Recenzje mang
Battle Angel Alita
Autor: Yukito Kishiro
Wydawnictwo: J.P.Fantastica
Ilość tomów: 4
Cena okładkowa: 73,50zł
Są dwie rzeczy (poza recenzentami) nieubłagane dla każdego artysty: czas i ludzka pamięć. Dla mangi „Battle Angel Alita” na razie obie były łaskawe, a z tej recenzji dowiecie się, dlaczego tak się stało.
Akcja mangi „Battle Angel Alita” rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie. Ludzie gromadzą się w dwóch miastach – znajdującym się kilka kilometrów nad ziemią utopijnym mieście zwanym Zalem oraz mieszczącym się pod nim Mieście Złomu. W tym ostatnim zamieszkał naprawiający cyborgi Daisuke Ido, który niezbędne mu w pracy części znajdował na gigantycznym wysypisku śmieci. Pewnego dnia odnalazł głowę od lat nieaktywnego cyborga, którego postanowił naprawić i przygarnąć. Ponieważ wiele wskazywało na to, że mózg należał do kobiety, nazwał go Alita. Na tym jednak wychowawcze sukcesy Ido się skończyły, bo cyberdziewczyna, choć pokochała swojego wybawiciela, za nic w świecie nie dała się kontrolować.
Osobom nieznającym przygód Ality warto wspomnieć, że pierwotnie bohaterka nosiła imię Gally, zaś Alitą została dopiero w amerykańskim wydaniu. Decyzję o pozostawieniu tego imienia także w polskiej wersji podjęto po przeprowadzeniu ankiety. Taką samą zmianę przeszedł tytuł, gdyż w Japonii komiks był zatytułowany GUNNM (składały się na niego znaki kanji oznaczające „sen” i „broń”), ale to właśnie amerykańska wersja jest bardziej rozpoznawalna na świecie.
Jednym z haseł, na których zasadza się estetyka cyberpunku, jest zwrot „high tech & low life” – niski poziom życia przy niesamowicie rozwiniętym poziomie techniki. Jest to także jeden z motywów przewodnich „Battle Angel Alita”. Miasto Złomu to wielokulturowy i wielorasowy tygiel, gdzie ludzie i cyborgi żyją razem, niekoniecznie w zgodzie, ale na pewno biednie. Samorząd nie istnieje, zastąpili go gangsterzy, a ściganiem przestępców zajmują się łowcy nagród. Wszystko nadzorowane jest przez Fabryki będące przedstawicielstwem Zalemu w Mieście Złomu.
Alita i Ido – tworzący niezwykle skuteczny duet łowców nagród – zmierzą się z tym kryminogennym środowiskiem. Choć ogólny zarys fabuły przypomina schemat: cyborg stworzony przez dobrego naukowca walczy z cyborgami stworzonymi przez szalonego naukowca, to szybko odkryjemy, że nie można narzekać na wtórność czy nudę. Przygody Ality obfitują nie tylko w mnóstwo wydarzeń i zwrotów akcji, ale też znajdziemy w nich odrobinę refleksji i wzruszeń. W tej opowieści po prostu nie ma „przegadanych” rozdziałów.
O ile akcja nie daje złapać oddechu, to bohaterowie mają szansę chwycić czytelnika za serce. Alita jest jedną z najsympatyczniejszych mangowych bohaterek , jakie widziałem. Łączy w sobie nie tylko wielką siłę swego cybernetycznego ciała, ale też skłonną do refleksji i wrażliwą osobowość. Ido to z kolei człowiek trochę mniej jednoznaczny, łowca nagród hobbysta, ale darzący Alitę uczuciem tyleż głębokim, co odrobinę destrukcyjnym, powodującym rodzenie się między nimi konfliktów. Ale właśnie takie „spięcia” nadają tej parze wiele życia. Mnóstwo przewijających się przez strony komiksu postaci ma nam do opowiedzenia pełne bólu, ale też nadziei historie. Charaktery niektórych z nich są całkiem złożone, a ich relacje z Alitą mogą być naprawdę poplątane, co dodaje komiksowi dynamiki.
Yukito Kishiro pokazał swoje artystyczne umiejętności , choć sądzę, że bardziej skupił się na rysowaniu postaci niż otoczenia. Bez uciekania się do taniej erotyki potrafił podkreślić kobiece kształty Ality, a „projekty” mechaniczne wzbogacił o detale. Choć Miasto Złomu posiada przemysłowy charakter, nie odnajdziemy tutaj gargantuicznych konstrukcji jak np. w „Blame!” Tsutomu Niheia. Autor „Ality” bardziej skupia się na oddaniu wielokulturowości poprzez pokazanie szyldów czy gazet w różnych językach oraz rysowanie przechodniów odzianych w tchnące orientalnym i zarazem futurystycznym krojem stroje.
„Battle Angel Alita” to także komiks ponadprzeciętnie brutalny, a obsesja autora na punkcie niszczenia ludzkich mózgów na wszelkie możliwe sposoby budzi niepokój. Powiedzenie „mózg uszami się wylewa” jest tutaj potraktowane zupełnie dosłownie. Można jednak zrozumieć taki zabieg, wszak rozczłonkowywanie cyborgów, choćby nie wiem jak pomysłowe raczej, nie dostarczyłoby takich mocnych wrażeń. Nie jest to zatem najlepsza lektura przy posiłku złożonym z makaronu typu nudle.
Oba wydania wydania „Battle Angel Alita” (poprzednie ukazywało się w latach 2003- 2005) opublikowane przez J.P. Fantastica, a które dzieli trzynaście lat, dobrze obrazują kolosalne przemiany polskiego rynku mangi. Komiks, na podstawie którego piszę tę recenzję, jest prawie dwa razy większy niż wcześniejszy, ale to nie jedyna istotna różnica. Rozmiar, jak mówi popularne powiedzenie, także ma znaczenie, gdyż dzięki niemu łatwiej śledzimy bieg wypadków, a oczy nie męczą się wyłuskiwaniem kolejnych detali czy ukrytych nawiązań.
„Battle Angel Alita” otrzymała także nowe tłumaczenie. Choć sens dialogów nie uległ zmianie, to nasycono je w większym stopniu wulgaryzmami, a niektóre postacie chętnie tytułują się per pan, co przypomina japoński sposób mówienia. Istotną zmianą jest także to, że tym razem konsekwentnie tłumaczy się na język polski wszelkie japońskie szyldy, napisy w innych językach pozostawiając bez zmian. Dochodzi też do procesu całkowicie odwrotnego – niektóre przetłumaczone wcześniej na język polski nazwy w nowym wydaniu powróciły do swego pierwotnego brzmienia, np. placówki Zalemu kontrolujące Miasto Złomu nazywają się „Factory” zamiast „Fabryka”. Ta ostatnia zmiana jest logiczna, gdyż listy gończe publikowane przez Zalem są właśnie w języku angielskim.
Powróciłem do „Battle Angel Alita” po kilku latach przerwy. Tym razem wywarła na mnie nawet lepsze wrażenie niż za pierwszym razem. Dlatego jeśli nie jesteście przewrażliwieni na tle rozpryskujących się na małe kawałeczki mózgów, to warto się z tą mangą zapoznać choćby przez wzgląd na nadchodzącą premierę filmu w reżyserii Roberta Rodrigueza. A jeśli lubicie postapokaliptyczne i cyberpunkowe klimaty, to ta pozycja jest po prostu obowiązkowa.