Słysząc słowo “konwent”, najcześciej wyobrażamy sobie wielką imprezę na kilkaset osób, odbywającą się w szkole czy innym budynku o dużej powierzchni. Jednakże w dniach 23-24 stycznia odbył się we Wrocławiu Namicon 2, który znacznie różnił się od typowych konwentów, które znamy. Organizatorami konwentu byli wolontariusze Fundacji Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI.
Mikrokosmos
Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, obowiązywał limit 50 uczestników. Aby się zapisać, należało wypełnić formularz zgłoszeniowy i wpłacić 20 zł, co też uczyniłam odpowiednio wcześniej. W cenie zawarte było częściowe wyżywienie, ale o tym w dalszej części tekstu.
Buty u bram, zupki i akredytacja
Conplace mieścił się w siedzibie Fundacji Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI, przy ulicy Energetycznej i otworzył swe podwoje o 10:00. Po dotarciu na miejsce, dało się zauważyć mnóstwo par butów, leżących przy drzwiach. Czyżby to była gra konwentowa? Nic bardziej mylnego! Tradycją Fundacji jest, że wchodzi się do jej siedziby jak do japońskiego domu i obuwie należy zdjąć w przedsionku. W środku czekało mnóstwo miejsca i poduszek do siedzenia na podłodze. Po pozbyciu się obuwia, należało przystąpić do akredytacji - każdy uczestnik otrzymał identyfikator, plan atrakcji na dużej kartce A4, spis aktywności Fundacji w formie zakładki do książek i pakiet przetrwania konwentowicza - sok, batonik, jabłko i zupkę. Otrzymane wiktuały stanowiły właśnie to częściowe wyżywienie, o którym informowali organizatorzy. W razie jakichkolwiek wątpliwości można było zapytać organizatorów i helperów, którzy krążyli po całym obiekcie.
Domówkę czas zacząć!
O godzinie 12:00 nastąpiło oficjalne otwarcie konwentu przez panią prezes Fundacji, Grażynę Pogorzelską, a następnie zaproszono nas na pierwszy panel.
Atrakcje
Motywem przewodnim tegorocznej edycji były stare gry wideo. Oprócz jednego panelu o starych grach, takich jak DonkeyKong, można było zagrać w Hatsune Miku Project pa F 2nd, Tekkena, Mortal Kombat czy DDR.
Jeśli zmęczyliśmy się skakaniem po macie, mogliśmy wziąć udział w wiedzówce o sportowych anime albo posłuchać prelekcji o Jojo. Można było rownież posłuchać o Japonii w aspekcie technologii czy gier, jak i zająć stanowisko w kwestii anime kontra Disney. W godzinach popołudniowo-wieczornych odbyły sie turnieje Mortal Kombat i DDR, gdzie można było wygrać nagrody sponsorowane przez wystawców.
Co tu kupić?
Oczywiście nie mogło zabraknąć wystawców. Oprócz standardowych gadżetów, takich jak breloczki, przypinki i kubki, można było również nabyć długopisy w kształcie kolorowych tabletek.
Na Namiconie można było zaopatrzyć sie w koszulki i kubki od Maginarium, breloczki i inne urocze bibeloty od Natsumimanga oraz rękodzieło od I hate pink i Black Cat Designers. Jak sami widzicie, było na czym zawiesić oko i gdzie opróżnić portfel.
Mangowa domówka
Wchodząc do siedziby Fundacji, można było odnieść wrażenie, że jest się w mieszkaniu. Na czas konwentu mieliśmy do dyspozycji panelówkę, pokój wystawców, pokój gier, oranżerię oraz kuchnię i łazienkę. Socjal w przypadku tego mikrokonwentu był skazany na sukces. Dzięki małym rozmiarom miejscówki, można było poczuć sie jak w domu, czy to tańcząc na DDRach, relaksując się w oranżerii, przygotowując jedzenie w kuchni lub po prostu siedząc na podłodze i grając w gry karciane.
Podsumowanie
Namicon 2 mimo niewielkich rozmiarów i ograniczonej liczby miejsc, okazał się być konwentem bardzo kameralnym i stanowiło to miłą odmianę w stosunku do dużych konwentów. Dobrym posunięciem była możliwość zagrania w stare gry i przypomnienie sobie ulubionych tytułów.
Na pewno pojawię się na następnej edycji ze względu na “domówkowy” charakter wydarzenia i niepowtarzalność atmosfery tak małego konwentu.