Recenzje książek fantastycznych
Steve Parker - „Świat Rynn”
Autor: Steve Parker
Wydawnictwo: Copernicus Corporation
Liczba stron: 416
Cena okładkowa: 44,00 zł
W czterdziestym pierwszym tysiącleciu Imperium Człowieka jest tylko wojna. A zatem - by nie utonąć w morzu innych relacji z niezliczonych frontów, bitwa musiałaby być wyjątkowo zażarta, mieć rekordową liczbę strat po tej czy innej stronie albo doniosłe konsekwencje. Bitwa o Świat Rynn, główną siedzibę Szkarłatnych Pięści, pomiędzy siłami zakonu a orkowym Waaagh! pod wodzą Snagroda, Arcyzgliszczyciela z Charadon, spełniła wszystkie te trzy warunki. To właśnie to starcie, którego ogień pochłonął prawie cały zakon, dziesiątki tysięcy Orków, a wszystkie ważniejsze miasta Rynn obrócił w zwęglone ruiny, jest tematem pierwszej powieści z cyklu „Bitwy Kosmicznych Marines", wydanego przez Copernicus Corporation w tym roku. Oto „Świat Rynn" Steve'a Parkera.
Doniesienia o zbliżającym się wrogu docierają na Rynn i do uszu Mistrza Zakonu Pedro Kantora w uroczysty dzień, kiedy Szkarłatne Pięści świętują założenie Zakonu. Uroczystości nie zostają przerwane, ale niezwłocznie po ich zakończeniu kompania pod wodzą kapitana Drakkena wyrusza na pobliski świat – Badlanding - by zbadać pogłoskę o rzekomej inwazji. Misja kończy się fiaskiem, na które składają się niesubordynacja jednego z młodych zwiadowców oraz lekceważenie przeciwnika – Drakken ponosi śmierć, a z osiemdziesięcioosobowej grupy na Rynn wracają niespełna trzy dziesiątki, prawie wszyscy niezdatni do walki. Przynoszą jednak przechwyconą wiadomość: samozwańczy wódz Snagrod zbiera nowe Waaagh!, którego kolejnym celem jest właśnie forteca Astartes...
Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas lektury „Świata Rynn", to kapitalne opisy. Bardzo obrazowo i trafnie oddano tutaj dostojeństwo i splendor towarzyszące uroczystym ceremoniom i tradycjom Adeptus Astartes, których to cech trudno było szukać u innych autorów piszących na ten temat – choćby u Williama Kinga w jego „Kosmicznym Wilku". Czytając powieść Parkera naprawdę łatwo wsiąknąć w akcję i mieć wrażenie, że jest się właśnie tam, w środku wydarzeń. Znakomicie wypośrodkowano balans pomiędzy szczegółowością opisu a dynamiką akcji, która dzięki temu nie musi ani na chwilę zwalniać. Bo i też nie powinna – w końcu to książka o ogromnej bitwie. I jak na taką przystało, również opisy starć stoją na przyzwoicie wysokim poziomie. Świetnie zbudowany klimat ponurej desperacji, która ogarnia dzielnych wojowników Imperatora, kiedy wszystko wydaje się iść nie po ich myśli jest tak gęsty, że aż namacalny – to dokładnie tak, jak powinno być ze wszystkimi osadzonymi w tym uniwersum powieściami.
Akcję śledzimy tylko i wyłącznie ze strony ludzi Imperium, nie uświadczymy ani momentu, kiedy dane byłoby czytelnikowi spojrzeć na nią z punktu widzenia jednego z zielonoskórych. To zabieg jak najbardziej odpowiedni, dzięki któremu obcy, barbarzyński najeźdźca pozostaje tym, kim miał być – głupią, zwierzęcą, wiedzioną wyłącznie żądzą krwi bestią. Bohaterów wykreowano dość minimalistycznie, bardziej skupiając się na wydarzeniach wokół nich niż na ich wewnętrznych przeżyciach, a pomimo tego obdarzeni są charakterem i znakomicie pasują do opowiadanej historii. Astartes świetnie wpasowują się w swój archetyp – twardzi, heroiczni, za wszech miar obowiązkowi i honorowi - a jednak każdy z nich przejawia pewne cechy, które sprawiają, że jest inny od reszty. Nawet drobne postaci epizodyczne, jak majordomus czy imperialna szlachta mają w sobie coś, co wnosi tu nieco wyjątkowości, nadając całości posmaku futurystycznego eposu rycerskiego.
„Świat Rynn" jest solidną powieścią, nie tylko jak na książkę o akcji osadzonej w znanym z gier świecie, ale jak na fantastykę w ogóle. Mogę go z czystym sumieniem polecić każdemu, kto ceni sobie militarystyczne science fiction o dużym rozmachu, nawet jeśli z Warhammerem 40 000 nie miał wcześniej większej styczności. Jako że jest do dopiero pierwszy tom bardzo długiego cyklu, już teraz wiem, że nie będę mógł doczekać się kolejnych.