Recenzje gier planszowych i karcianych
Ostatnie chwile. Burzliwe życie Billy'ego Kerra
Wydawca: Rebel
Autor: Michael Fox, Rory O'Connor
Rodzaj: kooperacja
Poziom skomplikowania rozgrywki: średni
Losowość: duża
Gra składa się z:
- planszy
- podkładki kierownika zmiany
- 181 kart
- 10 pionków
- 24 żetonów opieki
- 12 żetonów stresu
- 2 żetonów ostrzeżenia
- kafla kontaktu
- instrukcji
„Ostatnie chwile. Burzliwe życie Billy'ego Kerra” wywołują mieszane uczucia od samego początku. Zarówno tytuł, jak i okładka zapowiadają grę, w której główną rolę odgrywa umierający człowiek. Niektórych może to odstraszyć, a innych – przyciągnąć. Mnie zaciekawił ten pomysł, chociaż podeszłam do niego z dystansem. Na czym będzie polegało zadanie gracza i czy Billy przeżyje rozgrywkę?
Front pudełka ukazuje mężczyznę leżącego na szpitalnym łóżku. Wokół niego przedstawione są różne etapy jego życia, jak przykładowo narodziny jego dziecka. Tło jednoznacznie kojarzy się z placówką medyczną – jasnozielony odcień jest identyczny jak większość ścian w starych szpitalach. Komponenty gry są utrzymane w podobnej kolorystyce. Grafiki na kartach są nostalgiczne i smutne, nie pojawiają się na nich ciepłe barwy.
Na początku dowiadujemy się, że podczas lotu z Sydney do Londynu starszy mężczyzna miał zawał i został przetransportowany do szpitala. Podczas rozgrywki wcielamy się wlekarzy. Każdego dnia jedna osoba pełni funkcję kierownika zmiany, który steruje także pielęgniarkami i asystentami medycznymi. Panuje tu ściśle określona hierarchia oraz podział umiejętności – lekarze mogą telefonować, wypytywać chorego, korzystać z pokoju socjalnego, aby odpocząć, zapewnić opiekę medyczną i paliatywną, ale są również narażeni na zmęczenie. Pielęgniarki nie mogą wykonywać dwóch pierwszych akcji, a asystenci są zdolni tylko do udzielania dwóch rodzajów opieki. Naszym zadaniem będzie nie tylko troszczenie się o Billy'ego, ale także zdobycie jego zaufania i odtworzenie burzliwej historii, o której pacjent rzadko wspomina.
Kierownik odkrywa kartę podczas każdej z trzech zmian (porannej, popołudniowej i nocnej) i przydziela pracowników na odpowiednie pola, aby osiągnąć wskazaną korzyść, zapobiec pogorszeniu się zdrowia pacjenta lub odkryć nowe wspomnienia. Liczba potrzebnych pionków jest różna – od jednego do trzech. W talii znajdziemy trzy rodzaje kart pacjenta, określające jego stan – stabilny, niestabilny i krytyczny. Trzeba dobrze zarządzać poszczególnymi postaciami, ponieważ w pewnym momencie może zabraknąć tych najpotrzebniejszych. Pole odpowiadające początkowemu stanowi zdrowia Billy’ego to 28. Zdarza się, że przesuniemy znacznik w górę, ale nie da się uniknąć pogorszenia. Ważne, żeby nie działo się to zbyt szybko, zanim uda nam się osiągnąć cel wyznaczony przez scenariusz. Scenariuszy w grze jest dziesięć i najlepiej przejść je po kolei, szczególnie jeśli rozgrywamy je po raz pierwszy. Można także wracać do poprzednich etapów i rozgrywać je w dowolnej kolejności. Dzięki temu gra nie jest jednorazowa.
