W czasie mojego pierwszego pobytu na łódzkim Kapitularzu spotkałem się z bardzo ciepłym przyjęciem nie tylko za sprawą słońca, które oświetlało część atrakcji na świeżym powietrzu, ale przede wszystkim otwartości prowadzących i organizatorów imprezy. Tereny Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego przez trzy dni gościły uczestników oraz twórców programu tego konwentu fantastyki.
Kapitularz organizowany pod egidą Fundacji „Fantastyczne Inicjatywy”, z założenia dość kameralny konwent, już pierwszego dnia zaskakiwał nie tylko bogatym programem, ale i ilością uczestników, która zgodnie z szacunkami organizatorów zebrała łącznie ponad 1400 osób. Pomimo sporych rozmiarów placówki uniwersyteckiej rozlokowanie sal panelowych oraz sleepów wypadło dobrze, nieco gorzej prezentował się natomiast drukowany plan, który mógłby być lepiej opisany, aby szybciej lokalizować konkretne pomieszczenia. W trakcie poszczególnych punktów programu zdarzało się, że dana atrakcja zmieniała położenie, ale informacje były na bieżąco korygowane na miejscu oraz on-line. Strona internetowa oprócz zaplanowanych wydarzeń zapewniała dodatkowo plan tras dojazdu miejskiego dla przyjezdnych gości.
Program pełen fantastycznych inicjatyw
Na wydarzenia panelowe składały się głównie spotkania z autorami polskiej literatury fantastyki. Poza regularnym planem spotkań, pisarze wykazywali się aktywnością promocyjną przy stoiskach handlowych. Różnorodność kramów z ich twórcami przykuwała oczy, zachwycając swoją fantastyczną pomysłowością wykonania. Znaleźć można było także kilka stoisk promocyjnych zaprzyjaźnionych imprez i wydawnictw dopiero startujących w branży około-konwentowej. Twórcy literatury fantastycznej oprócz uczestnictwa w panelach chętnie wciągali się w dyskusje podczas spacerów na terenie konwentu. Poza standardowymi atrakcjami obecność profesjonalnych i amatorskich cosplayerów dodatkowo ubarwiała imprezę, a przy sesjach zdjęciowych oraz grupowych pozach bawili się zarówno dorośli, jak i dzieci. Wśród atrakcji skierowanych do najmłodszych znalazła się zabawkowa strzelnica organizacji Manda’Yaim, polskiej grupy rekonstrukcji znanych z „Gwiezdnych Wojen” Mandalorian. Konwent odwiedzało dużo osób wraz z pociechami, które mogły spędzić czas w warsztatowej strefie dla najmłodszych, aby pozostać pod opieką prowadzących. Granic dla starszych i młodszych uczestników na pewno nie było w salach z planszówkami oraz gamesroomami video zarówno na sprzęty współczesne, jak i tytuły retro. Miłośnicy gier drużynowych mogli zagrać podczas koordynowanej rozgrywki w symulację kosmicznych bitew, zaś ci preferujący rozrywkę bez prądu rozgrywali na jednym z kilku przygotowanych bitewniaków. Nie mogło zabraknąć klasycznych gier RPG oraz LARPów obleganych przez nocne marki. Zainteresowaniem w porze nocnej cieszył się również pokój od ultrastar, który z dala od strefy sleepów wydobywał z siebie wesołe zaśpiewy. Poza panelami dyskusyjnymi w ofercie programowej znalazły się zajęcia z rysunku i kaligrafii, na których prelegenci chętnie udzielali rad ze swoich doświadczeń w branży artystycznej.
Pokazy żywej fauny, chemia pomiędzy ludźmi
Jednym z głównych atutów Kapitularza były otwarte atrakcje, które pozwalały na uczestnictwo za darmo. Oprócz wioski Mandalorian, zaliczyć do nich można szkółkę drapieżnych ptaków Szponem i Mieczem, gdzie za dnia i po zmroku opiekunowie pokazywali loty tresowanej sówki, racząc zebranych ciekawostkami ze świata hodowli oraz pozwalając wziąć na rękę szponiastego zwierza. Pasjonującym opowiadaczem był również charyzmatyczny alchemik z pracowni Ars Alchemi, który tworząc widowiskowe reakcje na przenośnym warsztacie zalewał uszy zebranych toną anegdot.Dla pragnących działania w rzemiośle stała otworem kuźnia prowadząca wyrób metalowych narzędzi tradycyjnym kowadłem oraz miechem, gdzie cały proces wykuwania przebiegał pod okiem specjalistów dla pełnego bezpieczeństwa. Z zachowaniem BHP liczyła się także ekipa od tradycyjnej szermierki oferująca szkolenie na pojedynki bronią białą. Z innych atrakcji do podziwiania pozostały trening oraz mecz w inspirowanego potterowym quidditchem quadballa rozgrywany przez łódzką ligę Boat Pirates. Do najciekawszych punktów programu należał odbywający się na głównej auli uniwersytetu koncert harfiarki Barbary Karlik prezentującej autorski repertuar na tradycyjnej harfie celtyckiej, który obok obowiązkowego na takim festiwalu konkursu cosplay pod okiem profesjonalnego jury, zebrał gromkie brawa. Natomiast finałowym punktem programu był nie mniej fascynujący panel Q&A z Wojciechem Siudmakiem, wykształconym artystą ilustratorem, którego prace można było podziwiać wyeksponowane na terenie uczelni.
Kapitularz w służbie fantastycznej ludzkości
Nad całą imprezą czuwał punkt medyczny i grupa ochrony, którzy nie tylko pełnili służbę, ale też ochoczo i czynnie uczestniczyli w dyskusjach z uczestnikami Kapitularza. Akredytacja rozpoczęta punktualnie, przebiegała szybko i sprawnie. Choć z pewnymi potknięciami, obsługiwała przybyłych już od pierwszych minut otwarcia, do ostatnich minut starając się sprostać wszelkim oczekiwaniom i pytaniom konwentowiczów. Nagromadzenie zaplanowanych punktów nie pozwalało na nudę, a aktywny uczestnik mógł znaleźć kilka interesujących atrakcji jednocześnie, więc musiał się liczyć z rezygnacji z kilku elementów programu. W konkursach na wiedzę z danego uniwersum nagrodami były konwentowe waluty do wymiany w sklepie, a uczestnictwo upływało w przesympatycznej atmosferze. Mało która integracja z obcymi osobami przebiegała tak gładko - już po kilku chwilach można było poczuć więź z nowo poznanymi konwentowiczami. Kapitularz to była ogromna i jednocześnie skromna impreza, porównując rozmach programowy do skali odwiedzających. Brak większej reklamy na terenie samej Łodzi prawdopodobnie przyczynił się do niewysokiej ich liczby, na jaką impreza zasługuje. Nie mniej ekipa organizatorska potrafiła stworzyć iście rodzinną atmosferę, o której długo nie zapomnę.