Hej,
W końcu udało mi się pozbierać po B-XmassCon 4 i poukładać sobie mniej więcej w głowie wydarzenia z tego konwentu :-). Skoro ta chwila nastąpiła, to chyba czas na relację :-). I oto i ona.

Nie będę ukrywał, że na tą imprezę czekałem już od kilku miesięcy. Była dla mnie o tyleż wyjątkowa, gdyż obchodziłem na niej dwulecie mojej działalności jako twórca atrakcji. Był to też mój dwudziesty konwent. Wobec tego wszystkiego, miałem wysokie wymagania co do całości. Po kiepsko przespanej nocy i nieco ciężkim poranku wybrałem się wraz ze znajomymi nocującymi u mnie odebrać resztę paczki. Spotkać się mieliśmy pod Galerią Krakowską. Z 6 planowanych osób zrobiło się nas... Um. Dużo ;-). Wsiedliśmy wszyscy do tramwaju powodując absolutne zapchanie jego przestrzeni i ruszyliśmy tunelem udającym metro. Na conplace nie było ciężko trafić. W końcu to nie był pierwszy B-Con w tej szkole. Oczywiście była także druga, specjalnie przeznaczona na sleeproomy, ale przez to poszło tam znacznie mniej osób :-). Przynajmniej na początku bo później i tam ciężko było o miejsce.

DZIEŃ 1

Kolejka była niemała. Na oko z 15 metrów, ale zawsze miałem problem z oceną odległości więc uznajmy, że była spora :-). Jako twórca programu wchodziłem inną, nieporównywalnie mniejszą (całe 5 osób przede mną). Wejściówki były tak jak na poprzednim wydarzeniu B-Team'u takie same dla twórców, cosplayerów, helperów i zwykłych uczestników, z tym, że można było wybrać jeden z trzech wzorów nadrukowanych na małym prostokątnym kartoniku wielkości wizytówki. Może ciut większym. Informatory w formacie A5, przejrzyste i z kolosalnym regulaminem, którego nawet nie chciało mi się czytać ^^. Po odebraniu swojej wejściówki wyruszyłem szybko szukać sleeproomu, wykorzystując lekką przewagę nad innymi uczestnikami. Udało mi się znaleźć odpowiednie miejsce na korytarzu gdzie wraz z towarzyszącą mi koleżanką rozłożyliśmy rzeczy jak najszerzej by zająć miejsce dla innych. Nie było to potrzebne bo wybrany przez nas kawałek podłogi był pomijane w poszukiwaniach reszty konwentowiczy ;-). Przywitawszy się z garstką napotkanych osób wróciłem przyglądać się kolejce. Akredytacja szła nadzwyczajnie szybko. Stanowisk było może 6 - 8. Nie liczyłem ;-). Jednak mimo niezłego tempa, kolejka urosła. Jeszcze nie był to czas na atrakcje więc postanowiłem  odwiedzić pobliski Leviatan by zaopatrzyć się w energetyki pozwalające mi przeżyć 8 godzin prowadzonych przeze mnie atrakcji. PRL-owski klimat utrzymał się może do 10:00. Wtedy uporano się z uczestnikami czekającymi na swoją kolej do wejścia na conplace ;-). Obchód utwierdził mnie w przekonaniu, że jest to konwent o tematyce świątecznej. Wszędobylskie dekoracje w postaci łańcuchów choinkowych, czapek mikołaja i innych ozdób kojarzących się stricte z gwiazdką i prezentami nie pozwalały nam o tym zapomnieć :-). Ponadto można było także wykonywać questy by uratować święta! Także nawet jeżeli nie było punktu programu, na który chcielibyście pójść, znajomi gdzieś Wam pouciekali a nie jesteście zwolennikami elektronicznych form rozrywki na konwencie to i tak było co robić :-). Stoisk nie brakowało. Były te większe i bardziej znane jak i te mniejsze i niekoniecznie popularne. Jak zwykle można było kupić mangi, przypinki, gadżety, figurki a nawet sprzęt wojskowy. Mundury, maski gazowe, manierki itp. Na stołówce nowością była Bubble Tea. Szczerze mówiąc nie zachwyciła mnie. Ale to moje subiektywne odczucie :-). Rozpiska atrakcji mnie nie zaskoczyła. Większość punktów była identyczna jak na reszcie mangowych konwentów. Było oczywiście kilka diamencików godnych uwagi, ale trzeba było wiedzieć czego szukać i oczywiście być zainteresowanym danym tematem. O 14:00 zaczęły się pierwsze godziny mojego autorskiego programu. Podzieliwszy się moją wiedzą i doświadczeniami, zmęczony, uciekłem ukryć się w ciemnym kącie by nabrać sił na dalszą egzystencję ;-). Nie dane mi jednak było długo pooddychać. W końcu konkurs cosplay sam się nie obejrzy!

