X-Mas Time to jeden z trzech znanych obecnie świątecznych konwentów mangi i anime. Ten wrocławski event otwierał tegoroczną serię wydarzeń nawiązujących konwencją do Mikołaja i pierwszej gwiazdki, a odwiedziło go ponad 450 uczestników. Pokazuje to całkiem niezły progres względem zeszłych lat, kiedy był to raczej konwent o charakterze lokalnym. Czy jest to zasługa atrakcji? A może po prostu dobrego marketingu? Przyjrzymy się, co listopadowo-grudniowy X-Mas Time od twórców NiuConu miał nam do pokazania.

Czy to Wondercon?

Do niemal ostatniej chwili organizacja trzymała w tajemnicy dokładną lokalizację swojego wydarzenia. Z pewnych względów, które stały się oczywiste nieco później, adres szkoły konwentowej podano zaledwie parę dni przed rozpoczęciem eventu. Był to ten sam budynek, w którym od lat odbywają się wydarzenia grupy Wrocław Mangowcy znanej z Wonderconów/Wonder Festivali czy Aishiteru, czyli Szkoła Podstawowa nr 66 mieszcząca się przy ulicy Edwarda Dembowskiego. Prawdopodobnie obawiano się konfliktu interesów, co wydaje się być całkiem słuszne, kiedy prześledzimy poprzednie działania tej grupy. Dotarcie na miejsce nie sprawiało większych trudności. akredytacjaWrocław to dobrze skomunikowane miasto, a aplikacja „Jak dojadę: rozkłady jazdy, bilety” jak zwykle mnie nie zawiodła. Na miejscu wydano nam identyfikatory (te były dostępne tylko dla mediów, gości i obsługi) oraz... To w zasadzie tyle. Konwent był darmowy, więc przy akredytacji proszono uczestników jedynie o wpisywanie się na listę, zapewne do celów statystycznych. Według tej właśnie listy było 450 osób, a trzeba brać pod uwagę, że nie każdy się podał swoje dane i nie było tam wpisanych osób funkcyjnych.

Idealne zagospodarowanie przestrzeni

Na parterze, po prawej stronie znajdowały się stoiska wystawców. Z resztą dokładnie w tym samym miejscu, ale na pozostałych piętrach ulokowano resztę sprzedawców. Asortyment był dosyć standardowy, czyli znaleźć mogliśmy mangi, gadżety oraz handmade’ową biżuterię czy orientalne przysmaki.

sleeproomNaprzeciwko głównego wejścia był też korytarz prowadzący do pryszniców i sporej sali gimnastycznej przekształconej na sleeproom. Po zejściu w dół, na poziom podgruntowy, trafiliśmy do kawiarenki, gdzie podawano ciepłe napoje, tosty i inne proste potrawy oraz smacznie wyglądające ciasta. Reszta sal przeznaczonych na atrakcje była rozrzucona po piętrach i odbywały się w nich prelekcje, można było rozerwać się na konsolach, poskakać w rytm muzyki na matach DDR czy w spokoju zagrać w grę planszową. Przynajmniej dopóki nikt nie dorwał „Jungle Speeda”. Drzwi do sal były w dużej części przeszklone, co pozwalało zaglądać do środka, by zorientować się w sytuacji, bez zbędnego otwierania ich i przeszkadzania w przebiegu atrakcji.

Tutaj chciałbym dodać, że niestety wiele sal tematycznych z atrakcjami elektronicznymi miało spore opóźnienie i kilka godzin po otwarciu szkoły dla konwentowiczów wciąż nie można było z nich skorzystać.

Świąteczna atmosfera

reniferPonieważ impreza ta z nazwy oraz konwencji nawiązuje do świąt, nie mogło zabraknąć dekoracji czy odpowiedniego klimatu. Ale czy na pewno nie mogło? Otóż poza kawiarenką opisaną powyżej, gdzie obsługa nosiła rogi reniferów, konwent praktycznie nie posiadał widocznych oznak swojej tematyki. Szczerze przyznam, że było to zaskakujące, bo przecież nie jest to chyba dużym wysiłkiem stworzenie w salach i na korytarzach świątecznej atmosfery. Niestety, zaznałem ją tylko w galerii handlowej, do której wybrałem się w międzyczasie na zakupy.

Atrakcje specjalne?

Wiem, że X-Mas Time był konwentem darmowym, ale brakło mi czegoś więcej niż na standardowej, małej imprezie mangowej. Po prostu nie działo się nic, co podkreśliło by tematykę albo rozruszało uczestników. Ot, impreza „się działa” i to w zasadzie tyle. Ale nie zrozumcie mnie źle, to był poprawny i ewidentnie wykreowany przez doświadczoną ekipę event. Nie ma się za bardzo do czego doczepić pod względem samej organizacji i działania wydarzenia, po prostu równie dobrze można by nazwać je „Konwent mangowy” i wciąż by to działało dokładnie tak samo. Oczekiwałem czegoś więcej po imprezie o nazwie „X-Mas Time”.