Kilka dni przed walentynkami, a dokładnie 11-12 lutego, odbyła się pierwsza edycja konwentu Aishiteru. Zorganizowany przez Wrocław Mangowcy oraz Wonderful Wonder Festiwal, wzbudził duże zainteresowanie w fandomie. Wielu z Was wyczekiwało tegorocznej edycji Love, jednak niestety bezskutecznie i nie ma żadnych oficjalnych informacji czy się odbędzie. Na szczęście pojawił się on, który w tym roku wypełnił lukę w kalendarzu po Lovie. Jak było? Czy dało się poczuć miłosny klimat w powietrzu? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w relacji, serdecznie zapraszam i życzę miłej lektury.

Akredytacja ruszyła chwilę przed 10:00, która to była oficjalną godziną rozpoczęcia konwentu. W celuAishiteru - kolejkarozeznania się z sytuacją i zajęcia dogodnego miejsca do spania, przyjechałem przed 9:00. Już wtedy przed budynkiem szkoły zebrała się garstka uczestników, która z każdą chwilą rosła, pomimo panującego dużego mrozu na dworze. Miejsce do akredytacji było w fazie przygotowań, a w wejściu panował spory ruch wystawców wnoszących swoje towary. Trzeba przyznać, ze organizatorzy szybko i sprawnie uporali się z przygotowaniem miejsca do akredytacji. Przy wejściu każdy otrzymał identyfikator na sznurku, opaskę uprawniającą do przebywania na terenie imprezy, informator oraz plan atrakcji wraz z mapką wydrukowany na śliskim papierze formatu A4. Plan był czytelny, a dzięki temu, że papier był śliski czcionka się nie rozmazywała. Do godziny 12:00 nie było już śladu po kolejce.
Według oficjalnych informacji w konwencie łącznie z wystawcami, organizatorami, wzięło udział około 750 uczestników. Przerosło to najśmielsze oczekiwania organizatorów, bo na początku zakładano około 350 osób. Czy zasługę takiej frekwencji można przypisać temu, iż w tym roku nie odbył się Love? Poniekąd tak, bo wielu go wyczekiwało i było przyzwyczajonych do zimowego wrocławskiego konwentu, który odbywał się nieprzerwanie od 6 lat. Jednak to nie ma znaczenia, bo Aishiteru w 100% zasłużyło sobie na taką ilość uczestników.

Czas się rozejrzeć

Aishiteru - konwentowe gadżetyNa pierwszy rzut oka, szkoła wydawała mi się większa niż w rzeczywistości była. Sleeproomy znajdowały się na ostatnim piętrze. Sale prelekcyjne na drugim. Wystawcy standardowo byli rozstawieni na korytarzach, na pierwszym i drugim piętrze. Przejścia były trochę ciasne, ale nikt się nie spodziewał takich tłumów. Wśród wystawców było dużo osób zajmujących się rękodziełem. Samych gadżetów było od wyboru do koloru: przypinki, poduszki, kubki, mangi, breloczki, wigi i wiele więcej, wszystko to, co zazwyczaj można znaleźć wśród asortymentu na konwentach. Nie zabrakło również części kulinarnej. Konwent odwiedzili Hidamari SUSHI, ich stanowisko znajdowało się na drugim piętrze przy głównych schodach. Obok ich stanowiska można było zakupić pyszny makaron. I wszystko to mogliśmy spokojnie zjeść w specjalnie przygotowanej kawiarence dla zakochanych. Oprócz tego mogliśmy kupić gorącą czekoladę, herbatę i coś do przegryzienia, jak np. kanapka z pieca w foodtrucku „SOVA”, który stał przed szkołą.

Walentynkowe atrakcje?

Pierwsze atrakcje rozpoczęły się o godzinie 10:00, trochę bez sensu, bo nie miał kto na nie przyjść. Uczestnicy dopiero co zostali wpuszczeni do szkoły, a z reguły większość na początku szuka dogodnego miejsca wAishiteru - warsztaty z malowania ciałasleeproomie czy innym miejscu przeznaczonym do spania. Podczas imprezy nie zabrakło prelekcji  nawiązujących do walentynek. Odbyła się popularna z lat dziewięćdziesiątych „Randka w Ciemno”. Odbyły się także dwa panele poświęcone szybkim randkom. Wybrałem się na pierwszy z nich i było całkiem zabawnie, ale zabrakło prowadzącego. Na szczęście jeden z uczestników wziął sprawy w swoje ręce i poprowadził atrakcję. Szkoda, że w tym samym czasie odbywał się panel o yaoi, który przyciągnął więcej dziewczyn niż speed dating. Oceniając cały plan atrakcji, został on ułożony niekorzystnie, lepsze atrakcje odbywały się w tym samym momencie i ogólnie było mało atrakcji jak na taką ilość uczestników. Oczywiście nie zabrakło sali planszówkowej, jednak z małą ilością miejsca do grania, bo część stanowisk została zlikwidowana kosztem miejsc do spania. Niestety zabrakło Ultra Stara, ale nie było by go już gdzie upchać. Był za to DDR, znajdował się on w piwnicy przy drugich schodach. W pierwszej części piwnicy znajdowała się konsolówka i korytarz w którym miały odbyć się Larpy. Miejsce to jednak zostało przeznaczone do spania i tym sposobem brakło placu dla atrakcji.

