W związku z pewnymi niepokojącymi zajściami i reakcjami na pisane przez nas teksty, postanowiłem wyjaśnić kilka spraw w tym felietonie. Mam nadzieję, że udzielone przeze mnie odpowiedzi na pytania – te zadane i te, których na głos nikt nie wypowiedział – usatysfakcjonują Was i wyjaśnią wiele spraw.

Rzetelne czy nie?

Czym jest rzetelność? Słowo, które wielokrotnie pojawia się w różnych opiniach i wypowiedziach. I jak odnieść ją do pisanych tekstów, w tym wypadku do relacji? Rzetelność jest w pewien sposób dokładnością, pisaniem prawdy i znajomością opisywanego tematu. I tutaj pokrótce opowiem, dlaczego piszę relacje z konwentów.

Mam około czteroletnie doświadczenie, jeżeli chodzi o moją obecność na imprezach związanych z mangą i anime i fantastyką. Odwiedziłem ich blisko 35 (trudno podać dokładną liczbę, mam 32 identyfikatory z różnych wydarzeń). Jako osoba wścibska i wygadana, drążyłem temat organizacji takich eventów już od samego początku. Szybko też zacząłem organizować atrakcje. Po wielu, bardzo wielu rozmowach z różnymi osobami na każdym szczeblu organizacyjnym, wyrobiłem sobie ogólny pogląd jak wygląda to od zaplecza. Jest to kolosalna ilość pracy, wydatków, wymienionych maili czy wykonanych telefonów. Szczerze podziwiam wszystkich, którzy biorą się za takie przedsięwzięcie i wychodzi im z tego choć odrobinę działająca impreza. Postanowiłem zacząć pisać o konwentach, gdyż brakowało mi serwisu/portalu, w którym wszystko byłoby w jednym miejscu. Po tym jak Anime.com.pl odeszło do krainy „kiedyś to było lepiej”, zostało trochę wolnego miejsca. Na początku nie miało to być nic ponad bloga z relacjami…

Jednakże trzeba zauważyć jeszcze jedną rzecz. Jestem tylko człowiekiem. Nie znam się dokładnie na wszystkim co jest na konwencie. Staram się dowiedzieć o wszystkim o czym piszę, jednak nie wymagajcie ode mnie, abym podał parametry techniczne świateł na scenie etc. Ponadto, mimo starań i wielu rozmów przeprowadzanych na potrzeby relacji, nigdy nie będzie ona w pełni obiektywna, ani nie będzie opisywała każdego najdrobniejszego aspektu imprezy. Nie mogę być wszędzie, poza tym nie jest moim obowiązkiem szukanie na siłę wyjaśnienia zaistniałych sytuacji. Jeżeli nie jestem  stanie dowiedzieć się, dlaczego coś nie wyszło, nie wymagajcie ode mnie, że będę bronił organizację. Możecie mi wierzyć, że robię wszystko, by wygrzebać prawdę wśród wielu różnych opinii i głosów i piszę tylko to, czego jestem pewien. Poza tym mam prawo do posiadania swojej opinii o zaistniałych wydarzeniach. W końcu to relacja MOIM okiem. Jeżeli popełnię w niej błąd, natychmiast staram się go poprawić i przeprosić. Pisanie czegoś złego o evencie jest mi nie na rękę, bo wiem, że później ludzie powiedzą, że hejtujemy, że to ustawione, że coś mamy do danej organizacji. A ja Wam z góry odpowiem, że nic do nikogo nie mamy. Piszemy o wszystkich konwentach, o których wiemy, niezależnie czy mamy patronat medialny czy nie, czy organizacja nas lubi, czy zupa była za słona… Powiedzcie mi, jaki ja mam interes w obsmarowaniu kogoś? Żaden! Jeżeli piszę, że coś było nie tak, to najwidoczniej tak właśnie było, a ja i tak robię wszystko, by wyszukać SENSOWNE plusy.

Media? Ale o co właściwie chodzi?

