Tegoroczny Copernicon odbył się 19 – 21 września (tak jak zwykle) w Toruniu. Organizacją festiwalu po raz trzeci zajęło się Stowarzyszenie Miłośników Gier i Fantastyki Thorn. Do dyspozycji konwentowiczów oddano aż pięć budynków: Collegium Maius (można było tam znaleźć między innymi konsolownię, Rock Band, Ultrastar, RPGownię oraz LARPownię), Collegium Minus (odbywało się tutaj większość prelekcji), Młodzieżowy Dom Kultury (były tam sale Japan-Anime-Manga, a także odbywały się niektóre LARPy oraz konkurs cosplay), Centrum Sztuki Współczesnej (przeznaczony na Fantastyczne Targi oraz Games Room) oraz salę gimnastyczną Liceum numer X na placu Świętej Katarzyny (sleeproom). Po wyczerpaniu limitu miejsc na sali gimnastycznej, otworzono drugi sleeproom przy Szkole Podstawowej numer 1. Na terenie festiwalu w sobotę trwała gra konwentowa, w której można było wygrać cenne nagrody, zaś wieczorem w MDK odbył się konkurs cosplay.
Według danych podanych na Facebooku festiwal odwiedziło ponad dwa tysiące osób, nie licząc oczywiście gości odwiedzających Fantastyczne Targi, których wstęp był bezpłatny.
Witaj Toruniu po raz drugi!
Tegoroczny festiwal był moim drugim Coperniconem w życiu. Bardzo dobrze pamiętałam wielkie korki tworzące się w korytarzach Maiusa, gdzie znajdowała się przestrzeń handlowa. Byłam bardzo ciekawa czy zmienienie lokacji stoisk sprawi, że w Maiusie będzie o wiele lżej. Było, lecz o tym opowiem Wam troszkę później.
Wraz z koleżankami wyruszyłyśmy z Poznania po godzinie 12. Oczywiście wybrałyśmy pociąg. Po drodze spotkałyśmy wiele osób, które również wybierały się na festiwal. Wszyscy byli pozytywnie nastawieni, a ich optymizm udzielał się również i nam. Po przyjeździe na stację Toruń Miasto, okazało się, że niewiele osób zna drogę. No cóż... Byłam w Toruniu tylko raz, lecz ulica nadal była rozkopana, więc od razu odświeżyłam swoją pamięć. Zaakredytować się można było w MDK lub Maiusie. Widząc gigantyczny sznureczek prowadzący do MDK, poszłyśmy dalej. Musiałyśmy poczekać w kolejce, jednak o wiele mniejszej. Po piętnastu minutach opuściłyśmy Maiusa z ładnymi identyfikatorami, informatorami, a także podręcznymi mapkami. Muszę przyznać, że tegoroczne „infitki” bardzo mi się podobały, chociaż zabrakło mi w nich (klasycznego już) smoka. Wszystkie grafiki były utrzymane w klimacie post-apo. Ami oraz Eweliny były zwykłymi uczestniczkami, dlatego miały obrazek ze zwyczajną panią w krótkich włosach, patrol (czyli między innymi ja również :D) otrzymał zmutowanego minotaura trzymającego katanę, gżdacze mechaniczną dłoń, twórcy programu latarnię, a goście człowieka w garniturze, który przypominał mi Tony’ego Starka. Warto dodać, że z tyłu na identyfikatorach znajdowały się dwie zniżki na jedzenie. Informatory były poukładane salami. Powiem szczerze, że nie lubię tego układu, chociaż nie jest on najgorszy. W małej rozpisce, przy której dołączono mapę, znajdowała się godzinna rozpiska atrakcji.
Ścisk, ścisk i jeszcze raz ścisk... ale tylko w sleeproomie ;)
Już o 15:00 (czyli w godzinę otwarcia) w sleeproomie znajdowało się bardzo wiele osób. Z godziny na godzinę przybywało ich coraz więcej. Wieczorem zrobiło się ich jeszcze więcej, bo okazało się, że Maius oraz Minus są zamykane na noc. Niestety, organizatorzy niedokładnie dogadali się z władzami zarządzającymi budynkami uniwersytetu. Wielbiciele nocnych atrakcji jednak nie mogli narzekać, ponieważ w piątek oraz w sobotę odbywały się dwie imprezy konwentowe w Klubie Studenckim Kotłownia. Miejsce w sali gimnastycznej szybko się skończyło, a przejście z jednego końca na drugi bez deptania po czyjejś karimacie było zadaniem nie do wykonania (niestety, miałam przyjemność – nieprzyjemność spać na końcu sali). Na szczęście Thorn miało „backup plan”, którym okazała się być sala przy Szkole Podstawowej nr 1.
