Rawicz to miasteczko położone w województwie wielkopolskim, znajdujące się między Wrocławiem a Poznaniem. Czy to dobra lokalizacja na zorganizowanie eventu o tematyce fantastycznej? Być może tak. Samo miasteczko liczy około 20400 mieszkańców i jest dobrze skomunikowane z większymi miastami dzięki pociągom na trasie Wrocław–Poznań i drodze ekspresowej S5. Wstęp? Okrągłe 0 zł, co powinno zachęcić potencjalnych uczestników. Termin imprezy 1–2 lipca 2023 też sprzyjający, bo mamy rozpoczęcie lata, a dla wielu osób także wakacji. Na konwent wybraliśmy się podzieleni na dwie ekipy. Ryśka i ja dotarliśmy tuż po 11:00 z Wrocławia, a Vivianne z Młodym przybyli chwilę przed nami z Gdyni. Czy było warto? Oceńcie sami, zapraszam na podsumowanie RawiKonu.
Zacznijmy od tego: gdzie?
W samym centrum miasta, w nowo otwartej multibibliotece. Budynek został oddany do dyspozycji mieszkańców 22.05.2023 r., a wraz z nim otwarto „Strefę Odkrywania Wyobraźni i Aktywności – SOWA”, która powstała we współpracy z Centrum Nauki Kopernik, i które objęło ją swoim patronatem (tu macie odpowiedź, skąd tyle ciekawych stanowisk naukowych, o których szerzej napiszę nieco później). Do celów konwentu udostępniono praktycznie cały budynek łącznie z klimatyzowanymi salami na poddaszu, windą (co jest bardzo ważne dla osób z niepełnosprawnościami, a nie ukrywajmy, rzadko która szkoła ma windy), tarasem i terenami wokół. Przed wejściem głównym rozstawiono scenę wraz ze Strefą Fantastycznych Inicjatyw (wioski). Obok znajdowali się wystawcy, a trochę dalej (pod chmurką) Strefa Gastronomiczna. Wszystko było przemyślane i dobrze opisane na drewnianych drogowskazach.
Kierunek: Gastro
Po wstępnym rozeznaniu warto coś przegryźć, a tutejsza strefa gastronomiczna zapewniła nam szeroki wachlarz opcji. Przy food truckach rozstawione były stoły wraz z ławkami piknikowymi i parasolami, które chroniły zarówno przed intensywnym słońcem, jak i przelotnymi opadami, które też się pojawiły. Do wyboru były duże zapiekanki, meksykańska quesadilla, a także burgery z frytkami z food trucka 66 American Burger z Wrocławia. Niestety te ostatnie nie miał nic wspólnego z hamburgerami robionymi w lokalu, a frytki smakowały jak najtańsze, mrożone z dyskontu, szkoda. Spragnieni i szukający ochłody mogli skosztować orzeźwiającej lemoniady od Yerba Mamy za jedyne 14 zł, a dla pełnoletnich znalazło się też piwo z kraftowego browaru. Poza tym to centrum Rawicza, więc jeśli komuś nie odpowiadało jedzenie na miejscu, to w okolicy miał spory wybór knajpek.
Najedzeni? No to w drogę na drugą rundkę
Pierwsze pomieszczenie, do którego wchodziło się głównym wejściem, to korytarz, a zarazem sala interaktywna z wieloma stanowiskami naukowymi. Było to jedno z miejsc, które cieszyło się dość dużym zainteresowaniem, przede wszystkim młodszych uczestników, lecz nie tylko. Zabawa z lustrem, (jak chociażby rysowanie kształtów geometrycznych, patrząc w lustrzane odbicie), tworzenie mapy poziomicowej (w prostokątnym boksie wysypany był specjalny materiał, który w zależności od nasypanej ilości, zmieniał barwę na odpowiednią dla danej głębokości i wysokości – od ciemnoniebieskiego do ciemnobrązowego) i wiele innych ciekawych eksperymentów. Dużym minusem lokalizacji była niesłychana duchota. Korytarz był jednym z głównych ciągów komunikacyjnych, przez co przewijało się przez niego mnóstwo ludzi, a panująca pogoda nie pomagała. Na parterze znajdowały się także Sala Spotkań 1 (która przez większości czasu była pełna) oraz Strefa Gier Bitewnych i Prototypów (gdzie znajdowały się rozłożone i przygotowane makiety do gry oraz można było spróbować swoich sił w malowaniu figurek). Na I piętrze mieściła się Sala Spotkań 2 i Majsternia, do której nie udało mi się dotrzeć. Chyba po prostu przeoczyłem ten punkt. Do tego strefa e-sportu i Strefa Chillout, która znajdowała się na tarasie, z którego widać było scenę główną i strefę wiosek. Swoje miejsce tutaj znalazła również część wystawców i kolejne strefy: Malucha, Cosplay, Retro, a także Warsztatowa. Do tego sala z konsolą PlayStation 5, która na co dzień jest elementem wyposażenia multibiblioteki. Ostatnie – 3 piętro było w całości przeznaczone na gry planszowe. Dwie sale turniejowe, trzy dla gier RPG (wszystkie klimatyzowane) oraz jedna duża, w której mieściła się główna strefa planszówkowa, gdzie odbywały się wszelkiej maści rozgrywki zarówno w gronie znajomych, jak i rodziny Miło było widzieć rodziców, którzy wprowadzali najmłodszych w tajniki gier. Sądząc po ich minach, musieli dobrze się bawić. W tym całym zgiełku znalazło się również miejsce na chwilę wytchnienia dla gości, organizatorów, helperów oraz dla nas. Mogliśmy tam napić się kawy, herbaty czy wody, a także podładować baterie do aparatów lub telefony.
