Olsztyn znów pojawia się na fantastycznej mapie Polski. Dzięki wkładowi Joanny „Fynn” Usowicz, mogłem spędzić w Olsztynie 2 pełne wrażeń dni.
Pierwszą rzucającą się w oczy cechą konwentu jest jego kameralność. Został zorganizowany przede wszystkim dla lokalnej społeczności, choć nie zabrakło też gości i uczestników spoza Warmii. Nie był specjalnie reklamowany w sieci i serwisach społecznościowych. Sprawiło to, że atmosfera nie była napięta i można było bez problemu usiąść i porozmawiać ze znajomymi. Ze świecą też można było szukać biegających w panice koordynatorów. Panująca tu atmosfera stworzyła sprzyjające warunki do poznania Bartka Biedrzyckiego – autora „Uniwersum Kompleks 7215” i zagorzałego fana kosmonautyki.
Impreza dba o swój naukowy charakter. Przy okazji październikowej edycji, rozpoczęto współpracę z kadrą UWM, co przekładało się na podniesienie poziomu merytorycznego programu. Wiem też, że w przyszłych edycjach współpraca ta będzie się rozwijać, dzięki czemu będzie można słuchać kolejnych ciekawostek ze świata nauki.
Jedną z ciekawszych atrakcji był, prowadzony przez Jerzego Mackiewicza, panel „Dlaczego Polacy nie kąsają kuchni japońskiej?”, gdzie można było dowiedzieć się jak skrajnie różne są nasze upodobania i przyzwyczajenia kulinarne. Na tym panelu nie poruszano katowanego do znudzenia tematu sushi, a skupiono się na innych aspektach gotowania wg Japończyków. Drugą nie mniej ciekawą była przygotowana przez wspomnianego wcześniej Bartka „Ga! Ga! Chwała bohaterom!” Opowiadała o często mrożących krew w żyłach zdarzeniach dotyczących historii podboju kosmosu. Jeśli będziecie mieć kiedyś okazję wysłuchać tej historii to naprawdę zachęcam. Wadą programu był brak różnorodności, gdyż ograniczał się do niewielkiej ilości zagadnień, jednak jego jakość bezsprzecznie stoi na wysokim poziomie. Pozostaje tu liczyć na to, że wraz z rozwojem ODF-ów jakość pozostanie niezmienna.
Przy tej edycji postanowiono przenieść imprezę na kampus UWM. Nie jest to co prawda centrum miasta a jego obrzeża, jednak dojazd z Dworca Głównego komunikacją miejską nie zajmuje więcej niż pół godziny. Ma to związek przede wszystkim z tym, że jego infrastruktura bardziej odpowiada potrzebom imprezy.
Według mnie, małe konwenty mają swój urok. Jakby czas płynął tam wolniej i przyjemniej niż na tych dużych imprezach, gdzie wszystkiego jest dużo. Łatwiej znaleźć tu czas na odpoczynek, spokojną dyskusję po prelekcji, czy też po prostu rozmowę ze znajomymi. Dla mnie ocena tego konwentu to mocne 8.