W dniach 24, 25 oraz 26 października 2014 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich odbyła się 9 edycja Poznań Game Arena (w skrócie PGA). Przez trzy dni trwania targów przez hale przewinęło się około 59 tysięcy osób. W piątek 24 października odbył się tak zwany Vip Day. Ze strony oficjalnej PGA możemy przeczytać, że „VIP Day to dzień dedykowany precyzyjne wyselekcjonowanym gościom, reprezentującym branżę gier, rozrywki i multimediów oraz mediom”. Wyższe ceny biletów sprawiają, że osób na targach jest o wiele mniej. W tym roku odwiedziłam PGA tylko i wyłącznie w piątek. Jakie były moje wrażenia? Przeczytacie o tym poniżej.
Tłumy na VipDay
Impreza w piątek rozpoczęła się równo o godzinie 10. Kiedy weszłam do hali, gdzie mieści się wejście główne, zdziwiłam się, że tak dużo osób czeka w kolejce przed bramkami. Myślałam, że wysoka cena biletów Na VipDay (100 złotych) będzie nie do przeskoczenia dla większości młodzieży, która była znaczącą większością uczestników na PGA. Myliłam się. Wśród „kolejkowiczów” można było spotkać również wycieczki szkolne. PGA okazało się być dobrym miejscem na wagary (;)).
Bramki zostały otwarte dla gości równo o godzinie 10:00, a tłum wypełnił cztery wielkie hale. Razem z kolegą ruszyliśmy za tłumem. Tuż przy wejściu do hali, bilety zostały nam ponownie sprawdzone. Zostawiliśmy rzeczy w szatni. Muszę przyznać, że ucieszyłam się na widok specjalnie rozstawionych miejsc, gdzie można było zostawić zbędne odzienie. W tamtym roku znajdowała się tylko jedna szatnia od strony ulicy Śniadeckich i była ona umiejscowiona przed bramkami wejściowymi. Jako, że bilety na PGA są jednorazowe, nie można było wejść i wrócić na tym samym bilecie. To utrudniało zwiedzanie targów, ponieważ cały swój „dobytek” należało nosić przy sobie.
Tyle LoLa…
Gra League of Legends jest bardzo popularna wśród polskiej młodzieży. Również cosplaye bohaterów z LoLa cieszą się dużym powodzeniem. Nic w tym dziwnego, że w trzech halach na cztery można było spotkać stoiska związane z tą grą. Nawet na miejscu zajmowanym przez radio Eska grano w LoLa. Na stanowisku teamu ROCCAT odbywały się przeróżne konkursy dla odwiedzających. Można było wygrać wiele fantów, w tym koszulki oraz kubki. Zwykli gracze mogli spróbować się zmierzyć z profesjonalnymi graczami. Nieraz profesjonaliści dawali im fory, szczególnie, jeśli przeciwniczką była kobieta.
Najśmieszniejsza była jednak „kanciapa” za jedną ze scen LoLowych, gdzie na małym korytarzyku ustawiono rząd biurek oraz komputerów, a gracze siedzieli jeden na drugim, aby tylko pograć w swoją ulubioną grę. Nie wiem jaki był tego sens, ale kiedy tylko przechodziłam obok, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć i nie pożałować chłopaków, którzy tam siedzieli. Nie sprawdziłam czy mieli czym oddychać.
Jestem wielką fanką serii Bayonetta, dlatego widząc wielki transparent z czarownicą, zaciągnęłam tam swojego przyjaciela na stoisko WiiU. Nigdy nie grałam na tej konsoli, ponieważ nigdy nie miałam okazji. Niestety, okazało się, że na żadnym ze stanowisk nie można pograć w najnowszą odsłonę Bayonetty, dlatego obeszłam się ze smakiem. Szkoda, ponieważ Bayonetta 2 wyszła tylko i wyłącznie na WiiU i mało prawdopodobne, aby dokonano konwersji tej gry na inne platformy. Tylko przez chwilę przyjrzałam się grom, jednak ich grafika zupełnie mi nie odpowiadała, ponieważ była za bardzo cukierkowa i zbyt dziecinna. Każda gra bardzo za bardzo przypominała mi klasyczne Mario. Swoją drogą, na stanowisku WiiU można było spotkać prawdziwego Mario i przybić mu piątkę. Oczywiście, że to zrobiłam! Jak mogłabym przegapić szansę przywitania się z najsłynniejszym hydraulikiem świata?
Wrrruuuum!
