Recenzje książek fantastycznych
J. R. R. Tolkien - „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 49,90 zł
O niektórych pisarzach po prostu trudno jest pisać. Oceniamy nierzadko to, jak biegle autor danego dzieła porusza się w obrębie swoich ram gatunkowych – jak, posługując się tymi samymi kryteriami, ocenić kogoś, kto pod te ramy położył podwaliny, na którego oglądają się wszyscy piszący współcześnie autorzy, czerpiąc pełnymi garściami z jego dorobku? W obliczu takiego dylematu stanąłem, czytając „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” J. R. R. Tolkiena, który to zbiór wznowiony został niedawno nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Czym są „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”? Zestawieniem pięciu różnych tekstów Tolkiena – te nie są pokrewne tematycznie, ale mimo to mają ze sobą nieco wspólnego. Tylko jeden z nich luźno nawiązuje do najbardziej znanego uniwersum autora. Mowa o zbiorze krótkich poetyckich utworów stanowiących popularne przyśpiewki i wiersze, które powtarzają mieszkańcy Śródziemia, a jego tytuł to, oczywiście, „Przygody Toma Bombadila”. Wbrew tytułowi, nie wszystkie wiersze dotyczyć będą najbardziej zagadkowej postaci pojawiającej się na kartach „Drużyny Pierścienia”, choć spora część z nich owszem. „Łazikanty” to adresowana do najmłodszych czytelników opowiastka o psie, który zostaje przez złośliwego czarodzieja zamieniony w zabawkę i musi zwiedzić kawał świata, w tym również księżyc i oceaniczne głębie, aby odzyskać swoją prawdziwą postać. Geneza tegoż zasługuje na uwagę – Tolkien napisał „Łazikantego”, by pocieszyć swojego małoletniego krewnego po utracie zabawkowego pieska. „Gospodarz Giles z Ham” jest interesującą próbą zmierzenia się z ramami gatunkowymi legendy, opowiadając historię dumnego, dzielnego i przebiegłego gospodarza, który zupełnym przypadkiem zostaje bohaterem swojego królestwa. „Liść, dzieło Niggle'a” opowiada o malarzu obsesyjnie malującym jeden pejzarz, nawet kosztem swoich pozostałych dzieł, które ostatecznie stają się częścią tego jednego, ulubionego – choć sam Niggle zdaje sobie sprawę z tego, że jego magnum opus nigdy nie zostanie ukończone. Opowiadanie nosi ciekawy rys autobiograficzny, w którym odnajdziemy strzępki tego, jak ojciec fantasy postrzegał swoje największe dzieło. Jest też „Kowal z Przylesia Wielkiego”, oniryczne dzieło o tym, jak zwykła codzienność ściera się z fantazją, które można nawet potraktować jak swego rodzaju manifest.
Jednak przypuszczalnie najważniejszą częścią „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” są nie opowiadania, a zawarty w nich esej, „O Baśniach” – do którego treści z resztą nawiązuje sam tytuł zbioru. Tolkien zabiera czytelnika we wspólną podróż celem odkrycia korzeni baśniowości, z dużą precyzją wywodząc, co baśnią jest, a co uchodzić za nią właściwie nie powinno, odwołując się przy tym do mitologii, legend, a także późniejszych protoplastów gatunku. Czyni to z właściwą sobie gawędziarską biegłością, opowiadając w sposób zajmujący i wciągający. Tekst, a przez to cała książka, jest zatem nie lada gratką dla każdego, kto choć trochę interesuje się systematyką bądź historią pochodzenia literackich gatunków.
Warto zwrócić uwagę także na to, jak pięknie została wydana ta książka – szczególnie na ilustracje autorstwa Alana Lee. Te, w całości w ołówku, są znakomicie dobrane do treści ilustrowanych przez nie tekstów. Artysta był w stanie w prostych ilustracjach uchwycić zarówno baśniowość, jak i tajemniczość opisywanych przez Tolkiena światów.
Myślę, że „Opowieści z Niebezpieczengo Królestwa” mogę śmiało polecić chyba każdemu, kto lubi ten tolkienowski styl opowiadania historii, nawet pomimo tego, a może nawet zwłaszcza dlatego, że stanowią one zebranie tekstów autora w większości spoza uniwersum Śródziemia. W rzeczy samej, Tolkien to nie tylko zmagania hobbitów, elfów i krasnoludów z siłami mroku, choć medialna sława tychże sprawiła, że o jego pozostałym dorobku zdecydowanie za mało się mówi. Samo to sprawia, że nowa propozycja wydawnictwa Zysk i S-ka powinna skusić wszystkich fanów pisarza, zwłaszcza tych, którzy chcieliby wyjść poza to, co już dobrze znane – a także, w pewnym stopniu, wszystkich miłośników fantasy, którzy chcieliby sięgnąć do źródła swojego ulubionego gatunku.