Wracając do tematu, chciałbym też wytłumaczyć, czym właściwie są media. A przynajmniej czym według mnie powinny być. Zawsze marzyło mi się, że telewizja, gazety, portale informacyjne etc. nie będą mydlić nam oczu, skakać jak im każe ktoś z władzą itd. Niestety pozostaje to nadal w sferze marzeń. Jednak jestem człowiekiem z silnymi zasadami, których nie łamię oraz ze sporym poczuciem sprawiedliwości i szczerości. Nie lubię kłamać. Wolę „walić prosto z mostu”. Kiedy połączymy to wszystko, dostaniemy ciekawą mieszankę wybuchową, która wzbudza niemało kontrowersji. Dlatego też powstały Konwenty Południowe w takiej formie, w jakiej widzicie je obecnie. Poprzez ciężką pracę reporterską (brzmi poważnie…), która polega na przeprowadzaniu dziesiątek rozmów z konwentowiczami i zbieraniu ich zdania o danym wydarzeniu, odwiedzaniu różnorakich, losowych atrakcji, żeby mieć ogólne pojęcie o ich poziomie, częstych obchodach budynku/ów, w których wszystko ma miejsce, obecności na większych atrakcjach konwentowych i wściubianiu nosa gdzie się tylko da, żeby ocenić pracę organizatorów. To i znacznie więcej daje mi ogólny pogląd na całą imprezę i właśnie dzięki temu, mogę opisać wszystko bardzo dokładnie. Wszystko co znajduje się w moich relacjach jest potwierdzone przez kilka/naście osób, sam to widziałem lub jest to oficjalne stanowisko organizatorów. To jest właśnie praca medialna, którą wykonuję z zaangażowaniem i robię to dla innych, by mogli dowiedzieć się, jak naprawdę było na evencie, na co uważać, czego się wystrzegać i czy warto w ogóle odwiedzić kolejną edycję, choć osobiście uważam, że zawsze warto, niezależnie od tego co działo się wcześniej. Przecież każdy ma prawo do błędu.

Statut Konwentów Południowych

Myślę, że dobrze będzie powiedzieć teraz kilka słów o nas samych. Skąd się wzięliśmy, dlaczego istniejemy i robimy to co robimy. Usiądźcie wygodnie, a ja opowiem Wam historyjkę.

Zaczęło się, jak wspomniałem wyżej, od potrzeby pisania o konwentach. I jak również wspomniałem wcześniej, chciałem pisać prawdę, a nie to co będzie ładnie wyglądało. Tak powstały (za namową znajomych) Konwenty Południowe w formie Fanpage na facebooku… Zamysł był prosty. Pisać relacje i swoje przemyślenia na różne tematy związane z konwentami. Jednak szybko okazało się, że pomysł chwycił i zrezygnowałem z przemyśleń na rzecz newsów związanych z imprezami na południu kraju. W kilka miesięcy ewoluowało to do rangi portalu informacyjnego o konwentach na południu, a później w całej Polsce… Nie będę może rozpisywał się o tym, jak to dołączali poszczególni członkowie ekipy (bez których nie byłoby tego wszystkiego i za co im bardzo dziękuję…), jak pierwsze konwenty pytały o patronat medialny i jak ja pisałem maile do organizacji z tym samym pytaniem. O tym wszystkim może kiedy indziej ;-).

