W dniach 26-28 czerwca odbyły się Dni Fantastyki. Jest to impreza organizowana nieprzerwanie od 2004 roku przez Centrum Kultury Zamek. Co roku organizatorzy wybierają inny motyw przewodni i tym razem brzmiał on „Wielkie światy i epickie przygody w fantastyce”. Jaki przebieg miały te 3 dni? Zapraszam do czytania! :-)
Dojazd
Na konwent wybraliśmy się we czwórkę. Mieliśmy do przejechania 100 kilometrów i zajęło nam to prawie 3 godziny. Droga krajowa numer 94, będąca jedyną znaną nam trasą dojazdową, okazała się strasznie zakorkowana. Ci, którzy wybrali się na Zamek tramwajem, zyskali naprawdę sporo czasu i zaoszczędzili sobie nerwów.
Akredytacja
Kiedy w końcu w okolicach godziny 16:00 udało nam się dotrzeć na miejsce, rozpoczęliśmy poszukiwanie miejsca parkingowego. Według tubylców, z którymi miałem przyjemność porozmawiać, miejsc tych zawsze jest mało. Ten dzień nie był wyjątkiem. Nieważne. W każdym razie udało nam się znaleźć miejsce dla naszego rydwanu (troszeczkę naginając, co prawda, prawo).
Niezrażeni bólem części wiadomych, raźnie ruszyliśmy w stronę punktów akredytacyjnych. Znaleźć można było: dwie kasy gotówkowe (ale tylko w jednej można było kupić karty noclegowe), trzy stanowiska kas bezgotówkowych dla preakredytacji, współpracy oraz twórców programu. W zamku schowane zostały stanowiska dla mediów, zaproszonych gości i tym podobnych. Moi znajomi mieli to szczęście, że nie załapali się na kolejkę… prawie. Udało im się kupić akredytację, ale próba kupna karty noclegowej niestety została zatrzymana- trafiliśmy akurat na wymianę kasy z gotówką. Jednak przed kolejkonem się nie ucieknie. ;)
Karnet na 3 dni kupowany na miejscu kosztował 40 zł plus dodatkowe 10 zł, jeśli chcieliśmy spać w szkole. Za te pieniądze, poza oczywiście możliwością uczestniczenia w konwencie, otrzymaliśmy standard konwentowy: książeczkę z planem, tabelę programową wydrukowaną na kartce a3, identyfikator oraz smycz. Osoby, które wykupiły opcję noclegu w szkole, dodatkowo otrzymały malutki bilecik o nieznanym mi zastosowaniu wraz z plastikową opaską na rękę.
Szkoła noclegowa
Po odebraniu akredytacji ruszyliśmy zająć sobie miejsce do spania. Szkoła oddalona była o około 10-15 minut marszu tempem normalnego konwentowicza. Tym, którzy nie wiedzieli jak się tam dostać, pomagał strumień lepiej poinformowanych uczestników lub ładna i czytelna mapka w informatorze.
Znalezienie miejsca w klasie nie było jakimś szczególnym wyzwaniem (myślę teraz o piątku wieczorem). Korytarze praktycznie świeciły pustkami, by na nich spać decydowali się tylko nieliczni.
Na terenie szkoły była możliwość skorzystania z prysznica. Na warunki raczej nie mogłem narzekać- moje wymagania, aby z prysznica wyjść czystszym niż wejść, zostały spełnione.
Nie samym konwentem człowiek żyje
Wiadomo, wytrzymać na samym tlenie przez trzy dni może być ciężko. W tym roku organizatorzy stworzyli większy niż rok temu teren z wyżywieniem- było to kilka mobilnych jadłodajni. Warto wspomnieć, że strefa gastronomii była jedynym miejscem, gdzie starsi uczestnicy mogli pić spokojnie piwo- w innych miejscach było to zabronione i bezwzględnie ścigane przez ochronę i patrol. W najbliższej okolicy Zamku swoje usługi oferowało kilka knajpek czy restauracji. Miłym gestem, coraz częściej spotykanym na konwentach, jest możliwość kupienia za przystępną cenę kanapek i napojów w szkole noclegowej. Dla tych, którzy wolą sami dobierać sobie elementy posiłku, czekało kilka sklepów, w tym dwa supermarkety znanych sieci.
A gdzie wydać kasę?
