Fandom. Dumne słowo, które pozwala odróżnić zwykłego, szarego śmiertelnika od elity. A przynajmniej tak powiadają niektórzy z tej kasty. W dodatku fandom nie jest jeden. „Imię moje legion, albowiem jest nas wielu". Co odróżnia jedną grupę od drugiej? Zainteresowania. Czasem wygląd czy poglądy. Ale czy jest to dostateczny powód do nienawiści?
Odwieczne wojny fandomowe można przyrównać nieco do dramatu Romea i Julii. Dwa zwaśnione rody - Mangowcy i Fantaści - walczące sobą od niepamiętnych czasów i właściwie nikt nie wie od czego się to zaczęło. Ciekawym faktem jest także to, że nierzadko jednostki z dwóch obozów łączą się w pary. Części z nas zupełnie cały konflikt nie obchodzi, inni żyją tylko po to, by go eskalować. Jest to dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Nigdy nie akceptowałem tej tendencji do dzielenia się na coraz mniejsze grupy. Ze względu na wiarę, przekonania polityczne, słuchaną muzykę, czy drużynę, której kibicujemy. Ostatnio odnoszę wrażenie,że zjawisko to pogłębia się. Oglądasz inny rodzaj anime? Jesteś be. Lubisz D&D a nie Warhammera? Lamer. Wolisz LoL-a zamiast DotA? Żałosne! Wiem, że to niby nic zaskakującego, ale co, gdybym powiedział Wam, że nic Was nie różni?Jesteście takimi samymi ludźmi i macie jakieś zainteresowanie czy pasję. Jest inna niż człowieka obok? Ha! Wiecie ile jest podobieństw między fantastyką a M&A? Wielu fantastów ogląda anime, czy czyta mangi tak jak spora grupa mangowców gra w RPG lub uczestniczy w sesjach...
Jako że sam jakoś nie utożsamiam się specjalnie z którymkolwiek z obozów, miałem okazję słyszeć wiele głosów z obu stron barykady. Co zarzuca się mangowcom? Dziecinne zachowanie, ubieranie się jak debil (nie chodzi mi o cosplaye), rozwiązłość seksualną czy zachwyt homoseksualizmem. Niestety niemała grupa afiszuje się z tym. Wychodzi to tak jak z paradami równości. Banda pajaców w skórzanych pasach i innych ordynarnych oznaczeniach. To nie jest żadne pokazanie jacy jesteście wyzwoleni, tylko zwykła głupota i niszczenie wizerunku całej grupie... To smutne. Jednak nie uważam, że przez takie osoby powinien cierpieć cały mangowy fandom. Jest mnóstwo zajebistych osób, z którymi warto porozmawiać i się „zakumplować". Nie lubię oceniania na podstawie tego, co widać z wierzchu. Zarówno w przypadku pojedynczej osoby, jak i całej grupy. Zastanówcie się. Przecież sami wiecie jak to wygląda zwykle. Kilku pajaców robi coś cholernie głupiego, a później wszyscy, którzy interesują się tym samym, są z góry oceniani przez pryzmat „przedstawicieli".
Co natomiast mówią złego o fantastach? Pijaki, napuszeni, wiecznie zgrywają inteligentów (co niekoniecznie pokrywa się z prawdą), wszystko wiedzą najlepiej, są grubi i pryszczaci. I tutaj tak samo, jak w przypadku mangowców. Jest tych kilku, którzy wybijają się ponad grupę pajacując i robiąc z siebie nie wiadomo kogo, czy chlejąc bez umiaru na konwentach, robiąc im świetną antyreklamę.
Apeluję do Was. Olejcie podziały. Zdaję sobie sprawę, że wielu z Was nie zwraca na nie uwagi. Jednak te słowa kieruję do tej grupy, która zamiast sprawdzić na własnej skórze i chociaż spróbować, wydaje się, że wiedzą najlepiej bo przecież wszyscy są tacy sami. Ty jesteś kucem, a ty mangozjebem. Koniec, kropka. Odpuśćcie. Nie stoję za żadną grupą, jestem absolutnie niezależny i piszę to z dobrego serca (hahaha ;-)). A nuż jedna na sto osób, które przeczytają ten mini artykuł zastanowi się i da szansę drugiej stronie. Moim marzeniem są konwenty mieszane, gdzie nikt nie czuje się poszkodowany i nie ma tego widocznego podziału stron. Peace. A.