Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F

„Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F”

Nazwa Wydawnictwa

Autor: Akira Toriyama (oryginalny pomysł), Jump Comics
Wydawnictwo: JPF
Ilość tomów: 1
Cena okładkowa:  49,00 zł

 

Seria wydawnicza Anime Comics od JPF to nowa i dość nietypowa rzecz na naszym rynku, choć podobne pozycje są już znane zarówno w Japonii, jak i na Zachodzie. To komiks, na który – zamiast rysunków – składają się kadry wycięte z filmu. Wydawnictwo, którego pierwszą pozycją w tej serii było „Dragon Ball Z: Bitwa Bogów”, sięgnęło po drugi film kinowy, tj. „Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F”. Czy warto dać szansę takiej hybrydzie? Moim zdaniem jak najbardziej.

Po śmierci Frizera pozbawiona jego dowództwa armia poczęła się rozpadać i wycofywać z kolejnych planet. Jednak jej nowy lider – Sorbet – choć pośledni wzrostem, był osobą o sprawnym umyśle i z żyłką do ryzyka. Postanowił on wskrzesić Frizera i przywrócić we wszechświecie jego rządy terroru. Przeciwko nowemu (a może nie do końca?) zagrożeniu ponownie stanęli razem mieszkający na planecie Ziemia Saiyanie i ich przyjaciele.

Trudno opisać filmy z serii „Dragon Ball Z” nie uciekając się do ogólników, gdyż szybko można popsuć widzom (a teraz także czytelnikom) zabawę, zdradzając zbyt dużo informacji. Choć mamy tutaj do czynienia z przedstawieniem walki tylko z Frizerem i jego armią, to tym razem wydarzenia nabierają tempa znacznie szybciej. Warto w tym miejscu wspomnieć, że poprzedni film był rozbity na dwie odrębne części, z których pierwsza skupiała się na wątkach komediowych, a druga na tytułowej bitwie. Teraz już od początku przeciwnicy idą na noże. Wyzwania, jakie piętrzą się przed naszymi bohaterami, są tym razem bardziej wyważone, co zapewnia kilka niezłych zwrotów akcji i w rezultacie nie ma się wrażenia pewnej monotonii, którą czasami odczuwam, gdy czytana pozycja co rusz atakuje moje zmysły natłokiem wydarzeń bez żadnych przerw czy urozmaiceń.

Chciałbym napisać coś nowego o bohaterach, ale są dwa problemy. Problemem numer jeden jest fakt, że Son Gokū, jego przyjaciele i ich adwersarze praktycznie się nie zmienili, choć warto w tym miejscu podkreślić, że w przeciwieństwie do poprzedniego filmu (względnie komiksu stworzonego z kardów tegoż) drugi garnitur ziemskich wojowników i pozaziemskich najeźdźców ma okazję popisać się swoimi zdolnościami bojowymi. Problemem numer dwa jest fakt, że tylko jedna nowa postać ma jakiekolwiek większe znaczenie. Jest nią niejaki Jaco z Galaktycznego Patrolu, mający niezwykle wysokie mniemanie o sobie i organizacji, w której służy. Jaco pojawił się po raz pierwszy w mandze Akiry Toriyamy wydanej w 2013 r. pod tytułem… „Jaco z Galaktycznego Patrolu” i w recenzowanej pozycji bardzo stara się…przeżyć.

Polskie wydanie Anime Comics „Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F” ma powiększony format w stosunku do tradycyjnie używanego przez JPF, a komiks jest wydrukowany na grubszym, błyszczącym papierze. Natomiast same kadry wzbogacono o kreski mające podkreślać fakt, że postać się porusza, oraz onomatopeje. Problemem jest natomiast, że w pewnych kadrach fragmenty obrazu są rozmyte, co jest pozostałością po ruchu w samym filmie. Bolączki te jednak były już widoczne w pierwszej pozycji z serii Anime Comics i wymagałyby chyba bardziej dogłębnej edycji poszczególnych klatek animacji. Poza tym jednak jest kolorowo, choć miejscami dość mrocznie, kadry są dobrze dobrane i pozwalają z łatwością śledzić ruchy postaci.

Czy polecam? Jeśli jesteście fanami serii, takimi, którzy kupują wszystko, co wyszło w Polsce (a może i poza nią), to jak najbardziej warto sięgnąć po „Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F”.

Tagged Under