Nieodzowną częścią każdego konwentu są wystawcy. W tym roku było ich więcej niż w ubiegłym. Kramy sprzedawców były dostępne dla każdego- również dla ludzi, którzy nie kupili akredytacji. Wystawcy chwalili sobie, że na tegorocznej edycji DFów stoiska były lepiej oznaczone niż w latach ubiegłych. Co do oferowanych towarów- myślę, że każdy znalazłby coś dla siebie (chyba, że jesteście mną- wtedy braknie rozmiarówki na wymarzoną koszulkę): gadżety z Gwiezdnych Wojen, książki, komiksy, kufle, przepiękna biżuteria, gry, kości, przypinki i wiele innych ciekawych rzeczy.
Atrakcje, prelekcje i takie tam
Blok programowy obywał się w 18-nastu miejscach. Było aż dziesięć sal prelekcyjnych, galeria, Games room, sale przeznaczone na sesje RPG i LARP-y. Dodatkowo niektóre atrakcje prowadzone były „pod chmurką”. Ilość prelekcji była naprawdę solidna. Wydaje mi się, że jedyną grupą, która na DF-ach mogłaby czuć się zaniedbaną, byliby fani mangi i anime- odniosłem wrażenie, że dla nich nie ma wielu atrakcji. Games room znajdował się w klimatycznej piwnicy, a jego tradycyjna część była solidnie zaopatrzona. Można było zagrać w szlagiery, nowości czy wziąć udział w turniejach. Z elektronicznych gier rozpoznałem Fifę, Mortal Combat i Rockbanda. Należy wspomnieć o obecności Furii- Centrum Gier Fabularnych. Na ich stoisku można było zakupić mundury i osprzęt outdoorowy, a za drobną opłatą możliwe było postrzelanie z replik ASG na stworzonej przez nich strzelnicy. Po sąsiedzku swój obóz rozbił Zakon Świętego Płomienia- mili ludzie, którzy pokazywali realia życia na westlandzie.
Cosplay oraz Gala Dni Fantastyki
Konkurs cosplay odbył się sobotnim wieczorem z tradycyjnym opóźnieniem około 25 minut. Uczestnicy występowali na przylegającym do zamku amfiteatrze. Oglądający mogli rozsiąść się względnie wygodnie na trawie lub kreatywnie zbitych, pomalowanych na biało skrzynkach. Konkursowi przez cały czas towarzyszył lekki deszczyk (mżawka wręcz), ale nie zmusiło to widowni do ucieczki przed żywiołem. Inną rzeczą, która mogła skłaniać do ucieczki, były żarty prowadzącego. Naprawdę.
Po zakończeniu konkursu cosplay i półgodzinnej przerwie, przyszedł czas na Galę Dni Fantastyki. Było to najważniejsze wydarzenie. Rozdano Kryształowe Smoki oraz wręczono nagrody za stroje.Postarano się o oprawę wydarzenia- światła, dym, wprowadzenie konferansjera (innego niż wcześniej) przez Zakon. Wyglądało to uroczo. Całe szczęście, że dopisała pogoda, w przeciwnym wypadku prawdopodobnie nie byłoby przed kim prezentować (występować by się dało- scena miała zadaszenie).
Plusy
- Dobra organizacja (nikt jawnie nie narzekał na orgów)
- Socjal (co z tego, że to sprawa osobista)
- Ilość prelekcji, gości, wystawców
- Ładna Gala
- Lane piwo za 6 zł (dobra cena, tylko +18!)
- Czysto i higienicznie
- Klimat (zamek i otaczający go park to o wiele lepsze miejsce niż szkoła czy hala wystawowa)
- Spokój (żadnego problemu z rycerzami ortalionu czy jakichś nieprzyjemnych wydarzeń)
- Darmowy wstęp na tereny wokół zamku (ludzie spoza tematu mogli zobaczyć coś nowego)
Minusy
- Wrażliwość na pogodę (w wypadku deszczu konkurs cosplay i Gala zostałyby sparaliżowane)
- W sobotę ilość kas gotówkowych (dwie) okazała się za mała
- Informator był dla mnie nieprzystępny (bo tak, co poradzę. Wolałem używać tabelki programowej)
- Fani mangi i anime nie mieli zbyt wiele do roboty (dla nich to chyba minus)
- Darmowy wstęp na tereny wokół zamku (czasem nieco mniej ciekawe persony pojawiały się tam, gdzie raczej nie były mile widziane)
Krótkie słowo na koniec
Po raz drugi miałem przyjemność wziąć udział we Wrocławskich Dniach Fantastyki i po raz drugi się nie zawiodłem. Impreza jak najbardziej udana i godna polecenia. Polecam każdemu fanowi fantastyki. :-)