W zeszłym tygodniu (14 do 16 listopada) we wrocławskiej Hali Stulecia odbyła się pierwsza edycja Hall of Games – targów gier komputerowych. Pomimo nazwy można było również zagrać w gry planszowe, a także układać klocki lego. Zaciekawiona całą imprezą, a także pamiętając jak dobrze bawiłam się na Vip Day podczas Poznań Game Arena, przybyłam do Wrocławia. Niestety, miałam ograniczony czas zwiedzania targów, ponieważ byłam na nich jedynie w piątek. Mimo to zamierzałam się dobrze bawić oraz zobaczyć wszystko, co tylko się dało.
Spacer po Hali Stulecia
Przy odebraniu akredytacji medialnej otrzymałam pełną mapkę Hali Stulecia, a także budynku obok – Wrocławskiego Centrum Kongresowego. Mogłam od razu spojrzeć na ulotkę i zdecydować co chciałabym zobaczyć. Oprócz planów budynków, na planszy znajdowały się programy atrakcji. Tuż przy wejściu głównym znajdowała się wielka tablica z planami.
Patrząc na mapkę, od razu zauważyłam, że atrakcji oraz stoisk jest o wiele mniej niż na Poznań Game Arena. Nic jednak w tym dziwnego, ponieważ sama Hala Stulecia jest o wiele mniejsza od jednej z hal na Targach Poznańskich. Przypominam, że była to również pierwsza edycja Wrocławskich targów.
Po pozostawieniu rzeczy w szatni, ruszyłam na spacer po budynku. Od razu trafiłam do „Strefy Dzieci”, gdzie między innymi znajdowało się Miasteczko Lego. Parę razy dosiadałam się do stolików, aby móc zobaczyć jak inni radzą sobie z układaniem klocków. Byłam zaskoczona widząc starszą panią, która była pochłonięta budowaniem tajnej bazy wojskowej. Jak widać, nigdy nie wyrasta się z lego. W tym dziecięcym raju, odbywały się również warsztaty z malowania, a w „Dziecięcym Studiu Architektury” można było pobawić się w projektowanie budynków. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy przechodziłam obok pana, który sprzedawał watę cukrową oraz balony napełnione helem. To sprawiało, że powróciły do mnie wspomnienia z dzieciństwa.
Tuż za częścią dla najmłodszych, znajdował się punkt gastronomiczny, a także stoiska wystawców, gdzie można było kupić koszulki, przypinki, plakaty oraz inne gadżety. Niestety, nigdzie nie widziałam typowych sklepów „gamingowych”, czyli takich, w których można było zakupić akcesoria komputerowe jak klawiatury, myszki oraz słuchawki. Brakowało mi również sklepu, gdzie można było zakupić gry komputerowe, w końcu były to targi gier.
Na lewo od głównego wejścia swoje małe punkty miały małe firmy, a tuż za nimi znajdowała się wielka strefa Retrogralni. Jak prawie na każdej imprezie tego typu, spędziłam tutaj najwięcej czasu. W Retrogralni, jak sama nazwa wskazuje, można było pograć w stare gry na oryginalnych maszynach. Oprócz zapoznania się ze starszymi tytułami, w gablotach można było podziwiać prawdziwe cuda techniki z zeszłej epoki. Poczułam się dość dziwnie, kiedy w jednej z nich znalazłam gameboya, takiego samego, którego posiadał mój kuzyn. Retrogralnia cieszyła się wielkim powodzeniem wśród uczestników, nie tylko tych starszych, ale też i młodszych, którzy chcieli przekonać się o „mocy” prekursorów dzisiejszych komputerów.
Warto wspomnieć również o jednej rzeczy, a mianowicie stoisku RKBN czyli rakoobrony. Nie spodziewałam się takiego punktu na tego typu imprezie. Zaciekawiona, podeszłam bliżej do pań, które wprowadziły mnie od razu w temat. Otrzymałam multum ulotek, z którymi zapoznałam się już po całej imprezie. Zdobyłam dodatkową wiedzę o okropnej chorobie jaką jest rak oraz o profilaktyce.