Cosplay – nie mogło go zabraknąć

Najlepszy czas na konwencie to zdecydowanie sobotni wieczór. Jak zwykle jest to czas, w którym odbywają się najlepsze atrakcje, a mianowicie konkurs cosplay. I tak też było tym razem. Z 20-minutowym opóźnieniem o godzinie 19:20 wreszcie się rozpoczął. Na scenie w roli konferansjera zadebiutował Leeo (Łukasz Białozor). Może i debiut nie wyszedł mu najlepiej, ale było widać że bardzo się starał. Jednak niestety trema wzięła w górę, nie tak łatwo jest stanąć tam przed wszystkimi. W konkursie łącznie we wszystkich kategoriach wystąpiło 19 cosplayerów i/lub grup cosplayowych. Ich poziom był bardzo zróżnicowany. W moim odczuciu, w wielu przypadkach scenki były nie dopracowane, tak jak i stroje, jednak nie zabrakło w nich ducha walentynek.Widać było, że każdy się starał i chciał wypaść jak najlepiej, jednak nie wszystkim się to udało. No ale przede wszystkim liczy się dobra zabawa, a bawiliśmy się świetnie i humor dopisywał. Nie zapominajmy, że cosplay wymaga wiele pracy i wysiłku, dodatkowo przygotowanie scenki i przedstawienie jej publiczności to nie lada wyzwanie. Warto więc docenić ich wysiłek i wynagrodzić im go wielkimi brawami po występie, których niestety czasem brakowało. Podczas występów nie obyło się bez drobnych problemów technicznych. Samo opóźnienie cosplayu wynikło przez problem z nagłośnieniem, który został szybko usunięty. Kolejnym była zła synchronizacja pomiędzy dźwiękowcem, a osobami występującymi na scenie. Kilkakrotnie miał miejsce falstart, bądź też opóźnienie w puszczanym podkładzie do danej scenki. Konkurs zakończył się około 20:30. Lista zwycięzców została ogłoszona po krótkiej naradzie jury. Gratuluję wszystkim wyróżnionym i przede wszystkim zwycięzcom.Aishiteru - konkurs cosplay

Część ulubiona – czystość i higiena.

Często kładę duży nacisk na higienę na konwencie. Po pierwsze wpływa ona nie tylko na lepsze nasze samopoczucie, ale również i przede wszystkim na komfort innych uczestników. Zimą można jeszcze przymknąć oko, szczególnie gdy konwent jest dwudniowy, ale latem… Na szczęście mamy zimę. Szkoła, w której odbyło się Aishiteru, posiada bardzo dobre sanitaria. Dwie szatnie, męską i żeńską, przy których znajdują się pomieszczenia z natryskami po cztery kabiny w każdym. Dodatkowo nie zabrakło ciepłej wody, szkoda że ludzie nie potrafią z nich korzystać i wielu unikało ich szerokim łukiem.
Co do czystości, to trzeba przyznać, że helperzy stanęli na wysokości zadania. W toaletach nie brakowało królewskiego papieru i panował ogólny porządek. Również szybko były usuwane usterki w toaletach, co na pewno nie należy do łatwej i przyjemnej pracy. Dziękuję w imieniu uczestników o zadbanie czystości w najważniejszych miejscach jak i na terenie całego konwentu. Jedna mała uwaga –  w niedziele brakowało worków na śmieci w sleeproomach. Miło też z waszej strony, że po zwróceniu na to uwagi, szybko je przynieśliście.

Sleeproom – tak, to pomieszczenie służy do spania

Dzięki wcześniejszemu wejściu, miałem szanse zająć dobre miejsce do spania. Po godzinie 10:00 ilość miejsc malała w zastraszającym tempie. Sleeproomy szybko wypełniły się po brzegi i każdy nawet najmniejszy kąt został dobrze zagospodarowany. Tutaj może nie każdy z konwentowiczów wie, ale tak, sleeproom służy do spania. Teksty typu „kto śpi na konwentach?” itp. można sobie darować. Na konwencie ogólnie panuje hałas i zgiełk, można się bawić całą noc i robić prawie wszystko co się chce, zgodnie z regulaminem. Jednak w sleeproomie należy zachowywać się raczej ciszej, szczególnie w godzinach 00:00 - 06:00, bo nie każdy może sobie pozwolić żeby zarwać nockę. Niektórzy prowadzą samochód na drugi dzień, inni pracują, są różne powody. Także proszę miejcie to na uwadze i miejcie trochę wyrozumiałości.

Na zakończenie słów kilka

Aishiteru - podczas sesjiPo pierwsze, Aishiteru wypadł naprawdę bardzo dobrze, debiut można uznać za udany. Było kilka wpadek i niedociągnięć, ale organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Miłym gestem były zniżki dla par, jest to znowu podkreślenie, że jest to konwent miłosny. Co do samego klimatu jaki panował na konwencie, to brakowało podkreślenia charakteru tematyki Aishiteru. Miło było też zobaczyć nowe twarze, to znak, że konwenty przyciągają coraz więcej nowych ludzi.
Po drugie, lokalizacja konwentu była dobra. W okolicy było kilka sklepów, dobry dojazd z dworca, bezpośrednio tramwajem albo autobusem, bez żadnych przesiadek. Dojazd do najbliższej galerii, gdzie nie brakowało punktów gastronomicznych, zajmował trochę ponad 20 minut. Jedynie szkoła była trochę mała, choć tak jak pisałem we wstępie, organizatorzy nie spodziewali się tak wielu uczestników. I naprawdę bardzo dobrze poradzili sobie z takim taborem ludzi.
Tutaj tez pojawia się takie pytanie: Czy Aishiteru przyciągnąłby tylu uczestników gdyby odbyło się Love? Według mnie ciężko odpowiedzieć jednoznacznie, ale wydaje mi się, że dzięki temu, że go nie było, przybyło więcej uczestników. W tym roku mieliśmy Aishiteru, mam nadzieję, że za rok odbędą się obydwa, jeden na początku, a drugi pod koniec lutego. Życzę powodzenia organizatorom i dziękuję za świetną zabawę i mile spędzony czas.


Sabat