5- 6 grudnia, czyli po części idealnie w Mikołajki, odbyła się pierwsza – szósta edycja konwentu świątecznego organizowanego przez grupę B-Team/Fun Cube. Jest to o tyle skomplikowane, że nie wiadomo czy brać ją jako właśnie pierwszą, czy po prostu kolejną po zmianie nazwy wydarzenia i przeobrażeniu się organizacji. W 2015 został też pobity rekord ilości uczestników względem poprzednich B-XmassConów. Do Krakowa zawitało aż 1800 osób, co jest niewątpliwym sukcesem. Czy utrzymano dobry poziom organizacyjny i zachowano przy tym świąteczną atmosferę? Tego dowiecie się z dalszej części tej relacji.
Ta sama szkoła plus innowacja akredytacyjna
Fun Cube tradycyjnie trzyma się swoich stałych miejsc. Jest to wygodne, gdyż wielu ludzi już pamięta jak dotrzeć na miejsce, a nowym uczestnikom wiele osób ową drogę może wytłumaczyć. Lokacją konwentu był Zespół Szkół Ogólnokształcących przy ulicy Czarnogórskiej 14. Tym razem wprowadzono kilka pomniejszych rozwiązań mających usprawnić działania organizacyjne. Na przykład, zatwierdzić swą obecność mogliśmy w dwóch miejscach. Zależnie od tego czy byliśmy uczestnikami z pełną akredytacją dwudniową czy chcącymi dopiero się w bilet zaopatrzyć, proces przebiegał w wejściu głównym lub bocznym, kilka metrów dalej. Dla mediów, gości, twórców atrakcji itd. była osobna kolejka przy wejściu pomocniczym. Czy takie rozwiązanie istotnie wpłynęło na szybkość odprawiania kolejnych uczestników? Wydaje mi się, że tak. Kolejka zniknęła po około 3 – 4 godzinach, co wydaje się być całkiem niezłym wynikiem.
Pakiet świąteczny od Fun Cube
Kolejną rzeczą, która się zmieniła, była zawartość pakietu jaki dostawaliśmy na wejściu. Tym razem informatory były dwa. Właściwie to informator i Niezbędnik Konwentowicza. W tym pierwszym znajdowały się podstawowe informacje, spis atrakcji, wstępniak itd. Natomiast w drugim zeszycie umieszczono tabelkę z atrakcjami i mapki budynku z zaznaczeniem poszczególnych sal. Rozwiązanie ciekawe, ale czy niezbędne? Może gdyby ta druga książeczka była formatowo mniejsza, albo jakaś poręczniejsza, miałoby to sens. Jednak wtedy problem pojawiłby się przy tabelce. Co za różnica czy nosimy jeden z dwóch informatorów, czy po prostu mamy jeden całościowy?
Oprócz wspomnianych wyżej, otrzymywało się smycz i bardzo ładny graficznie kartonik z reniferem Tuposławem. Nie było tutaj podziału na media, gości itd. Wszyscy mieli dokładnie ten sam wzór. Jedynym sposobem na rozróżnienie kto kim jest, jak zwykle były różnokolorowe opaski na rękę. To jednak nie wszystko. Dla pierwszych 500 osób, które zakredytowały się przez system Nagato, przygotowano mikołajkowe czapeczki! Wpłynęło to mocno na świąteczny klimat wydarzenia, bo później mnóstwo osób w tych prezentach paradowało.
Gdzie tu spać i co kupić?
Po wyposażeniu się, nadszedł czas na szukanie miejsca do spania.Widziałem całkiem sporo sal przeznaczonych na sleepy, a na korytarzach nawet znalazło się przejście. Przy tej ilości osób, to kolejny sukces organizacyjny. A to wszystko dzięki organizacji, która znów załatwiła nieco więcej pomieszczeń sypialnych. Zdecydowanie na plus.
Chciałoby się napisać coś więcej o stoiskach, ale… No właśnie. Teoretycznie mógłbym skopiować akapit na ten temat z naszej dowolnej relacji konwentu organizowanego przez tę grupę i wyczerpująco opisać wszystko. Nie jest to oczywiście wada, bo mogliśmy zaopatrzyć się w dowolny upragniony gadżet z ulubionej serii anime, serialu czy nawet filmu. Kubki, przypinki, podkładki, koszulki, handmade’owe bibeloty, pluszaki, poduszki i wiele innych. Jednak po zejściu do „podziemi” czyli poziomu -1 znalazłem coś, co nazywało się Czarny Market. Taka strefa wolnego handlu jak rozumiem. Podobne rozwiązanie zastosowano na RyuConie i nazwano Smoczym Targiem jeżeli pamięć mnie nie myli. Zasada funkcjonowania była prosta. Masz niepotrzebną Ci już książkę, mangę, kubek lub majtki, możesz je wystawić na sprzedaż i może znaleźć się chętny, któremu akurat brakowało 27 tomu mangi Boruto.