Co ciekawe, to ile osób przebywało na festiwalu, można było odczuć jedynie w sleeproomie. Było to również wiadomo z wieści od akredytacji, gdzie już w piątek skończyły się opaski. Wszyscy uczestnicy tak ładnie rozmieścili się po budynkach konwentowych, że raczej nikt nie mógł narzekać na jakikolwiek ścisk albo brak miejsca.
Prelekcje
Nie udało mi się być na zbyt wielu atrakcjach, jednak jeśli już byłam na jakiejś prelekcji, to była ona konkretna. Dowiedziałam się co nieco o filmach powstających na podstawie gier komputerowych, o efektach specjalnych w filmach (o tym opowiadał Stanisław Mąderek, który jest dla mnie genialnym człowiekiem, bardzo serdecznie polecam jego prelekcje!), o militariach w fantastyce (rozmowa z Ewą Białołęcką, Stanisławem Mąderkiem oraz Bartkiem Biedrzyckim) oraz o truciznach. Ewelina oraz Ami zabrały mnie ze sobą na konkurs praktyczny Free, który przeistoczył się w mangowo-animcowo-filmowe kalambury, jednak nikomu to wcale nie przeszkadzało. Chciałam również wybrać się na spotkanie z Demem, ale niestety sala była zbyt mała, aby wszystkich pomieścić (do dzisiaj nie wiem dlaczego Dema nie przeniesiono do Literackiej 1 lub sali koncertowej w MDK), a także na spotkanie z Jackiem Piekarą, lecz niestety pisarz nie przyjechał na Copernicon. Jak wspominałam, każda prelekcja, na którą się udałam, uważam za wyjątkowo udaną. Każdy z prowadzących był przygotowany, a także potrafił wyjść z opresji (Ile razy sprzęt odmawiał współpracy? Huhu!).
Maius... a jest tam kto?
Kilkakrotnie odwiedzałam budynek Maiusa z czystej ciekawości, jak się tam ma sytuacja z rozszalałym tłumem. Wielokrotnie wychodziłam z niego bardzo zdziwiona, ponieważ jeśli na schodach minęłam jedną osobę, powinnam to zapisywać w dzienniczku. Na przeróżnych konwentach sale konsolowe, Rock Band czy Ultrastar cieszą się wielkim powodzeniem... Zaś na Coperniconie w każdej z sal siedziało po kilka osób. Nikt nie wykłócał się o sprzęt, nikt nie „sapał” nikomu nad uchem. Nie mam zielonego pojęcia gdzie podziali się inni ludzie i dlaczego nagle w Maiusie było tak spokojnie, było to wręcz nienormalne. W tamtym roku wszyscy biegali tam i z powrotem – zapewne z powodu stoisk, a także rozmieszczenia niektórych sal prelekcyjnych. Bardzo dobrze, że Maius stał się dość spokojnym miejscem, przynajmniej nikt na siebie nie musiał niepotrzebnie włazić.
Fantastyczne Targi oraz gamesroom
Moda na otwarte targi zawędrowała również na Copernicon, co sygnalizowałam już wcześniej. Do strefy handlowej mógł wejść każdy bez wykupywania odpowiedniej wejściówki. W strefie handlowej wystawiło się dwadzieścia dziewięć stoisk. Jak zwykle można było kupić: książki, mangi, poduszki, kubki, przypinki, biżuterię, plakaty, a nawet i odręczne rysunki. Z koleżankami zwróciłyśmy uwagę na niesamowity Monopol w klimatach WoWa. Każdy fan mógł znaleźć coś dla siebie. Po drugiej stronie centrum znajdował się dość duży gamesroom, gdzie można było wypożyczyć planszówkę i w nią zagrać. Dużo graczy można było spotkać w wyznaczonej strefie, szczególnie w sobotę. Mimo wszystko, nie było trudności w znalezieniu wolnego stolika.