Wielbiciele szybkich samochodów nie mogli narzekać. Na kilku stanowiskach można było pograć w symulatorach jazdy samochodami wyścigowymi. Tuż obok jednej ze scen LoLa znajdowała się wyścigówka (zaraz jakiś pan zniszczy mnie za to stwierdzenie), do której można było wsiąść i zobaczyć jak to jest za kierownicą takiego pojazdu i jak się czuje profesjonalny kierowca rajdowy. Ja całkowicie się do tego nie nadawałam i myślę dlatego nadal nie mam prawa jazdy ;).
Xbox One & Assassin’s Creed Unity
Kto z nas nie zna serii Assassin’s Creed? Na stoisku Xbox One można było zagrać w najnowszą część serii i wcielić się w Francuza Arno. Unity ma wyjść dopiero w listopadzie, dlatego to była jedyna taka szansa pogrania w „Asasyna” przed premierą gry. Jako, że sama gram na Xboxie, ale jeszcze starszej generacji czyli 360, pomyślałam, że przecież dam sobie radę. Byłam bardzo zawiedziona, że Arno nie posiada w ekwipunku białej flagi ani bagietki. Niestety, nawet nie znalazłam opcji zjedzenia sera pleśniowego czy wypicia wina. Nowy pad Xboxa One jest nieco inaczej wyważony, miałam trudności w sterowaniu bohaterem. Kiedy zabiłam Arno dwa razy, grę oddałam swojej koleżance. Ami szło o wiele lepiej, chociaż obie nie znalazłyśmy żadnych nowości w grze i systemie. Być może powinnyśmy grać dłużej niż kwadrans. Na stoisku AC znajdowała się naturalnych rozmiarów figura Arno oraz kartonowa szubienica.
W drugiej części stoiska Xbox One można było pograć w inne tytuły. Były również gry na Kinecta czyli czytnik ruchowy, który nie różnił się prawie niczym od swojej starszej wersji do Xboxa 360.
Mniejsze gierki i nowe technologie
W jednym z pawilonów można było spotkać się z twórcami mniej znanych, ale wciąż ciekawych tytułów. Na dwóch stoiskach zwiedzający mogli sprawdzić gry wykorzystujące Oculusa Rift czyli specjalnych „gogli” 3D. Jest to niesamowite przeżycie. Kiedy ubrałam Oculusa, nie potrafiłam się na początku przyzwyczaić do tego widoku. Niesamowita głębia obrazu mnie przytłaczała. Dodatkowo słuchawki pozwalały wyłączyć się na jakiekolwiek inne bodźce zewnętrzne.
Dużo śmiechu było również na stanowisku SOS, gdzie można było… powalić głową w klawiaturę, aby zdobyć jak największą ilość punktów.
Swoje stoisko mieli również miłośnicy starych gier. Już tradycyjnie można było pograć w Super Froga, klasyczne Mario czy Contrę.
Dla siebie znalazłam chwilę rozrywki na śmiesznych matach do tańczenia oraz „świrowania”, które były oczywiście podłączone do komputerów. Niestety, zostałam złapana za fraki przez koleżankę, dlatego nie mam zielonego pojęcia jak dane nazywały się.
Największe rozczarowanie na VIP Day...
Nie było rozdawanych darmowych gier! *śmiech* Rok temu CDP postanowiło rozdawać gry. Dużo osób biegało po halach z kartonami, aby uzbierać jak najwięcej gierek. Tym razem CDP postanowiło zorganizować kiermasz, na którym można było ZAKUPIĆ różne tytuły w promocyjnych cenach. To sprawiło, że PGA nie zmieniło się w walkę gimnazjalistów o i tak nic nie warte stare gry. Dzięki tej decyzji, można było odetchnąć z ulgą.
Wracając jednak do głównego tematu, według mnie największym rozczarowaniem na VIP Dayu było stanowisko Wiedźmina. Była to wielka przestrzeń pokryta dywanem, z mini sceną, jedną kanapą oraz malutką gablotą, w której ustawiono figurki przedstawiające Geralta walczącego z różnymi potworami. I nic poza tym. Na dywanie siedziały różne osoby i próbowały ułożyć puzzle, ponieważ obiecano im koszulki w nagrodę. Podobno wieczorem przedstawiono najnowszy trailer gry, jednak nie dotrwałam do tego momentu. Mam nadzieję, że stanowisko Wiedźmina ożyło w sobotę oraz niedzielę.
Podsumowanie
Na PGA czekało na gości o wiele więcej atrakcji niż to, co opisałam powyżej. Sama dobrze się bawiłam i wróciłam do domu z wielką torbą prezentów od różnych firm. Spotkałam wiele ciekawych osób, w tym obiecujące cosplayerki. Było warto udać się na PGA Vip Day, chociażby z powodu braku tłumów. Można było wszystko na spokojnie przetestować. Na pewno wpadnę na targi za rok!