W mediach trudno znaleźć informacje o Tratconie. Użytkownicy naszego serwera na Discordzie kilkukrotnie pytali o ten konwent, bo nie wiedzieli, co to właściwie jest, co się na nim dzieje i czy warto się na niego wybrać. Tutaj przychodzimy my – Konwenty Południowe i dzielimy się informacjami z minionej edycji wrocławskiego minikonwentu.
Garść podstawowych informacji
Tratcon to minikonwent, meet lub po prostu wydarzenie skierowane do fanów mangi, anime i fantastyki organizowane we Wrocławiu. Pierwszy raz odbyło się w zeszłe lato jako zwykły meet, natomiast następny, nazwany już miniconem, zawitał na ul. Legnicką jesienią tego samego roku. Była to edycja Halloweenowa. Tym razem mogliśmy odwiedzić to samo miejsce w dniach 22-23 lipca. W tej edycji nie tylko po raz pierwszy zaoferowano uczestnikom dwa dni konwentu, ale także dodatkowe atrakcje w formie kilku prelekcji, quizu i smakołyków dostępnych na terenie eventu.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Osobiście uczestniczyłam rok temu w Tratconie Halloweenowym i nie miałam wielkich oczekiwań do tej edycji. Byłam ciekawa, czym organizatorzy zamierzają wypełnić program. Minikonwent wydawał mi się być raczej zwykłym spotkaniem cosplayerów niż imprezą, która mogłaby trwać w najlepsze przez całe dwa dni.
Plan wydarzenia opublikowano w tym samym tygodniu, co odbywał się event. Zawierał on atrakcje odbywające się w sobotę. Miały to być jedne warsztaty z cyklu DIY, kilka specyficznych prelekcji dla osób raczej zorientowanych w poruszanych tematach (jako laik nie bardzo wiedziałam, o co będzie w nich chodziło, a niestety nie objaśniono tego i nie podano żadnej zapowiedzi atrakcji) oraz wiedzówka z gier. Niedziela została bez dodatkowych wydarzeń.
Przyjechać miało dziesięciu wystawców, w tym znany wrocławski sklep zorientowany wokół mang i anime – Mangowe oraz Visual Loli, gdzie można przez internet zakupić ubrania i akcesoria prosto z japońskiego Harajuku. Nie zabrakło także artystów sprzedających swoje wyroby handmade. Kolejna nowość to food truck z Bubble Tea, stojący na terenie konwentu, który był mocno oblegany przez klientów.
Miłym zaskoczeniem okazała się akredytacja. Aby wejść do środka budynku, należało wpisać się na listę uczestników i odebrać opaskę. Wartym dodania jest wyróżnienie twórców atrakcji, wystawców i mediów innymi kolorami opasek.
Całe szczęście tym razem pogoda dopisała i większość uczestników cały konwent spędziła na zewnątrz. Nie ma co się dziwić, bo budynek szkoły nie został w żaden sposób zagospodarowany na czas konwentu. Na parterze stali wystawcy, a aula znajdująca się na piętrze była miejscem, gdzie odbywały się prelekcje i warsztaty. Przeciwnie do edycji halloweenowej, zamknięto cały jeden korytarz, gdzie odbywały się konkursy, można było pograć w gry i zjeść coś dobrego. Nie wydzielono także strefy chill.
Uczestnicy uczestnikom nierówni
Znów porównując tegoroczny Tratcon do zeszłorocznych, konwentowicze byli zgoła inni. Nastawiłam się na obecność wyłącznie młodzieży w przeważającej większości do 16 roku życia. Tym razem widoczne były także osoby pełnoletnie i to dość sporo. Po zakończeniu eventu okazało się, że frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów. Uczestników wpisanych na listę było prawie 500, co jest zaskakujące jak na tak niewielki teren, na którym odbywała się impreza. Opinie starszych konwentowiczów nie różniły się od siebie zbytnio: bez szału, niczego innego się nie spodziewali. Natomiast młodsi byli bardzo zadowoleni i świetnie się bawili – podobnie jak na poprzednich edycjach. Nie zabrakło ani belgijki, ani innych zabaw integracyjnych. Wiele cosplayerów robiło sobie zdjęcia i nagrywało TikToki.
Nieprzewidziane niespodzianki
Ważną rzeczą, którą można by przemyśleć na raz następny, są palarnie – zostały wydzielone dwie altanki po przeciwnych stronach patio. Mimo specjalnych miejsc zdarzały się osoby palące poza nimi. Dodatkowo te palarnie nie były w żaden sposób oddalone czy wyizolowane od terenu konwentu, przez co dym i tak mógł być wyczuwalny przez innych uczestników. A jak wiadomo nie każdy lubi, gdy ktoś pali papierosy – czy to te zwykłe, czy elektroniczne.
Szybkie podsumowanie
Minikonwent był taki, jak się spodziewałam – to typowy meet dla młodszej części fandomu. Prelekcje przeprowadzono profesjonalnie, jednak na moje wymagania tematyka była zbyt specyficzna. Brakowało strefy chill i miejsca z grami. Bubble Tea było świetnym uzupełnieniem upalnego konwentu, a wystawcy oferowali ciekawe fanty. Czekam na następną edycję i jestem ciekawa, czym Tratcon zaskoczy tym razem!