„Środek” Hali Stulecia
Kiedy obeszłam już całą Halę Stulecia, postanowiłam wejść do „środka”. Były tam rozstawione trzy sceny – turniejowa DotA 2, główna (turniejowa League of Legends) oraz turniejowa Starcrafta 2. Niestety, w piątek na dwóch scenach nie działo się zupełnie nic. Byłam bardzo zawiedziona. Na ten dzień nie przewidziano żadnego turnieju ani nie zorganizowano tak zwanego „wolnego grania”.
Na scenie głównej odbyło się uroczyste otwarcie targów oraz konkursy z Maginarium. Muszę pokusić się w tym miejscu o bardzo prywatny komentarz. Naprawdę nie wiem co takiego ma w sobie Wrocław, ale dużo osób reklamuje to miasto jako „najlepsze”, „największe, bo…”. Podczas uroczystego otwarcia targów padły słowa, że na „Hall of Games znajduje się największa na całym świecie powierzchnia ekranowa, jak na standardy imprez gamingowych”. Zwyczajny spacer po HoG oraz przypomnienie sobie jak wyglądało tegoroczne PGA, od razu neguje te słowa. Osoby, które przyglądały się rozpoczęciu, były równie niezadowolone co ja.
Niemiłe wrażenie gdzieś uciekło dzięki konkursom prowadzonym przez dwóch chłopaków z Maginarium. Zapraszali oni na scenę osoby z publiczności i razem z nimi przeprowadzali różne śmieszne gry znane z programu Whose Line Is It Anyway. Były to konkurencje polegające na improwizacji scenicznej na określony temat.
Oprócz wielkich scen, na środku Hali Stulecia były poustawiane małe stoiska przeróżnych firm. Ja sama dłużej zainteresowałam się drukarkami 3D, które fascynują mnie już od bardzo dawna. Na stoiskach można było zagrać w najnowszego Dying Lighta oraz inną grę zombie. Największym zainteresowaniem cieszyła się gra na Oculusa z połączeniem z dziwną klatką oraz butami do „szurania”. Nie mogąc wystać się w kolejce, nie sprawdziłam co też ciekawego wyświetlało się w goglach i jakie okoliczności zmuszały cię do ślizgania po śliskiej powierzchni.
Planszówkowo
W budynku obok, we Wrocławskim Centrum Kongresowym znajdował się pokaźny games room przeznaczony na gry planszowe. Jak zwykle można było wypożyczyć grę, by zagrać w nią z przyjaciółmi. Oprócz tego były organizowane przeróżne konkursy, a także można było podziwiać jak kolekcjonerzy malują swoje figurki.
Przez cały czas można było nauczyć się grać w Warhamera 40,000, Warhamera Fantasy Battle, a także Malifaux. Należało jednie zgłosić taką chęć obsłudze.
Podsumowanie
Na Hall of Games byłam tylko w piątek. Było bardzo powolnie oraz kameralnie. Mało cosplayerów przemieszczało się po Hali Stulecia (naliczyłam maksymalnie szóstkę). Wszystkiego było po prostu mało, a także niczym nowym mnie nie zaskoczono, ponieważ wszystko to co pokazywano, widziałam już na Poznań Game Arena (oprócz gry o Wrocławiu, która miała swoją premierę właśnie w piątek). Mimo wszystko wspominam ten dzień bardzo pozytywnie. Spotkałam się z dawno niewidzianymi osobami. Byłam zauroczona Strefą Dzieci, a wygłupy chłopaków z Maginarium będę pamiętać na długo. Jeśli ktoś pragnął spędzić mile dzień, zrelaksować się i zobaczyć coś ciekawego – miał taką szansę na Hall of Games.