Namicon Wrocław 14-15.01.2017r.
Zimowy spokojny poranek, lekki mróz szczypał w twarz, a z nieba spadały delikatne płatki śniegu. Dzień zapowiadał się spokojnie i w takim oto klimacie odbył się po raz kolejny wrocławski konwent Namicon. Początek imprezy – sobota, godzina 10:00, koniec – niedziela, godzina 15:00. Przed zapoznaniem się z relacją prosimy zdjąć buty, serdecznie zapraszam do lektury.
Przyjechałem o godzinie 9:00. Zgodnie z informacją na stronie, wejście na teren konwentu znajdowało się od strony podwórka, a cała droga od głównych drzwi była bardzo dobrze oznaczona. Jak to na mniejszych konwentach bywa, kolejki nie było. Akredytacja dla uczestników rozpoczęła się zgodnie z planem o godzinie 9:00. Dla mediów, helperów i wystawców wejście było otwarte już od godziny 8:00. Każdy kto zakupił bilet wcześniej miał przygotowany pakiet żywnościowy, na który składały się: jabłko, batonik i soczek w kartoniku. Pakietów było na tyle dużo, że otrzymały go również osoby zakupujące wejściówki w sobotę. Przy samejakredytacji otrzymywało się standardowo identyfikator, w tym przypadku na sznureczku oraz informator, który został złożony z dwóch kartek A4 złożonych w pół. Wykonanie obu tych rzeczy było na średnim poziomie.
Zgodnie z zapowiedzią, był to faktycznie konwent kapciowy. Każdy uczestnik, był zobowiązany do zmiany obuwia na kapcie bądź grube skarpety, oczywiście dozwolona też była zmiana na obuwie lekkie. Nadawało to całemu wydarzeniu jeszcze milszy i przytulniejszy charakter. Buty należało zostawić w wyznaczonym do tego miejscu przy wejściu. Dodam, że była to wentylowana przestrzeń, tak więc przykre zapachy znikały. Decyzja o zmianie obuwia wiązała się z wymogami dyrekcji, w salach znajdowały się wykładziny.
Czemu tak wysoko?
Z tej racji, że wejście znajdowało się w klatce schodowej, do wyboru mieliśmy dwie drogi, jedną w górę i drugą do piwnic. Droga w dół prowadziła do wystawców oraz sleeproomu, który znajdował się na sali gimnastycznej. Na początek udałem się w kierunku sal prelekcyjnych. Schody ciągnęły się w nieskończoność, trzeba było się wdrapać na trzecie piętro. Tam bowiem znajdowały się wszystkie atrakcje. Łącznie mieliśmy do dyspozycji cztery sale, dwie panelowe, jedna z grami planszowymi i ostatnia gamesroom z DDR.
Pierwszy panel, jaki się odbył, był o anime „Shokugeki no Souma”. W sali zebrała się spora grupa ludzi, brakło wolnych krzeseł, ale i tak wszyscy się zmieścili. Panel był przeprowadzony humorystycznie i ciekawie, zachęcający do obejrzenia serii. Prelekcje były prowadzone przez cały dzień, w sobotę do godziny 24:00. W nocy zaś przygotowano seans anime. W drugiej sali panelowej były prowadzone głównie warsztaty. Jeden z nich dotyczył elektroniki cosplayowej, był to jeden z ciekawszych warsztatów. Jednak łączenie kabelków nie jest takie łatwe, szczególnie jeśli chcemy uzyskać konkretny efekt oświetlenia. Po raz kolejny można było się przekonać, ile pracy wkładają cosplayerzy w swoje stroje. W niedziele panele rozpoczynały się o godzinie 9:00 i trwały do 15:00.
Konkursy, turnieje i dużo zabawy.
