Rok temu, konwent NiuCon był największym wydarzeniem stricte mangowym w kraju. Niestety, również najgorszym. Masa błędów - zarówno organizacyjnych jak i tych, na które organizacja nie miała wpływu, do tego bardzo zła i krzywdząca polityka PR-owa sprawiły, że do dziś mówi się o Wrocławskim evencie raczej niepochlebnie. Stopień niezadowolenia, można określić po frustracji, której uczestnicy dają upust na popularnych „hejterskich” stronach na Facebooku i na swoich facebookowych tablicach. Tymczasem tegoroczna, siódma edycja, odbywająca się 7 – 9 sierpnia, zebrała około 4000 uczestników czyli aż o 1000 więcej niż w 2013 roku. Czy te wszystkie złe słowa, kierowane w stronę NiuCon Team, mają podstawę? Prawdopodobnie dowiecie się tego z naszej relacji.
Kolejkon i budynki
Wraz ze znajomymi, z którymi jechałem Polskim Busem z Krakowa, bez większych problemów dotarliśmy do szkoły sypialnej. Dlaczego najpierw tam? Uznaliśmy, że zanim udamy się na jakiekolwiek atrakcje, dobrze byłoby pozbyć się toreb i zająć miejsca do spania. Jak się okazało, rzeczy mogliśmy zostawić, ale rozłożyć materacy już nam nie pozwolono, gdyż „szkoła powinna być otwarta dopiero o 16:00”. Po odciążeniu udaliśmy się więc na przystanek tramwajowy i wyruszyliśmy do budynku głównego (Arkady Capitol…).
Kolejkon jest nieodłączną częścią każdej dużej imprezy - czy to mangowej, czy fantastycznej, gamingowej czy nawet zupełnie niezwiązanej z tematyką naszego portalu. Długość trwania tej słynnej atrakcji zależy w dużej mierze od organizacji. Na miejscu zastaliśmy niewyobrażalną ilość ludzi. Podzielona na dwa ogonki kolejka, miała kilkanaście jak nie kilkadziesiąt metrów (ciężko mi ocenić odległość, ale możecie ją zobaczyć na zdjęciach w naszych galeriach). Jako, że było już po 11:00, spodziewam się rozluźnienia tłumu, ponieważ jeszcze godzinę wcześniej, kiedy akredytacja zaczęła pracę, zorganizowanie kolejki wyglądało znacznie gorzej. Bez większych problemów udało nam się otrzymać:
- pakiet składający się z miniaturowego (A6) informatora z opisami atrakcji (niestety, bez podanych godzin) z podziałem na bloki tematyczne, wstępem, spisem gości, planami budynków oraz regulaminem,
- Identyfikator na ładnej, cienkiej smyczy (w przypadku uczestników bez funkcji, był to kwadratowy kartonik z informacjami dla medyków do wypełnienia z drugiej strony, w przypadku innych - laminowany prostokątny papier),
- opaskę na rękę i wydrukowaną tabelę z atrakcjami (tym razem materiał w formacie A3).
Ufff. Gratisowo otrzymaliśmy jeszcze demo antologii Wolsunga (zbiór opowiadań), która miała premierę na NiuConie. Od razu sprawdziłem gdzie dokładnie i o której prowadzę swoje atrakcje. Tu spotkała mnie bardzo niemiła niespodzianka, negatywnie nastawiająca do wydarzenia, w którym mam brać udział. Przeczytacie o tym w następnym akapicie. Wracając do ludzi oczekujących na wejście, muszę pochwalić NiuCon team za bardzo sprawny proces akredytacji uczestników. Już około 14:20 po kolejce nie było najmniejszego śladu. W porównaniu do tego co działo się rok wcześniej, jest to gigantyczny krok naprzód! Oby tak dalej.
Zastanawia Was pewnie jak wyglądało przemieszczanie się między budynkami. Praktycznie na ostatnią chwilę (5 sierpnia pojawił się o tym post na stronie wydarzenia na Facebooku) udało się załatwić bus, który w godzinach porannych i wieczornych kursował w tę i z powrotem. Jego wadą był ścisk i brak klimatyzacji, dlatego też wiele osób wolało wybrać (lub nie miało wyboru przez ograniczoną pojemność autobusu) komunikację miejską. Interesowały nas dwa tramwaje, które w 15 - 20 minut docierały do celu. Niestety, odległość mocno ograniczała mobilność i trzeba było większość przydatnych rzeczy przywieźć ze sobą już do głównego budynku z atrakcjami.