W każdym razie - jesteśmy niezależni. Nie stoi nad nami żadna organizacja, nikt nam za naszą pracę nie płaci, ani nie wywiera żadnego nacisku. Wszystko jest działalnością czysto wolontaryjną. Jedyne co mamy z tego wszystkiego to 1 – 3 wejściówek medialnych. Myślicie, że to dużo? Wyobraźcie sobie, że jedziecie na 10 konwentów rocznie. I nie ma, że nie chce Wam się. Jeździcie wszędzie, gdzie tylko pozwolą Wasze fundusze. Po dotarciu na konwent czeka Was też mnóstwo pracy. Fotograf musi być czujny i większość imprezy widzi przez obiektyw aparatu i dopiero kiedy upiększa zdjęcia, może zobaczyć, jak było fajnie. Relacjonista rzadko ma czas, żeby posiedzieć ze znajomymi i porozmawiać, bo lata z miejsca na miejsce, chłonąc wszystko włącznie z kolorem farb na ścianach. Kto mnie zna i próbował spędzić ze mną na konwencie więcej niż pół godziny, wie o czym mówię ;-). Filmowca możecie zobaczyć zwykle gdzieś w plenerze, jak ugania się za biednymi cosplayerkami i każe im tańczyć, kiwać się, stać na głowie czy robić salta. I to wszystko po to, aby ci, którzy nie byli w stanie dotrzeć na miejsce, mogli na własne oczy zobaczyć czy przeczytać jak było, a ci, którym się jednak udało, mieli co wspominać. Często borykamy się z problemami. Na przykład trzech fotografów chce być obecnych na jednym evencie… I co tu zrobić? Kogo wybrać i dlaczego właśnie jego? Jak udobruchać resztę? Jest też masa rzeczy, które kosztują nas masę czasu. Choćby strona www, prowadzenie fanpage, wyszukiwanie informacji, wymiana maili z organizacjami (Jest to około 15 – 25 maili tygodniowo przez cały czas…), publikacje zdjęć, tekstów i filmów… I znacznie więcej. Dziennie około dwóch godzin spędzam na ogarnianiu tego wszystkiego, scrollowaniu masy informacji na facebooku, wyszukiwaniu i dodawaniu imprez i informacji do kalendarza konwentów i na masie innych obowiązków. Czasami z dwóch godzin wychodzi pięć… A gdzie tu jeszcze upchnąć życie prywatne? Dlatego wszystkich chętnych do pomocy zapraszamy z otwartymi ramionami!

System oceniania

Na jakiej podstawie oceniamy konwenty, na co zwracamy uwagę i co (według nas) jest ważne, a co nie? To proste. Przyglądamy się wszystkiemu co niezwyczajne. Czyli nie będziemy pisać, że było super, ponieważ pojawił się Ultrastar. Nie uświadczycie też u nas zdania, że socjal ratował sytuację (o tym ciut niżej). Wbrew pozorom oceniamy wszystko bardzo pobłażliwie, bo wiemy ile pracy kosztuje organizatorów stworzenie porządnej imprezy. Nie jest też nam na rękę pisanie jak to było ble i fuj. Standardowy, niczym niewyróżniający się event ma ocenę 6/7, a nie powiedzmy 4/5. Zdradzę Wam też, że na przykład pół godziny opóźnienia konkursu cosplay to żadna obsuwa. To właściwie standard. Faktyczne opóźnienie zaczyna się od godziny wzwyż. Tak samo socjal NIE RATUJE KONWENTU. Dlaczego? Bo socjal to ja mam pod blokiem, w swoim mieście, na imprezie etc. Na konwenty się nie jeździ dla samego spotkania ze znajomymi, bo przecież dużo taniej wyszłoby zorganizowanie takiego spotkania we własnym zakresie… Jest to jedynie bardzo miły dodatek, który pozwala przetrwać nudne fragmenty. Drobne wpadki też nie są niczym nadzwyczajnym i spokojnie mieszczą się w standardowym evencie.

Hejterzy…

Kończąc wywód, wspomnę jeszcze o mrocznej stronie naszej pracy. Ja rozumiem konstruktywną krytykę, bo zdarza nam się popełnić jakiś błąd. Ale biorąc pod uwagę poprzedni rozdział, teksty typu „Wasze teksty są do dupy bo tak” są bardzo nie na miejscu. Nie będę podawał innych przykładów, bo zwyczajnie nie ma sensu. Jeżeli ci się coś nie podoba to możesz napisać to ładniej, argumentując co jest nie tak, a my postaramy się to poprawić :-).

Tagged Under