Recenzje mang
Rewolucja według Ludwika
Autor: Kaori Yuki
Wydawnictwo: JPF
Ilość tomów: 4
Cena okładkowa: 25,20 zł
Książę Ludwik wraz ze swoim wiernym sługą Wilhelmem wyrusza w podróż w poszukiwaniu idealnej kandydatki na żonę. Idealnej to znaczy takiej, która będzie spełniała nietypowe, jak na księcia, warunki. Po drodze Ludwik spotyka wiele pięknych kobiet, takich jak Śpiąca Królewna czy Królewna Śnieżka. Zapowiada się ciekawie? No i tak jest.
Jak sama autorka kilkukrotnie podkreślała, chciała stworzyć mangę na podstawie baśni braci Grimm, dlatego każda historia jest w jakiś sposób połączona ze znanymi nam opowieściami. Po pierwsze, rozdziały nazywają się tak jak baśnie. W dwóch pierwszych tomach każdy rozdział opowiada jedną historię, później niektóre podzielone są na kilka części. Bohaterką jest zwykle dziewczyna, która odgrywa główną rolę w danej bajce. Ze względu na charakter Ludwika, jego lubieżne zachowanie i humor wychodzi z tego parodia – i to nie tylko z powodu wypowiadanych przez niego kwestii, ale także dlatego, że te historie potrafią się bardzo źle skończyć. Większość baśni jest nam znana, ale zapewne nie wszystkie, dlatego autorka postanowiła wyjść naprzeciw swoim czytelnikom i od drugiego tomu w posłowiu znalazły się krótkie opisy opowieści wykorzystanych w danym tomiku. Nie są to jedyne nawiązania do braci Grimm. Jak może niektórzy z was wiedzą, jeden z nich miał na imię Wilhelm – czyli tak, jak sługa naszego głównego bohatera. Wilhelm i Jakub Grimmowie mieli również młodszego brata, Ludwika, który tworzył rysunki do ich baśni. Po nim właśnie został nazwany książę. Nie wiem jak Wy, ale ja przepadam za takimi powiązaniami.
W pierwszym rozdziale poznajemy dziwny fetysz Ludwika, który na szczęście „znudził mu się” i więcej nie ma po nim śladu. Początek jest mroczniejszy niż cała manga i w dalszych rozdziałach widać delikatną zmianę w charakterze bohatera. Jak mówi sama twórczyni, pierwotnie miał to być zwykły one-shot, ale wyszła z tego dłuższa opowieść. Tak oto obserwujemy zawiłe przygody Ludwika w świecie Królewny Śnieżki, Śpiącej Królewny i Sinobrodego. Pojawia się również Czerwony Kapturek, który nie jest co prawda kandydatką na żonę dla księcia, ale towarzyszy mu do końca jego przygody i odgrywa w niej dość ważną rolę. Drugi tom wita nas krótkim streszczeniem wydarzeń oraz przedstawieniem postaci, które pojawiły się do tej pory. W tomie drugim mamy przyjemność obcować z takimi bohaterami, jak Roszpunka, Dziewica Malena, Żabi Król czy Gęsiareczka. Jednak ktoś zdaje się czyhać na życie Ludwika, co wzbudza w nim delikatny niepokój. W ten oto sposób poznajemy historię Jasia i Małgosi oraz rozpoczynamy trzeci tom mangi. Ludwik dowiaduje się, że coś złego dzieje się w jego kraju, postanawia więc do niego wrócić. Jednak niedaleko swojego zamku napotyka przeszkodę na drodze i zmuszony jest do przeczekania w pobliskim domu, aż droga będzie znów przejezdna. I tak właśnie przenosimy się do historii Kopciuszka, która trwa do samego końca tomu. Czwarty tom to głównie wydarzenia z samego pałacu, więc nie będę się zbytnio rozpisywać, by nie zdradzić wam całej tajemnicy. Trzy pierwsze rozdziały zatytułowane „Solna księżniczka” inspirowane są baśnią „Gęsiareczka u studni”, ale by nie mylić jej z występującą wcześniej historią, autorka zdecydowała się zmienić nazwę. I oto finał wędrówki po świecie baśni.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się po tym tytule tak wciągającej historii. Książę Ludwik jest idealny (z wyglądu) w każdym calu i – jak się okazuje – serduszko też ma dobre, tylko nie bardzo chce się tym chwalić. Manga jest przeładowana gagami, grami słownymi i zabawnymi sytuacjami. Sporo z nich nawiązuje do współczesności – selfie czy cudów techniki – mimo że akcja dzieje się w równoległej rzeczywistości podobnej do naszego średniowiecza. Spodziewałam się raczej mrocznej opowieści, a dostałam komedię i wcale nie jestem z tego powodu zawiedziona. Świetnie się czytało, te cztery tomy „łykałam” jeden za drugim, a w każdym jest dość sporo tekstu jak na mangę.
Gdy patrzyłam na okładkę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego – ciężkiej, mrocznej historii. Zamiast tego otrzymałam komedię i nie będę z tego powodu narzekać. „Rewolucja według Ludwika” to jeden z lepszych tytułów, jaki miałam ostatnio przyjemność czytać.