Znając już rozkład conplace, warto się zastanowić, na czym skupić swoją uwagę. Lista wszystkich atrakcji wraz z mapą znajdowała się przy wejściu, koło akredytacji i była rozdawana w formie rozpiski. Można ją też było znaleźć w aplikacji Konwencik. Dzięki temu na bieżąco wiedzieliśmy, co i gdzie się dzieje, a działo się dużo jak na pierwszą edycję. Na konwent zaproszono 4 gości głównych. Pierwszym z nich był Michał Gołkowski. Spotkanie z nim odbyło się w Strefie Chillout, na świeżym powietrzu i przyciągnęło wielu chętnych, więc wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Mimo że rozmowa prowadzona była przez mikrofon, to nie zakłócała żadnej innej części imprezy. Konkurs Cosplay odbył się o 18:00 i – pomimo dobrej sceny – nie wypadł najlepiej. Uczestnicy powinni dostać trochę więcej czasu na prezentację. Momentami wyglądało to tak, jakby nie wiedzieli, co mają robić (zabrakło chyba próby cosplay), zwłaszcza ci, którzy występowali pierwszy raz. Jednak dla wszystkich gratulacje za odwagę i piękne stroje. Na przyszłoroczną edycję, jeżeli takowa się odbędzie, wypadałoby konkurs dopracować i zrobić z niego jeden z głównych punktów imprezy, a przede wszystkim zachęcić ludzi do udziału. Tym razem zgłosiło się tylko 7 uczestników. Później przed główną sceną została fantastycznie poprowadzona belgijka, połączona z nauką tańca, która mimo gorąca przyciągnęła sporą liczbę osób. Kolejnym gościem był zespół Dziewanna, który dał wieczorny koncert. Na zakończenie tego intensywnego dnia wyświetlono „Pół wieku poezji później”. Tutaj warto wspomnieć, że przez cały dzień – to na tarasie, to na scenie – głównej przygrywał zespół Adżaja, nadając niepowtarzalny klimat wydarzeniu. Natomiast organizator, którego wszędzie było pełno, podchodził do wystawców, przedstawiał się i pytał, czy wszystko jest w porządku. W niedziele niestety mnie nie było, więc nie opowiem Wam, co się działo. Dodam tylko, że jako goście pojawili się: GF Darwin oraz Łukasz Orbitowski.
Czy było warto?
Jak na pierwszy tego typu konwent w Rawiczu to całość wypadła naprawdę bardzo dobrze. W pierwszym dniu opaski skończyły się około 17:00 (a było ich 1000). Organizatorzy szacują, że przez RawiKon przewinęło się od 2000 do 2500 uczestników. Według mnie było ich od 1500 do 2000, ale rotacja była duża, a dodatkowo niektórzy wpadali dosłownie na chwilę, więc sumarycznie faktycznie mogło być ich tylu, ilu podają organizatorzy. Drugą stroną medalu jest to, ile osób przybyło na RawiKon, bo wiedziało, co to za impreza (tutaj można zerknąć na dane z grup na FB i sprawdzić zainteresowanie sleeproomem), a ilu lokalnych mieszkańców przyszło z ciekawości – wtedy rozbieżność będą zdecydowanie większe. Jednak, jakby nie patrzeć, impreza przyciągnęła ich uwagę i zmobilizowała do przyjścia, mimo że są spoza fandomu, więc to duży plus. To właśnie dzięki takim wydarzeniom zwiększa się zainteresowanie fandomem, a my sami mamy okazję, aby pokazać się w dobrym świetle. Warto też podkreślić, że podczas imprezy panowała rodzinna atmosfera. Twórcy konwentu stanęli na wysokości zadania i dołożyli wszelkich starań, aby wszystko wypadło jak najlepiej. Oczywiście nie obyło się bez małych wpadek, były one jednak na tyle nieistotne, że nie miały wpływu na całość. RawiKon na pewno będę mile wspominać, a czas poświęcony na przyjazd nie uważam za stracony. Zobaczymy, co przyniesie kolejny rok.