Recenzje książek fantastycznych
Rafał Cichowski - „Pył Ziemi”
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 36,90
Poprzednio ze statkiem kosmicznym o nazwie Yggdrasil spotkałam się w książce pt. „Hyperion” Dana Simmonsa. Był to ogromny twór zbudowany z drewna, a zarazem samoistny byt żyjący wraz z pasażerami. Podobnie mamy w dziele Rafała Cichowskiego, w którym autor wprowadza bardziej nowoczesną formę statku, zastępując drewno trwalszymi materiałami, a świadomość sztuczną inteligencją. Po sięgnięciu do genezy nazwy przestajemy dziwić się takiej interpretacji. Yggdrasil w mitologii nordyckiej jest bowiem „drzewem Odyna”, na którym znajdowały się światy. Czas ocenić, jak z tym tematem poradził sobie autor.
Akcja „Pyłu Ziemi” została osadzona w XXX wieku. Siedemset lat wcześniej „garstka” ludzi (70 milionów) wywodzących się z naszej cywilizacji zostaje zmuszona do opuszczenia Ziemi z powodu jej złego stanu globalnego. Po tych siedmiu wiekach dwoje ludzi – Lilo i Rez – powraca na planetę w celu odnalezienia Biblioteki Snów. Potrzebują wspomnień, które się w niej znajdują. Po drodze mają możliwość, by lepiej poznać życie na rodzimej planecie, które – wbrew fatalnym przewidywaniom z przeszłości– nadal istnieje.
W każdej książce bardzo istotnym elementem jest klimat. Szkoda, że tutaj trudno go wyczuć. Po przeczytaniu dzieła Cichowskiego nie byłam w stanie stwierdzić, w jakiej „atmosferze” odbywa się akcja. Było to niewyczuwalne. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że klimatu prawie nie ma. Nieciekawa sytuacja jest również ze zbudowanym przez pisarza światem. Według mnie jego koncepcja jest niespójna mimo wszelkich starań o to, by „szwy” pomiędzy poszczególnymi elementami były trwałe. Rozumiem, że wplatanie elementów, które kompletnie do siebie nie pasują, jest zabiegiem artystycznym, ale nie jestem pewna, czy te elementy spełniają rolę, jaką autor chciał im przypisać. Wszechobecny chaos sprawiał, że bardziej chciałam odłożyć „Pył Ziemi” na półkę książek niedoczytanych, niż zrozumieć tę specyficzną sytuację, w jakiej znaleźli się główni bohaterowie.
Elementem, który wprawił mnie w zakłopotanie, był również sposób tworzenia postaci. Ich koncepcja, podobnie jak otaczającego świata wydawała się niespójna. Nie byłam pewna ich intencji i czasami nie rozumiałam ich sposobu myślenia. Fakt, że na statku technologia była na wyższym poziomie, pozwala zrozumieć różne elementy, np. brak strachu przed obrażeniami, ale i tak mam negatywne myśli w stosunku do bohaterów. Mimo usilnych starań nie mogłam przywiązać się do Reza i Lilo, zamiast tego z niecierpliwością wyczekiwałam, aż znikną z kart książki. Autor nie wykorzystał również w pełni okazji do podkreślenia pozycji Ziemi jako miejsca, z którego rasa ludzka się wzięła. Oczekiwałam wybuchów emocji dzięki nagłemu użyciu zmysłów, które zostały przytępione na Yggdrasilu, a otrzymałam tylko lekkie muśnięcie tematu w dwóch lub trzech opisach.
Warto podkreślić sposób przedstawienia fabuły. Akcję mamy przez cały czas. Autor nie pozwala nam odetchnąć od dynamicznych wydarzeń, które wręcz „wylewają” się z „Pyłu Ziemi”. Stajemy się przytłoczeni wszystkim, co dzieje się na kartach książki i nie mamy od tego żadnej przerwy. Po jakimś czasie pojawia się problem ze stwierdzeniem, co się właściwie przed chwilą stało.
Nie można jednak zaprzeczyć temu, że fabuła jest nieprzewidywalna, tak jak i działanie głównych bohaterów, co momentami czyni ją trochę mniej słabszą. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jaki będzie następny krok postaci, każdy zachowuje się nieszablonowo i idzie swoją własną, nieokreśloną ścieżką.
Podsumowując, „Pył Ziemi” jest dość specyficznie napisanym dziełem, które zostawia po przeczytaniu lekki niesmak. Autor ukazuje nam śmiałą, przerysowaną wizję przyszłości, która mogłaby być ciekawa, gdyby nie sposób jej przedstawienia.