Recenzje książek fantastycznych
Marcin Ciszewski - „Krüger. Lis”
Wydawnictwo: WarBook
Liczba stron: 320
Cena okładkowa: 36,90 zł
Seria „Krüger”, nim dotarła do ostatniego, czwartego z kolei tomu, zdążyła zdobyć sobie serca i zainteresowanie fanów wiernie oczekujących na zakończenie tak pełnej akcji i dramatyzmu historii. Na ostatnią część nie trzeba było - na szczęście! - czekać długo, jednak oczekiwania co do niej mogą bardzo rozminąć się z tym, co prezentuje sobą książka. Mówię o tym już na wstępie, ponieważ rozwiązanie zastosowane tu przez autora zaskoczyło mnie niepomiernie – do tego stopnia, że długo jeszcze w trakcie czytania oczekiwałam nagłego przeskoku akcji do innych wydarzeń, dotyczących odmiennych miejsc i bohaterów, którzy bardziej niż ci w „Lisie” przypominali pierwotne wersje siebie. Dlaczego aż tak? Już tłumaczę.
Berlin, rok 1939. Jeden dzień, ciepły, sierpniowy, rozpoczęty przez Wilhelma i jego przyjaciół bardzo wcześnie, ma rozstrzygnąć o wielu sprawach – dotyczących nie tylko ich samych. Dyrektor kryminalny Max Kellerman nie jest jednak człowiekiem głupim: nie zwiodła go przykrywka, jaką zastosował Krüger dla swojej rzeczywistej działalności w Berlinie: wizerunek ekscentrycznego malarza i ulubieńca obecnej władzy. W pełnej napięcia rozmowie, którą obaj odbywają wcześnie rano w biurze dyrektora, daje się wyczuć zapowiedź późniejszych dramatycznych wydarzeń – jednak to, jak sprawy się potoczą, będzie ponad wszelkie przypuszczenia. Krüger planuje skok, ale plany te nie uchodzą podejrzeniom Kellermana; domyśla się on, że jego przeciwnik nie tylko nie jest tym, za kogo się podaje, ale także jest niemal pewien, iż nie posłucha on rady i nie wstrzyma się od działań. Na wysnucie bezpośrednich zarzutów wobec Wilhelma jest jednak sporo za wcześnie – Krüger posiada bowiem rozległe kontakty wśród gwiazd niemieckiego wywiadu i bardzo chętnie korzysta z ich protekcji.
Gdzie jesteśmy? Od zakończenia trzeciego tomu do rozpoczęcia czwartego zdążyło upłynąć niemal dwadzieścia lat. Wilek i Cygan, po pamiętnej propozycji, którą złożył im Józewski, a która miała uchronić ich przed więzieniem za całokształt działalności przestępczej, przeniknęli do niemieckich struktur władzy i dali się poznać jako ludzie użyteczni – chociaż niekonieczne godni zaufania. Przoduje tutaj oczywiście Wilhelm, odgrywający główną rolę zarówno w kwestiach planowania, jak i realizacji – zdążył on przejąć od wiekowego już Szumskiego rolę dowódcy ich małej grupy. Cygan, będąc już mężem Eweliny, pozostaje w cieniu i raczej pracuje w ukryciu, nie dając się poznać jako osoba prowadząca działalność przestępczą czy konspiracyjną. Mentor zaś pozostaje na stanowisku doradcy i swego rodzaju sumienia Wilhelma.
Ogół akcji w utworze zamyka się w jednym dniu, który obejmuje początki realizacji wielkiego planu, a następnie jego gorączkowe modyfikacje pod wpływem chwili. Fabuła gęsto przetykana jest momentami przestoju, w których bohaterowie, z Krügerem na czele, rozważają sens dalszej działalności i to, czy wycofanie się na tym etapie jest jeszcze możliwe. Jest to zrozumiałe, jednak takie pozostawienie w tyle większości wydarzeń i postaci drugoplanowych wprowadza spory zamęt – i budzi we mnie uczucie zmieszania. Szkoda, że autor nie zdecydował się na opisanie początków życia i działania grupy na terenie Niemiec – konieczne zapewne byłoby umieszczenie ich w osobnym tomie, przez co seria odrobinę by się rozrosła, jednak uniknęłoby się dzięki temu sporego niedosytu ze względu na brak informacji – a ten jest, niestety, odczuwalny do samego końca.
Wielu rzeczy znanych z poprzednich części nie spotkamy w ostatniej. Wilek nie dołącza do walk po stronie słusznej w akurat rozgrywającym się konflikcie (chociaż wojna wisi na włosku), większość to działania konspiracyjne zbieranie informacji połączone z osobistą misją Krügera, którą niekoniecznie pochwala reszta jego towarzyszy. Ewelina pozostaje w tle jako postać epizodyczna, a motyw jej specjalnych umiejętności nie jest ani szczególnie kontynuowany, ani tym bardziej rozwijany. Nie pojawia się Anna, wątek Jadwigi zaś definitywnie został zakończony – mimo moich nadziei – w tomie drugim. „Lis” prezentuje całą plejadę postaci epizodycznych, którze nakreślone są jedynie pobieżnie, wykonują swoje zadanie, by od razu zniknąć ze sceny, czasami tylko wspomina się ich dalsze losy. Nie da się do nich przywiązać – mają też zauważalnie mniejsze szczęście w kwestii… przeżywalności. Albo też starszy Wilhelm jest człowiekiem o wiele bardziej pozbawionym skrupułów. Książka przedstawia nam całkowicie nowy świat, w którym bohaterowie już się odnaleźli, a jak to zrobili – dowiemy się tylko częściowo, z rzucanych tu i ówdzie wspomnień.
Jest za to wielki powrót do planowania i realizowania akcji przestępczych – i tutaj nasza grupka pokazuje naprawdę, co potrafi. Nie jest to bowiem tylko jedna, prosta akcja – tego, co właściwie było celem, dowiemy się dopiero na sam koniec. Z jednego zdarzenia będziemy przechodzić do kolejnego, w międzyczasie obserwując przygotowania do czegoś większego, zapowiadającego się jako „grubsza sprawa”. W końcu jeśli już ma być to ich ostatni skok, to niech będzie z fajerwerkami! Pod tym względem fabuła jest całkowicie nieprzewidywalna, a gra na zwłokę w ujawnianiu szczegółów tylko potęguje napięcie.
„Lis” jest naprawdę dobrym zakończeniem serii. Po dynamicznym, zaskakującym „Lwie” prezentuje nam całkowicie odmienny obraz nie tylko bohaterów, ale i świata przedstawionego. Z początkowego zaskoczenia nie sposób więc nie wpaść w całkowite zaangażowanie w rozgrywające się wydarzenia, niejednoznaczna moralność bohaterów nie pozwala porzucić domysłów, a oczekiwanie na wielki finał sprawia, że żal odłożyć książkę na bok i przerwać czytanie. A nad wszystkim tym unosi się zapowiedź dalszych wydarzeń – i drugiej wojny światowej, która ma wybuchnąć lada dzień.