Recenzje książek fantastycznych
Marion Zimmer Bradley - „Mgły Avalonu”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 1160
Cena okładkowa: 69,00
Legenda Króla Artura jest, według mnie, jedną z najbardziej intrygujących historii, którymi można się zainspirować. Moja miłość i fascynacja do niej zaczęła się prawdopodobnie w momencie, gdy w wieku 10 lat przypadkowo natrafiłam na kilka odcinków serialu „Przygody Merlina”. Moje oburzenie w stosunku do wieku głównego bohatera szybko przerodziło się w zainteresowanie prawdziwą wersją legendy. Gdzieś po drodze natrafiłam na poemat J.R.R. Tolkiena „Upadek Króla Artura” oraz film „Król Artur. Legenda Miecza”. Niedawno jednak zostałam mocno zaskoczona tym, że umknął mi utwór, w którym historię skupiono nie na Arturze, nie Merlinie, lecz na Morganie. Dlatego właśnie tematem następującej recenzji jest książka pt. „Mgły Avalonu”.
Na samym początku zostajemy wrzuceni w historię Igriany, czyli matki głównej bohaterki Morgiany. Rodzicielka jest w związku ze swoim pierwszym mężem Gorloisem. Morgiana przejmuje narrację dopiero w wieku 6-7 lat i rodzi się drugie dziecko Igriany, tym razem z drugim mężem – Utherem. Dziewczynka jest zmuszona opiekować się bratem do momentu, gdy zostaje zabrana przez Vivianę, Panią Jeziora, do Avalonu. W trakcie okresu dojrzewania zostaje wychowana na kapłankę Bogini, której kult ma bardzo duże znaczenie dla starych ludów zamieszkujących tereny, na których rozgrywa się akcja. Podczas święta Beltanu Morgiana zachodzi w ciążę i w sekrecie rodzi dziecko Arturowi. Nadaje mu imię Mordred. Pozostawia go na wychowanie ciotce Morgause, a następnie wyrusza, aby znaleźć swoje miejsce w świecie.
Już od samego początku można zauważyć, że autorka dużo czasu spędziła nad wyszukiwaniem informacji. Widać to nie tylko w podziękowaniach, gdzie zawarła źródła, ale także w treści – można wychwycić wiele ciekawych detali podczas czytania. Sama legenda arturiańska została odwzorowana dość wiernie. Dodatkowe wątki i elementy, np. Wzrok u osób związanych z Avalonem, są dobrze wpasowane w fabułę. Nie czuć, że nie było ich w oryginalnej historii. Jednym z dodatkowych wątków jest konflikt dwóch religii. Mimo że teoretycznie nie jest on związany z legendą króla Artura, dobrze z nią współgra i w naturalny sposób pogłębia zatarg między młodym Pendragonem i jego siostrą Morgianą, przy czym nie przedstawia głównej bohaterki jako „tej złej”. Większość wyznawców chrześcijaństwa w książce z wrogością odnosi się do kultu Bogini, co nadaje historii realizmu. Przez to na pewnym etapie książki czytelnik czuje dużą niechęć do Artura, co razem z wyborem głównej protagonistki sprawia, że powieść jest bardzo oryginalna w stosunku do innych interpretacji legendy. Zwłaszcza że jednocześnie stara się być jak najbardziej z nią zgodna.
Autorka całkowicie oddała narrację kobietom. Morgiana, Igriana, Gwenifer, a nawet Morgause i Viviana, zręcznie przeplatają między sobą swoje przemyślenia i obserwacje. Wszystko wychodzi bardzo płynnie i ukazuje nam historię z różnych perspektyw, które na końcu łączą się w jedną. Razem z tym zabiegiem Zimmer Bradley potężnie rozbudowała charaktery bohaterek. Nadała każdej z nich różne zalety oraz wady i dzięki nim łatwiej jest czytelnikowi zrozumieć czyny popełniane przez nie. Oprócz wydarzeń dostajemy dużą dawkę emocjonalnie nacechowanych wypowiedzi, które zbliżają nas do bohaterek.
Jednak jeden element książki rozbił mój zachwyt. Przez całą powieść akcja toczy się w umiarkowanym tempie, które przebijane jest co jakiś czas szybszą, bardziej dynamiczną akcją. Lecz końcówka, ta kulminacyjna chwila, do której dążą wszystkie wydarzenia oraz przepowiednie, jest poprowadzona w bardzo niedbały sposób. Czytelnik może wręcz odnieść wrażenie, że autorka pisała ostatnie strony w pośpiechu, starając się jak najszybciej ukończyć swoje dzieło. Książka ogółem jest utrzymana w podniosłym tonie, dzięki któremu możemy zrozumieć, jak istotne są czasy panowania Artura. Dlatego właśnie zwraca uwagę ta nieszczęsna końcówka, tak bardzo odstająca od reszty.
W ogólnym rozrachunku powieść napisana przez Marion Zimmer Bradley wywarła na mnie duże wrażenie. Napisana z dużym rozmachem, oryginalna, a zarazem wierna legendzie. Pomimo ostatnich stron nie sądzę, by było to 1160 stron zmarnowanego czasu. Bawiłam się przy tej książce świetnie. Zapewne po kilku latach wrócę do niej z przyjemnością. Polecam ją nie tylko miłośnikom legendy o Królu Arturze, ale i fanom historii rozgrywających się na przestrzeni wielu lat.