytacje ruszyły nieco przed 9:00, jednak o tej porze mało kto tworzył kolejkę. Sam proces wydawania wejściówek przebiegał bardzo sprawnie i szybko. Wybrałem się na obchód conplace zobaczyć co zmieniło się przez noc. Po pierwsze – wystawcy. Przeznaczono dla nich salę teatralną, vel main, z poprzednich imprez. Przechodziło się tam przez „przedsionek” przeznaczony na sushi. Dalsza eksploracja ujawniła stoisko Bubble Tea oraz jeszcze kilku wystawców umieszczonych w korytarzu. Znalazłem także Ultrastar, konsolówkę (w podziemiu), Rock Band i strefę gastro z tostami, zupkami chińskimi i innym, stricte konwentowym, jedzeniem. Program zaczynał się o godzinie 10:00 w szkole konwentowej i o 11:00 w BCK (Bytomskie Centrum Kultury) w ramach Animachina Open. Był to jednodniowy mini konwent otwarty dla wszystkich, bez konieczności zakupienia wejściówki. Odbyły się tu jedne z najważniejszych atrakcji, takie jak spotkanie z Jakubem „Dem” Dębskim i Iloną „Kobieta Ślimak” Myszkowską i konkurs cosplay. Większość dnia spędziłem jednak na części zamkniętej. Odwiedzając prelekcje dało się zauważyć, że konwencją Animachiny rzeczywiście jest komiks i animacja.yodaNie brakowało tu pogadanek o Marvelu czy DC, a i stroje niektórych uczestników nawiązywały do postaci znanych z komiksów. Poziom prelekcji, na które udało mi się dostać, był zadowalający. Wydaje mi się jednak, że było za mało ludzi i część atrakcji miała dosyć niską frekwencję. Zauważyłem też spore zainteresowanie cosplayerami, którym przed conplace stado fotografów robiło masę fotek. Kiedy spojrzy się na listę gości, wszystko staje się jasne. Kairi, Shappi, Zel – kto interesuje się choć trochę cosplayem w Polsce, zna te pseudonimy bardzo dobrze. Cała trójka reprezentowała kraj na europejskich konkursach cosplay (EuroCosplay i European Cosplay Gathering). Byli także goście zagraniczni. Bell Calssara, Simona Kana Kanyan i Bellatrix Aiden. Sam także wykonałem swoją pierwszą w życiu sesję zdjęciową z Miriam „Mitsu” Lebiedzką, której bardzo dziękuję za możliwość zrobienia zdjęć i wspaniałą współpracę, bez której nie wiedziałbym jak się właściwie zachować i jakie zdjęcia robić ;-). Samą sesję będziecie mogli zobaczyć już niedługo w galerii Marcusa na naszym fanpage.

Cosplay!

sala teatralna na AnimachinieWieczorem, wraz ze świtą fotografów, wybraliśmy się do BCK, gdzie odbywać się miał konkurs cosplay. Teatralna sala i wielka, dobrze oświetlona i nagłośniona scena wyglądały imponująco. Dodatkowo klimatyzacja zdała egzamin. Był to chyba najwygodniejszy pokaz strojów na jakim byłem. Same stroje i scenki były na poziomie dobrym. Jeśli chcesz zobaczyć więcej, zapraszam do przeglądania tej galerii zdjęć ;-). Warto też wspomnieć, że opóźnienie sięgnęło najwyżej 20 – 30 minut, co jest dopuszczalną wartością. Później odbywał się mój LARP o warzywach. Ludzie, którzy w nim uczestniczyli, wiedzą, że przyszło im się zmierzyć z surrealistyczną wizją szaleńca, jednak wybrnęli z tego bardzo dobrze. Niedługo po 3:00 udałem się na spoczynek.

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy

smutna fokaDrugiego dnia konwentu zajrzałem jeszcze na kilka prelekcji, które miały całkiem niemałą publiczność. Miejscami nawet większą niż te sobotnie. Czyżby sukces Animachiny Open? A może po prostu miałem szczęście trafić na bardzo dobre panele? Około godziny 12:30 spakowałem się i żegnając z mijanymi znajomymi, odjechałem do rodzimego miasta.

Podsumowanie

Podsumowując, Animachina wypadła bardzo dobrze. Bez zastrzeżeń, oceniam konwent na 7,5/10. Minusami były: spora odległość ze szkoły do BCK (900 metrów), co jednak rekompensowały klimatyzowane pomieszczenia i genialna sala teatralna, upał i odcięcie uczestników od prądu. Był to zabieg bardzo nieładny. Według informatora, miały być punkty, gdzie można było skorzystać z kontaktu. Ja takich punktów nie znalazłem nigdzie. Wszystkie kontakty w sleeproomach i w strefie sushi były zalepione taśmą. Przecież prąd na konwencie to standard! Ja rozumiem, że nie można podłączać dziwnych urządzeń, bo później mamy bardzo nieprzyjemne incydenty, ale odcinać od razu wszystkich? Gdyby nie to, dałbym 8,5. Na pewno przyjadę za rok i polecam każdemu z Was zrobić to samo :-).

Ocena: 7,5/10

Tagged Under