„Postapo tom 1-3+dodatek”
Autorzy: Daniel Gizicki, Krzysztof Małecki
Wydawnictwo: Celuloza - inicjatywa wydawnicza
Cena okładkowa: 49 zł/tom, 20 zł/dodatek
Tegoroczny Krakowski Festiwal Komiksu obfitował w stoiska, na których można było obejrzeć i zakupić komiksy różnych sklepów, od wydawców czy niezależnych twórców. Nie brakowało tu bardziej i mniej znanych marek, wśród których można było znaleźć coś dla siebie. Dla mnie takim odkryciem była inicjatywa wydawnicza Celuloza i komiksy z serii „Postapo”. Kiedy tylko je zobaczyłem, od razu wiedziałem, że jest to coś, co chcę przeczytać i zrecenzować. I tak po niekrótkiej rozmowie miałem już zeszyty i mogłem zabrać się za lekturę.
Dotychczas, a przynajmniej na chwilę, kiedy je czytałem, ukazały się trzy części przygód osadzonych w postapokaliptycznej rzeczywistości. Świat przedstawiony to krajobraz zniszczonej wojną Polski. Po konflikcie rozpoczętym przez supermocarstwa rządy upadły, a ludzie musieli zatroszczyć się o przetrwanie. Niektórzy żyli samotnie, wędrując z miejsca na miejsce, inni zebrali się w bandyckie bandy, łupiąc, gwałcąc i niszcząc to, co udało się wypracować małym społecznościom. Jeszcze inni zostali w miejscu, w którym mieszkali, i jeżeli udało im się jakoś przetrwać, każdego dnia musieli walczyć o dalszy żywot.
Brutalny świat postapokalipsy
Świat w „Postapo” jest brutalny, nie szczędzi czytelnikowi strasznych scen. Z braku jedzenia część ludzi przeszła na kanibalizm, a śmierć jest tu chlebem powszednim. To jednocześnie rzeczywistość, w której łatwo uwierzyć, że świat i jego porządek skończyły się na dobre. Nie ma reguł i zakazów, możesz robić, co chcesz – i właśnie w takich warunkach ukazuje się prawdziwa natura człowieka.
Wracając do samego świata, nie jest to krajobraz po wojnie nuklearnej, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. Nie ma promieniowania, ludzie żyją bez masek. Nikt nie wyjaśnia, dlaczego wszystko upadło, jedyne, co wiemy, to to, że była wielka wojna.
O czym opowiada komiks?
Historia w komiksach skupia się na losach Marcina Tramowskiego – samotnika wędrującego po świecie i próbującego przeżyć. Marcin jednak dobrze wie, że samotność w takim świecie prowadzi prędzej czy później do śmierci, dlatego decyduje się na odnalezienie dalekiej rodziny, co zresztą mu się udaje. I tak naprawdę to tu zaczynają się jego główne przygody – musi zdobyć zaufanie grupy, do której dołączył, walczyć o jej przetrwanie, a następnie próbować ją przekonać, że tkwienie w jednym miejscu nie jest bezpieczne. Finalnie i tak wyrusza dalej, ale o tym, w jakich okolicznościach, nie powiem nic, bo to jednak warto sprawdzić samemu.
A co z rysunkami i ogółem?
Już okładki witają nas stonowanymi kolorami, zapowiadając raczej cięższy klimat. W środku znajdują się plansze w odcieniach szarości, narysowane w sposób bardzo przejrzysty. Mimika, która jest tu bardzo ważna, jest czytelna i zrozumiała. Kadry są w dużej mierze konkretne, obrazujące ważne dla fabuły, dalszych wydarzeń lub zrozumienia motywów bohaterów wydarzenia, jednak nie brakuje tu też momentów ekspozycyjnych, które dodatkowo budują klimat postapokaliptycznej rzeczywistości.
Tempo akcji nie jest zbyt szybkie – łatwo można śledzić wydarzenia rozgrywające się na kartkach komiksu. Mimo braku narratora opisującego to, co widzimy, a nierzadko też braku jakichkolwiek dialogów, autor umiejętnie gra samymi kadrami i przedstawionymi scenami. Dowodem na to, że z powodzeniem można zbudować historię bez dialogów, jest choćby cieniutki zeszyt dodatkowy, który otrzymałem wraz z pełnymi pozycjami. Zawarte są w nim dwie krótkie historie, z czego jedna bez ani jednej litery w kadrach.
Tym, co może sprawić trudność czytelnikowi w historii przedstawionej w „Postapo”, jest… kolejność czytania. Zeszyty nie są opatrzone numerami. Dopiero po zawartości możemy się zorientować, że oznaczenia rozdziałów są w kolejności rosnącej, jednak i tak początkowo zacząłem czytać ostatni zeszyt, głównie ze względu na drugi prolog. Dopiero później, kiedy ujrzałem kartę z dużym napisem „Rozdział 8”, zorientowałem się, że coś jest nie tak i odnalazłem poprawną kolejność czytania. A jest to: „Nienormalna normalność”, „Najpierw słychać grzmoty”, a następnie „Są łatwe i trudne wybory”.
Trzy tomy, jedna historia
Pierwszy tom głównie przedstawia postać Marcina. Sporo dowiadujemy się o jego sposobie myślenia, a co za tym idzie – tym, jak udało mu się przetrwać. Jesteśmy też świadkami jego podróży i dotarcia do celu. Widzimy połączenie z daleką rodziną, zdobywanie zaufania i perypetie małej społeczności, która przetrwała na wsi, a także to, z jakimi przeciwnościami musi się ona mierzyć.
Drugi tom jest całkowicie spokojny. Znalazło się tu miejsce na ukazanie dalekiej, jeszcze przedwojennej przeszłości Marcina. Sporo tu też rozmów między mieszkańcami nowej społeczności, w której żyje nasz bohater, i jego wysiłki w celu przekonania towarzyszy, że pozostanie w danym miejscu jest niebezpieczne. Marcin dąży do tego, by wszyscy wyruszyli wraz z nim, szukać innego, lepszego miejsca. Poznajemy też dwójkę nowych, ciekawych postaci, którzy będą nam towarzyszyć już do końca historii.
Zeszyt trzeci to w dużej mierze podróż i zima, którą trzeba przecież jakoś przetrwać. Życie w postapokaliptycznej rzeczywistości to jednak nie tylko przetrwanie, ale i walka oraz inni ludzie, którzy z różnych powodów mogą chcieć zniszczyć nawet tę odrobinę ciężko wypracowanej stabilności. Tak też dzieje się i tutaj, a przetrwanie grupy staje pod znakiem zapytania.
A więc warto?
Wszystkie trzy zeszyty przeczytałem w zasadzie jednym tchem, znajdując jeszcze przestrzeń na przyglądanie się kolejnym planszom, bo przecież nawet tam, gdzie nie ma dialogów, toczy się historia. Bez słów. Ten brutalny, a być może najbliższy realnemu świat pochłonął mnie bez reszty. Mogłem w niego uwierzyć, wczuć się i zrozumieć, dlaczego jego mieszkańcy zachowują się tak, a nie inaczej. Jest to dla mnie jedna z tych historii, które pozostawiają pewną pustkę, kiedy już skończy się je czytać. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec przygód Marcina Tramowskiego i dowiemy się więcej o świecie przedstawionym w komiksach „Postapo”.