Jak Uniwersytet Przyrodniczy jest duży, tak ciężko było zlokalizować niektóre sale. Były to właściwie dwa budynki połączone mostem (łącznikiem) na wysokości drugiego piętra. Oczywiście można też było przejść z jednego do drugiego używając wejść zewnętrznych. Stopień komplikacji położenia sal był na tyle duży, że na przykład sala 212 została nazwana „widmową” i bardzo dużo osób nie mogła jej znaleźć. Nawet napotkani helperzy często nie wiedzieli, gdzie się ona znajduje.
Chaos i niewiedza
Jak wspomniałem nieco wyżej, po przejrzeniu planu atrakcji, srogo się zawiodłem i przewidywałem kolejną aferę. Otóż blisko dwa miesiące przed NiuConem umawiałem się na prowadzenie LARP-a i panel o tym rodzaju gier. Najpierw z jednym koordynatorem, później z drugim. Blisko od miesiąca miałem ustalone dokładne godziny odbywania się tych punktów, a na tydzień przed, dostałem potwierdzenie. Możecie więc wyobrazić sobie moje zaskoczenie, kiedy znalazłem mojego LARP-a PRZED wprowadzeniem do niego, co samo w sobie już jest absurdem, a przesunięcie równało się ponad 24 godzinom… Zamiast w sobotę o 14:00, w planie wylądował w piątek o 13:00… Pragnę jeszcze nadmienić, że kilka osób przyjeżdżało w sobotę specjalnie na ten punkt programu… Udałem się więc do Orgroomu, żeby sprawę wyjaśnić. Po krótkim tłumaczeniu jeden z organizatorów głównych, wykonał kilka telefonów i zrobił wszystko, żeby mi pomóc. Mowa tu o Monice „Laurie” Sodkiewicz, której niezmiernie dziękuję za pomoc. Oczywiście nie tylko ona zajmowała się tą sprawą. Po prostu reszty organizatorów nie znam z imienia, dlatego dziękuję także i im. Po niekrótkim oczekiwaniu na koordynatora bloku, sprawa się wyjaśniła i wydana została errata z poprawkami. Niestety zło już się stało, czego dowodem byli ludzie przychodzący na LARP-a, pewni, że to ten z niepoprawionego planu atrakcji.
Na specjalne podziękowania zasługuje też Mateusz „Rivido” Chudziński, który również kilkakrotnie pomógł mi w przypadku LARP-a i organizacji erraty ze zmianami w planie na wszystkich drzwiach budynku oraz w kilku innych przypadkach. Jest to też wiecznie uśmiechnięty człowiek. Polecam serdecznie!
Największą bolączką tego wydarzenia był chaos i brak wiedzy (głównie helperów). Wielu z nich nie wiedziało nic o miejscu, w którym pracują. Dla przykładu, obsługa szkoły nie potrafiła mi odpowiedzieć na wiele istotnych kwestii. W budynku sypialnym, każdy helper mówił zupełnie co innego o dystrybucji prądu. Wiele osób też skarżyło się na niemiłą lub niedoinformowaną obsługę, więc nie można było tego zignorować. W dodatku zaistniał jeszcze jeden problem. Tym razem z noclegami. NiuCon Team już wcześniej ostrzegał, że w budynku sypialnym wszyscy się nie pomieścimy. Jest to całkiem zrozumiałe. Jednak nie wiem czy nawalili uczestnicy czy też obsługa, ale prawie nikt nie wiedział kto właściwie może spać w szkole, a kto nie. Dopiero wieczorem wyrzucono sporo uczestników i skierowano ich choćby na boisko. Kluczem okazały się gwiazdki/kwiatuszki wycięte w identyfikatorach. Widniały one na identyfikatorach osób uprawnionych do przebywania w nocy na terenie sleeproomów. Niestety, mało kto o tym w ogóle wiedział. Na szczęście upały pozwalały na w miarę spokojny sen pod gołym niebem. Dotarła też do mnie informacja, choć sam tego nie widziałem, że później nawet uczestnicy bez znaczków zostali wpuszczeni. Niestety, nie zweryfikowałem tej plotki, dlatego przekazuję jedynie jako ciekawostkę.
