Recenzje mang
Nad Brzegiem Rzeki
Wydawnictwo: Taiga
Ilość tomów: 1
Cena okładkowa: 22,90 zł
Każdy ma jakieś marzenia – Shoko Azuma, nasza główna bohaterka, również je posiadała. Pragnęła napisać scenariusz do sztuki dla szkolnego kółka teatralnego. Gdy otrzymała taką szansę, okazało się, że zadanie wcale nie będzie takie łatwe, ponieważ sztuka ma dotyczyć wydarzeń historycznych, a Azuma wykazuje się totalnym brakiem wiedzy z tej dziedziny. Udała się do biblioteki, aby wypożyczyć książkę, która miała jej przybliżyć wydarzenia sprzed ponad dwustu lat. Wracając kontempluje nad swoim zadaniem, przechodzi przez most nad rzeką, nad którą odbyła się walka między dwoma rodami. I nagle nasza bohaterka przenosi się do ery Edo.
Na samym początku dostajemy krótkie przedstawienie postaci, które w późniejszej lekturze okazują się trafne, zwłaszcza „niezdarna” przy sylwetce licealistki. Ale nie wymagajmy zbyt wiele od bohaterki haremówki. Poznajemy kilku bandziorów, którzy widząc Azumę w szkolnym mundurku uznają ją za kobietę lekkich obyczajów. Mamy przyjemność poznać również przedstawicieli rodu Sasagawa i Iioka, między którymi toczył się konflikt. Na tym kończą się nawiązania historyczne, z którymi wiązałam największe nadzieje. Wszystkie ważniejsze kwestie zostały pominięte, upadek samurajów ani panująca bieda u schyłku okresu Edo nie zostały w żaden sposób naznaczone (powiedziałabym, że wręcz przeciwnie), przez co cała fabuła straciła dla mnie urok. Wszystko mogłoby być lepiej przedstawione, gdyby manga była dłuższa. Nasza bohaterka spędza w równoległym świecie ponad miesiąc, a czytelnikowi wydaje się, jakby to były zaledwie dwa dni. Bardzo szybka akcja, powiedziałabym wręcz, że aż za szybka. Pominięty został wątek bitwy, a zamiast tego otrzymujemy pływanie łodzią po rzece i bieganie po lesie.
Zajmijmy się może postaciami i tym, co powinno zajmować największą część naszej uwagi, czyli romans, którego… no nie ma. Pojawiają się rumieńce, teksty na podryw i płacz, ale to by było na tyle. Męscy bohaterowie niewiele się od siebie różnią poza wyglądem. Nie bardzo mamy jednak okazję ich poznać, większość z nich ma bardzo mało kwestii, w większości wypowiada się Shigezo. Więcej możemy dowiedzieć się z pierwszej strony niż z rzeczywistej fabuły. Najbardziej irytująca jest Azuma, która co chwilę płacze, czym najwyraźniej podbija serce głowy rodu Sasagawa (seems legit).
Muszę jednak przyznać, że rysunki cieszą oko. Każda postać jest szczegółowo narysowana, męska część bohaterów zdecydowanie grzeszy urodą, jak przystało na mangi skierowane do damskiej części czytelników. Stroje są jednym z niewielu elementów nawiązujących do epoki Edo, a ponadto są fenomenalnie przedstawione.
Polskim tłumaczeniem zaszczyciło nas Wydawnictwo Taiga. Co do papierowego wydania nie mam zbyt wielu zastrzeżeń. Kolorowa odsłona naszych przystojniaków bardzo mi się podoba. Jedyne co mnie ugryzło, to pogrubiona czcionka w niektórych kwestiach – gorzej się ją czytało, ale bez tragedii.
„Nad brzegiem rzeki” wchłonęłam szybko i przyjemnie. Mimo fabularnych zgrzytów dużo nadrabiała kreska, której nie mam nic do zarzucenia, jednak nie dostarczy nam ani wątków historycznych, ani romansu. Ot, do poczytania, przed snem czy w podróży.