Recenzje mang
Star Wars. Wielka Republika. Na skraju Równowagi - Tom 1
Scenarzysta: Shima Shinya & Justina Ireland
Rysunki: Mizuki Sakakibara
Gatunek: akcja, przygoda, sci-fi
Wydawnictwo: Egmont
Liczba tomów: 1+
Cena okładkowa: 32,99 zł
Recenzja została napisana po przeczytaniu 1 tomu
Ostatnio wydawnictwo Egmont rozpieszcza fanów „Gwiezdnych Wojen”, wydając co rusz solidne komiksy i mangi z tego uniwersum. Seria „Na Skraju Równowagi” również należy do tych bardziej udanych dzieł i to dziejących się w ciekawym przedziale czasowym, a mianowicie w okresie Wielkiej Republiki, który był traktowany do tej pory przez Disneya po macoszemu.
Na wstępie warto przybliżyć, kiedy mniej więcej dzieje się akcja mangi, bo jest to dla fabuły dość istotne. Historia przedstawiona na łamach mangi ma miejsce niedługo po niesławnej Wielkiej Katastrofie Nadprzestrzennej, a więc tysiące lat przed wydarzeniami znanymi z sagi Skywalkerów. Wtedy to wiele planet wraz z ich mieszkańcami ucierpiało za sprawą bombardowania odłamkami pochodzącymi z ogromnego statku kosmicznego zniszczonego w nadprzestrzeni przez owianych złą sławą Nihilów.
Skoro wiemy już, co działo się przed wydarzeniami przedstawionymi w „Na Skraju Równowagi”, to czas nakreślić właściwą fabułę, która toczy się spokojnym tempem przez prawie cały zeszyt. Na początku poznajemy bohaterkę tej historii, która zwie się Lily Tora-Asi i jest młodą rycerz Jedi. Podróżuje wraz ze swym mistrzem Arkoffem i uchodźcami z kosmicznego obiektu Ta’klah w stronę słabo zaludnionej planety Banchii, na której niedawno została założona świątynia Jedi. Miejsce jest o tyle nietypowe, że sama planeta znajduje się na Zewnętrznych Rubieżach, a więc z dala od głównych planet Republiki i zapewne z dala od większych zagrożeń ze strony Nihilów. Tylko czy na pewno?
Na chwilę pozostańmy przy wyżej wspomnianej bohaterce, ponieważ niestety nie jest ona zbyt oryginalna, a wręcz została „napisana” sztampowo, co może trochę razić, biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie jej losy będzie nam dane poznać. Lily jest po prostu kolejną dzielną bohaterką, która zawsze narazi swoje życie, aby ratować innych. Oczywiście nie byłoby to wielkim problemem, ponieważ takimi zasadami kierują się wszyscy rycerze Jedi, ale oprócz tych przymiotów nie wyróżnia jej nic innego, co czyniłoby dziewczynę wyjątkową. To po prostu płaska postać, nad czym bardzo ubolewam. Poza samą Lily poznajemy też młodego padawana o imieniu Keerin, a także dwójkę młodzików – Nimę oraz Viv’nię. Cała trójka nie została w tym tomie zbyt szczegółowo przedstawiona, co sprawia, że ostatecznie odnosi się wrażenie, jakby wszystkie ważniejsze postacie były wygenerowane przez algorytm.
Na pochwałę zasługują natomiast ilustracje autorstwa Mizuki Sakakibary, która pomimo iż do tej pory związana była z Marvelem, to wzorowo ukazała napisaną historię, kreując szczegółowo wygląd głównych postaci i całkiem ładne widoki (do gustu bardzo przypadło mi przedstawienie świątyni na Banchii, która została zbudowana w ogromnym drzewie), dzięki czemu całość mangi na pewno zyskuje. Jedyne, o co mogę się przyczepić, to sceny walki, ponieważ moim zdaniem zostały rozrysowane nieco zbyt chaotycznie. Ponadto na samym końcu zeszytu dostajemy także dodatkowy rozdział narysowany przez Nezu Usugumo, którego styl rysunku jest zbliżony do tego w głównej historii, ale sama fabuła dodatku skupia się na bardzo uroczych rdzennych mieszkańcach planety, którzy kradną uchodźcom różne drobne rzeczy.
Słowem podsumowania dodam, że manga jest jak najbardziej godna polecenia, ale z zastrzeżeniem, iż jest ona raczej skierowana do młodszego odbiorcy ze względu na lekką fabułę i brak mocniejszych lub bardziej brutalnych scen akcji.