Kregulcowe Dni: Studencka Intryga to kolejna edycja konwentu o tematyce fantastyczno-dalekowschodniej. Impreza odbyła się w Cieszynie w dniach 14-15 kwietnia 2018 roku w budynkach Uniwersytetu Śląskiego mieszczących się przy ulicy Bielskiej 62.
Akredytacja
Zależało mi na dotarciu na miejsce konwentu na godzinę 9:00, aby móc napisać w relacji kilka słów na temat tego, jak poradzono sobie z organizacją punktu akredytacyjnego. Ku mojemu zdziwieniu kolejka składała się może z dziesięciu osób. Z samym wpuszczaniem uczestników na teren imprezy nie było żadnego problemu. Stanowiska przygotowano zarówno dla uczestników z biletami papierowymi, jak i elektronicznymi. Co jakiś czas helper pytał stojących w kolejce, czy ktoś nie ma kupionego biletu, dzięki czemu każdy wiedział, gdzie ma się ustawić. Pierwszy zgrzyt pojawił się, gdy do moich rąk trafił jedynie identyfikator oraz opaska na rękę. Na pytanie o plan atrakcji oraz mapkę padła odpowiedź, że „kiedyś będą, mamy cały dzień”. Co parę godzin zaglądałam do punktu akredytacyjnego, ale do końca dnia żadnych map nie było.
Atrakcje, których nie było
Utrzymane w fantastyczno-dalekowschodniej konwencji atrakcje zapowiadały się całkiem ciekawie. Niestety, 8 kwietnia na facebookowym wydarzeniu eventu pojawiła się informacja o odwołaniu koncertu zespołu Percival Schuttenbach oraz pokazu FireShow. Powodem były finanse, jednak powinniśmy mieć na uwadze, że jest to dość mała impreza, więc tego typu problemy mogą się zdarzyć. Gorzej zabrzmiała druga część posta, informująca o zamianie pokazu Cosplay na Evil Cosplay (czyli – cytując post – „zainteresowani uczestnicy losują postać z bazy przygotowanej przez nas, a następnie w ciągu paru godzin mają za zadanie wykonać strój jak najbardziej podobny do wylosowanej postaci z materiałów dostępnych na terenie wydarzenia”). W tym przypadku jednak powodem mogła być mała liczba zgłoszeń. Pozytywnie można ocenić postawę organizatorów – sprawę przedstawili klarownie, przepraszając za zaistniałą sytuację.
Atrakcje, które miały się odbyć
Niestety, z powodu ogromnych opóźnień jeszcze o godzinie 11:00 wystawy oraz stoiska dopiero były rozkładane. Ogromne budynki, brak map oraz oznaczeń sal nie ułatwiały odnalezienia paneli. Nawet ludzie w punkcie akredytacyjnym nie mieli pojęcia, gdzie co jest. Przez brak oznaczeń wiele paneli się nie odbyło, nie wspominając o LARP-ach. Z biegiem czasu sytuacja nie ulegała znacznej poprawie. Prowadzący kilku wieczornych atrakcji (na których szczególnie mi zależało) przez pół godziny biegał za helperami, aby dowiedzieć się, gdzie może je przeprowadzić. W końcu panel odbył się w pustej sali, w której wcześniej stacjonowali medycy. Pojawiły się na nim dwie osoby – ja oraz organizator LARP-a, który miał się odbywać w tym samym czasie, ale nikt na niego nie przyszedł. Zdenerwowany prowadzący stwierdził, że nie ma najmniejszego zamiaru przeprowadzać swoich dwóch niedzielnych paneli ze względu na ignoranckie podejście. Nie powiodły się również moje trzy próby udziału w LARP-ach – wszystkie zostały odwołane.
Atrakcje, które się odbyły
Nie było jednak tak źle! Od początku można było brać udział w serii paneli poświęconych ninja, „Star Wars” oraz twórczości Tolkiena. Odbył się również pokaz malarstwa Sumi-e, dawnego krawiectwa, belgijka oraz kilka LARP-ów. Przez cały dzień można było uczestniczyć w warsztatach origami organizowanych przez Dorigami. Dodatkowo dostępna była sala gier bez prądu z szerokim wachlarzem pozycji do wyboru, sala konsolowa (zarówno ze starymi, jak i nowymi grami) oraz Osu!room.
W EvilCosplayu, którego tematyka oscylowała wokół superbohaterów, wzięły udział cztery osoby. Wszyscy uczestnicy w ramach nagrody zgarnęli po kartonie porządnego zapasu zupek chińskich. Iron Man z pierwszego miejsca dodatkowo otrzymał piękną szabelkę z grawerunkiem. Niestety, z powodu wszechobecnie panującego niedoinformowania liczba widzów nie przekroczyła 20 osób.