Upał, klimatyzacja, warunki sanitarne
Jak wszyscy dobrze wiedzą, w kraju panuje wykańczający i wyciskający chęć do życia upał. Dotknął on także konwent. Mimo klimatyzacji w głównym budynku, w godzinach szczytu prawie nie dało się oddychać w jego obrębie, a ciało momentalnie zalewał pot. Winą mogła być… wyłączona klimatyzacja. Niestety, z powodów mi nieznanych (obsługa, w tym złapani organizatorzy nie potrafiła mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi), mimo faktu istnienia systemu chłodzącego, nie został on włączony. Dopiero w sobotę przy wejściu pracowała dmuchawa, ale nic poza tym. Zresztą została wyłączona kilka godzin później… W salach prelekcyjnych natomiast, wszystko było w porządku. Wchodząc na atrakcje doświadczało się cudownego uczucia wkraczania do lodówki. Oczywiście nie było w nich aż tak zimno, jednak po ponad 30 stopniowym skwarze panującym wszędzie indziej, wejście do miejsca, gdzie temperatura była niższa o dobre 10 stopni dawało efekt mroźnego powiewu. Wydawać by się mogło, że to dobry sposób na przyciągnięcie ludzi na prelekcje... frekwencja była raczej niska. Oczywiście zdarzały się wyjątki, jednak – co widać na zdjęciach – wiele punktów odbywało się z udziałem niewielkiej publiczności. Budynek sypialny nie miał za to żadnego przewiewu. Wieczorem, kiedy wszyscy wracali (konwent nie przewidywał nocnego programu i główny budynek zostawał zamknięty), w sleeproomach robił się nieprzyjemny zaduch. Schłodzenie się pod prysznicem było utrudnione przez ograniczoną ich ilość (zaplecze w ilości sześciu kabin, wiązało się z koniecznością około trzygodzinnego oczekiwania na swoją kolej). W sobotę dało się dostać bardzo szybko do męskiej trójki (zatroszczono się o podział na damskie i męskie), co skwapliwie wykorzystała część kobiet, przenosząc się tam i zmieniając formę na koedukacyjną. Na szczęście udało mi się wykąpać jeszcze przed tą fuzją. Dlaczego na szczęście? Po pierwsze, wspomniane kolejki, po drugie, warunki sanitarne, którym poświęcę kolejny akapit…
Brud, smród, syf. To tylko kilka ze słów, którymi mógłbym określić to co się działo. Po pierwsze, część osób z prysznica najprawdopodobniej zrezygnowała, o czym świadczyły ich walory zapachowe. Drugim problemem okazał się brak ekipy sprzątającej, która na bieżąco sprzątałaby łazienki i prysznice. W damskim nie byłem z powodów oczywistych, ale z relacji innych osób dowiedziałem się, że leżały tam nawet podpaski (wstyd, drogie panie, wstyd!). W męskim znalazłem tylko sporą kolekcję pustych butelek po szamponach, żelach pod prysznic etc. Nie żebym specjalnie ich szukał, ale to się rzucało w oczy. Prócz pryszniców, postrach budziły toalety. Obok smrodu niespuszczanej wody, braku papieru i mydła, do wejścia zniechęcała podłoga, obfitująca w bliżej niezidentyfikowane substancje. Dodatkowo warto wspomnieć, że toaleta miała w ofercie tylko jedną kabinę ze sprawnie zamykającymi się drzwiami. To ostatnie nie jest może winą organizacji, jednak stanowiło mocny dyskomfort psychiczny przy próbie załatwiania swoich potrzeb.
Wystawcy, medycy i ochrona
Pod względem zakupowym NiuCon 7 spełniał najbardziej wygórowane potrzeby. Znajdowało się tu chyba wszystko, czego fan mangi, anime i szeroko pojętej popkultury japońskiej może sobie zażyczyć. Mangi, kubki, poduszki, koszulki, plakaty, podkładki pod mysz, sukienki, pluszaki… Był to także częściowo konwent/festiwal fantastyki. Program oczywiście na to wskazywał, gdyż dużo w tym kierunku się działo, poczynając od prelekcji, na gościach kończąc. Wystawcy spod sztandaru fantastyki się jednak nie popisali. Widziałem wydawnictwo Van Der Book i jakieś kostki do RPG (chyba nawet u tegoż wydawnictwa). Poza tym prawie nic…
Na pochwałę zasługują jednak służby wszelakie. Ochrona spisywała się świetnie, była uprzejma i wykonywała swoje obowiązki jak należy. Nie słyszałem o żadnych „sytuacjach stresowych” zarówno wewnątrzkonwentowych jak i zewnętrznych, mimo osiedlowego usytuowania szkoły sypialnej. Służba medyczna była widoczna, pomocna i bardzo sympatyczna. Od strony zaplecza ratowniczego i ochrony, wszystko chodziło jak w zegarku.
