Recenzje książek fantastycznych
Dan Abnett - „Męczeństwo Sabbat”
Autor: Dan Abnett
Wydawnictwo: Copernicus Corporation
Liczba stron: 352
Cena okładkowa: 44,00 zł
W czterdziestym pierwszym millenium jest tylko wojna. O ile jednak autorzy piszący powieści w uniwersum Warhammera 40 000 prześcigają się w opisywaniu przygód wielkich bohaterów tej ponurej rzeczywistości, tylko jedna seria rzeczywiście mówi o tym, jak wygląda konflikt na skalę galaktyczną widziany oczami zwykłych ludzi, zmuszonych przez okrutny los do walki w pierwszym szeregu. Mowa rzecz jasna o „Duchach Gaunta” autorstwa Dana Abnetta. Za sprawą Copernicus Corporation będzie nam wreszcie dane przeczytać kolejną odsłonę tej znakomitej serii: oto „Męczeństwo Sabbat”.
Po sukcesie działań na Aexe Cardinal i rozgromieniu wojsk Krwawego Paktu oblegających pozycje Sojuszu, Pierwszy i Ostatni z Tanith otrzymuje nowe zadanie – decyzją Mistrza Wojny Macarotha żołnierze Komisarza Gaunta przeniesieni zostają na Herodor, gdzie wspomogą planetarne siły obronne w walce z nadciągającymi wojskami Arcywroga. Herodor... Cóż, stanowi tyłek Wszechświata, a przynajmniej sektora; jest planetą kompletnie pozbawioną jakiegokolwiek znaczenia strategicznego, położoną daleko od strefy najzacieklejszych starć. Dlaczego więc Krwawy Pakt usiłuje zdobyć ją z taką zaciekłością? Odpowiedź jest prosta – na Herodorze pojawiło się wcielenie samej Świętej Sabbat, a jej śmierć mogłaby być olbrzymim ciosem dla Krucjaty. Zadaniem Duchów Gaunta ma być obrona tego małego, nic nie znaczącego świata, ale przede wszystkim samej Świętej – bo oto jej śladem rusza dziewiątka zabójców, każdy z nich śmiertelnie niebezpieczny i opętany pragnieniem, by być tym, który zatknie głowę Sabbat na włóczni...
„Męczeństwo Sabbat” kontynuuje tradycję przedstawiania małych historii żołnierzy pułku z Tanith na tle wielkich wydarzeń w strefie wojny. Jednak w przeciwieństwie do poprzedniej części, „Czystego Srebra”, miałem wrażenie, że te wielkie wydarzenia w tle mają tu trochę większe znaczenie i nieco więcej wysiłku włożono w prowadzenie głównego wątku fabuły. Ten rozwija się powoli – prawdziwa akcja zaczyna się dopiero mniej więcej w połowie objętości „Męczeństwa”, wraz z rozpoczęciem inwazji Krwawego Paktu – ale kiedy już się rozwinie, trzyma w napięciu do samego końca. Bardzo podobał mi się wątek samej Żyjącej Świętej, co do której bardzo długo nie ma pewności, czy rzeczywiście jest odwiedzającą komisarza-pułkownika w snach Sabbat, czy tylko chorą psychicznie dziewczyną zręcznie użytą jako narzędzie propagandowe.
To również kolejna okazja, by spotkać znanych z poprzednich części bohaterów, a jak to u Abnetta bywa, niektórych po raz ostatni. Niektórych zaś... po raz pierwszy od bardzo dawna. Oprócz tych ponurych wzruszeń towarzyszących odejściu kogoś, kogo się polubiło, czekają bowiem na czytelnika również te radosne, gdy okazuje się, że ktoś, kto od dawna wydawał się utracony, wraca w pełni sił, by wesprzeć swoich towarzyszy. Liczne wątki poboczne związane z poszczególnymi Duchami prowadzone są w sposób równie trzymający w napięciu, co ten główny. Na szczególne wyróżnienie zasługuje tutaj prezentacja sylwetek dziewiątki skrytobójców nastających na życie Świętej – znajdziemy wśród nich trio psioników, trzy demoniczne jaszczury, morderczego cyborga, a nawet... jednego z Mrocznych Eldarów. Kim jest dziewiąty zabójca? Tego zdradzić nie mogę – ale będziecie szczerze zaskoczeni, gdy w końcu poznacie jego tożsamość.
Warsztatowo mamy tu wszystko to, czego można się spodziewać Abnetcie w dobrej formie – świetne, dynamiczne opisy starć, dowcipne dialogi, nastrojowe opisy, żelazną konsekwencję i absolutny brak litości dla opisywanych przez siebie bohaterów. Tym ostatnim przyjdzie doświadczać wątpliwości i załamań, czekają ich rany i śmierć, a czasem... nawet jeszcze gorzej. W połączeniu z ich bardzo umiejętną kreacją, można bardzo łatwo złapać się na obawie o ich dalsze losy – i słusznie, bo tego, co będą musieli przeżyć żołnierze Pierwszego i Ostatniego z Tanith nie sposób zazdrościć nikomu.
Podsumowując, „Męczeństwo Sabbat” stanowi bardzo solidny kawałek militarnego science fiction, a przede wszystkim godną kontynuację jednego z najlepszych cykli napisanych w tym uniwersum. Polecam każdemu, kto lubi takie żołnierskie opowieści, nie tylko fanom Warhammera.