No dobra, ale co z atrakcjami?
Sal prelekcyjnych (w tym warsztatowe itd.) było 8. Ponadto kolejne 6 zajmowały Glow US, Osu!, DDR (właściwie był na korytarzu, a nie sali), AMV, konsolówka i J-games (gry japońskie). Natomiast tym czego zabrakło, były gry planszowe. Jest to spory cios dla tak „rodzinnego” konwentu jakim jest XmassCon i niewątpliwie sprawiło, że część osób nie miała co ze sobą zrobić w wolnej chwili. Z mojego małego śledztwa wynika, że zawaliła firma, która miała dostarczyć planszówki, jednak nie jest to w żadnym stopniu informacja potwierdzona, a jedynie nieco bardziej wiarygodna plotka. Sam program nie oferował nic, czego bym już nie widział wcześniej, ale dla początkującego użytkownika konwentu było jak znalazł. Wiedzówki i prelekcje o M&A i tematach pokrewnych, trochę różnorakich paneli dyskusyjnych, czy warsztaty rysunkowe (prawie wszystkie atrakcje w sali warsztatowej były poświęcone właśnie rysowaniu lub cosplayowi…). Ciekawostką okazała się sala Trzeciego Najemnego Oddziału Piechoty Japońskiej, w której całkiem sporo mogliśmy się dowiedzieć o wielu aspektach historycznych i nie tylko, dotyczących kraju Kwitnącej Wiśni.
Main, czyli największe pomieszczenie wyposażone w profesjonalną scenę, oferował nam pokazy cięcia kataną mat bambusowych zwiniętych w rulon. Jak już skończyły się wspomniane maty, narwani samurajowie zaczęli okładać siebie nawzajem, co stanowiło także całkiem niezłe widowisko. Dla pasjonatów tańca lub dla tych, którzy dopiero chcieliby zacząć swoją przygodę z rytmicznym poruszaniem się po parkiecie, przygotowano naukę Walca Wiedeńskiego. Świetnym przedsięwzięciem było także wspólne łamanie się andrutami i świąteczny barszcz, a później bal zwieńczony rozdawaniem prezentów przez konwencyjnych. Sam Święty Mikołaj niestety nie mógł wpaść, ponieważ był niezwykle zajęty na innym kontynencie. Nie możemy także zapominać o konkursie cosplay, który dla mnie jest główną atrakcją każdego konwentu.
Wielka parada postaci
Na konkursie odbyły się 22 występy. Sam poziom strojów czy scenek - co oczywiście jest moją subiektywną oceną opartą o blisko 60 – 70 konwentów, na których byłem - raczej nie zachwycał. Pojawiały się scenki lepsze i gorsze. To samo ze strojami. Nie uświadczyłem ani kompletnej klapy, ani specjalnego zachwytu. Ot klasyczny poziom. Ale też nie miałem tu specjalnie wysokich wymagań. W końcu to nie żadne eliminacje do EuroCosplay, czy innego prestiżowego konkursu. Wszystkie nagrania znajdziecie jak zwykle na naszym kanale. Możecie je obejrzeć i sami wyrobić sobie zdanie na ten temat.
Koniec konwentowego roku 2015*
(B-)XmassCon 2015 był konwentem świetnym. Prawie nie mam zastrzeżeń. Czuć było zapowiadaną, świąteczną atmosferę poprzez czapeczki, dekoracje czy atrakcje prowadzone na Mainie. Nawet ludzie byli jacyś tacy sympatyczniejsi i uśmiechnięci. A może to mi ta cała okrasa udzieliła się na tyle, że widziałem tylko tych zadowolonych uczestników? Tak czy inaczej było to świetne zakończenie mojego roku konwentowego. Wystawiam soczyste 8,5! Niektórzy mogą zauważyć lekkie podniesienie oceny za lokalizację, względem reszty konwentów. Jest to spowodowane tym, o czym wspomniałem gdzieś na początku. Szkoła jest już tak znana, że mało kto ma problemy z trafieniem na miejsce.
(*) Mojego roku konwentowego ;-)
Ocena ogólna: 8,5/10
Lokalizacja: 7/10
Organizacja: 9/10
Ocena uczestników:9,5/10