Ruda Mithrilu miała być małym konwentem fantastycznym w Rudzie Śląskiej. Odbyła się 16 – 17 stycznia i odwiedziło ją około 200 osób. Była to też nasza pierwsza impreza, którą odwiedziliśmy w roku 2016. Obiecywano ciekawych gości, konkurs cosplay, planszówki i miejsce do spania. Czy dostaliśmy to wszystko? Zobaczmy… Pragnę też ostrzec i przy okazji przeprosić, ale na samym wydarzeniu byłem jedynie kilka godzin (Od ok. 9:30 do 17:00) z powodu pewnych spraw osobistych. Niemniej wiedząc o tym, że będę musiał wyjechać wcześniej niż zakładałem, dołożyłem wszelkich starań, by wetknąć nos i obiektyw gdzie tylko się dało i przygotować ten tekst.
Jak tu dojechać…
Już wcześniej zdarzyło mi się odwiedzić kilkakrotnie Rudę Śląską. Jest to miasto zakręcone komunikacyjnie i osobie z zewnątrz raczej trudno jest się w nim odnaleźć. Na przykład niemałym utrudnieniem jest umieszczenie przystanków w różne strony, w odległości nawet 200 metrów od siebie i to za zakrętem lub dwoma… Niemniej jednak udało mi się z pomocą mapy, dobrej pamięci i całkiem niezłemu zmysłowi orientacji terenowej odnaleźć Miejskie Centrum Kultury, w którym odbywać się miała Ruda Mithrilu. O tym, że jest to miejsce docelowe, upewnił mnie niemały banner zdobiący elewację budynku.
Jeden z trzech (budynków)
W środku przywitał mnie korytarzyk, na końcu którego siedziały dwie miłe panie. Jedyne co mnie od nich oddzielało, to mebel z planem atrakcji na kartkach A4 i ulotkami reklamującymi premierę filmu. Z miejsca otrzymałem swój identyfikator na kolorowej wstążce, który miał całkiem ciekawy format. Tym czego mi brakowało, był informator. Jedyną wiedzę o tym, gdzie znajdują się pozostałe dwa budynki i jakie atrakcje oferują w danej chwili, czerpałem wprost od wspomnianych pań. W późniejszych godzinach widziałem chyba więcej niż jedną kartkę z listą atrakcji, jednak nikt nie zaproponował mi takowej, a ja i tak już zbierałem się do drugiej lokacji konwentowej, więc też specjalnie się po nią nie pchałem.
Po prawej stronie, zaraz przy akredytacji umiejscowiona została spora szatnia, gdzie mogliśmy się pozbyć wierzchniej odzieży bądź bagażu. W zamian częstowano nas numerkiem na aluminiowym żetonie. Wygodne i sensowne rozwiązanie w zimie i przy tylu lokacjach. Kolejnym nadprogramowym i niezmiernie miłym gestem, który nadawał rodzinnego klimatu imprezie, był stolik z gorącą kawą, herbatą i paluchami (już nie gorącymi) dla spragnionych, głodnych i zziębniętych uczestników. Z tego co udało mi się dowiedzieć, ta przyjemność została przygotowana przez pub Druid znajdujący się w podziemiach MDK. Oprócz tego, znajdowała się tutaj spora sala teatralna, gdzie odbywały się prelekcje (na przykład Pana Andrzeja Pilipiuka, który pomylił konwenty i prowadził prelekcję na inny temat niż zapowiedziana w programie, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało), a później konkurs cosplay oraz występ taneczny. Pomieszczenie było duże, świetnie wyposażone, ze sporą sceną i bardzo dobrym oświetleniem. Raj dla występujących i fotografów. To nie wszystko, ponieważ udając się schodami na górę, znajdowaliśmy jeszcze dwie mniejsze sale prelekcyjne oraz antresolę we wspomnianej sali teatralnej.
Budynek drugi, czyli planszówki i wystawcy
Po nieco ponad dwóch godzinach, zebrawszy grupę śmiałków, wyruszyliśmy w wyprawę przez ziąb i inne niesprzyjające warunki do kolejnego z budynków konwentowych. Droga nie była łatwa ani krótka (kilkaset metrów), jednak organizacja i o tym pomyślała, umieszczając w strategicznych miejscach znaki ze strzałkami, ułatwiające znalezienie drogi. Dopiero na miejscu musieliśmy poświęcić kilka minut na odkrycie, jak właściwie mamy się dostać do środka. Okazało się, że trzeba było obejść cały budynek i dopiero na tyłach znajdowały się odpowiednie drzwi. Spora sala gimnastyczna zastawiona została stolikami, przy których ludzie oddawali się przyjemności grania w gry planszowe i karciane. Naokoło natomiast, pod ścianami, rozlokowali się wystawcy. Głównie sprzedawano tu gry nie wymagające prądu, jednak można było też kupić skórzane sakwy i pojemniki, idealnie pasujące do LARP-owego stroju czy cosplayu, albo koszulkę z nadrukiem z ulubionego serialu, gry lub filmu. Głodni też mogli sobie pofolgować jedząc sushi.
Stroje/cosplay/rekonstrukcja
Obiecywano nam cosplay i cosplay dostaliśmy. Jak na tak małe wydarzenie i to związane z fantastyką (bez obrazy, ale to na konwentach mangowych jest większość przebierających się. Przynajmniej w Polsce), poziom i ilość strojów był więcej niż zadowalający. Star Wars, dwóch Cthulhu, Tomb Rider czy grupa wikingów (prawdopodobnie) to część z tego, co mogliśmy zobaczyć. Więcej oczywiście na zdjęciach. Wracając do samego poziomu, spodziewałem się raczej… kartonu, amatorszczyzny i więcej śmiechu niż zachwytu. Myliłem się. Jakość i wykonanie stały na bardzo wysokim poziomie, za co uczestnikom należy się spory plus.
To już jest koniec…
Napisałbym pewnie znacznie więcej, ale jak już wspomniałem, musiałem wyjechać znacznie wcześniej niż planowałem, za co przepraszam. Niemniej widziałem wiele wspaniałości i z czystym sercem mogę polecić kolejną edycję Rudy Mithrilu, o ile ta się odbędzie. Bardzo żałuję, że nie mogłem obejrzeć konkursu strojów, większej ilości prelekcji i pokazów oraz odwiedzić szkoły sypialnej. Wierzę, że sale nie były robaczywe bądź specjalnie nieprzystosowane do spania. Organizacja bardzo dobrze się sprawiła i dała wszystko, co obiecywała, a nawet dużo więcej.
Ocena ogólna: 8/10
Lokalizacja: 6/10
Organizacja: 9/10
Ocena uczestników: 9/10