Recenzje mang
Odrodzony jako Yamcha
Autor: dragongarow LEE i Akira Toriyama
Wydawnictwo:J.P. Fantastica
Ilość tomów: 1
Cena okładkowa: 18,90zł
Pewnie każdy, kto spędził z mangą lub serialem „Dragon Ball” (w jednej z jego licznych wersji) chociaż ze sto kilkadziesiąt odcinków, kojarzy takie postacie jak Son Gokū czy Vegeta. Takich bohaterów się nie zapomina! A Yamcha? Właśnie, kim jest tytułowy bohater mangi „Odrodzony jako Yamcha”? Zapytałem o to będącego większym znawcą ode mnie kuzyna, który odrzekł: „Yamcha? To taki frajer”. Ale nadchodzi czas, kiedy Yamcha przestaje być pośmiewiskiem.
„Odrodzony jako Yamcha” to manga autorstwa dragongarow LEE i spin-off serii „Dragon Ball”, której wielkim fanem jest mangaka. Została ona zamówiona i wydana przez wydawnictwo Sueisha. Mnie przywodzi ona na myśl typowy fan fiction.
Opowieść zaczyna się we współczesnej Japonii. Pewien uczeń liceum, prywatnie wielki fan „Dragon Ball”, ulega wypadkowi, w wyniku którego traci przytomność i odradza się w ciele jednego z bohaterów swojej ukochanej mangi, tytułowego Yamchy. Dlaczego jednak się odrodził i czy stoją za tym zamierzenia jakiejś siły wyższej?
Odrodzony jako Yamcha chłopak nie ma nieziemskich mocy, z czego zresztą doskonale zdaje sobie sprawę. Jednak będąc znawcą tematu wie, jak może nie tylko podnieść swoją siłę, ale i wziąć aktywny udział w nadchodzących starciach. Realizuje też własne plany ubiegnięcia Vegety w ożenku z piękną Bulmą.
Manga, co oczywiste, gdy weźmie się pod uwagę jej objętość, składa się z krótkich epizodów, nie jest próbą ponownego opowiedzenia całej historii znanej z „Dragon Ball” tylko z Yamchą w roli głównej. Z czasem akcent zostaje przeniesiony z prostego odtwarzania pewnych starć w kierunku problemów uwięzionego w ciele wojownika chłopaka. Przypuszczam, że gdyby nie konieczność zamknięcia się w jednym tomiku, historia mogłaby się ciągnąć jeszcze długo, doprowadzając być może nawet do stworzenia własnego uniwersum. Konieczna jest choćby pobieżna znajomość świata „Dragon Ball” (także jej najnowszej odsłony, czyli „Dragon Ball Super”), aby nie tylko wyłapać jak najwięcej nawiązań, ale też by w ogóle wiedzieć, co się dzieje. Nie trzeba jednak pamiętać wszystkich szczegółów z życia Yamchy, gdyż bohater na bieżąco wyjaśnia, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej i jak pierwotnie potoczyły się wypadki. Cóż, taki już urok fan fiction.
Styl rysunków wyraźnie się różnicuje, gdy akcja dotyczy naszego świata i w momencie, gdy przenosi się do uniwersum „Dragon Ball”, w którym głównie rozgrywa się akcja komiksu. Widać to przede wszystkim w sposobie rysowania postaci – nieco bardziej realistycznym w przypadku oryginalnego „projektu” głównego bohatera przed odrodzeniem jako Yamcha. Jednak w obu przypadkach można dostrzec podobieństwa w rysowaniu detali twarzy (np. otarcia czy zadrapania). O tłach nie trzeba się rozpisywać, bo poza mało charakterystycznymi blokowiskami z naszego świata będziemy widzieć głównie rozbijane i niszczone potężnymi uderzeniami wojowników skały. Na ogół style dragongarow LEE i Akiry Toriyamy są na tyle zbliżone, że trzeba włożyć nieco wysiłku, by odróżnić spin-off od oryginału.
Jak podsumować mangę „Odrodzony jako Yamcha”? Chyba najlepsze będzie określenie, że jest to komiks od fana dla fanów. Jeśli nie lubisz tej serii, nie ma sensu po nią sięgać. Ale trzeba przyznać, że nawet ja, osoba, która nie aspiruje do bycia fanem „Dragon Ball”, bawiłem się z tym tytułem naprawdę dobrze.