Recenzje gier planszowych i karcianych
Munchkin Legendy
Wydawca: Black Monk
Autorzy: Andrew Hackard, Steve Jackson
Cena (wydawcy): 89,90 zł
Rodzaj: Karciana
Poziom skomplikowania rozgrywki: Średni
Losowość: Średnia
Gra składa się z:
- 93 Kart Drzwi
- 72 Karty Skarbów
- Kości Sześciościennej
Seria Munchkin urosła do niewyobrażalnych rozmiarów, ale nie ma co się dziwić, kiedy w parze idzie popularność i prawdopodobnie sprzedaż. Gier wydanych pod tą nazwą mamy całe mnóstwo i mimo, że zasady są niemal identyczne (Poza Munchkin: Quest, która jest grą planszową), każda z nich oferuje inny typ i taktykę oraz wprowadza coś zupełnie nowego, zarówno pod względem „klimatu” jak i samej grywalności.
Dostaliśmy od wydawnictwa Black Monk, najnowszą odsłonę tego cyklu o podtytule „Legendy”. Oprócz tego co wymieniliśmy już na wstępie, w środku znajduje się plastikowa wkładka z dwoma przegródkami, dzięki którym karty nie latają po całym pudełku. Zanim zajmiemy się różnicami i tym, co możemy znaleźć w Legendach, przypomnimy sobie ogólnie czym jest sam Munchkin.
Jest to prosta gra karciana, w której żeby zwyciężyć, trzeba zdobyć 10 poziom. Sposobów na osiągnięcie celu jest wiele. Sprzedawanie przedmiotów/skarbów zdobytych podczas walki z potworami, wymiany z innymi graczami, czy po prostu służąc jako najemnik, który pomaga w walce. Problem jednak polega na tym, że ten kto jest najbliżej zwycięstwa, staje się wrogiem wszystkich pozostałych graczy, o ile nie jest tak od początku. Trzeba lawirować, zdobywać (kruche) sojusze i manipulować kartami i graczami wedle własnego upodobania. Dodatkowo grę utrudniają niezwykłe zasady (na przykład jeżeli wynikają spory ze względu na interpretację tekstu na kartach i zasad, instrukcja poleca… kłócić się ;-). Z zastrzeżeniem, że to właściciel gry ma ostatnie słowo). Właściwie zasady można traktować dosyć luźno, a i wiele osób nieco je przekształca. Sama instrukcja proponuje nam na przykład opcję grania do poziomu 20 (POLECAM!!!) czy łączenie różnych wersji gry. Wariacje na tym się nie kończą, ponieważ cała gra jest mocno pokręcona (w pozytywnym sensie). Specyficzny humor atakuje nas zewsząd i szybko udziela się grającym. Przykład? Wyciągając losową kartę:
„Szklane Pantofelki
Potwory ich nie widzą, dlatego są odporne na Marne Końce każące odrzucić buty”
Jest to przedmiot. Dokładniej buty. Ilustracja przedstawia dwie stopy w szklanych akwariach – bańkach – z rybkami w środku… Dają Bonus +3.