Scenariusz wprowadzający nie zmienia podstawowych zasad i uczy, jak grać. Aby go zaliczyć, musimy z każdego spośród pięciu etapów życia pacjenta posiadać chociaż jedno wyraźne wspomnienie. Nie jest to trudne do osiągnięcia, po pierwszej rozgrywce mieliśmy więcej kart niż wymagane minimum. Każdy kolejny odblokowany scenariusz stawia przed graczami nowe wyzwania. Nie chcę zdradzić za dużo, ale, jak można się domyślić, cele zaczynają być coraz bardziej wymagające. Do spełnienia niektórych będą potrzebne konkretne wspomnienia, albo takie, w których pojawiają się określone osoby. Karty wyciągamy losowo, więc musimy coraz więcej odkrywać, aby przejrzeć możliwie największą część talii. Przy tym nie możemy zapomnieć o podtrzymywaniu Billy'ego przy życiu. Co chwilę pojawia się karta, która wymaga dużego nakładu personelu. Wykorzystywanie pionków do opieki nad pacjentem opóźnia odkrywanie wspomnień, ale bez niego i tak niczego się nie dowiemy. Ciągle trzeba wybierać, a im dalej, tym trudniej.
„Ostatnie chwile” to ciekawa gra, ale trochę dziwna. Tematyka i klimat mogą nie nastrajać pozytywnie do rozgrywki, ale gdy już się zacznie, chce się dowiedzieć więcej. Po pierwszym scenariuszu nadal wiemy niewiele, ale z każdym kolejnym Billy udziela nowych informacji, a gra daje nowe możliwości ich zdobywania. Na kartach znajdują się zdania dotyczące danego wydarzenia, ale wyrwane z kontekstu mogą bardziej zmylić, niż pomóc w rozwiązaniu zagadki.
Gra nie jest jednorazowa i możemy ponownie w nią zagrać, ale znając już zakończenie, sięgniemy po nią dopiero po dłuższej przerwie. Nie zmienia to faktu, że zanim to nastąpi, czeka nas dziesięć rozgrywek, podczas których przedstawiana historia wciąga coraz bardziej. Jesteśmy ciekawi, co takiego przydarzyło się temu człowiekowi. Poszczególne scenariusze są ze sobą ściśle powiązane i tworzą logiczny ciąg zdarzeń.
Największym minusem gry jest losowość, na którą nie mamy wpływu. Karty wykładane podczas zmian mogą nam dać ostro w kość albo obejść się z nami łaskawie. Może się zdarzyć tak, że choćbyśmy na głowie stanęli, przez kilka dni nie dowiemy się niczego wartościowego, ponieważ zdrowie pacjenta będzie zbliżało się do stanu krytycznego i całe siły wykorzystamy na jego uratowanie.
„Ostatnie chwile” to gra kooperacyjna, ale zmiany kierownika pozwalają uniknąć sytuacji, w której jedna osoba mówi reszcie, co ma robić. Nikt nie może podważyć podziału obowiązków, dzięki czemu każdy będzie miał możliwość zarządzać opieką na swój sposób. Można oczywiście doradzać i sugerować optymalne rozwiązania, w końcu to na współpracy opiera się cała mechanika, ale ostatecznie trzeba się dostosować.
Warto podkreślić bardzo porządne i pasujące do tematu wykonanie. Dobrym pomysłem na wyróżnienie kierownika zmiany jest przekazywana co turę podkładka. Pozwala nie tylko pilnować kolejności, ale także zarządzać wspólnymi zasobami należącymi do pielęgniarek. Grafiki na kartach wspomnień są bardzo ładnie narysowane, chociaż przygnębiające. Dobrze oddają klimat i to na nich skupiamy największą uwagę podczas kolejnych etapów.
Ciężko mi jednoznacznie ocenić ten tytuł. Zagłębianie się w historię życia Billy'ego jest ciekawe, chcemy doprowadzić ją do końca, ale trudno to nazwać rozrywką, bo ta powinna być raczej wesoła i cieszyć. Kolejne scenariusze zakończone sukcesem dają satysfakcję, ale niekoniecznie radość. Dlatego warto spróbować, jeśli jest się ciekawym nowych pomysłów, ale dla graczy, którzy dopiero odkrywają planszówki, gra może być zbyt smutna.