Jako że Fantastyczne Targi znajdowały się w Centrum Sztuki Współczesnej, było również miejsce na sztukę. Nie uważam siebie za krytyka, jednak bohomazy, które stały na sztalugach w piątek, nie przypadły mi do gustu. Za to w sobotę i w niedzielę można było podziwiać wystawę zdjęć utrzymanych w klimacie post-apo. To było już coś, na co można było popatrzeć nieco przychylniejszym okiem, a także pasowało do konwencji festiwalu.
Cosplay
Niestety, na konkurs cosplay dotarłam dopiero w połowie, kiedy na scenie występował Jezus oraz jego przyjaciel mający wielki talent do dubbingowania różnych postaci. Muszę przyznać, że prowadząca znała się na rzeczy, nie zdarzyły się jej żadne wpadki. Jej współpraca z technicznymi była niesamowita. Każdy występ wyglądał jak dopięty na ostatni guzik – każdy ruch był przemyślany, wszystko było dobrze słychać, a odpowiednie operowanie światłami wprawiało w odpowiedni nastrój scenki... Zaś stroje! Każdy, kto wystąpił na scenie, musiał naprawdę dużo czasu spędzić nad dopieszczeniem przebrania i za to należą się każdemu gromkie brawa. Wyniki konkursu były ogłoszone natychmiast. Nagrodzeni otrzymali pamiątkowe medale oraz punkty, które mogli wydać w sklepiku konwentowym.
Jest mi szkoda, że spóźniłam się na konkurs (polecam piwo piernikowe, chociaż wcale nie smakuje za bardzo piernikiem), ponieważ ominęłam połowę naprawdę świetnego widowiska. Po konkursie plułam sobie sama w brodę, że nie zgłosiłam żadnego ze swoich strojów, ponieważ na takiej scenie aż chciało się występować. Od cosplayerów dowiedziałam się, że zadbano o odpowiednie warunki ich „przechowywania” oraz o wodę do picia. Małe problemy jednej z uczestniczek były związane z zupełnie czymś innym niż konkurs cosplay.
Rzecz jasna, cosplay nie kończy się tylko na samym konkursie. Po toruńskim rynku oraz budynkach konwentowych chodziło wiele różnych osób w przebraniach. Niewątpliwie była to żywa reklama festiwalu.
Kilka słów patrolowych
Bardzo lubię pracować na konwentach, dlatego tym razem zgłosiłam się do patrolu. Znów otrzymałam przydział (tak jak w poprzednim roku) w sali noclegowej. Podczas mojego pierwszego dyżuru nie działo się nic specjalnego, oprócz drobnych incydentów jak palenie papierosów na terenie szkoły czy wygłupy na górce piasku. Niestety, w niedzielę nie było tak wesoło z powodu niemiłego problemu z konwentowiczem (nie był on jedyny), który przesadził z alkoholem. „Dzięki” niemu przez dłuży czas szatnia męska była zamknięta. Takie przerażające historyjki pojawiają się co konwent... Ludzie! Trochę więcej pomyślunku! Alkohol jest dla ludzi, ale pijcie go z głową! Nie ma nic zabawnego w piciu na umór, ponieważ stwarzacie wtedy zagrożenie nie tylko dla innych, ale dla samych siebie. Wypijcie jedno lub dwa piwa na imprezie i koniec. Wytańczcie się, wyszalejcie, zapytajcie o numer miłej blondynki... Ale nie doprowadzajcie się do stanu, że nie wiecie jak się nazywacie i zwracacie nawet do siebie. Wszyscy Wam wtedy podziękują, a Wy możecie podziękować sobie.
Podsumowanie
Co mogę rzec na sam koniec? Na Coperniconie bawiłam się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej. Pomysł na otworzenie tak wielu budynków był jak najbardziej trafny. Warto pomyśleć jeszcze na jednoczesnym otworzeniem dwóch sleeproomów. Dobrze byłoby zmienić miejscówkę z liceum na jakąś inną, ponieważ przy sali gimnastycznej prysznice w szatni są w opłakanym stanie. Co jeszcze? Zaskoczcie nas w 2015 i chociażby przygotujcie smycze do identyfikatorów ;)