Tym sposobem doszliśmy do dalszej części, czyli bonusów. Bo przecież poziomów do zdobycia jest tylko 10, a potwory potrafią mieć i 20 (a przecież gracze także chętnie pomagają potworom, kiedy wygrana z nim może oznaczać zwycięstwo jednego z graczy). Jak więc walczyć z taką różnicą siły? To proste. Od tego mamy Rasy, Klasy i przedmioty, które dają różnorakie bonusy i specjalne opcje. Walka jest automatyczna. Wygrywa ta strona, która ma wyższy współczynnik siły wyciągany z poziomu, specjalnych umiejętności rasy/klasy czy przedmiotów, które mamy na sobie. To także ma swoje ograniczenia, ponieważ część rzeczy może nosić tylko określona płeć, rasa, klasa etc. Jesteśmy także ograniczeni „logiką”, ponieważ nie możemy mieć przy sobie dwóch broni dwuręcznych (chyba, że karty mówią inaczej) albo dwóch par butów… Chociaż i takie przypadki się zdarzają, dzięki specjalnym właściwościom części kart…
Można spokojnie powiedzieć, że cała gra jest zakręcona jak dziecko po półgodzinnej zabawie ze starszym bratem na karuzeli. Ale ileż przy tym zabawy! Klasyczny Munchkin ma konwencję typowo fantastyczną. Potworami są znane wszystkim smoki, jednorożce i inne baśniowe stwory, a my wcielamy się w role krasnoludów, elfów czy niziołków, parających się kapłaństwem, wojaczką lub magią. Legendy wrzucają nas w bardzo podobne realia, jednak bardziej zbliżone do tego, co znamy z legend, mitów, przekazów ludowych oraz popkulturowych nawiązań. Między przedmiotami jest Młot Thora czy Harfa Orfeusza, a wśród potworów nie zabraknie Lokiego, Slender Mana i… Boćka (chodzi o bociana)? Legendy zawierają dosyć podobny zestaw kart do tego, który znamy już z podstawki. Zasady także względem niej się nie zmieniają, więc jest to właściwie reedycja z kilkoma ciekawostkami.
Podsumowując, to dalej stary, dobry Munchkin i z przyjemnością go polecę każdemu. Szczególnie że w tą konkretną część może zagrać niemal każdy, niezależnie od zainteresowań i na pewno znajdzie przynajmniej jedną kartę, która wywoła u niego przyjemne skojarzenia. Chyba, że osoba ta jest bardzo odcięta od świata. Pozycja idealnie nadaje się na wypady do lokali przy jakimś soczku bądź na mniejsze imprezy. Jak każdej grze z serii, także i tej, zarzucam jeden „bolesny brak”. Nie ma żadnych znaczników poziomu. Nic, co mogłoby posłużyć za zaznaczanie, kto ile ma. Standardowo do tego można użyć monet, kart, kostek 10 ściennych, liści, czaszek pokonanych przeciwników bądź palców u nóg, jednak trzeba sobie to załatwić we własnym zakresie. Zdecydowanie jest to też jedna z lepszych gier serii Munchkin. Dlatego 8/10 wydaje mi się być sprawiedliwą oceną. A jeżeli ktoś się nie zgadza… No cóż. To moja ocena :-).
Grę możecie zakupić na stronie wydawcy (Black Monk) pod adresem:
Dostaliśmy od wydawnictwa Black Monk, najnowszą odsłonę tego cyklu o podtytule „Legendy”. Oprócz tego co wymieniliśmy już na wstępie, w środku znajduje się plastikowa wkładka z dwoma przegródkami, dzięki którym karty nie latają po całym pudełku. Zanim zajmiemy się różnicami i tym, co możemy znaleźć w Legendach, przypomnimy sobie ogólnie czym jest sam Munchkin.
Jest to prosta gra karciana, w której żeby zwyciężyć, trzeba zdobyć 10 poziom. Sposobów na osiągnięcie celu jest wiele. Sprzedawanie przedmiotów/skarbów zdobytych podczas walki z potworami, wymiany z innymi graczami, czy po prostu służąc jako najemnik, który pomaga w walce. Problem jednak polega na tym, że ten kto jest najbliżej zwycięstwa, staje się wrogiem wszystkich pozostałych graczy, o ile nie jest tak od początku. Trzeba lawirować, zdobywać (kruche) sojusze i manipulować kartami i graczami wedle własnego upodobania. Dodatkowo grę utrudniają niezwykłe zasady (na przykład jeżeli wynikają spory ze względu na interpretację tekstu na kartach i zasad, instrukcja poleca… kłócić się ;-). Z zastrzeżeniem, że to właściciel gry ma ostatnie słowo). Właściwie zasady można traktować dosyć luźno, a i wiele osób nieco je przekształca. Sama instrukcja proponuje nam na przykład opcję grania do poziomu 20 (POLECAM!!!) czy łączenie różnych wersji gry. Wariacje na tym się nie kończą, ponieważ cała gra jest mocno pokręcona (w pozytywnym sensie). Specyficzny humor atakuje nas zewsząd i szybko udziela się grającym. Przykład? Wyciągając losową kartę:
Potwory ich nie widzą, dlatego są odporne na Marne Końce każące odrzucić buty”
Jest to przedmiot. Dokładniej buty. Ilustracja przedstawia dwie stopy w szklanych akwariach – bańkach – z rybkami w środku… Dają Bonus +3.