Frekwencja, a może jej brak
Jednym z najbardziej zaskakujących elementów Kregulcowych Dni była liczba konwentowiczów. Zupełnie nie czułam 177 zadeklarowanych uczestników eventu (według, zapewne niezawodnych, statystyk wydarzenia na Facebooku). Korytarze były puste, podobnie jak sale panelowe, ultrastar, a nawet sala konsolowa! Nie wiem, gdzie podziali się wszyscy konwentowicze, ale jedno jest pewne: lokowanie imprezy w dwóch budynkach (w tym jednym ogromnym uniwersyteckim) stanowczo wpłynęło na rozproszenie ludzi.
Lokalizacja
Lokalizacja konwentu wywołuje we mnie ambiwalentne odczucia. Z jednej strony mamy świetne dopasowanie do konwencji – przecież o studenckich intrygach najlepiej rozprawia się w budynkach uniwersyteckich. Drugi budynek (czyli miejski basen), w którym zorganizowano nocleg oraz całodobowe atrakcje, znajdował się bardzo blisko uczelni. Dodatkowo w sąsiedztwie zlokalizowany był Lidl oraz mały park. Z drugiej strony, jak pisałam wyżej, rozproszenie konwentowiczów tak małej imprezy na dwa osobne budynki nie sprzyjało ogólnej integracji oraz typowo konwentowej atmosferze.
Stoiska oraz inne atrakcje wolnostojące
Stoisk nie było za wiele, jednak i tak każdy fan mógł znaleźć coś dla siebie, poczynając od steampunkowej biżuterii oraz nerdowskich ciuchów, a kończąc na zagranicznych energetykach i kocich uszkach. Dodatkowo na terenie UŚ znajdowała się kawiarenka, stoisko makaronowe oraz bardzo klimatyczna herbaciarnia Laja. Kolejną atrakcją miały być wystawy przedmiotów związanych z tematyką „Władcy Pierścieni” oraz „Star Wars”. Po wielokrotnych próbach odnalezienia ukrytych oraz ciągle zamkniętych sal w końcu udało mi się je zobaczyć. Szczególnie wystawa „Władcy Pierścieni” nie sprawiała dobrego wrażenia – umieszczone w sali pełnej szkolnych ławek rekwizyty zostały ułożone w przypadkowy, niereprezentatywny sposób. Na szczęście, gdy już miałam wyjść, do sali wszedł krasnolud, który reprezentatywnością mógł się już pochwalić w pełnej krasie.
Organizatorzy na medal!
Moim zdaniem organizatorzy w pełni zasłużyli na osobny akapit, ponieważ jeszcze nigdy nie spotkałam tak… pomocnych ludzi! Już na początku imprezy, widząc nasze rozczarowanie kilkugodzinnym opóźnieniem, zagadała do nas jedna z organizatorek. Szczerze przeprosiła za zaistniałą sytuację oraz wytłumaczyła nam, że powodem jest przede wszystkim niespodziewany problem z drukarnią. W dodatku dzień wcześniej dowiedzieli się, że główny budynek muszą zwolnić do godziny 20:00. Przeniesienie wszystkich całodobowych atrakcji oraz paneli rozpoczynających się po godzinie 20:00 stanowiło niezwykle trudne logistycznie zadanie.
Zarówno helperzy, jak i organizatorzy na bieżąco moderowali atrakcje oraz tworzyli nowe, na które zapraszali wszystkich napotkanych uczestników. Chętnie odpowiadali na pytania oraz sami zagadywali, czy wskazać drogę, co zapewne ułatwiło odnalezienie się bardziej nieśmiałym osobom. Jedna helperka, aby odpowiedzieć na moje pytanie, musiała porozmawiać z organizatorami przebywającymi w innym budynku, co nie stanowiło dla niej żadnego problemu – po 5 minutach była z powrotem z gotową odpowiedzią.
Do końca imprezy wszystkim po prostu chciało się tworzyć fajne wydarzenie, co należy docenić.
Podsumowanie
Konwent wywołał u mnie skrajne emocje – całkowite rozprzężenie organizacyjne kontra ludzie, którzy robią wszystko, by uratować sytuację. W mojej opinii nie wyszło im to najgorzej. Mam nadzieję, że na kolejnej edycji będzie o wiele większa frekwencja, mniej problematyczni właściciele budynku oraz dokładnie ci sami, pełni energii oraz pasji organizatorzy, tj. Klub Fantastyki Kregulec wraz z helperami.