Konkurs Cosplay
Rzecz jasna, nie mogło zabraknąć i tej atrakcji. Konkurs odbywał się w profesjonalnej auli z krzesłami ustawionymi stopniowo, dzięki czemu nawet najdalsze rzędy dobrze widziały to co się działo na scenie. Bólem były światła. Cztery reflektory ustawione na scenie nie spełniały swego celu, ponieważ były źle... ustawione? Źle wyregulowane? Efekt był niezadowalający. Widać to choćby na naszych zdjęciach i nagraniach z występów. Aula niestety nie mogła pomieścić wszystkich chętnych, dlatego zorganizowano stream na żywo, który został wyświetlony w innej sali. Bardzo miły gest. Szkoda tylko, że jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Pracowała tu też klimatyzacja sprawiająca, że oglądanie pokazu było czystą przyjemnością (i te super wygodne krzesełka…). Niestety, zaczęło się robić odrobinę duszniej po zapełnieniu auli i jakiś – mówiąc kolokwialnie – kretyn, wpadł na pomysł, że po otwarciu drzwi na oścież będzie lepiej. Gratuluję genialnego pomysłu. Już 15 minut później byłem cały przepocony, a aparat dosłownie parzył w dłonie…
Na uwagę zasługuje forma występów. Nie były to tylko pokazy i scenki z osobami przebranymi za znane i lubiane postaci z bajek, animacji, filmów i gier. Były także trzy występy sceniczne, nie związane z cosplayem. Dwie wokalistki i jedna tancerka, zamieniły wydarzenie w konkurs talentów. Czy to dobrze, czy źle? Mi się podobało. Było to coś nowego i pokazało, że konwenty mogą trafić do jeszcze szerszego grona odbiorców. Mam nadzieję, że jeszcze zobaczę podobną formę na innych konwentach.
Poziom występów i strojów był w miarę standardowy. Nic tu nie powalało na kolana ani też nie odstraszało. Podobała mi się scenka z „Pokemon nieco inaczej”. Może trochę kontrowersyjna, ale rozbawiła publiczność. Zwycięski występ, bodaj z Borderlands, też był jednym z najciekawszych. Wiele do życzenia pozostawiał prowadzący. Większość żartów była raczej nieśmieszna i głupawa. Podziwiam za to jego pewność siebie i opanowanie na scenie. Trochę treningu i powinno być lepiej ;-). Relację możecie obejrzeć na naszym kanale na Youtube na TEJ PLAYLIŚCIE.
Podsumowanie
NiuCon 7 to gigantyczny krok dla Wrocławskiej organizacji względem zeszłego roku. Z czystym sercem daję „szóstkę”.Czy szczęśliwa siódemka (NiuCon 7, 7 sierpnia) jest sprawcą udanego konwentu? Nie. To organizacja, która PR-owo nadal musi jeszcze dużo poprawić (widać to też w komentarzach na wspominanym na początku relacji portalu), ale organizacyjnie jest o wiele lepiej. Brakowało mi atrakcji „chłodzących”. Bitwa na balony z wodą, czy proste urządzenie do podlewania kwiatków rozłożone gdzieś dla schłodzenia. Na terenie szkoły sypialnej był basen, który szybko zamienił się w brunatne bagienko. Fuj. Był także wąż ogrodowy z wodą, którym część osób się chłodziła. Nieopodal UP znajdowała się miejska fontanna, z której uczestnicy korzystali często i gęsto.
W tym roku NiuCon 7 był reklamowany w gazetach, dużych mediach elektronicznych i pojawiła się też telewizja. To duża szansa dla polskiego fandomu M&A i konwentów na wypromowanie fandomowych imprez oraz pokazanie się z jak najlepszej strony. Mam nadzieję, że szansa ta zostanie odpowiednio wykorzystana. Za rok nie będzie kolejnej edycji, gdyż we Wrocławiu odbędzie się XXXI edycja Polconu, na którą wszystkich serdecznie zapraszamy.
Ocena ogólna: 6/10
Lokalizacja: 5/10
Organizacja: 7/10
Ocena uczestników:5/10