Tym sposobem doszliśmy do dalszej części, czyli bonusów. Bo przecież poziomów do zdobycia jest tylko 10, a potwory potrafią mieć i 20 (a przecież gracze także chętnie pomagają potworom, kiedy wygrana z nim może oznaczać zwycięstwo jednego z graczy). Jak więc walczyć z taką różnicą siły? To proste. Od tego mamy Rasy, Klasy i przedmioty, które dają różnorakie bonusy i specjalne opcje. Walka jest automatyczna. Wygrywa ta strona, która ma wyższy współczynnik siły wyciągany z poziomu, specjalnych umiejętności rasy/klasy czy przedmiotów, które mamy na sobie. To także ma swoje ograniczenia, ponieważ część rzeczy może nosić tylko określona płeć, rasa, klasa etc. Jesteśmy także ograniczeni „logiką”, ponieważ nie możemy mieć przy sobie dwóch broni dwuręcznych (chyba, że karty mówią inaczej) albo dwóch par butów… Chociaż i takie przypadki się zdarzają, dzięki specjalnym właściwościom części kart…
Można spokojnie powiedzieć, że cała gra jest zakręcona jak dziecko po półgodzinnej zabawie ze starszym bratem na karuzeli. Ale ileż przy tym zabawy! Klasyczny Munchkin ma konwencję typowo fantastyczną. Potworami są znane wszystkim smoki, jednorożce i inne baśniowe stwory, a my wcielamy się w role krasnoludów, elfów czy niziołków, parających się kapłaństwem, wojaczką lub magią. Legendy wrzucają nas w bardzo podobne realia, jednak bardziej zbliżone do tego, co znamy z legend, mitów, przekazów ludowych oraz popkulturowych nawiązań. Między przedmiotami jest Młot Thora czy Harfa Orfeusza, a wśród potworów nie zabraknie Lokiego, Slender Mana i… Boćka (chodzi o bociana)? Legendy zawierają dosyć podobny zestaw kart do tego, który znamy już z podstawki. Zasady także względem niej się nie zmieniają, więc jest to właściwie reedycja z kilkoma ciekawostkami.
Podsumowując, to dalej stary, dobry Munchkin i z przyjemnością go polecę każdemu. Szczególnie że w tą konkretną część może zagrać niemal każdy, niezależnie od zainteresowań i na pewno znajdzie przynajmniej jedną kartę, która wywoła u niego przyjemne skojarzenia. Chyba, że osoba ta jest bardzo odcięta od świata. Pozycja idealnie nadaje się na wypady do lokali przy jakimś soczku bądź na mniejsze imprezy. Jak każdej grze z serii, także i tej, zarzucam jeden „bolesny brak”. Nie ma żadnych znaczników poziomu. Nic, co mogłoby posłużyć za zaznaczanie, kto ile ma. Standardowo do tego można użyć monet, kart, kostek 10 ściennych, liści, czaszek pokonanych przeciwników bądź palców u nóg, jednak trzeba sobie to załatwić we własnym zakresie. Zdecydowanie jest to też jedna z lepszych gier serii Munchkin. Dlatego 8/10 wydaje mi się być sprawiedliwą oceną. A jeżeli ktoś się nie zgadza… No cóż. To moja ocena :-).
Grę możecie zakupić na stronie wydawcy (Black Monk) pod adresem:
http://sklep.munchkin.pl/pl/p/Munchkin-Legendy/264