Kilka miesięcy temu smutna wiadomość obiegła mangowy fandom. Grupa B-Team została rozwiązana, a wspaniałe B-Konwenty miały odejść w zapomnienie. Czy tak się stało? Nie do końca, gdyż część załogi przeszła do nowo założonego FUN Cube. Nastąpiła zwyczajna redukcja etatów. Nie będziemy tutaj wnikać, dlaczego tak się stało, zajmiemy się za to opisaniem i ocenieniem pierwszego, a tak naprawdę dwunastego konwentu tej grupy, który odbył się w Krakowie, trwał od 17 do 19 lipca i przyciągnął blisko 1200 uczestników.
Szybciej, szybciej!
Akredytacja miała rozpocząć się o godzinie 16:00 w piątek. Dotarłem nieco wcześniej, ze względu na to, że sam mieszkam w Krakowie oraz miałem do załatwienia kilka spraw z organizacją. Upał bardzo dawał się we znaki (ok. 30 stopni w cieniu…), a przed szkołą już o 13:00 całkiem sporo ludzi czekało na litościwe otwarcie drzwi. Łaskę okazano nieco wcześniej niż planowano, a sam proces wpuszczania kolejnych szczęśliwców przebiegał bardzo sprawnie. Kolejka zniknęła w dwie godziny. Akredytowani mogli liczyć na informator rozmiaru A5, erratę ze zmianami programowymi w środku, ulotkę Konwentów Południowych („krypto” reklama :-)), mały tekturowy identyfikator z jednym z czterech „smoków” konwencyjnych (Haru – zielony smok, opiekunka wiosny, Natsu – czerwony smok, opiekun lata, Aki – złoty smok, opiekunka jesieni, Fuyu – niebieski smok, opiekunka zimy) i ładną smycz.
Remonty i niewidzialna konwencja…
Lokacją była szkoła przy ulicy Czarnogórskiej 14, znana z poprzednich eventów grupy B-Team. Niestety, okres wakacyjny sprzyja remontom, szczególnie w budynku, który dostaje stałe „dotacje” od organizacji konwentowej. Tak też było i teraz. W paru miejscach wokół szkoły czaił się gruz, a kilka sal było wyłączonych z użytku. Na szczęście nie wpływało to znacząco na przebieg wydarzenia.
Spodziewałem się konwencyjnego przesytu z motywami smoków i krajobrazami przedstawiającymi cztery pory roku. To, co zastałem, rozczarowało mnie. Czyżby nowa grupa odchodziła nieco od tradycji konwentów nastawionych na tło fabularne? Jedyną widoczną frakcją była letnia, jej baza, konwencyjni pojawiający się na każdym kroku w strojach pasujących do gorącej pory roku i atrakcje przezeń prowadzone. Ok, mieli przewagę wynikającą z upału, ale z drugiej strony miały być cztery frakcje, a ja widziałem tylko tę. Bazy rozlokowano w różnych miejscach szkoły, lecz ruch wokół nich można było nazwać szczątkowym. Jako że sam byłem frakcyjnym w zeszłym roku (między innymi), miałem dobre porównanie włożonej w to wszystko pracy. I dla uściślenia, dekoracje były, ale tylko punktowo i niezbyt rzucały się w oczy.
Stoiska mają już chyba swoje stałe miejsca na wspomnianym conplace, gdyż nie było żadnych trudności w zlokalizowaniu ich. Wręcz czułem się jak w Biedronce, gdzie wszystko jest zawsze mniej więcej w tym samym miejscu. Przyznaję, że to całkiem swojskie. Przy trzecim i więcej konwencie w tym samym miejscu z podobnym rozlokowaniem sal, wystawców i strefy gastro, człowiek czuje się jak po powrocie do dawno nie widzianej rodziny.
Nie brakowało także dwóch sal konsolowych, UltraStara, RockBanda, Osu! Roomu (nigdy nie zrozumiem ludzi grających w Osu! na konwencie…) itd. Przyczepię się do sali z planszówkami. Wybór gier był zwyczajnie słaby! Raptem… 30 pozycji? Śmiesznie mało jak na wydarzenie tego kalibru. Brakowało wielu znanych, lubianych i grywalnych tytułów. Doświadczyłem tego na własnej skórze, kiedy chciałem się rozerwać w niedzielę przed wyjazdem wraz ze znajomymi…
Atrakcje i przebieranki
O samych atrakcjach powiem tyle, że były. Plan wypełniony po brzegi, kilka ciekawszych rzuciło się w oczy. Więcej niż zwykle LARP-ów i cała sala przeznaczona tylko dla nich. Zainteresowanie? Zajrzałem do kilku sal i widziałem uczestników, a prowadzący przeważnie mówili z sensem.
Fajną sprawą było zorganizowanie basenu z zimną wodą (bez kisielu), w którym mocno ograniczona liczba osób mogła schłodzić swe rozgrzane ciała. Nierzadko wbrew własnej woli ;-). Niestety, jak to zwykle bywa, przyjemność skończyła się, kiedy kilka osób zabrudziło wodę, wchodząc do niej w butach albo zwyczajnie będąc umorusanymi. Pod wieczór miejsce kąpieliska zajął grill z kiełbaskami i kurzymi cyckami.
B-RYUcon, tak jak jego protoplaści, nie był konwentem naciskającym na cosplay. Stroje i scenki raczej na poziomie debiut/amator, co nie znaczy, że były złe. Raczej niedopracowane i z błędami początkujących. Rozbawił mnie dynamiczny występ, w którym grupka postarała się nawet o tekturowy stół i krzesło do zniszczenia na biednych uczestnikach scenki. Dużą niespodzianką był też występ Shappi. Kto nie zna, niech zamilknie na wieki albo przeczyta wywiad na naszej stronie www w zakładce Cosplay. Nagrania występów możecie obejrzeć na kanale Youtube, o tutaj: Kliknij mnie!
The End
Część z Was będzie zaskoczona długością tej relacji, ale jest to spowodowane jednym, prostym czynnikiem. Wszystko było w porządku. Wystawcy byli i sprzedawali, sale rozrywkowe działały, prelekcje się odbywały, a cosplay nie miał obsuwy. Nie mogłem się do niczego specjalnie przyczepić, poza upałem i niewidoczną konwencją. RYUcon był wydarzeniem dobrym – 7,5/10. Koniec i kropka.
Ocena ogólna: 7,5/10
Lokalizacja: 6/10
Organizacja: 8/10
Ocena uczestników:7/10