Recenzje książek fantastycznych
Mateusz Żyła, Roman Kostrzewski - „Głos z ciemności”
Autor: Mateusz Żyła, Roman Kostrzewski
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 329
Cena okładkowa: 44,90 zł
Opis na okładce „Głosu z ciemności" zawiera w sobie skupiające uwagę czytelnika słowa klucze, jakoby opisujące pozycje trzymaną w dłoniach. Czytamy go i jesteśmy przekonani, że mamy przed sobą historię „prowokującą", „chwilami dramatyczną" i „bezlitośnie rozprawiającą się z...". Tymczasem są to określenia chybione, wprowadzające potencjalnego czytelnika w błąd, ponieważ w rozmowie z wokalistą Kata właściwie nie są poruszane wątki obrazoburcze, nie ma w niej ani dramatyzmu, ani, tym bardziej, bezlitosnego rozprawiania się z czymkolwiek. Jednak po kolei.
„Głos z ciemności" to opatrzona wstępem Łukasza Orbistowskiego rozmowa, którą sportowiec przeprowadził z muzykiem. Mateusz Żyła rozmawiał więc z Romanem Kostrzewskim, znanym wokalistą heavy-metalowego zespołu Kat, będącego w Polsce grupą z całą pewnością kultową i mającą potężny wkład w ukształtowanie się pozycji polskiego metalu na scenie międzynarodowej. Sam Roman Kostrzewski jest postacią niezwykle barwną i indywidualistyczną, otoczoną niemal legendą, dlatego przeczytanie rozmowy z nim będzie kuszącą propozycją dla fanów ciężkich brzmień i... nie tylko oni się zawiodą.
Największym problemem „Głosu z ciemności" jest fakt, że rozmowa poprowadzona przez Mateusza Żyłę nie jest rozmową poprowadzoną przez dziennikarza i nosi wszelkie tego znamiona. Pytania zadawane przez autora są naiwne i pozbawione polotu, przez co nie stymulują do ciekawych, rozwiniętych odpowiedzi. Żyła w żaden sposób nie drąży, nie rozwija bardziej interesujących wątków, nie ciągnie Kostrzewskiego za język, nie prowokuje go. Przez tą wyraźnie wyczuwalną niefachowość podczas czytania książki odnosi się wrażenie, że autor właściwie nie wie, po co rozmawia z Kostrzewskim – prowadzona przez niego rozmowa jest właściwie pozbawiona jakiejś osi tematycznej, zupełnie, jakby Żyła nie miał planu na poprowadzenie rozmowy. Można, co prawda, wyróżnić pewne części rozmowy dotyczące odmiennych wątków - jak dom dziecka, Solidarność, praca i strajk w kopalni – ale kiedy przejdziemy do bloku poświęconego muzyce... zaczyna się kompletny chaos.
Jeśli chodzi o mocne strony „Głosu z ciemności", to z całą pewnością jedną z nich jest charyzmatyczna postać Kostrzewskiego. Roman opowiada o swoim życiu w sposób niezwykle intresujący i obrazowy, niejednokrotnie sprawiając czytelnikowi przyjemność z obcowania z człowiekiem elokwentnym, o dojrzałych i przemyślanych poglądach. Z jego wypowiedzi możemy wiele wyczytać, wiele dowiedzieć się o sposobie, w jaki postrzegał świat dawniej i w jaki robi to obecnie. Kostrzewski daje nam także możliwość poznania swojej przeszłości i zauważenia sytuacji czy osób, które w znaczący sposób go ukształtowały – co może być zaskoczeniem dla osób nieszczególnie zafascynowanych jego postacią lub utożsamiających go ze steoretypem satanisty zabijającego ośmioletnie dziewczynki na scenie. Wiele opowiada także o pracy z Katem, odwołuje się do kilku swoich utworów, przytacza wiele zabawnych historii związanych z innymi muzykami.
Biorąc pod uwagę fakt, jak wiele Roman dał od siebie tej rozmowie, w pełni uzasadnionym jest pytanie, dlaczego jest ona kiepską pozycją – bo tak właśnie można ją określić. Otóż, gdyby zebrać wypowiedzi Kostrzewskiego w monolog, byłby on bardzo płynnym i przyjemnym w lekturze materiałem. Problemem są natomiast wtrącenia Mateusza Żyły, które przerywają stumień słów Romana, jego spłycające podsumowania i łatwe odstępowanie od tematów trudniejszych i bardziej kontrowersyjnych. Nie porywa także oprawa graficzna książki – zdjęcia są raczej nieinteresujące, przeciętne.
Podsumowując – „Głosu z ciemności" nie można uznać za pozycję całkowicie złą. Roman Kostrzewski utrzymuje rozmowę na poziomie najwyższym dla siebie samego, pozwala poznać się jako inteligentny, błyskotliwy człowiek, który nie jest "diabłem wcielonym", lecz niezwykle wrażliwym, nietuzinkowym artystą. Tym bardziej nieprzyjemna jest świadomość, że Mateusz Żyła po prostu zepsuł opowieść o jego życiu.