W trakcie konwentu w sali planszówkowej odbyło się kilka dobrych turniejów. Chętnych do wzięcia udziału niebrakowało. Ja wziąłem udział w „Potwory w Tokio” i wywalczyłem drugie miejsce. Nagrodą za pierwsze miejsce był kubek, za drugie plakat, a trzecie kalendarzyk z notesem. Odbyły się również turnieje w „Jungle Speed” oraz „Munchkina”. W sali z planszówkami nie brakowało konwentowiczów, podłoga pokryta wykładziną była dodatkowym jej atutem. Zawsze miło jest pograć ze znajomymi w dobrą planszówkę, większość rozkładała się na podłodze, a nieliczni siadali do małych stolików przystosowanych dla dzieci z podstawówki. W sali gamingowej znajdowały się trzy stanowiska do grania oraz DDR. Jak zwykle chętnych do grania nie brakowało. Kto chciał mógł również się zgłosić i spróbować swoich sił na macie w turnieju w DDR.
Gadżetomania
Jak na każdym konwencie, nawet tych małych, nie brakuje wystawców. I tutaj było tak samo. Łącznie było ich sześcioro. Maginarium było rozlokowane w przejściu do sleeproomu w piwnicy. W ich ofercie znalazły się kubki, koszulki, podkładki, poduszki, plakaty i wiele więcej gadżetów. Wszystkie możecie zobaczyć na ich stronie internetowej. Także u nich na stoisku była możliwość zakupienia losu, który kosztował 5 zł, a do wygrania było wszystko co mieli w swojej ofercie. W piwnicy znajdowało się jeszcze trzech wystawców: Animecraft, Universal Shop oraz SoCute: Stationery. SystemTry oraz Buboneria znajdowali się nieco wyżej, bo na drugim piętrze na klatce schodowej. W System Try mogliśmy dostać
m. in. przypinki, plakaty, gadżety z ich własnoręcznie zaprojektowaną grafiką. Natomiast Buboneria, w swojej ofercie miała ładne ozdoby i grafiki, dodatkowo mogliśmy tam kupić m. in. biżuterię, przypinki, plakaty, gadżety.
Podsumowując
Namicon 2017 posiadał bardzo urokliwy nastrój, uczestnicy chodzili w kapciach, organizatorzy zamiatali. Taka domowa miła atmosfera. Nawet pojawiło się kilku cosplayerów, co zawsze urozmaica wydarzenie. W imprezie wzięło udział ponad dwustu uczestników. Organizatorzy starali się, by wszystko wyszło jak najlepiej i muszę przyznać, że im się to nawet udało. Zdecydowanym minusem była wspinaczka po schodach, sleeproom znajdował się na poziomie -1, a sale panelowe na +3. Po drodze były tylko schody i jedynie na drugim piętrze znalazło się dwóch wystawców. No ale jak to mówią ruch to zdrowie, więc powinniśmy się cieszyć, że tak o nie zadbano.
Przeważnie w styczniu miałem przerwę od konwentów, ale w tym roku postaram się jeździć i pisać więcej i jeszcze lepiej, specjalnie dla Was. W tym roku był to mój pierwszy konwent, a także moja pierwsza edycja Namiconu. Na pewno nie żałuję, że się pojawiłem. Jak zwykle spotkałem znajomych i poznałem nowych, miło spędziłem czas. Dla mnie zaletą małych konwentów jest to, że mam więcej czasu dla siebie i mogę między innymi brać udział w konkursach. Jednak i tak osobiście wolę jeździć na większe wydarzenia, ale wszystko ma swoje plusy i minusy.
Zaletą mniejszych konwentów jest na pewno czystość, bo jest mniej ludzi, mniej się bałagani i organizacyjnie łatwiej jest to ogarnąć. Jednak czasami możemy nie trafić i możemy się nudzić, bo program nam nie podpasuje. Warto więc wcześniej sprawdzić, co będzie na danym wydarzeniu. Natomiast podczas większych imprez jest więcej atrakcji, więcej ludzi, ciężko jest się nudzić, bo ciągle się coś dzieje.
Pozdrawiam i do zobaczenia na kolejnym wydarzeniu, w moi przypadku będzie to znów wrocławski konwent – Aishiteru.
Sabat