Nie będę się rozwodził nad pojedynczymi strojami ani opiewał epickości występów, a to z jednego prostego powodu. Poziom był bardzo niski... Stroje były ok. Ale nic ponadto. Nie było tu prawie nic na czym można by zawiesić oko na dłużej. Mówię prawie, bo jednak była garstka cosplayerów ratujących sytuację. Scenek niestety już oszczędzić nie mogę. Były beznadziejnie nudne i nieśmieszne. I jeżeli jeszcze raz usłyszę bieganą piosenkę z Benny'ego Hill'a to chyba zwymiotuję. Ja rozumiem, że pewne rzeczy mogą być popularne, ale w co drugim występie to już chyba jednak przesada. Zauważyłem też, że coraz bardziej na topie są długie i tasiemcowate pokazy w formie odcinka anime. Przyznaję szczerze, że nie wytrzymałem do samego końca i po angielsku opuściłem salę.

O godzinie 21:00 zaczynał się LARP mojego autorstwa. Ludzi przyszło od... dużo. Na oko powyżej 50. Nie było łatwo zapanować nad taką ilością. Ponadto musiałem wyprosić około połowy ze względu na ograniczoną ilość miejsc. Sala, mimo, ze była malutka dała radę ;-). W przeciwieństwie do mojego głosu :P. Trafili mi się gracze z mocnymi, indywidualnymi charakterami co spowodowało, że każda z tych 25 osób chciała działać na własną rękę. Chaos jaki powstał był nie do ogarnięcia. Dopiero po dwóch godzinach atrakcji zaczęło to mieć ręce i nogi. W dodatku muszę zdradzić, że nie wszystko poszło jak miało i z powodów ode mnie niezależnych część planów musiała zostać zmieniona. Mimo wszystko starałem się roztroić by zapewnić graczom odpowiednią rozrywkę.

Po krwawym zakończeniu, wróciłem do świata żywych by przekonać się, że B-Team nadal dba o to byśmy poczuli swojską atmosferę świąt. Na mainie można było dostać barszczyk i wafle, którymi konwentowicze łamali się składając sobie życzenia. Doprawdy zacna inicjatywa :-). Duży plus!

DZIEŃ 2

Niestety musiałem jechać dosyć wcześnie więc ominęła mnie faza pożegnań i pakowania, ale z tego co zasłyszałem od pewnych źródeł, oraz co widziałem w planie atrakcji to jeszcze nie był definitywny koniec konwentu. Kilka atrakcji porwało do zabawy ludzi lubiących być na konach do samiutkiego końca

Podsumowując, jak na ilość osób jakie się pojawiły na B-XmassCon 4 nie było takiego tłoku i ścisku jakiego się spodziewałem. Jakby ktoś nie wiedział to było nas około 1700 osób! Ze strony organizacyjnej też nie było się za bardzo do czego przyczepić. Żadnych uchybień nie dostrzegłem. Może cosplay ciut przedłużany na siłę i położenie sali LARP-owej przy DDR-rze, ale poza tym miło i przyjemnie. Wystawiam ocenę 8,5/10. Dlaczego nie wyżej? W sumie to przez brak czegoś co by mną wstrząsnęło i mnie zaskoczyło. Poważnie myślę o 9, ale jakoś nie mogę się zdecydować na tak wysoką ocenę ;-). Pozdrawiam i od razu zaznaczam, że na pewno pojawię się na B6 więc wyczekujcie LARP-a ;-). Pozdrawiam, A.

Ocena: 8,5/10

Tagged Under